Wschodnie sztuki walki znają rozmaite sposoby na odwrócenie agresji przeciw agresorowi.
Patrząc na Rosję i na sytuację na Ukrainie zazwyczaj bezwiednie przyjmujemy za punkt wyjścia swoisty darwinizm społeczny. Silniejszy zawsze zwycięża, w przyrodzie słabe osobniki są skazane, by paść łupem drapieżników, chorób, pasożytów. Niekiedy też wyczuwamy intuicyjnie, iż potencjalna ofiara doskonale zdaje sobie sprawę z własnej słabości, ucieka przed myśliwym jakby bez przekonania, broni się słabo lub wcale.
Ile razy trzeba powtarzać, że ludzie czymś jednak różnią się od zwierząt?
Czytam ostatnio Liezi Prawdziwą Księgę Pustki. W przypowieści pod numerem 30 odbywa się właśnie składanie ofiar jakiemuś chińskiemu bożkowi podróży. Ktoś przynosi ryby i gęsi jako ofiarę. Mistrz ceremonii, niejaki pan Tian wzdycha na ten widok i mówi: jakież Niebo jest dla człowieka łaskawe! Na jego użytek pozwala rosnąć zbożom, rodzi ryby i ptaki! Na to z wielkiego tłumu przeciska się dwunastoletni chłopiec i odzywa w te słowa: „nie jest tak, jak mówisz panie. Tysiące istnień na Niebie i Ziemi żyje razem z nami, należymy do jednej rodziny... człowiek zdobywa zwierzęta na pożywienie i zjada je – czy znaczy to, że Niebo stworzyło je na użytek człowieka? Komary piją naszą krew, tygrys i wilki nas pożerają. Czyżby więc Niebo stworzyło ludzi na użytek komarów, tygrysów i wilków?”.
Podobnie i ja zadaję pytanie pesymistom: czy Opatrzność stworzyła nas, pracowite ludy osiadłe, po to, by nas rabowali, gwałcili i torturowali leniwi koczownicy, którzy jedyne co potrafią to wytworzyć sprawną organizację, która im to ułatwia?
Żyjący wśród nas pożyteczni idioci odpowiedzą zapewne: tak. Jesteśmy stworzeni po to, aby żywić rabusiów. Dlaczego? Choćby ze względu na naszą dietę. Od pewnego czasu obserwuję pewną „koczowniczą” rewolucję w dietetyce. Najpierw modna była tłusta dieta Kwaśniewskiego. Teraz na czoło wychodzą lekarze wojskowi typu dr Leszek Janus. Generalnie łączy ich niechęć do rolnictwa i uprawy roli, gloryfikują żywienie wysokobiałkowe. A teraz z kolei modna jest dieta neandertalczyków. Naturalnie, lekarze jedno, a ich wyznawcy temat odpowiednio „pogłębiają” i nadaja mu treść polityczną. Wyznawcy diety mięsnej uważają, że zły Zachód umyślnie propaguje dietę „wegetariańską” (czyli wysokowęglowodanową ich zdaniem), żeby wywołać w mózgach mas coś w rodzaju „mgły mózgowej”, grzybicy typu candida, która ich zdaniem utrudnia rozpoznanie przyjaciela (czyli Moskwę i Arabów) od wroga (czyli Żydów i Zachodu). Kiedyś wysyłali mi swoje przemyślenia na ten temat. Ich idea jest taka, że ludy koczownicze to ludy „państwowotwórcze”, a ludy osiadłe to ludy poddane niewoli. Typowa ideologia moskiewska. Po co uprawiać rolę, skoro można zająć się rabunkiem, a następnie handlować zrabowanym dobrem?
Nie dajmy się jednak ogłupić. Niezależnie od tego, jaką dietę stosujemy, wroga rozpoznajemy umysłem i sercem, a nie widelcem i nożem.
Po Mińsku II Ukraina wygląda niczym zwierzę otoczone ze wszystkich stron przez myśliwych. Wydaje się, że Rosjanie w swej masie potrzebują tej wojny, ponieważ rabunkowa gospodarka Kremla doprowadziła ich na skraj nędzy. Wielkie miasta żyją we względnym dostatku; prowincja jest zapomniana i opuszczona. Przez ostatnich 20 lat wyludniło się wiele tysięcy wiosek, ale ciągle żyją w nich rozmaici degeneraci, gotowi na wszystko za butelkę wódki. Mądrze napisała Marta Kaczyńska w ostatnim numerze „W sieci”, że wielu rosyjskich oficerów „wręcz marzy o wojnie, by... rabować bogatszych sąsiadów i przywieźć do swoich domów kaloryfery, piecyki lub inne potrzebne im dobra”. Chodakiewicz z kolei stwierdza, że Rosjanie gotowi są jeść trawę, byleby tylko ich kraj wrócił do statusu imperium. Z pozoru zatem sytuacja wygląda na beznadziejną. Brak reakcji Zachodu jest fatalnym złem, ale prawdziwe sankcje gospodarcze jawią się jako zło jeszcze gorsze, bo jakoby „umacniają” Rosjan w ich postanowieniu zabijania, gwałcenia i rabowania.
W rzeczywistości jednak ciągle istnieją szanse pokonania upiora.
Przyjrzyjmy się historii państwa moskiewskiego, a szczególnie panowaniu Iwana Groźnego – postaci wielbionej przez Stalina, Żyrinowskiego i Putina. Groźny naprawdę był groźny. Obrócił w perzynę całe Inflanty, a po całej Europie krążyły legendy o niesłychanym okrucieństwie, jakiego dopuszczały się jego wojska. A jednak celu swojego nie osiągnął, dostępu do morza nie uzyskał. Na Litwie i w Koronie zrozumiano wreszcie, że nie pora oddawać tyranii kolejne terytoria, że trzeba wreszcie stawić opór. Stefan Batory opór stawił, a wojnę toczył sprawiedliwą. W rezultacie agresja tyranii obróciła się przeciw niej samej. Iwan Groźny nie potrafił zrealizować swego planu podboju, więc – obawiając się buntów - rozpoczął podbijanie własnego narodu. Hordy protoplastów NKWD, zwanych wówczas opricznikami, obróciły własny kraj w perzynę. Po śmierci Iwana Moskowia nie mogła się podnieść z upadku, a kraj nawiedzały klęski głodu. Następnie rodzina Romanowów swoimi sposobami zaczęła dążyć do władzy. Tak rozpoczęła się pierwsza dymitriada i wielka smuta, a wielkie zło i agresja obróciło się przeciw agresorowi.
Dla Ukrainy i dla Polski ciągle jest szansa. Warunkiem jest jednak stawienie twardego oporu agresorowi i skierowanie agresji przeciw niemu samemu. Na razie tyran rzuca do walki kolejne pułki, a jego rezerwy wydają się być nieskończone. W rzeczywistości śnią mu się koszmary. Jednym z nich są okoliczności śmierci Iwana Groźnego. Gdy car usiadł do partii szachów ze swym ulubionym dworzaninem Radionem Birkinem, świat cały zaczął mu tańczyć w oczach i nie mógł postawić na szachownicy figury króla. Potem osunął się na ziemię bez życia.
Jakub Brodacki
5 Comments
@Alchymista
18 February, 2015 - 11:23
@MD
18 February, 2015 - 21:14
I wbrew pozorm nie mówię tego ironicznie. W pewnym sensie to jest sukces, bo nie mając duszy koczowników nie mogliśmy tych terenów brutalnie podbić, wymordować lokalsów i skolonizować. To nie w naszym stylu, nie jesteśmy Węgrami, więc w zasadzie osiągneliśmy nasze cele.
Kiedyś wysyłali mi swoje
18 February, 2015 - 13:29
Fenomenalna teza, znajdująca, jak widać, solidne potwierdzenie w praktyce.
:))
Dawno się tak nie ubawiłem.
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
@Max
18 February, 2015 - 21:15
A do koczowniczych zdobywców można zaliczyć tez Indian prerii ;-)))
Poskrob Rosjanina, a zawsze Tatar z niego wyjdzie...
25 February, 2015 - 19:45
Wielki, niewybaczalny błąd popełniony przy zrzucaniu mongolskiego jarzma - gdy nie stworzono własnych instytucji, tylko w zasadzie obsadzono zastane struktury władzy "swoimi" - mści się do dnia dzisiejszego.
Bo Rosja nadal jest jednym wielkim obozem wojskowym, nastawionym na grabież i plądrowanie obcych terytoriów. I tak jak lampart nie jest w stanie zmienić swoich cętek - tak i Rosja "musi" napadać i grabić - bo nic innego nie potrafi.
To najgorsze, niemalże karykaturalne wydanie "turańszczyzny" - gdy już gdzieś dotrą jej wojska, to pierwszą ofiarą nowego reżimu zwykle padają zdrajcy danego kraju współpracujący z Rosją przy jego podbijaniu - bo ludy stepu,a szczególnie Mongołowie, zawsze opierały swój ład społeczny na wzajemnej lojalności - i nieprzypadkowo Rosjanie na określenie takich ludzi mają dosadne określenie - "gównojady".
I niech ci, którzy dziś promują moskiewskie interesy w Polsce, modlą się, aby Rosja tu nigdy nie weszła...
Pozdrawiam.