
70-letni bloger Salonu 24, pan Aleksander Chłopek (outsider 221) woła jak Wernyhora: "Polska będzie wielka, albo jej nie będzie",
a w komentarzu dodaje: "Mimo moich 70 lat, bym walczył."
W dyskusji pod notką pan Aleksander dodaje: "Może po prostu inaczej rozumiemy wyrażenie "Wielka Polska". Dla mnie wielka mądrością i pracą Polaków, silna liczną armią i sprawnymi oficerami, bogata i zasobna gospodarczo, sprawiedliwa i gwarantująca wolność obywatelom - to tak w wielkim uproszczeniu."
W zbyt wielkim uproszczeniu, panie Aleksandrze. Ja także chciałbym być piękny, bogaty i powszechnie szanowany, ale wątpię by miało to nastąpić w tym czasie, który mi pozostał na tym padole. Zwłaszcza, że nic w tym kierunku nie robię, podobnie jak Polacy w kraju w kierunku wymarzonych przez pana ideałów.
Postawiłem swego czasu tezę, że wyczerpała się wśród Polaków pula osób skłonnych "na stos rzucać swego życia los" i systematycznie walić głową o ciągle tą samą ścianę w nadziei uczynienia w niej wyłomu. Na nic się tu nie zda przypominanie czasu świetności I Rzeczpospolitej i szumu husarskich skrzydeł. Etos Somosierry ("naprzód psiekrwie, cesarz patrzy!") , Legionów ("na stos rzuciliśmy swój życia los") i Monte Cassino ("tam wróg twój się kryje jak szczur") jest historycznie sprawdzony, ale przy zdobywaniu armat lub fortyfikacji. Natomiast całkowicie nie nadaje się jako sposób na życie zwykłych rodzin w czasie pokoju. Nie sposób żyć na codzień w najwyższym patriotycznym wytężeniu, dzieci muszą dostać buty i trzy posiłki dziennie.
Wedle znanego powiedzenia Marszałka: naród wspaniały, ale ludzie k***y. Jeżeli nie starczyło nawet autorytetu św. Jana Pawła II, by rozpoczął się renesans moralny, natomiast ustało głosowanie na postkomunistów, to ja nie widzę możliwości cudów w wynikach referendum.
Nastąpiło, moim zdaniem, pogrobowe zwycięstwo Jakuba Szeli nad kosynierami Kościuszki.
Cud 1918 roku, kiedy z prowincjonalnych guberni trzech wrogich mocarstw niemal natychmiast stworzono funkcjonujące państwo, nie powtórzy się z powodu wyczerpania puli osób gotowych podporządkować własny interes wyższym ideałom. Ta pula, mozolnie uzbierana przez pokolenia niewoli, już nie istnieje, została w znakomitej większości zniszczona przez II wojnę światową i PRL.
Cud 1920 roku, kiedy z przedpola stolicy niemal gołymi rękami odparto przeważające siły wroga, nie powtórzy się z powodu postępu technologii wojennej.
Cud 1980 roku, kiedy 10 milionów ludzi stanęło pod sztandarem oporu, nie powtórzy się, z powodu arcyboleśnie oczywistego rozziewu pomiędzy rzeczywistością a utopią z urojeń robotnika, w której sklepy mają być pełne, ceny niskie, płace wysokie, emerytury godne, czyli też wysokie, mieszkania duże, jasne i za darmo, praca ciekawa, lekka i dla każdego, szkoły, studia, lekarz, aptekarz, mleko i kolonie dla dzieci bezpłatnie, a sprawiedliwość zawsze po stronie skrzywdzonych i słabych.
ilustracja z:https://i.ytimg.com/vi/xEQ8s7r16Kg/maxresdefault.jpg
Hun
a w komentarzu dodaje: "Mimo moich 70 lat, bym walczył."
"Konstytucja a koniec III RP"
http://1312eksa46.salon24.pl/776011,konstytucja-a-koniec-iii-rp
10/10 za patriotyzm, 1/10 za sens. Abstrahując już nawet od tego że średnia długość życia mężczyzny w Polsce wynosi 73,6 roku (WHO 2015), więc pan Aleksander ofiaruje na ołtarzu Ojczyzny trzy lata i siedem miesięcy, fascynuje mnie jego poczucie mandatu do ewentualnego wpychania w paszczę śmierci w walce trzydziestolatków z trójką dzieci.
W dyskusji pod notką pan Aleksander dodaje: "Może po prostu inaczej rozumiemy wyrażenie "Wielka Polska". Dla mnie wielka mądrością i pracą Polaków, silna liczną armią i sprawnymi oficerami, bogata i zasobna gospodarczo, sprawiedliwa i gwarantująca wolność obywatelom - to tak w wielkim uproszczeniu."
W zbyt wielkim uproszczeniu, panie Aleksandrze. Ja także chciałbym być piękny, bogaty i powszechnie szanowany, ale wątpię by miało to nastąpić w tym czasie, który mi pozostał na tym padole. Zwłaszcza, że nic w tym kierunku nie robię, podobnie jak Polacy w kraju w kierunku wymarzonych przez pana ideałów.
- Kto ma wytwarzać to bogactwo, i skąd ma pochodzić niezbędny kapitał?
- Skąd mają się wziąć sprawni oficerowie i entuzjastyczni szeregowcy pod ich komendą, jedni i drudzy potrzebni "na wczoraj"?
- Liczna armia? Łatwo się entuzjazmować patriotyczną młodzieżą która wali do Obrony Terytorialnej, ale proszę przywrócić pobór, a runie na Zachód emigracyjna fala potencjalnych poborowych, przekonanych że ich krew zostanie, jak zawsze w historii Polski, zmarnowana. Czy bloger jest w stanie położyć rękę na sercu i przysiąc przed ołtarzem, że ci młodzi ludzie nie będą mieli racji? Czy też pan Aleksander pragnie zaminować granice i strzelać z wieżyczek strażniczych do dezerterów z patriotycznego frontu?
- Kiedy ostatni raz istniała Polska sprawiedliwa i gwarantująca wolność wszystkim jej obywatelom? Jestem z wykształcenia historykiem, ale wygląda na to, że jeden z najlepszych polskich uniwersytetów, na który uczęszczalem, musiał zapewne przez nieuwagę pominąć ten szczegół w programie nauczania, bo mimo wysiłku nie jestem sobie w stanie takiego okresu przypomnieć.
Postawiłem swego czasu tezę, że wyczerpała się wśród Polaków pula osób skłonnych "na stos rzucać swego życia los" i systematycznie walić głową o ciągle tą samą ścianę w nadziei uczynienia w niej wyłomu. Na nic się tu nie zda przypominanie czasu świetności I Rzeczpospolitej i szumu husarskich skrzydeł. Etos Somosierry ("naprzód psiekrwie, cesarz patrzy!") , Legionów ("na stos rzuciliśmy swój życia los") i Monte Cassino ("tam wróg twój się kryje jak szczur") jest historycznie sprawdzony, ale przy zdobywaniu armat lub fortyfikacji. Natomiast całkowicie nie nadaje się jako sposób na życie zwykłych rodzin w czasie pokoju. Nie sposób żyć na codzień w najwyższym patriotycznym wytężeniu, dzieci muszą dostać buty i trzy posiłki dziennie.
Wedle znanego powiedzenia Marszałka: naród wspaniały, ale ludzie k***y. Jeżeli nie starczyło nawet autorytetu św. Jana Pawła II, by rozpoczął się renesans moralny, natomiast ustało głosowanie na postkomunistów, to ja nie widzę możliwości cudów w wynikach referendum.
Nastąpiło, moim zdaniem, pogrobowe zwycięstwo Jakuba Szeli nad kosynierami Kościuszki.
Cud 1918 roku, kiedy z prowincjonalnych guberni trzech wrogich mocarstw niemal natychmiast stworzono funkcjonujące państwo, nie powtórzy się z powodu wyczerpania puli osób gotowych podporządkować własny interes wyższym ideałom. Ta pula, mozolnie uzbierana przez pokolenia niewoli, już nie istnieje, została w znakomitej większości zniszczona przez II wojnę światową i PRL.
Cud 1920 roku, kiedy z przedpola stolicy niemal gołymi rękami odparto przeważające siły wroga, nie powtórzy się z powodu postępu technologii wojennej.
Cud 1980 roku, kiedy 10 milionów ludzi stanęło pod sztandarem oporu, nie powtórzy się, z powodu arcyboleśnie oczywistego rozziewu pomiędzy rzeczywistością a utopią z urojeń robotnika, w której sklepy mają być pełne, ceny niskie, płace wysokie, emerytury godne, czyli też wysokie, mieszkania duże, jasne i za darmo, praca ciekawa, lekka i dla każdego, szkoły, studia, lekarz, aptekarz, mleko i kolonie dla dzieci bezpłatnie, a sprawiedliwość zawsze po stronie skrzywdzonych i słabych.
I tak właśnie kończy się świat.
Nie hukiem, a skomleniem.
(Thomas Eliot, "The Hollow Men")
Jeśli alternatywa jest tylko taka, że Polska będzie wielka, albo jej nie będzie, to jej nie będzie.
ilustracja z:https://i.ytimg.com/vi/xEQ8s7r16Kg/maxresdefault.jpg
Hun
(1)
2 Comments
Skomentuję krótko
07 May, 2017 - 21:08
Dokładnie.
08 May, 2017 - 19:21
Konstytucja. j e s t fatalna, zawiera zbyt wiele niedomówień łatwo inerpretowalnych całkowicie sprzecznie. Np. w sporze o TK na tej właśnie mocno zbyt lekkiej interpretowalności, ślizgają się obie jego strony. Każda ma trochę racji i każda trochę jej nie ma, ale w warunkach silnej społecznej i politycznej polaryzacji, o jakimkolwiek konsensusie nie może być mowy. Takie warunki w ogóle nie sprzyjaja dokoywaniu konstytucyjnych zmian, zwłaszcza jeśli nie dysponuje się konieczną większością w parlamencie, aby je przeprowadzić.
Wróble już ćwierkają o propozycji wzmocnienia władzy prezydenckiej. Kolejna odsłona takyki "Po mnie choćby potop"? Już zapomniano o wybrykach Wałęsy ( kiedy takie możliwości miał), nie ma znaczenia, że kochany naród zafundował dwie kadencje PZPRowskiemu aparatczykowi, a po dramatycznych wydarzeniach kwitnia 2010 przedstawicielowi formacji, która robiła wszystko, aby sprawę zamieść pod dywan?
Nie ma sprawy, jeżeli hasło o zmianie konstytucji odbije się tylko na debatach nad nią, gorzej będzie, jeśli Duda uprze się, aby referendum się odbyło. Wtedy dopiero zacznie sie pradziwy cyrk, w którym nie będzie już miejsca na żadne małe, ale konsekwentnie stawiane kroki, ale zacznie się niszcząca tkankę społeczną awantura, dużo, dużo większa niż ta o TK. Sam temat aborcji wystarczy, aby zwaśnione strony pozycji ekstremalnych rzuciły się sobie do gardła, wciągając w to całą resztę. Wspomnijcie początek lat 90tych, kiedy ten temat praktycznie tak przesłonił wszelkie inne problemy z trudem wydostającego się z totalitaryzmu państwa, że koalicja magdalenkowa zrobila z nim co chciała.
Choć dziś dużo, dużo słabsza, nadal nie wolno jej lekceważyć i osiadać na triumfie ostatniej porażki "marszowej".
Kaśka