
Protasiewicz się opił, nawrzucał Niemcom, no i co? By się chciało spytać. I bardzo dużo, tak odpowiem. W życiu jak w piosence: „trzaska koszula, tu szwabska kula, tu popatrz blizna”. Blizny wszędzie – na ciałach (już coraz mniej jest tych ze śladami po szwabskich kulach), a przede wszystkim na umysłach. Blizny niezabliźnione. Śmiem twierdzić, że to zdarzenie dobitnie świadczy o fakcie, że II Wojna Światowa wciąż się toczy. Mimo gigantycznych środków wydawanych na zakłamanie historii, mimo obrzydliwego (wg mnie haniebnego dla obu stron) przekupienia Żydów, mimo niestety dominującej roli w Europie, Niemcy nadal w świadomości, a jeszcze głębiej w powszechnej podświadomości są nierozliczone z tego, co byli łaskawi zrobić 70 lat temu. Zadziwiający synchron – pijany Protasiewicz ma podobne skojarzenia jak ostatnio Grecy, którzy demonstrując swoje niezadowolenie z niewystarczającego rozliczenia się Niemiec z przeszłością, doklejają zdjęciom Merkel wąsik Hitlera i przyozdabiają ją tu i tam swastykami. I taki Protasiewicz, „ładny, hamerkanski” i do szpiku kości europejski, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, a wyłazi z niego germanofob! Utajony, co prawda, ale jednak. I nie dlatego, że piłkarze Niemiec znowu złomotali naszych, tylko dlatego, że okrzyk „raus!” ma tę jedną jedyną konotację i powoduje jednoznaczne skojarzenie. A jeszcze w ustach umundurowanego Niemca…groza. To się od 70 latu nie zmieniło, a nawet mam wrażenie, że to się z czasem pogłębia. Cóż trzeba przyznać, że Niemcy uczciwie sobie na takie postrzeganie zapracowali, a ostatnio nawet te wysiłki z ich strony jakby wzrastały. Przy okazji ostatnich wydarzeń na Ukrainie, pojawiły się pogłoski o agresywnej ukraińskiej żądzy zagarnięcia części naszych wschodnich terenów. Ręce opadają. Naszym wrogiem nie jest Ukraina, która nic nam nie zabierze. Naszymi prawdziwymi wrogami nie są nawet te matoły czczące Banderę. Naszym wrogiem (niestety nie jedynym bo jeszcze jest wiecznie żywy Związek Radziecki, ale to temat na inna rozmowę) są Niemcy. Zważcie, proszę, na bilans wzajemnych krzywd. To jest wciąż żywe i będzie żywe jeszcze długo po naszej śmierci. Skoro to tak mocno żyje nawet w takich tchórzach (bo tylko po pijaku jest w stanie wykrzyczeć co go faktycznie boli) i koniunkturalistach jak Protasiewicz, II Wojna Światowa trwa w najlepsze.
Zdjęcie Merkel za maxkern.com
Zdjęcie Merkel za maxkern.com
(7)
8 Comments
@HdeS
27 February, 2014 - 22:25
Protasiewicz sam powiedział, że za PiS-owców nie wolno głosować, bo tylko przyniosą wstyd Polsce. Nie tak jak, on arbiter elegancji i znawca trunków.
Najlepiej moje uczucia oddaje poniższy obrazek:
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
@HdeS
27 February, 2014 - 22:49
Pozdrawiam
Przynajmniej jednego
27 February, 2014 - 23:01
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
@kot
27 February, 2014 - 23:05
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
Rady dla Protasiewicza ;)))
27 February, 2014 - 23:19
Wpolityce.pl ma rady dla posła Protasiewicza. boki zrywać.
http://wpolityce.pl/galerie/75307-polisz-your-inglisz-z-jackiem-protasie...
Angielszczyzna pana europosła imponuje kreatywnością. Jacek Protasiewicz za nic ma wdrażane na pierwszych lekcjach podstawowe zwroty gramatyczne: „have you ever been to ... ”,
Specjalnie dla pana przygotowaliśmy ściągę najbardziej porzebnych zwrotów, w razie ponownego narażenia się zagranicznym celnikom.
I’m from the Seaside - Jestem z Brzegu (miejsce urodzenia europosła)
Przy kolejnym spotkaniu z celnikami przydatne mogą się okazać zwroty:
Don't make a village - nie rób wiochy
Don't turn my guitar - nie zawracaj mi gitary
Na przesłuchaniu na posterunku Jacek Protasiewicz może powiedzieć:
I'll animal to you - czyli „zwierzę się panu”. Tym zwrotem na pewno policjantowi „zabił ćwieka”, czyli he killed him the nail.
W ostateczności europoseł może to take one's legs behind the belt czyli "wziąć nogi za pas".
Gdy opuści wreszcie posterunek, będzie mógł westchnąć: Oh, chicken!, it's after birds -"o kurcze, już po ptokach".
Taksówkarza poprosi o podrzucenie wołając: Can you throw me up? Po czym podziękuje z góry mówiąc: Thanks from the mountain lub, zważywszy, że należy do chadeckiego odłamu PE: the room with you - „pokój z tobą”.
Po tych wszystkich przejściach europoseł pójdzie na koncert muzyki poważnej, a więcserious music concert.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
I tower you.
28 February, 2014 - 05:22
ale ze jest juz prawie polnoc (north) to spadam.
Bardzo dobry opis ist sytuacji
28 February, 2014 - 00:27
Teraz Niemcy wykanczaja Polske i Polakow na wszystkich frontach uzywajac nomenklatury wojskowej.
Niemcy prowadza przeciwko Polsce bezwzgledna wojne gospodarcza i kulturowa. herr Tusk stoi na na czele niemieckiej administracji likwidujacej Polske.
trafna obserwacja! Z jednej
28 February, 2014 - 08:36
Ja nie cierpię latać przez Frankfurt kilka razy spotkałme się tam z grubiańskim zachowaniem ze strony potomków hitlerowców. CIeszę się że się protasiewiczowi obślizgnęlo ale muszę powiedzieć że rozumiem "sentyment" do szkopskiego munduru. Ale że jakiemuś czlowieczynie musiał wyrwać wózek? To już pokazuje metodyką partii PO bardziej niż polskie sentymwenty 8-).
Może każdego polityka polskiego należałoby tak sprawdzać że by się go obserwowało jaki jest opanowany przesiadając się we Frnakfurcie? 8-)