Dlaczego blogosfera traci na znaczeniu?
Naturalnie, „wszystkiemu winien jest Sakiewicz i Karnowski oraz Igor Janke” - tak można w skrócie streścić utyskiwania blogerów. Przynajmniej od momentu, gdy zacząłem blogować, to znaczy od roku 2011.
Nie powiodły się próby stworzenia silnych i niezależnych portali blogerskich (Nowy Ekran, niepoprawni.pl). Sytuacja polityczna w Polsce nie sprzyja instytucjom niezależnym, prędzej czy później każdy bloger wpada jak śliwka w kompot w jakieś koleiny zależności i interesów grupowych, często także ze służbami specjalnymi w „tle”. Próbujemy się z tego wyzwolić, a im bardziej próbujemy, tym bardziej w nie wpadamy. Albo też wracamy do instytucjonalnie mocnych i wypróbowanych środowisk dziennikarskich, takich jak niezalezna.pl, wpolityce.pl czy salon24.pl.
Medialny bazar i medialna sekta
Nasuwa się pytanie, dlaczego właściwie próbujemy się od nich wyzwolić. Dla wielu z nas są one nieznośnie poprawnościowe, „łżeprawicowe”, nieszczere, nie odpowiadają hołubionym przez wielu prawicowców ideologiom narodowym, konserwatywnym czy liberalnym. Te środowiska dziennikarskie realizują cele biznesowe – utrzymują się na powierzchni, zarabiając na swoje utrzymanie – a także cele polityczne, w pewnym stopniu stając się tubą Prawa i Sprawiedliwości. Ale to też nie całkiem szczerze – tak przynajmniej sądzą najzagorzalsi i najwierniejsi zwolennicy Jarosława Kaczyńskiego. Nawet sam Tomasz Sakiewicz zauważył ostatnio, że wszyscy podejrzewają go o aspiracje polityczne i gorąco temu zaprzeczył.
Niewątpliwie dziennikarscy biznesmeni mają długoletnią praktykę i doskonale rozumieją, że najlepiej handluje się na bazarze, gdzie każdy żurnalista znajdzie dla siebie jakąś niszę i odbiorców, którzy – podobnie jak klienci na targu – będą szukać tam, gdzie nagromadzenie medialnych przekupniów jest największe. Taki właśnie model biznesowy ma salon24 oraz wpolityce.pl. Jak łatwo zauważyć odmienną strategię stosuje niezalezna.pl, która wzoruje się na modelu Radia Maryja, łącząc ten model twórczo z modelem Gazety Wyborczej. Złośliwi twierdzą, że jest to biznes typu sekciarskiego. Faktem jest, że „imperium” Tomasza Sakiewicza daje klubom Gazety Polskiej oparcie instytucjonalne, które szczególnie na prowincji jest niezwykle ważne dla elementarnego poczucia bezpieczeństwa.
Czy wolne media to warunek istnienia demokracji?
Dziennikarstwo i prasa jest przez wielu politologów postrzegana jako warunek istnienia demokracji. Tak też rozumowała swego czasu Ewa Stankiewicz, mówiąc o braku niezależnego koncernu medialnego o zasięgu TVN. Nie wiem, czy po konflikcie z Joanną Lichocką podtrzymuje ten pogląd. Moim zdaniem ten pogląd jest od samego początku wysoce podejrzany i po prostu anachroniczny. Jeśli przejrzeć pierwsze z brzegu czasopismo z początku XIX wieku, to łatwo dostrzec, że redaktorzy koncentrowali się na przekazywaniu prowincjonalnym elitom plotek ze stolicy, z życia dworskiego, rewelacji naukowych oraz wszelakich dziwów i cudów. Nie wiem, czy na studiach dziennikarskich czyta się te XIX-wieczne szmatławce, a warto, by się przekonać, jak niewiele się zmieniło w dziennikarskim pół-światku. Przekaz medialny do niedawna był całkowicie jednokierunkowy. Dziennikarze monopolizowali ten przekaz. Naturalnie, mówiło się wiele o standardach dziennikarskich, o etyce zawodowej, o niezależności i dociekaniu prawdy bez względu na konsekwencje. Być może Cezary Gmyz budzi większe zaufanie społeczne, niż, dajmy na to, Matka Kurka. I w tym właśnie widzę pewien problem.
Oto jest marzenie wielu blogerów: niezależny lider opinii, lider lokalny, człowiek nieuwikłany w grupowy biznes, ktoś, kto nie przyjmuje nieustannie rytualnej pozy obiektywizmu (bo angażuje się w działania społeczne), nie mówi poprawnościowym językiem dworu warszawskiego, także ktoś niepodstawiony, nie agent służb specjalnych, nie agent wpływu obcego mocarstwa. Niepodległy i odważny, a do tego „nasz” w sensie ideologicznym. Najlepiej katolik rzymski, nacjonalista, liberał, personalista i konserwatysta. Popierający polityków tylko wtedy, gdy spełniają oni wyśrubowane normy rytualne: nigdy nie psioczą na kościół, na naród, zawsze zachwalają wolny rynek i nieustannie atakują światopogląd lewicowy, czasem też zręcznie wbiją szpilkę Żydom, Owsiakowi, „ruskim” i Ukraińcom, a do tego są wierni swoim żonom i nie mają skandali obyczajowych. O, taki lider opinii jest pożądany jak czekolada z orzechami. I w tym też widzę pewien problem.
Od samego początku, gdy obserwuję blogosferę, widzę ją oczami historyka XVII wieku. W Rzeczypospolitej nie było prasy, a jednak zupełnie nieźle funkcjonowała wolność słowa (libertas dicendi). Można powiedzieć, że nawet w XVIII wieku, gdy prawie nic już nie działało, jak należy, przynajmniej ten „niekonającej wolności znak” przypominał ziemianom, że są także obywatelami. Wolność słowa działała zarówno w piśmie (słynne pisma ulotne, które słusznie przypomniał Szczur biurowy), jak i w dyskusjach towarzyskich, toczonych niemal przy każdej okazji. Te dyskusje towarzyskie pozwalały wyrobić sobie opinię przed sejmikami i sejmami. Dziennikarze nie byli do niczego potrzebni, natomiast liderami opinii byli szanowani przez lokalną społeczność zamożni lub po prostu mądrzy ziemianie, weterani wojenni, uczeni, lokalni urzędnicy ziemscy i senatorowie.
Czy jednak odpowiednika dzisiejszych massmediów w ogóle nie było? Wydaje się niemożliwe, by wielcy potentaci nie przejawiali ochoty do urabiania opinii publicznej dla swoich celów. I tu właśnie widzimy, że dwory magnackie, dysponujące własnymi kancelariami i możliwościami „drukowania” (przepisywania) pism ulotnych w dużej ilości, dysponujące własnymi „sektami biznesowymi”, czy ładniej mówiąc "społecznościami" (klientelą), przypominały pod względem instytucjonalnym dzisiejsze koncerny medialne i pomocnych im blogerów. To magnaci bardzo często formułowali na piśmie, kopiowali w setkach egzemplarzy i rozsyłali polityczne projekty i programy. Ich klienci następnie „rezonowali” te programy polityczne mniej wyrobionym braciom-szlachcie. Najbogatsi „potentaci medialni” wykorzystywali także wynalazek druku, do którego zwykły, średniozamożny szlachcic miał dostęp tylko czasami.
Nie był to wielki problem dla funkcjonowania wolności słowa. Jest rzeczą naturalną, że w wielkim państwie potrzebna jest konsolidacja programów politycznych i nie zawsze tę konsolidację mogą zapewnić liderzy lokalni czy stronnictwo egzekucyjne (ewenement w historii). Problem jednak narastał wtedy, gdy społeczeństwo trawiły silne podziały i niezgoda. Wówczas magnackie „koncerny medialne” dokonywały swoistej uzurpacji władzy, to znaczy przejmowały „rząd dusz” i wykorzystywały konflikty dla osiągnięcia swoich celów. Przekaz medialny ulegał tabloidyzacji i polaryzacji, starano się mentalnie uzależnić nie tylko klientów, lecz także rzesze zdezorientowanych obywateli, narastała agresja słowna i symboliczna, która prowadziła do niepokojów i rokoszy. To jest właśnie choroba, która trawi dzisiejsze koncerny medialne, także te mniejsze, prawicowe.
Potrzebni są liderzy opinii
Recepta na to jest tylko jedna. Blogerzy, którzy poczuwają się do bycia niezależnymi i nie chcą być li tylko klientami prawicowych magnatów medialnych (także ojca Rydzyka, tak, tak), muszą wnosić do blogosfery więcej, niż wnosili do tej pory. W tej chwili sprawa wygląda tak: w sferze medialnej pojawia się jakiś konflikt, gadające głowy w TVN czy TVP lub w Polsacie kogoś tam obrażą, a już tego samego dnia cała prawicowa blogosfera rezonuje obelgami pod adresem znienawidzonych dziennikarzy czy polityków, oburza się na kiepskich gladiatorów „naszej strony” itp. Często jest to przemysł przykrywkowy, ale to osobny temat. W tym momencie chodzi o to, że blogosfera pełni już wyłącznie funkcję usługową wobec czołowych graczy medialnych: medialnych magnatów i politycznych gladiatorów.
Jeśli dalej pójdziemy ta drogą, czeka nas wszystkich marny koniec. Musimy w blogosferze tworzyć treści unikalne i wyjątkowe, a nie tylko rezonować podsyłane nam „z góry” dysonanse. Musimy być ekspertami w tych dziedzinach, na których się znamy. Oczywistym jest, że nie zawsze będziemy ekspertami akademickimi, często nasza znajomość rzeczy ma charakter praktyczny. Często też rozpaczliwie próbujemy uzupełniać informacje, których w bazarach medialnych głównego nurtu po prostu brakuje. Cytujemy obcojęzyczne portale, by poszerzyć swoja wiedzę, utrudnić naszym medialnym magnatom ich narrację, nieco zniuansować zbyt jednostronny przekaz. Ale to ciągle jest za mało, za mało, za mało!
Moim zdaniem bloger doskonały to osoba, która zna się na jakiejś dziedzinie lub aspiruje do znawstwa, a jednocześnie posiada narzędzia intelektualne i techniczne do dzielenia się tą wiedzą – często nabywaną „w biegu”, in statu nascendi. Bloger doskonały musi mieć własną stronę internetową, z własnym rozpoznawalnym adresem, tytułem i na prywatnym hostingu. Potrzebna jest tutaj podstawowa umiejętność obsługi oprogramowania CMS (patrz mój tekst Zabezpieczenie prawie ostateczne oraz Aby eksperci mogli mówić i być słuchani). Kolejny krok to szukanie sposobu wylansowania własnej strony internetowej w drodze „podpięcia się” pod istniejące „koncerny magnackie”. Tu idzie nam najgorzej, ale nie tylko dlatego, że te koncerny nas – niezależnych – nie chcą. Także dlatego, że my, blogerzy, bardzo niewiele możemy zaoferować. Rezonujących klientów magnaci mają na pęczki i do tego bardziej lojalnych, opłacanych, a przez to użytecznych. Jedyne co moglibyśmy wnieść, to wiedzę nieznaną, dodatkową, poglądy niestandardowe i nieszablonowe. A tego nam jak cholera brakuje.
Tym właśnie chcę się wytłumaczyć z moich różnych wybryków na blog-n-roll.pl. Nie jestem klientem ani Sakiewicza, ani Karnowskiego, ani Rydzyka, ani Jankego, ani kogokolwiek innego. Nie zamierzam być też politycznie poprawny w tym sensie, w jakim wielu prawicowych blogerów tego oczekuje. Moje rozumienie polskości jest niekatolickie, niekonserwatywne, niepersonalistyczne, nieliberalne i nienacjonalistyczne. To, co trzyma mnie przy Polsce, to zasada „noblesse oblige” i pamięć o przodkach. Inne sprawy są dla mnie drugorzędne, prawicowość także. Trzeba wnieść do debaty jakiś powiew świeżości i jakąś nową wiedzę, której brakuje, jakiś nowy koncept, otwierający nowe możliwości. Ten portal może nie przetrwać, nie tylko z niedostatku pieniędzy, ale także dlatego, że poza przyjaźnią i grupową terapią niczego do debaty publicznej nie wnosi. I to jest to, nad czym radziłbym się zastanowić całkiem na poważnie.
Jakub Brodacki
29 Comments
@alchymista
14 January, 2015 - 10:49
@alchymista
14 January, 2015 - 11:05
Otóż moim zdaniem, pierwsze pytanie na które trzeba sobie odpowiedzieć, to jaki jest cel blogera. I co tym pisaniem chce osiągnąć. Dopiero odpowiedź na to pytanie, pozwoli nakreślić sposoby działania. Odnoszę wrażenie, że większość blogerów tworzy sobie alibi, że coś robi dla dobra sprawy. Nie, żebym mial coś przeciwko; ale ja uważam, że cel powinniśmy sobie postawić znacznie ambitniejszy - czyli kreowanie rzeczywistości (to moje ulubione określenie ).
@polfic
14 January, 2015 - 12:39
Poczuć, że I RP żyje, że idziemy ręka w rękę z naszymi przodkami, i że oni czuwają nad nami i walczą razem z nami - to jest wstęp do fizycznego odzyskania Ojczyzny.
Jesli chodzi o owo alibi, to raczej nazwałbym to terapią grupową. Frustracja i smutek po 10.04, szukanie grona podobnie myślących. Trzeba teraz wyjść z fazy terapii grupowej do konkretnych działań. Ja już jestem bliski skończenia Księgi Zaręby i jak wiesz chcę ja opublikowac w formie książkowej - nie rezygnując z bloga.
@alchymista
14 January, 2015 - 12:47
Określenie "cel" jest zupełnie inne. Tworzysz stronę zapominasz o tym, że stworzenie strony nie może być celem. Jeżeli celem Twoim jest "odwrócić skutki", trzeba dostosować sposób działania aby cel był osiągalny. To o czym piszesz to jest tylko "gonienie króliczka". Aby ten "cel" osiągnąć trzeba, jak słusznie piszesz, dać z siebie to na czym sie znasz (znamy). I wykorzystać te dziedziny, na których każdy się zna. Połączyć siły. Sam nic nie zrobisz.
I jeszcze jedno
14 January, 2015 - 13:14
@polfic
14 January, 2015 - 13:25
Dlatego aktualnie publikacja Księgi Zaręby jest dla mnie celem samym w sobie. Jak go osiągnę, będzie to jedno z wielu narzędzi, które przyczynią się do naszego zwycięstwa.
I dodam tu dla wszystkich: kto nie przekaże swoich talentów na rzecz Ojczyzny, ten - nie waham sie użyć tego słowa - frajer.
@alchymista
14 January, 2015 - 13:32
Ukraina? Przecież cel jest określony, sprawa Ukrainy jest rzeczą kompletnie wtórną. Naszym celem nie jest przecież współpraca z Ukrainą, tylko odbudowa Polski. Czy z Ukrainą czy bez to już zupełnie inna sprawa.
@polfic
15 January, 2015 - 11:50
Odbudowa Polski oczywiście jest naszym wspólnym celem, ale ja zakładam, że Polska to jest większa całość w dorzeczu Wisły, Dniepru i Dźwiny. Dlatego zawsze patrzę z nadzieją na Ruś (nie mylić z Moskwą).
no wlasnie:-))
14 January, 2015 - 13:36
Czytales w moich myslach..Wlasnie zlaczylem liste pytan na ten temat w twoim wczesniejszym wpisie..
Poznajemy sie..staramy zrozumiec..ustalamy wspolne styczne ( mysle o NAS en masse) :-)) to zabiera troche czasu..
Zacier jest..:-)) "Filtrowanie" nastepnym krokiem ?
@GORAL
15 January, 2015 - 11:54
Ktoś mnie wołał, czegoś
14 January, 2015 - 14:14
Tak, jestem z zawodu informatykiem od n lat (choć, tak się składa, nie z wykształcenia), pomagam przy B'n'R na zasadzie jednego z moich dodatkowych zainteresowań, "pozapracowych" - jest ich zresztą kilka.
A co do notki: zgadzam się z Twoją oceną "oficjalnych" prawicowych mediów. To, że gros prawicowych publicystów traktuje swoich słuchaczy i czytelników stricte "marketingowo" nie ulega wątpliwości. Istnieje wśród Polaków głód autorytetów, a lenistwo umysłowe (najlepiej przyjśc na już "przemysłane przez dowolnego guru) jest zjawiskiem powszechnym. Do tego stopnia, że tam gdzie mamy do czynienia jedynie z przeciętnym (lub nawet dobrym, czy bardzo dobrym) żurnalistą, postrzegamy w zamian herosa patriotyzmu, boga intelektu i ideał etyczny. Stąd później, co i rusz, gorzkie rozczarowania - oto kolejny "nasz" zdradził. A dziennikarze po prostu wykonują swój zawód. Że chcą być czytani i kupowani? Cóż, zasadniczo nie ma w tym nic złego, tylko musimy odróżniać butik od ołtarza.
A tutaj? Nie ma i z założenia nie było sztywnej "linii programowej", którą miałaby lansować redakcja portalu. Owszem, łączą nas - i tu już wszystkich: Blogerów, Komentatorów, Redakcję i zapewne przeważającą większość czytelników - pewne przekonania i generalnie światopogląd. Dlatego zapewne każdy z nas mógłby określić się jako konserwatysta, w stopniu większym lub mniejszym. I łączy nas fakt, że Polska nie jest nam obojętna. Czy to mało, czy to dużo... Wystarczająco wiele, aby móć wspólnie dyskutować, wystarczająco mało, aby się nie nudzić. ;) A sama redakcja to również swoista mozaika poglądowa. I tak jest dobrze, jestem o tym głęboko przekonany.
Między gettem, a targowiskiem - trudno jest znaleźć aurea mediocritas. Nie wiem, która z wymienionych skrajności budzi większy niesmak. W pierwszym przypadku mamy do czynienia z małym piekiełkiem politycznej prawicowej poprawności, posuniętej do absurdu. Z gatunku: kto nie wirzy w światowy spisek żydowski, ten niech sobie idzie, zapewne jest agentem "New Order". W drugim: dostajemy w prezencie forum pseudo "swobodnej wymiany myśli", gdzie prędzej czy później wszystko sprowadza się do personalnych inwektyw, chamstwa, a merytorycznie do pożerania własnego ogona. Przeglądając internet trafiamy czasem na miejsca, które idzie określić jedynie jako "psychuszkę". Człowiek czyta, własnym oczom nie wierzy i zaczyna wątpić w ludzi, au general wątpić. Bo jeśli takie rzeczy potrafią wypisywać, tak się zachowywać (a nie mają hamulców, bo to sieć, to i jakie konsekwencje poniosą) - co naprawdę w nich siedzi? To temat na dłuższą rozmową, ale odpowiem optymistycznie: sieć przyciąga określone osoby, określonymi tematami interesują się konkretne osoby - nie warto wyciągać zbyt grobowych wniosków na temat całego społeczeństwa. Oczywiście, jest to jakaś próbka, ale mocno niedoskonała pod względem doboru obiektów badania. :)
Ponadto nie wszyscy "dają się zwariować", i to mimo bardzo niebezpiecznego, a nieuświadamianego, czaru rzucanego na umysły ludzi przez Internet. Można też uodpornić się na tego bakcyla, z biegiem lat. :)
Coż, wracam do moich baz danych, na moment się oderwałem. Miłej dyskuji...
pozdrawiam
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
@Max
15 January, 2015 - 11:59
Język, obraz - nie zastąpią realnego człowieka i realnego kontaktu. Można być świetnym publicystą i marnym oratorem.
Warto wykorzystywać internet do nauki, do poszerzania swoich umiejętności i wiedzy o relacjach międzyludzkich w sferze parlamentarno-medialnej. To naprawdę bezcenne doświadczenie!
@alchymista
15 January, 2015 - 12:02
No... Tobie się na pewno to przyda . Widzę, że część "tubylców" za tobą nie przepada. A ty reagujesz mocno emocjonalnie, powinieneś trochę powściągliwości się nauczyć chyba
@alchymista
15 January, 2015 - 12:08
@polfic
15 January, 2015 - 22:30
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
Hmm...
14 January, 2015 - 11:16
Moim zdaniem jedyny możliwy do przyjęcia realizm jest następujący. Niech naszym Blogerem Doskonałym będzie Pan Jezus a my wszyscy starajmy się w miarę możliwości wspólnie odkrywać prawdę. Dążyć do jej odkrycia a później stanie się pewien cud...
Kłamstw na świecie jest bowiem tyle, że nie tylko przykrywają światło słoneczne lecz także krępują ruchy i odruchy.
Tekst jednakże bardzo mi się podoba bo chciałbym to wszystko zrobić w taki sposób, w jaki Pan opisuje. Niestety zbyt dobrze zdaję sobie sprawę z tego na jakim etapie znajduje się obecnie nasza znajomość antropologii.
Pozdrawiam i dzięki
<p>Jarosław Marek</p>
@Stefan Bryś
14 January, 2015 - 12:43
Kwestia prawdy jest bardzo ważna, ale to ciągle jest etap terapii grupowej i wychodzenia z wielowarstwowego kłamstwa, także kłamstwa smoleńskiego. A tymczasem musimy już pójść dalej do przodu, wszyscy razem i po trochu każdy z osobna.
Co do antropologii to dokładnie nie wiem o co chodzi. Mnie interesuje w antropologii przede wszystkim twórcza rola rytuału.
Twórcza rola ...
14 January, 2015 - 15:07
Jednym z naszych współczesnych rytuałów jest to aby nie traktować narodu żydowskiego na równi z innymi narodami lecz tak jakoś ... inaczej?
<p>Jarosław Marek</p>
@Stefan Bryś
15 January, 2015 - 12:00
Alchymista
14 January, 2015 - 18:48
Pozdrawiam
@boldandcharm
15 January, 2015 - 12:02
Zgoda. Ale warunek podstawowy jest taki, że polityk musi widzieć w tym interes. A będzie go widział, gdy środowisko blogerskie będzie reprezentować jakąś wartość i zdolne będzie uzbroić polityka w jakąś wiedzę, której nie może zdobyć w inny sposób.
"Ale warunek podstawowy jest
15 January, 2015 - 15:50
Informacja zwrotna w czasie rzeczywistym od wyborcy z samych "trzewi" demosu. Alchymisto, jesli to nie jest dla przyzwoitego polityka potężna pokusa, to co nią jest?
Ale warunek podstawowy jest taki, że polityk musi byc przyzwoity.
@alchymista
14 January, 2015 - 17:10
Co do blogosfery, to jestem w sieci od 2002 roku, pamiętam jak rodziły się indywidualne blogi na blogspocie, pamiętam jak powstał salon (zarejestrowałem się w pierwszych 60 dniach od powstania salonu24). Wydaje się, że prawicowa blogosfera traci na znaczeniu, w momencie gdy powstały Do Rzeczy, W Sieci i przede wszystkim Telewizja Republika.
Kiedyś czytelnicy byli zmuszeni szukania informacji w internecie, teraz jest im to udostępnione w sposób ciekawy poprzez telewizję, albo poprzez internet (strona internetowa TvRepublika).
Co do niepoprawnych, to decyzja niejakiego G., który uwłaszczył się kosztem całej Redakcji portalu, jako właściciel domeny niepoprawni.pl, pokazuje jakie są rzeczywiste pobudki ludzi którzy deklarują się "jako patrioci" w blogosferze. Nauka jest taka, w blogosferze tak jak i w życiu, trafia się na ludzi, którym się nie powinno podać ręki, a tym bardziej ufać, mimo, że osoby te deklarują "patriotyzm, itp., itd.".
Jeśli chodzi o nasz portal, to sami go tworzymy i nadajemy mu specyficzny koloryt poprzez dyskusje i komentarze. Czy ten portal ma szanse stać się bardziej popularny, ja mam nadzieję, że tak.
Nadal wszystko zależy od nas samych. Jeśli pod dobrymi wpisami nie ma komentarzy, to potencjalny czytelnik nie przeczyta wpisu na blogu, jeśli są komentarze to więcej osób przeczyta zarówno wpis jak i komentarze pod blogiem. Statystyki w tym wypadku nie kłamią.
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
Danz
14 January, 2015 - 17:50
@Danz
14 January, 2015 - 20:23
Ja wychodzę z innego założenia. Posłużę się przykładem finansowym. Wolę zarobić parę groszy a później nawet być wycyckanym, niż nie zarobić nic.
@polfic
14 January, 2015 - 20:51
Powtórzę, żałuję że miałem jakikolwiek kontakt z tym człowiekiem, gdybym go spotkał na ulicy, to udałbym, że go nie znam. Szkoda słów.
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
@Danz
15 January, 2015 - 12:04
Nie możemy konkurować z TV Republika, więc znajdźmy szereg różnych nisz ekologicznych, który TV republika nie zapełni. Za bardzo idziemy śladami wielkich i przez to gubimy własny ślad, stajemy się konsumentami. A w czasach świetności blogosfery było przecież inaczej!
@boldandcharm
14 January, 2015 - 18:03
Druga sprawa, dużo się dzieje zarówno w sejmie jak i na Śląsku, dlatego takie a nie inne promowane tematy. Tak, że proszę piszcie i komentujcie.
Pozdrawiam.
p.s.
Trudno zapomnieć o Owsiaku i jego machinie propagandowej (mój ulubiony temat jako moderatora).
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
Danz
14 January, 2015 - 18:41
Pozdrawiam