

Piątkowe popołudnie, w domu dwoje dzieci i dwa psy, u rodziców dwa psy zostawione same: teściowe wyjechali na weekend i prosili, żeby wyprowadzać, dawać jeść i dolewać wody do michy.
Poprosiła, żeby wyrzucił śmieci. Wziął kosz i zszedł na dół (dwa piętra). Zapadł noc, faceta nie ma, kosza na śmieci też nie i ten brak był chyba bardziej uciążliwy. Pochłonięta opieką nad dziećmi i walką z dwoma psami pomyślała, że pojechał do teściów, wyprowadził te psy, a że zrobiło się późno – postanowił zostać na noc i wróci po porannym spacerze. Zeszła na dół i za drzwiami od klatki schodowej znalazła swój kosz.
Minęła sobota z niedzielą i nic. Żadnych zmian osobowych w składzie domowników. Niby się ostatnio nie żarli, ale uznała, że widać potrzebował odsapnąć od dzieci drących koty o byle co i że postanowił spędzić cały weekend z pustym mieszkaniu rodziców.
Wrócił w poniedziałek po południu i od progu spytał:
- Byłaś wyprowadzić psy u rodziców?
- Ja?! – wrzasnęła zdumiona.
- O kurwa! – krzyknął i wybiegł.
Późniejsza opowieść pozwoliła odtworzyć następujący przebieg zdarzeń: gdy był na dole z tym koszem, w bramę podwórka wszedł dobry kumpel (nota bene muzyk z kapeli Wielanka). Kumpel miał już w garści dwa bilety na pociąg do Katowic, który odjeżdżał za godzinę z kawałkiem: jeden dla muzyka, drugi dla wyrzucającego śmieci. Chodziło o to, że podczas ostatniego koncertu w Częstochowie muzyk poczuł się bardzo źle, miał kłopoty z sercem, wylądował w szpitalu a w pokoju hotelowym zostawił mandolinę, która nie dość, że była pamiątkowa, to jeszcze zabytkowa, w każdym razie cenna.
Ponieważ muzyk bał się, że znowu może poczuć się źle (z sercem nie ma żartów) a mandolinę chciał i musiał odzyskać – poprosił, by ten z nim pojechał, co wyrzucający śmieci chętnie uczynił.
Jak już udało się przedostać do Częstochowy (z tych Katowic) i odzyskać instrument, nic nie stało na przeszkodzie, aby jakoś uczcić odzyskanie instrumentu.
Szczegóły stanu, w jakim wyrzucający śmieci znalazł mieszkanie rodziców pomijam ze względów estetycznych. Dość powiedzieć, że sprzątania było na kilka godzin.
To, niestety, przykład jeden z tysiąca. Dzielę się nim, bo na fali dyskusji o feministkach, roli kobiety w życiu rodzinnym, omawianiu wyższości kariery zawodowej nad rolą matki/żony (lub odwrotnie) – przemilcza się rolę i pozycję facetów. A wśród tychże, jakże często rosną, jak grzyby po deszczu, Piotrusie Pany. O tym, co pojechał po mandolinę, matka do dziś mówi (facet ma około 60-tki): „Mój ciapciaczek”.
Niemało znam facetów w wieku lat 30-35 (wśród nich jest niestety, mój syn) których dorosłość polega na przekroczeniu magicznej bariery 18 lat, a niedojrzałość objawia się w nieustannym „To twoja wina, ty mnie tak (lub „źle”) wychowałaś". Żeby przykryć wszystko: nieumiejętność utrzymania pracy, niezdolność do ukończenia studiów, brak pieniędzy, rozbity samochód, ułomność w opiece nad własnymi dziećmi. Żadnego brania odpowiedzialności za własne życie na siebie.
Ale to nie tylko to pokolenie. Znam takiego, co ma 48 lat i gdyby tylko było to możliwe – matka zaniosłaby własny mocz na badanie przed kursem prawa jazdy, na który zapisała, który opłaciła, wybrała godziny i kupiła skrypty do nauki. Samochód też mu kupi, jak tylko on ten kurs zda.
Przykładów na Piotrusie Pany nie chce mi się mnożyć, ale jest ich aż nadto by twierdzić, że rola, pozycja, przede wszystkim zaś cechy charakteru faceta faceta, takiego z krwi i kości, który jest silny, odpowiedzialny, wie jak i umie chronić rodzinne stado, zaskakuje, bawi, jest zaradny (!), nie użala się, że jest ciężko i sobie nie radzi…- to wszystko gdzieś się rozmyło.
Wiem, wiem, są wyjątki. Sama znam taki jeden (!), ale – jak dla mnie – przy tej skali Piotrusiów Panów to jest wyjątek potwierdzający regułę. Albo tylko ja jakoś nie mam szczęścia, co też jest możliwe.
Poprosiła, żeby wyrzucił śmieci. Wziął kosz i zszedł na dół (dwa piętra). Zapadł noc, faceta nie ma, kosza na śmieci też nie i ten brak był chyba bardziej uciążliwy. Pochłonięta opieką nad dziećmi i walką z dwoma psami pomyślała, że pojechał do teściów, wyprowadził te psy, a że zrobiło się późno – postanowił zostać na noc i wróci po porannym spacerze. Zeszła na dół i za drzwiami od klatki schodowej znalazła swój kosz.
Minęła sobota z niedzielą i nic. Żadnych zmian osobowych w składzie domowników. Niby się ostatnio nie żarli, ale uznała, że widać potrzebował odsapnąć od dzieci drących koty o byle co i że postanowił spędzić cały weekend z pustym mieszkaniu rodziców.
Wrócił w poniedziałek po południu i od progu spytał:
- Byłaś wyprowadzić psy u rodziców?
- Ja?! – wrzasnęła zdumiona.
- O kurwa! – krzyknął i wybiegł.
Późniejsza opowieść pozwoliła odtworzyć następujący przebieg zdarzeń: gdy był na dole z tym koszem, w bramę podwórka wszedł dobry kumpel (nota bene muzyk z kapeli Wielanka). Kumpel miał już w garści dwa bilety na pociąg do Katowic, który odjeżdżał za godzinę z kawałkiem: jeden dla muzyka, drugi dla wyrzucającego śmieci. Chodziło o to, że podczas ostatniego koncertu w Częstochowie muzyk poczuł się bardzo źle, miał kłopoty z sercem, wylądował w szpitalu a w pokoju hotelowym zostawił mandolinę, która nie dość, że była pamiątkowa, to jeszcze zabytkowa, w każdym razie cenna.
Ponieważ muzyk bał się, że znowu może poczuć się źle (z sercem nie ma żartów) a mandolinę chciał i musiał odzyskać – poprosił, by ten z nim pojechał, co wyrzucający śmieci chętnie uczynił.
Jak już udało się przedostać do Częstochowy (z tych Katowic) i odzyskać instrument, nic nie stało na przeszkodzie, aby jakoś uczcić odzyskanie instrumentu.
Szczegóły stanu, w jakim wyrzucający śmieci znalazł mieszkanie rodziców pomijam ze względów estetycznych. Dość powiedzieć, że sprzątania było na kilka godzin.
To, niestety, przykład jeden z tysiąca. Dzielę się nim, bo na fali dyskusji o feministkach, roli kobiety w życiu rodzinnym, omawianiu wyższości kariery zawodowej nad rolą matki/żony (lub odwrotnie) – przemilcza się rolę i pozycję facetów. A wśród tychże, jakże często rosną, jak grzyby po deszczu, Piotrusie Pany. O tym, co pojechał po mandolinę, matka do dziś mówi (facet ma około 60-tki): „Mój ciapciaczek”.
Niemało znam facetów w wieku lat 30-35 (wśród nich jest niestety, mój syn) których dorosłość polega na przekroczeniu magicznej bariery 18 lat, a niedojrzałość objawia się w nieustannym „To twoja wina, ty mnie tak (lub „źle”) wychowałaś". Żeby przykryć wszystko: nieumiejętność utrzymania pracy, niezdolność do ukończenia studiów, brak pieniędzy, rozbity samochód, ułomność w opiece nad własnymi dziećmi. Żadnego brania odpowiedzialności za własne życie na siebie.
Ale to nie tylko to pokolenie. Znam takiego, co ma 48 lat i gdyby tylko było to możliwe – matka zaniosłaby własny mocz na badanie przed kursem prawa jazdy, na który zapisała, który opłaciła, wybrała godziny i kupiła skrypty do nauki. Samochód też mu kupi, jak tylko on ten kurs zda.
Przykładów na Piotrusie Pany nie chce mi się mnożyć, ale jest ich aż nadto by twierdzić, że rola, pozycja, przede wszystkim zaś cechy charakteru faceta faceta, takiego z krwi i kości, który jest silny, odpowiedzialny, wie jak i umie chronić rodzinne stado, zaskakuje, bawi, jest zaradny (!), nie użala się, że jest ciężko i sobie nie radzi…- to wszystko gdzieś się rozmyło.
Wiem, wiem, są wyjątki. Sama znam taki jeden (!), ale – jak dla mnie – przy tej skali Piotrusiów Panów to jest wyjątek potwierdzający regułę. Albo tylko ja jakoś nie mam szczęścia, co też jest możliwe.
(5)
49 Comments
Piotrusie Pany (świetna bajka!) istniały,
21 January, 2017 - 21:25
istnieją i będą istnieć. W moim otoczeniu zaś więcej jest (mówiąc szczerze) podstarzałych Piotrusiów, niż młodego pokolenia (które, według moich obserwacji, jest odpowiedzialne,konserwatywne i głęboko prawicowe).
Napisałam, że piszę o mężczyznach? ... Bo kobiety chyba przejęły wszystkie złe cechy męski, tracą w zamian wszystkie dobre kobiece ....
P.S. Nie zastanawia Cię cisza
21 January, 2017 - 21:53
Ossala
;)
21 January, 2017 - 22:35
Pzdr, Hun
"...And what do you burn, apart from witches? - More witches!..."
Tylko spytałam...
21 January, 2017 - 23:16
Nie mam zwyczaju niczego nikomu narzucać. Jak mi nie pasi, to się wykłócam o swoje racje.
Powiem cytując samą siebie z innego komentarza, bodaj u Tł: 'Piszta, co chceta".
Ossala
To jest bardzo duże
21 January, 2017 - 21:42
W moich obserwacjach na przykład pojawiło się dwóch młodych ludzi w jednym (dwóch facetów w wieku około 30-tki), którzy, stojąc na przystanku tramwajowym w Warszawie przy Hotelu Mariott zachwalali HGW, bo im się wyświetlały minuty do przyjazdu nastepnego tramwaju. Piali z zachwytu, że wiele się zmieniło na dobre i że do końca życia (nie dopowiedzieli czyjego) będą głosować na Hankę dwojga nazwisk.
Odpowiedzialność, konserwatyzm i odpowiedzialność jak cholera.
Co do kobiet zaś sądzę, że nader często są one spychane niemal na siłę do rolę tzw. babochłopów, bo - zanim się obejrzały - okozało się, że trafił się im kolejny Piotruś Pan.
Rozwód za rozwodem, bez żadnych zdrad: dwoje maleńkich dzieci, ona zapieprza, dzieci wychowują jej rodzice, bo on może coś jutro zarobi, a póki to nie nastąpi, to słucha muzyki klasycznej - bo lubi.
Nie podaję tu przykładów ze swojego życia + najbliższej przyjaciółki. To są lata kontaktów i znajomości.
Ossala
Rozumiem Ossalo,
21 January, 2017 - 23:28
Facet, który wynosi śmieci, zostawia kubeł i jedzie ratować mandolinę, pojawia się po kilku dniach - w ogóle nie powinien zakładać rodziny. Wyjdzie po chleb i znajdzie się po tygodniu.
Posraną przez psy chałupę swoich rodziców SAM posprzątał ?
Nie mam zamiaru przywoływać genialnych myśli " widzialy gały co brały".
To rzadko kiedy jest tak proste.
W tych sprawach większość odruchów/charakteru/otwartości na innych wynosi się z rodzinnego domu.
Mamy, które obarczane są winą przez ich 30-letni młodzieńców mogą się zastanowić, czy aby nie za dużo pyłków z drogi swoim milusińskim zdmuchiwały. Bardzo duża jest rola ojca ( banał, ale cóż).
Dziewczyny, które same wychowują syna mają naprawdę problem.
Żona moze nauczyć faceta tylko jednego : podnoszenia deski albo siusiania na siedząco.
Wszystko inne to osad/odruch/przyzwyczajenie, którego raczej nie zmienią, choćby bardzo kochały.
Im bardziej chcą faceta zmienić, tym bardziej cierpią i tym więcej pól do draki.
<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>
Nic nikomu nie wysiadło. Był
21 January, 2017 - 23:47
Nic nikomu nie wysiadło. Był rok, jeśli dobrze pamiętam tej wizytę u koleżaki, bodaj 1989 i komórki nie były tak powszechne jak dziś.
Pewnie: co się z domu wyniesie lub czego się nie wyniesie. Zjawisko jest, wg mnie, o wiele bardziej skomplikowane niż opowieść o mandolinie.
Ciężko jest zgadnąć, co na nas działa najbardziej: geny, rodzina, grupa rówieśnicza, środkowisko w pracy. Weź taki najprostszy przykład: niektórzy z domu dziecka zakładają cudowne rodziny, by nigdy nie zaznać tego, co sami zaznali. Inni są do końca życia na marginesie.
Czasem sobie myślę, że nie mając (za komuny) za wiele - chcieliśmy (na pewno ja) czerpać z kapitalizmu garściami: pracować, zarabiać, gonić, ścigać się, kupować, budować sie. Dawać dzieciom, w tym synom to, czego sami nie mieliśmy. Plus myślenie debila (do czego się przyznaję): skoro mnie tyle nie ma w domu, to chociaż kasa jest i dam radę wszystko załatwić za wszytskich, za syna też. Nie jestem w tym błędzie, niestety, osamotniona.
Mam koleżankę z jedynakiem bodaj 36-letnim, który się nie splamił jeszcze żadną pracą dłużej niż 2 tygodnie: bo źle o nim mówią, bo szepcą, bo chodzi brydny (to z budowy), bo wraca przemęczony, bo atmosfera nie taka. Raz mu załatwiłam spotkanie w sprawie pracy, on je chyba olał, bo wcale nie przyszedł. Dzwonię tam, telefon odbiera jego matka i - nie proszona - robi za jego adwokata: bo może się źle czuł, może źle zanotował, może umarł a może miał sraczkę.
I wierz mi, gdyby to był jeden, jedyny przypadek jaki znam, to bym nawet o tym nie wspomniała.
Ossala
Może te sprawy nie są
22 January, 2017 - 11:01
np. takich:
- Traktujemy dziecko jak partnera, np. pytamy go o radę nawet w sprawach, kóre je przerasta,
- Dziecko ponosi konsekwencje swoich czynów, ZAWSZE - choćby symbolicznie,
- Dziecko odpowiada za swojego zwierzaka w pełnym, możliwym zakresie,
- Wspieramy nasze dziecko ZAWSZE. Ale od pewnego momentu/wieku , jeśli jest zdrowe - wymagamy wybicia się na samodzielność.
Tu niżej TŁ ma trochę racji; piszesz, że znasz bardzo dużo takich przykładów.przywołując ten sprzed prawie 30 lat ! Musi siedzieć Ci mocno w głowie, aż przyćmił niewątpliwie wiele pozytywnych przykładów.
Ossalo, mimo wszystkich "mądrych uwag" , obwiniania siebie, świata, życia za to, że taki goguś dobija do czterdziestki a jeszcze dzieciak I NIE WIDZI SWOJEJ MATKI - jest jeszcze przecież
ów dzidziuś.
Posiadający rozum ( chocby w przybliżeniu).
Dzidziuś ma dostęp o wiele lepszy niż my ( w jego wieku ) do:
- innych ludzi
- informacji
- świata.
Ma o wiele więcej możliwości szukania pracy, rozwoju, osiedlenia się.
Zatem na tekst podobny mentalnie maklakiewiczowemu " Mamusia, bo sie pochlastam !!" odpowiadasz takiemu: " A się chlastaj! Ale na zewnątrz, nie będę tu plam krwi ścierała! ".
Piszę tu o małym facecie i jego Mamie. Zakładam, że ojca nie ma, albo palant.
Duży Piotruś Pan, mający rodzinę , to odrębny problem.
Z mojego punktu widzenia ostateczne rozwiązanie to - kopnąć w dupę i ściągać alimenty.
Jeśli takiemu facetowi umyka odpowiedzialność za żonę i dzieci to znaczy, że nie można na niego liczyć.
Moim zdaniem i doświadczeniem - jeśli ktoś daje dowody, że w dowolnym, WYBRANYM PRZEZ SIEBIE momencie może cię zawieść - lepiej wyrzucić go ze swego życia..
Jeśli zostanie --> wzrasta ryzyko, że mimo pracy i chęci Matki taka rodzina wypuści w życie kolejnego Mateusza Alimenta.
Ja nie jestem jakis mądral. Dopiero niedawno, blisko sześćdziesiątki dotarło do mnie, że najcenniejsza rzecz, jaką możemy dać brzdącom to nasz czas.
Jak widać, dotarcie do banału zabiera niektórym sporo lat ;o)
<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>
Fakt, przygoda z mandoliną
22 January, 2017 - 14:07
Widzę, że niektóre kobiety (moje znajome) tak robią: rozwodzą się po latach samotnego użerania się z rzeczywistością zawodową + dwójką maleńkich dzieci na karku. Mąż ma firmę, raz idzie lepiej, częściej gorzej a żyć trzeba na bieżąco. Tylko że i rozwód jest nieszczęściem, chocby ze względu na dzieci.
Co się jeszcze zaś tyczy współczesności, to bodaj wczoraj odebrałam telefon innej mamy 40-letniego byka (choć on mnie zna i mógły zadzwonić sam!) czy bym mu czegoś nie znalazła, nie przyjęła na start, etc. Bo jak tak, to ona mu w każdej chwili naklei znaczek na czoło i do mnie prześle.
Nie wiem też, czy wychowanie załatwia wszystko. mój brat i ja chowaliśmy się w jednym domu... On się do dziś szczyci, że w życiu nie przeczytał żadnej książki. Bez komentarza. To odmienne dorastanie widać też np. na przykładzie braci Kurskich, kiedyś o tym wspominaliśmy.
Ossala
@ossala
22 January, 2017 - 09:58
Sama opisałaś wyjątek. Po czym uczyniłaś z niego pars pro toto.
Ale oczywiście, piszta co chceta ;-).
Wiesz, Tł, właśnie sobie
22 January, 2017 - 14:10
P.S. Naście lat temu siedzę i gadam ze znajomymi i w drzwiach pojawia się ich syn (lat 19), że dostał wezwanie do WKU. Spytał matkę, czy by nie napisała usprawiedliwienia.
Ossala
@ossala
22 January, 2017 - 14:29
Mógłbym Ci się zrewanżoważ opisem sytuacji, w której młoda matka (dziecko powyżej roku) w trakcie rozwodu zostawia je rodzicom i wyjeżdża za granicę do pracy, a potem się dziwi, że prawa do opieki przyznano ojcu. Czy wynika z tego, że kobiety, młode matki i blondynki - bo blondynką była - są głupie ;-)?
Nie, wynika tylko tyle, że ta konkretna wykazała się wyjątkową głupotą.
Niedawno jeden z tutejszych Blogerów uznał brak zimowego kamuflażu pojazdów wojsk USA w Polsce za "widomy znak" pod adresem Putina, że cała impreza jest niepoważna. Pytał też retorycznie, czy brygada ma amunicję. Przedwczoraj okazało się, że ma, bo skraksowała ciężarówka z amunicją czołgową ;-)! To ten sam sposób rozumowania...
W punkt!
22 January, 2017 - 14:51
Po raz kolejny:):):
Niedawno powołałem się na tezę, że feministki (i nie tylko one, bo robią to też egoistyczne, zapatrzone w siebie suki - nie szukając naukowego alibi) kastrują facetów, a potem twierdzą, że... tacy jacy są , do niczego się nie nadają.
No, nie nadają się na przykład do wyprowadzania na siusiu i kupę psów teściowej...
Nie są na posyłki?
Ależ skandal!
Moim zdaniem kobieta powinna
22 January, 2017 - 14:56
Mężowie też mają wiele obowiązków i powinni je wypełniać, jak na samca przystało:):):)
Ja bym, Dixi, akurat
22 January, 2017 - 15:26
Znam dwie takie, które mogły w życiu liczyć tylko i wyłącznie na zaradność matki, więc nigdy nie założyły rodziny i nie będą już miały własnych dzieci (bo jest za późno). Taki zniechęcający obraz rodziny z domu wyniosły.
Chłopcy zaś powielają (bo co mają innego powielać???) obraz rodziny, w której matka zapieprza a ojciec czyta bardzo mądre książki, słucha muzyki i zna się świetnie na polityce, tylko jakoś to jakości rodzinnego życia nie polepsza.
I, powtarzam, nie wiem, gdzie jest początek w odwróceniu tych ról.
Ossala
Opisałam je dlatego, że (w
22 January, 2017 - 15:20
Rozwody, o których ktoś tu wspomniał powodują, że często, proporcjonalnie do populacji chłopców, są oni wychowywani przez mamy + babcie i/lub teściowe. To sie nie musi odbijać negatywnie, ale częściej się odbija niż nie. Tyle widzę wokół siebie, to skala kilkudziesięciu rodzin. Nie tysięcy, to prawda. W tym sensie przyznaję Ci rację.
Tł, sama wychowałam trójkę dzieci: ja jedna, ta sama matka, z pewnością zmieniająca się z upływem czasu. I jakieś tam porównanie (syn + dwie córki mam).
Gdyby to nie było symptomatyczne, to by było zabawne, bo najmłodsza córka urodziła się, gdy syn miał lat 19 a starsza córka 14. Upoważnienie do odbioru małej z przedszkola miał syn, bo był pełnoletni, ale do przedszkola szli razem i po odbiorze dziecka opiekę nad nim przejmowała 14-letnia córka. Bardziej jej ufałam i była dojrzalsza.
To może być, wg Ciebie, kolejny przykład, który o nim nie świadczy, ale ta przepaść w dorosłości została im do dziś.
Ossala
Ludzie zostali stworzeni
22 January, 2017 - 14:21
Mężczyzna bez kobiety jest samotny ("nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam"), a kobieta bez mężczyzny - zagubiona ("ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia").
Inżynierowie świata próbują zmieniać nie tylko świat, ale i ludzkość - poprzez wypaczanie tego, co naturalne, zacieranie granic między tym, co odmienne, czy poprzez próby wymieszania natur. Jak dotąd inżynierowie ci wykreowali ideologię feministyczną, czyli przeciwstawili kobiety mężczyznom, promując czy wręcz hodując zniewieściałych facetów (np. emo) czy kobiety babochłopy. Teraz czas na symetryczny ruch mizoginistyczny - i ludzkość zostanie skłócona dokładnie pół na pół, i to według podstawowej i najbardziej newralgicznej dla niej samej linii: mężczyzna - kobieta. Majstersztyk węża. Bo po grzechu Adama i Ewy Pan Bóg wprowdził nieprzyjaźń nie między mężczyznę a niewiastę, ale między niewiastę a węża. Obie połowy ludzkości mają nadal trzymać się razem - bo stanowią jedną ludzkość, złożoną z przedstawicieli dwóch płci.
Piotrusie Pany to często owoce matczynych błędów (zaborczość), a babochłopy - ojcowskich błędów (chciał syna). Patologii jest wiele, ideały są nieosiągalne, ale to po nie mamy sięgać, a nie staczać się ku patologiom.
"Żony bądźcie poddane mężom,
22 January, 2017 - 14:26
Mężowie, miłujcie żony i nie bądźcie dla nich przykrymi!"
Kol 3,18-19
Wiesz co, Anno? Masz niemal
22 January, 2017 - 15:38
A żeby było śmieszniej, impulsem do napisania tej notki nie była przedmiotowa mandolina, którą częściej opowiadam w towarzystwie jako dowcip niż dramat weekendowy koleżanki.
W zeszłym tygodniu dostałam wiadomość od bardzo bliskich znajomych, że ich córka jednak wniosła o rozwód, bo miała w osobie męża trzecie dziecko do opiekowania się. Przeurocza para, dwóch cudownych chłopców w wieku lat 4 i 7. Gdy wysłuchałam tej opowieści zostało mi już tylko uznać, ze ona i tak długo wytrzymała starając się za wszelką cenę ratować rodzinę.
Ossala
"Widziały gały, co brały".
22 January, 2017 - 16:05
Ludzie się nie zmieniają, jak twierdzi dr House (pomijajac już to, że "wszyscy kłamią":):):))
Ta koleżanka oczywiście była wzorem matki i żony, nie?:):):)
Nie watpię, że w swoim przekonaniu - jak najbardziej.
Powinna sobie była szukać lepszego samca.
A ludzie głupi w ogóle nie powinni się rozmnażać, bo psują pulę genów:):):)
Widziały jak brały męża.
22 January, 2017 - 17:09
"I nagle coś zepsuło. Oto płaczesz..."
W mojej małej, podwarszawskiej wsi mieszka sobie facet, który zostawił żonę w chwili, gdy jeden z synów umierał w szpitalu na białaczkę. Nie dał rady, choć opiekował się dwoma synami perfekcyjnie, dość powiedzieć, że chłopak zmarł mając 17 lat, więc miał czas sprawdzić się jako ojciec. Niestety, śmiertelnej chorobie syna nie sprostał.
Ossala
Wspólnie przeżywana
23 January, 2017 - 10:39
A przecież śmierć brata to też trauma dla żyjącego syna.
Nie mnie oceniać, ale ojciec dorzucił żyjącemu synowi dodatkowy, paskudny bagaż samotności.
<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>
Ano, dorzucił. W sumie do
23 January, 2017 - 15:17
Pozostały syn, jeśli się czegoś nauczył, to chyba tylko tego, że człowiek, każdy, w tym ojciec, czasem w życiu nie wyrabia.
Ossala
Będziemy się licytować?
23 January, 2017 - 10:46
Mój znajomy, reżyser, więc swego czasu całkiem niezła partia, zrobił o jeden raz za dużo to, co na ogół robią reżyserzy - pojechał do roboty (w tym wypadku nie sprawdza sie przysłowie "robota nie zając...") mimo ciężkiej grypy.
Cóz, wszyscy wiedzą, że takie zachowanie grozi powikłaniami, ale nie każdy od razu musi się o tym przekonać w tak... spektakularny sposób - facet doznał paraliżu wszystkich kończyn. W tej chwili, po długiej rehabilitacji, suwa się jakoś do przodu o kulach, a kiedy podaje mu się rekę, należy uważać na jego podgięte palce...
Taki wrak przestał być dobrym partnerem, więc oszukana przez podłego samca (miał być zdrowy i zarabiać) kobieta rozwiodła się z nim czym prędzej.
Teraz skaży go o dwa tysiące alimentów...
Chyba każdy zna
23 January, 2017 - 11:15
Facet tyra za granicą nie wiedząc, że rogi mu już do windy nie wchodzą.
Wraca, awantura, jakieś pojednanie.
I dalej to samo. Znosi cierpliwie , bo są dzieci.
Prosi tylko, żeby "wujki" do domu nie przychodziły.
Ktoś powie " żałosny mamlas", ktoś inny " odpowiedzialny facet".
Ktoś jeszcze inny dorzuci kilka "dobrych rad".
Nie ma recept.
<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>
Nie ma recept.
23 January, 2017 - 11:25
Nie warto też uogólniać, na co zresztą zwrócił już uwagę TŁ.
Opisałam zjawisko uogólnione
23 January, 2017 - 15:23
Ossala
Ludzie, którzy się kochają
23 January, 2017 - 15:21
Ossala
Smutne te Twoje
23 January, 2017 - 10:29
Co rusz coś się rozlatuje fajnym ludziom.
Odważne dziewczyny; szkoda ,że tak to się kończy.
Tyle "mądrych" seriali " z życia", jakieś "trudne sprawy", poradniki gazetowe - i kicha.
Każdy przypadek to konglomerat emocji, marzeń, oczekiwań.
Nie ma recept.
<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>
Żona Kaczmarskiego, ta
22 January, 2017 - 18:28
Ktoś musi czytać te "mądre" książli, ba, ktoś musi je pisać. .
Faktem jest, że z tego nie zawsze da się wyżyć.
Freud czekał z ożenkiem do ponad czterdziestki, bo uważał, że przedtem powinien zdobyć środki na utrzymanie rodziny.
Potem... miał swoje obsesje seksualne:):):)
Panienki, którym inponuje, że ktoś pisze lub gra, a potem domagają się, żeby ten ktoś po ślubie rzucił wszystko w diabły i szedł, powiedzmy, nalewać benzynę na stacji paliw, zachowują się nieracjonalnie i, pardon, po świńsku.
Facet, który ma "wyższe aspiracje, a żeni się z pazerną ku.wą, materialistką i idiotką - też.
PS
Podobno za Einsteina to żona wyprowadzała najważniejsze wzory.
Możliwe, ale to nie ona wymyślała genialne koncepcje.
Żona noblisty Johna Nasha (inaczej niż w filmie "Piękny umysł", wsadziła go do wariatkowa, a potem rozwiodła się z nim...
Nie ma podłych facetów?
Oczywiście są.
Poczynając od znawcy "natury ludzkiej", sentymentalnego Jeana-Jacquesa Rousseau (który płodził dzieci ze służącą i... oddawał je do przytułku, żeby tam sobie zdychały z dala od jego wrażliwych, romantycznych oczek), po... Kijowskiego:):):)
Nie całkiem rozumiem jak się
22 January, 2017 - 18:39
Nie wyrobił i tyle, niektórzy tak mają!
I nie bierz wszystkiego tak bardzo do siebie!
Myślisz że nie widzę czysto męskich charakterów wśród kobiet? Ależ widzę i mam wrażenie, że je ktoś za karę odział w damską powłokę: 3 fakultety, trzy i pół etatu a dzieci w domu już jej nie poznają. I tylko się zastanawiam, skąd się w jej głowie zrodziła myśl, aby te dzieci mieć!
Ossala
Nie biorę nic do siebie,
22 January, 2017 - 18:58
Powinienem zapytać, jaki sens miał Twój post.
Powinienem, bo nie rozumiem.
Krzyczałaś, żeby odezwali się faceci, więc się odezwałem.
Merytorycznie i z przykładami.
PS
Spotkałem się z teorią, że Tusk jest Piotrusiem Panem.
Kijowski pewnie też jest...
I co z tego?
Kim/czym są te rozbestwione, wściekłe a głupie baby z PO i .Nowoczesnej (włączając w to Szczerbę i Nitrasa:):):)), kim/czym są te stare, obrzydliwe kaszaloty z KOD-u, te "feministki" z parasolkami...?
Chętnie się przyjrzę sensowi
22 January, 2017 - 18:59
Czego nie rozumiesz? Temat jak temat! O feministkach, kolorach czołgów można, o facetach - nie! Tak?
Taki sam ma sens jak każdy inny wszędzie!
O co Ci chodzi? Cenzura jakaś czy co?
Mam najpierw do Ciebie wysłać, być zdecydował, czy ma sens czy nie?
Ossala
Nie będę pisał postów, bo
22 January, 2017 - 19:08
Wszyscy piszą, nikt nie czyta.
I mało kto komentuje.
Potraktuj moje "komenty" jako prezent.
Może już ostatni.
A kiedy był pierwszy?
22 January, 2017 - 19:21
Ossala
No i masz Dixi
23 January, 2017 - 01:20
Na razie - trudno mi porównać własne doświadczenia z "Piotrusiem", choć je miałam i źle się dla "Piotrusia" skończyło - z wszelkimi innymi doświadczeniami "piotrusiowymi". Mój Tatko był człowiekiem niezwykle dojrzałym i odpowiedzialnym, a jednak Mamusia nie czuła się w małżeństwie szczęśliwa ani spełniona. Miała przy tym dość idylliczne wyobrażenia o innych "szefach", czy mężczyznach. Gdy podejmowała pracę u "szefa", który był nim także dla mnie - wyobrażała sobie naiwnie, że ten "szef" to ideał, a moja o nim krytyczna opinia to malkontenctwo. Była bardzo lojalnym pracownikiem, a jednak wkrótce mogła się przekonać, że "szef" miał całkiem inne poczucie "lojalności" czyli - "nie je ważne czyje co je, ważne to je, co je moje."
Mój "własny" natomiast "Piotruś" po ślubie "był uprzejmy" poinformować mnie, że ma do spłacenia stypendium zwrotne (spłacaliśmy już razem), a także - zrezygnował z dodatkowego zatrudnienia - bo przecież ja mogłam "łatwiej dorobić". Było jeszcze parę podobnych "ruchów", na przykład opowieści teściowej o "dobrej żonie Jurka"czyli szkolnego kolegi "Piotrusia", ponieważ ową żonę służbowy samochód wozi ze szpitala do przychodni, a z przychodni na wizyty i do domu, podczas gdy mnie, jeśli się "dało" mógł podwieźć "Piotruś" naszą, kupowaną na raty, Syrenką. Ale zimowym wieczorem, na wsi - mogłam pójść na wizyty sama (ewentualnie w towarzystwie rodziny pacjenta). Ostatecznie - "Piotruś" zabrał samochód, zostawiając dla mnie - naszą córeczkę. A potem - trafiał na nielojalnych szefów, nieuczciwych kolegów-współpracowników... Nie żyje już blisko od 14-tu lat, i - współczuję Mu, gdyż patrząc wstecz uważam, że "nie był dostosowany" - teść ciężko pracował i praktycznie nie było go w domu, a teściowa (nauczycielka, która po wojnie nie podjęła pracy "bo nie uznawała systemu") kreowała wyobrażenie o "dobrej żonie" - jako o takiej "jurkowej"...
A obecny - Duńczyk - znany mi od przeszło 53 lat, poślubiony przed 10-ciu... Pierwsza Żona kupowała Mu samochód, ale to On kierował jej przewodem doktorskim, choć oficjalnym promotorem był ktoś inny. To On robił karierę międzynarodową, a Ona - towarzyszyła Mu we wszystkich poczynaniach.
Dzisiaj On angażuje się w moje "aktywności", choć fizycznie - to ja muszę być silniejsza.
Z doświadczenia mogę twierdzić, że ważne jest, aby zgodnie "ciągnąć wóz", ale przede wszystkim - że podstawą małżeństwa, ściśle - jego Opoką - musi być Jezus Chrystus. Jeśli działamy wyłącznie o własnych siłach - nie mamy co oczekiwać nadzwyczajnych sukcesów, dobrych relacji, wielkiego szczęścia.
Wybaczcie - "wyszło" mi niemal kazanie. Toteż kończę.
Pozdrawiam najserdeczniej!
Zaraz kazanie! Wcale nie.
23 January, 2017 - 06:46
Wychodzi, że priotrusiowe zachowania, że wspominałam
Wydaje mi się, że tyle mamy w danym związku, układzie, znajomości, na ile sobie pozwalamy. To z kolei, to na co pozwalamy, ma swoje źródło gdzieś w wychowaniu.
Pozdrawiam Kasiu. Wrócę tu później, bo do pracy się trzeba szykować.
Ossala
Tu akurat nie chodzi o
23 January, 2017 - 10:24
Jakos tak się porobiło, że w modzie jest utyskiwanie na "facetów, którzy do niczego się nie nadają i do niczego nie są potrzebni", natomiast nikt nie odważy się pisać o podłych, samolubnych "babach" (choć swego czasu literatura i kino eksploatowały motyw femme fatale, który... paradoksalnie, oddawał cześć kobietom, choć była to cześć oddawana z... lękiem:):):)).
Zgadzam się z Anną, że szczucie płci na siebie to prosta droga do upadku cywilizacj.
Dodam, że jest to stara komunistyczna metoda tworzenia "nowego społeczeństwa" i "nowego człowieka", tyle że "walkę klas" zastąpiła "walka płci".
Efekt?
Wśród moich znajomych ze świecą w ręku szukać trzeba trwałych, szczęśliwych małżeństw. Większość z nich jest już po rozwodzie lub w trakcie rozwodu, przy czym w mniejszości znajdują się przypadki "wymiany żony na nowszy model", więcej trafia się tych... "emancypacyjnych".
Jakiś czas temu byłem zaproszony do radia na dyskusję o Dickensie, niby pod pretekstem "Opowieści wigilijnej" (zblizały się Święta), ale właściwie chodziło o nową książkę, której bohaterką była nieszczęsna żona tego wielkiego pisarza, oczywiście podłego, zdradzieckiego i okrutnego gnojka. Cóż, jeśli trochę poszperamy, możemy dowiedzieć się, że żona Dickensa nie tyle nawet spełniała wszelkie kryteria "głupiej blontynki", co wręcz pukała od dołu w ten stereotyp. Cóż, "widziały gały co brały", faktem jednak jest, że kobieta zdecydowała się zrobić mu "koło pióra" i wybuchła afera, jako że prywatne sprawy rodzinne Dickensów przedostały się "przypadkiem" do prasy. Pamietajmy, że były to czasy wiktoriańskie, więc możemy sobie wyobrazić ogrom tego skandalu. A przecież nawet pani Dulska (kobieta całkiem rozsądna:):):)) wiedziała, że brudy należy prać w domu...
No, w każdym razie Catherine Dickens awansowała na świętą-meczennicę emancypantek i feministek.
Wracając do teraźniejszosci - jakiś dzwonek mi zadzwonił w głowie i pospieszyłem sprawdzić, któż to mnie do tego radia zaprasza. Okazało sie, że była to pani redaktor, której udała się niezła sztuczka - wściekła się kiedyś na męża (swego czasu dyrektora Radia Kraków - i z takim "kimś" wzięła "bezinteresownie" ślub) i obiecała mu, że załatwi go na amen. Zaangażowała kancelarię adwokacką specjalizująca się w "feministycznych" rozwodach i tępieniu "szowinistycznych, męskich świń", po czym... wsadziła faceta na rok z kawałkiem za kraty, pod zarzutem molestowania seksualnego... ich wpólnego dziecka. No, ten zboczeniec kąpał małego synka i to - cóż za skandal - rozebranego "do rosołu"!!! Wyrodny ojciec z czasem został uniewinniony, ale cóż z tego? Co się nasiedział, to się nasiedział, o co dostał (i gdzie) od wieźnów, którzy, rzecz jasna, mają swoje zasady i nienawidzą pedofilów, to dostał. Z karierą też się pożegnał. A pani redaktor kwitnie... W towarzystwie sfory jej podobnych (o takich mawiało się, pardon, że "miały w ustach wiecej ch.jów niz pierogów"). Ba, to takie właśnie redaktorki od lat trzęsą mediami... Jakiś facet na najwyższym stanowisku (czeka na proces?), a potem od góry do dołu wyzwolone (ze wszystkiego) dumne kobiety.
Dixi, sama znam taką, która
23 January, 2017 - 15:38
Po drugie: sama jestem jak nadalsza od skłócania płci, a do feminizmu (cokolwiek on dziś znaczy) jeszcze mi dalej.
Jest czy raczej: ma być, jak powiedziałeś: żona dba o domowe ognisko, co nie oznacza, że jest debilnym kocmołuchem bez ambicji, mąż broni tego ogniska pazurami i gra główne skrzypce w zakresie utrzymania rodziny.
Chciałabym: kiedyś i teraz.
I jakby to śmiesznie nie zabrzmiało przy okazji tej akurat rozmowy: strasznie żałuję, że takiego programu jak 500+ nie było, gdy moje dzieci były małe, bo może dane by mi było zostać z dziećmi dłużej, skoro już trafił mi się jakiś Piotruś Pan.
Jak wspomniałam: ja już głupia jestem, gdzie to się zaczyna, w którym momoncie przychodzi kobiecie przymuszonej just codziennymi obowiązkami (trzeba zapłacić za gaz) przepoczwarzyć się w babochłopa.
Poza wszystkim też, pisząc o Piotrusiach Panach XXI miałam głównie (choć nie tylko) na myśli pokolenie 30-, 35-latków, który frazą "To twoja wina, bo mnie tak wychowałaś" są w stanie wytłumaczyć wszystko, w tym fakt, że jego mała córeczka stłukła szklanę.
Ossala
Szkoda, że nie powiedziała o
23 January, 2017 - 16:16
Jeśli nie powiedziała, ślub (nawet sakrament) jest nieważny.
PS
Gdyby mi się jakaś znajoma czymś podobnym pochwaliła, natychmiast zerwałbym z nią (ostrożnie:):):)) stosunki.
Przecież i mnie mogłaby oskarzyć o "pobicie i gwałt":):):)
Ludzie nie tylko dziala się na mężczyzn i kobiety, przede wszystkim dzielą się na uczciwych ludzi i.... świnie (niezależnie od płci).
Pewnie: kobiety i mężczyźni,
23 January, 2017 - 20:21
Ossala
I co, podyskutowałeś
23 January, 2017 - 16:28
Ja chyba nie dałbym rady.
Boję się takich kobiet.
Strach się odezwać, bo zarzuci, że ją antycypujesz...
<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>
Podyskutowałem, bo lubię
23 January, 2017 - 16:58
Rozmowa odbyła się przy świadkach, ręki babie nie podałem (brak fizycznego kontaktu, więc mogło dojść tylko do "agresji psychicznej"), a w studio nie było nagiego dziecka i wanienki:):):)
PS
A propos...
Kiedyś przemieszkiwała u nas szwagierka z kilkuletnim (moze 8 lat) synem i zabawialiśmy się z nim w pisanie (na kompach) i drukowanie domowych gazet. Doszło do polemiki, po czym inteligentny, ale mocno rozpuszczony, młodzian poskarżył się mamie, babci i cioci, że wujek go "spolemizował".
Skandal!
Ja się nie zmieniłem (za stary jestem na zmiany), on - mam nadzieję, że tak, chociaż... po jakimś czasie pokłócił się z matką i uciekł do babki.
Coś mi się jeszcze
23 January, 2017 - 17:00
Cóż, studiował przecież polonistykę, nie - amerykanistykę...
Facet "nauczał" w liceum.
W czasach licealnych my czytaliśmy Joyce'a i Prousta...
Duńczyk to wiadomo.
23 January, 2017 - 16:24
A ten potrafił zadbać. o rodzinę. A tej, co nie czekała na niego to meble rozkręcił.
I ani słowem nie uderzył.
<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>
Kwinto był mężczyzną
23 January, 2017 - 18:36
Niestety - "język polska to trudna język". W domu częstokroć bawiliśmy się grą słów ("słówek" - Ale jemu już wychłódło, bo to było stare "fudło"). To np. o "tej pierwszej" od Kwinto. Ja już, także "fudło", z Duńczykiem (moim), w słówka nie pogram
Natomiast historie o podłych osobach - bolą szczególnie. I obojętne, czy to kobieta, czy mężczyzna. Z takimi ludźmi nie chciałabym nigdy mieć cokolwiek do czynienia. Nie mniej - każda z tych osób doczeka się sprawiedliwości. Zapewne lepiejby było, gdyby stało się to za życia. A dla "znających sprawę" - sprawiedliwość byłaby widoma.
Być może dlatego, iż zbyt wiele smutnych historii widziałam w swym życiu, chciałabym teraz oglądać ludzi szczęśliwych, kochających, wspierających i szanujących się nawzajem. Ponadto uważam, że do upadku moralności przyczyniają się amoralni przywódcy państw, partii politycznych, grup czy organizacji społecznych. Tacy różni Kijowscy, Petru, różne Szczuki, Środy, różni zdemoralizowani nauczyciele, dziennikarze, literaci, publicyści. Wreszcie sądzę, że podstawowe pryncypia i zasady moralne wynosi się z domu. Nie mniej - dwudziestolecie międzywojenne charakteryzowało się m.in. silnie wyrażoną zasadą "kształcenia" patriotycznego i obywatelskiego etosu. Na wielu poziomach życia społecznego. Uważam, że również dziś jest ta zasada niezwykle potrzebna naszemu Państwu, naszemu Narodowi (i znów jakiś "dydaktyczny smrodek"). Przepraszam, więcej nie będę (choćby - na razie
Pozdrawiam!
Gra półsłowek:):):)
23 January, 2017 - 18:55
A u Boya szło tak:
Tadeusz Boy-ŻeleńskiSłówka (zbiór) Stefania
Powieść psychologiczna z kajetu pensjonarki
"Kto poznał panią Stefanią,
Ten wolał od innych pań ją.
Coś w niej już takiego było,
Że popatrzyć na nią miło.
Oczy miała jak bławatki
I na sobie ładne szmatki.
Chociaż to rzecz dosyć trudna,
Zawsze była bardzo schludna.
Aż mówił każdy przechodzień:
«Ta się musi kąpać co dzień».
Choć męża miała filistra,
W innych rzeczach była bystra.
Jeździła aż do Abacji
Po temat do konwersacji.
Prócz tego natura szczodra
Dała jej b. ładne biodra.
Pożądanie, Flirt, Miłość niespełnionaRaz ją poznał jeden malarz,
Który często pijał alasz.
Jak ją zobaczył na fiksie
Zaraz w niej zakochał w mig się.
Miała w uszach wielki topaz
I była wycięta po pas.
Przedtem widział różne panie,
Ale zawsze bardzo tanie,
I do swego interesu
Miały dosyć podłe dessous
Strasznie się zapalił do niej,
Wszędzie za Stefanią goni.
Miał kolorową koszulę
I przemawiał bardzo czule,
Żeby dała mu natchnienie,
Ale ona mówi, że nie.
Że umi kochać bez granic,
Ale to tyż było na nic.
Potem jej mówił na raucie:
«Dałbym życie, żebym miał cię».
Jak zobaczył, że nie sposób,
Poszedł znów do tamtych osób.
Ale już zaraz za bramą
Mówił, że to nie to samo.
Takiej dostał dziwnej manii,
Że chciał tylko od Stefanii.
Bo to zawsze jest najgłupsze,
Kiedy się kto przy czym uprze.
Mówili mu przyjaciele:
«Czemu jesteś takie cielę,
Z kobietami trzeba twardo,
A nie cackać się z pulardą.»
Więc jej zaczął szarpać suknie,
A ta jak na niego fuknie.
Wtedy całkiem stracił humor
I upijał się na umor.
Samobójstwo, Samolubstwo
Potem do Stefanii lubej
List napisał dosyć gruby,
Że to będzie znakomicie,
Jak sobie odbierze życie.
A ona myślała chytrze:
«To by było nie najbrzydsze.»
Lecz jak przyszło co do czego,
Jakoś nic nie było z tego.
Potem znowu za lat kilka
Przyszła na nią taka chwilka.
I myślała, czy to warto
Było być taką upartą.
Lecz tymczasem mu wychłódło,
Bo już była stare pudło.
Tak to ludzie trwonią lata,
Że nie są jak brat dla brata.
Z tym największy jest ambaras,
Żeby dwoje chciało naraz."Ostatnie zdanie weszło do kanonu:):):)
PS
Uwielbiem też "Ludmiłę", ale nie będę już cytował:):):)
Dzięki - za korektę
23 January, 2017 - 21:36
Rzeczywistość ze snu budzi.
Ściski
Kasiu... Kasiu...!
23 January, 2017 - 23:58
To nie była korekta.
Zwyczajnie zacytowałem.