Po co wam wolność, macie przecież eurowizję

 |  Written by Rosemann  |  3
Oglądając siłę rażenia, z jaka uderzyła w Polskę Konczita Wurst zastanawiam się czy moi współplemieńcy nie mają naprawdę nic ciekawszego do roboty od oglądania i komentowania czegoś tak tandetnego jak ów festiwal, który zakończył się „niespodziewanym” zwycięstwem austriackiej babyryby.

Oczywiście cała dyskusja o werdykcie nie sprowadza się do walorów artystycznych występu owego dziwadła lecz dotyczy wpływu tego wydarzenia na naszą cywilizację. Myślę, że będzie miało ono dokładnie taki sam wpływ jak siedząca w moim polomarkcie na kasie pani, której zarost jest też niczego sobie.

Co innego gdyby baba z brodą, z racji bycia babą z broda jedynie, została wybrana prezydentem Stanów Zjednoczonych. Albo, co nie daj Boże, Rosji. To by świadczyło bardzo źle o stanie naszej cywilizacji. Byłoby dowodem głębokiego zidiocenia większości dorosłej populacji. Pokazywanie baby z brodą przez telewizję jest natomiast, upraszczając dość mocno, „działaniem misyjnym”. Kiedyś tam wynaleziono telewizję by nieść gawiedzi radość. Uniwersalną, więc i niezbyt wyszukaną. To, że z czasem tłuszczy radość nieść zaczęły całkiem inne audycje niż „Happy Days” i „klub Myszki Miki” stanowi ciekawy temat dla antropologów kultury. Którzy sami w sobie są takimi babamirybami z jakby wyższego poziomu czy tam półki.

Swoją drogą skala dyskusji o panu Konczicie ujawnia skalę zainteresowania ewidentnym szaisem, którym jest w mojej impreza, wygrana przez wspomnianego Konczitę. I w tym, w owej ujawnionej prawdzie o kondycji gustu estetycznego obywateli, widzę jedyną zaletę owej przebieranki, jakiej ów pan dokonał na oczach, jak się okazuje, całej niemal Europy.

 Z tym zainteresowaniem festiwalem eurowizji jest chyba jak z disco polo. Jak kogo zapytać co o tym gatunku sadzi, dziewięciu na dziesięciu skrzywi się boleśnie, wymownie i znacząco. Kiedy jednak wypiją sobie nieco, cała dziesiątka ryczeć będzie „Ja uwielbiam ją, ona tu jest i tańczy dla mnie” przekrzykując się nawzajem by nie oddać nikomu pola.

 Ja nie mówię, że to coś złego. Ot, podkasana muza. I tyle.

Gdyby choć na tej eurowizji jakiś kraj wystawił Divę Plavalagunę,  ET, Alfa lub innego kosmitę to ja rozumiem. Ale rozbić halo bo jakiś gościu ubrał się w kieckę? Nie on pierwszy i nawet nie dziesiąty. To już było nie raz.

Edit img SK  http://porysunki.blox.pl/html/1310721,262146,169.html?46
5
5 (4)

3 Comments

SmokGorynycz's picture

SmokGorynycz
wszyscy mówią i pisza o "babie z brodą". Przecież to jest facet z brodą, jeno w kieckę przebrany...Nie on pierwszy nie dziesiąty. Senator Piesiewicz też był przebrany - ino ogolił się uprzednio.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
"Rewolucje przerażają, ale kampanie wyborcze wzbudzają obrzydzenie."
Tomasz A S's picture

Tomasz A S
A do tego facet, który daje się publicznie (na wizji) czule obejmować innemu facetowi, (tyle, że bez brody i nie przebranemu za babę).
Waldemar Żyszkiewicz's picture

Waldemar Żyszkiewicz
bardzo zgadzam się z ogólną ideą tekstu, że nie ma czym się ekscytować,
bo pan Muszelka z Kiełbasą uosabia androgyniczny ideał gnostyków
jedynie na poziomie średnio wymyślnej ksywki. Jak słusznie zauważył
SmokGorynycz to nie baba z brodą, lecz chłop z brodą i to doklejaną.
Więc tandetna eurowizja nie dorównuje dawnym jarmarkom, gdzie pokazywano
prawdziwe kobiety z brodą. Być może zresztą, że broda była też dolepiana...

Co innego gdyby baba z brodą, z racji bycia babą z broda jedynie, została wybrana prezydentem Stanów Zjednoczonych. Albo, co nie daj Boże, Rosji.

To chyba niezbyt prawdopodobne. Ciekawy jestem, ile światowi stręczyciele dżenderyzmu, queeryzmu i pederastii musieli zainwestować w autorytety szołbiznesu, czyli persony z narodowych jury? Bo to przecież właśnie jurorzy zagwarantowali zwycięstwo Muszelce z Kiełbasą, a nie publiczność głosująca esemesami częściej głosująca na cycatki z Polski.
 

Waldemar Żyszkiewicz

Więcej notek tego samego Autora:

=>>