Budujemy meczet, część 4

 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Pan Sitko siedział spokojnie w domu i oglądał w telewizji...
- Co ty właściwie oglądasz? - spytała pani Sitko patrząc na Stamila-Kocha wyciskającego na ekranie jeżyny.
- Soki narciarskie - odparł ponuro pan Sitko.
- A kiedyś były skoki!
- Tak, ale to było zbyt niebezpieczne, a poza tym zimą ciągle brak śniegu. Więc przeszli na zawody w robieniu soków.
- To duża zmiana.
- E tam... Niewiele się zmieniło. Norwegowie nadal oszukują, a Niemcy mają specjalne kombinezony. Plamoodporne. A miały być zakazane!
- A jak idzie naszym?
- Fatalnie.
- To rzeczywiście niewiele się zmieniło - i pani Sitko ostrożnie zmieniła temat:
- To może daj sobie spokój z tym oglądaniem, co? Bo akurat  w telewizji zaczyna się nowy serial...
- Nie po to odzyskany media publiczne, żeby teraz znowu ogłupiać naród tymi serialami - rzekł pan Sitko.
Pani Sitko westchnęła wznosząc oczy gdzieś ku sufitowi i w tym momencie zadzwonił głośno telefon pana Sitko.
Aż się oboje wzdrygnęli.
Pan Sitko odebrał, porozmawiał chwilę, po czym odłożył aparat, wstał i zaczął się ubierać.
- Co się stało? - wystraszyła się jego małżonka.
- Muszę iść na budowę.
- Czemu? Przecież masz wolne.
- Nasz kierownik zbiera ludzi. Kogo się da. Potrzebni mu są na gwałt...
- Oj, to może ty lepiej nie idź.
- To się tylko tak mówi! Ma problem, bo BHP mu zatrzymało sporo ludzi na bramce. Podobno mieli za małe kombinezony.
- Co mieli??? Na pewno???
- Chyba tak, bo mieli opuchnięte jądra. No i BHP ich nie wpuściła.
Pan Sitko wyszedł pospiesznie, a uradowana pani Sitko zasiadła przed odbiornikiem i zatopiła się w oglądaniu pierwszego odcinka "Młodzi dekarze".
Kiedy serial się skończył pani Sitko zauważyła, że w swoim telefonie komórkowym ma esemesa. Tak ją wciągnęła akcja serialu, że nawet nie zauważyła, kiedy przyszedł. Pisał do niej jej mąż, że z tego wszystkiego zapomniał śniadania. I żeby pani Sitko uszykowała mu jakieś, podeszła pod bramę i zadzwoniła. Wtedy on wyjdzie i odbierze.
I pani Sitko tak zrobiła. Pan Sitko wyszedł przed teren budowy, w stroju bojowym, podszedł do żony i niespodziewanie powiedział coś nieoczekiwanego:
- A niech to jasna cholera!
- Miało być z serem? - spytała niepewnie pani Sitko. Po czym widząc wzrok męża wpatrzony gdzieś za jej plecami odwróciła się.
Odwróciła się i struchlała.
Ulicą szła liczna grupa młodych mężczyzn o nietubylczej karnacji i nietubylczych rysach twarzy.
Szli, i nie ulegało wątpliwości, że idą prosto na nich.
Szli i nie ulegało wątpliwości w jakim zamiarze idą.
Pani Sitko się wystraszyła.
Napastnicy ich otoczyli i zaczęli wołać "ficki, ficki".
- To oni, ci co ich dzisiaj nie wpuścili - powiedział ochryple pan Sitko. Przysunął się bliżej żony i krzyknął:
- Pierwszy, który ją tknie, dostanie w łeb!
Napastników to zaskoczyło, widocznie pierwszy raz spotkała ich taka sytuacja. Pokrzyczeli coś między sobą i ponownie zaczęli się zbliżać. Wtedy pan Sitko wyjął z kieszeni na boku nogawki spodni solidny kawał pręta zbrojeniowego o solidnej średnicy i oznajmił, że coś takiego zapoda w okolice jelita grubego, co dla delikwenta może skończyć się wewnętrznym krwotokiem i śmiercią.
- I głupio będzie wyglądał w tym waszym niebie! - kończył swój wywód pan Sitko. - Może od razu zapomnieć o setce dziewic! Prędzej jakiś sodomita się nim zaopiekuje!
Napastnicy zaskoczeni pogadali chwilę ze sobą i jeden odrzekł tak:
- Ty się tak nie ciesz, bo dziś jest nas tylko sześćdziesięciu a was aż dwoje! ale następnym razem jak tu wrócimy, to siły będą bardziej wyrównane!
I uciekli.
Pan Sitko otarł pot z czoła i zobaczył, że tuż przed wejściem na budowę stoi pan od BHP.
- Dobrze, że pana widzę! Muszę panu coś zgłosić!
- Co się stało?
- Żonę mi chcieli zgwałcić!
Pan od BHP spojrzał na panią Sitko i rzekł:
- Nie wierzę.
- Ależ to byli straszliwi desperaci! - nie poddawał się pan Sitko. - To ci, których nie wpuścił pan na budowę! No, ci... Imigranci!
Pan od BHP poczerwieniał.
- Coś pan powiedział? - spytał strasznym głosem. - Od kiedy to przypadkowa grupa wędkarzy to imigranci?!
- Jacy wędkarze?! - pani Sitko odzyskała głos.
- Proszę pani, każdy prawdziwy facet lubi sobie powędkować, więc dlatego można o nich powiedzieć, że to wędkarze. Przypadkowi zresztą.
- Żadne tam przypadkowi! Razem przyszli i razem odeszli!
- Idąc tym tropem każda grupa osób wsiadających i wysiadających z autobusu jest zorganizowana. Litości...
- Ale nie zaprzeczy pan, że to byli imigranci!
- Zaprzeczę.
- Wszyscy młodzi i wyglądający na Arabów!
- Och, można znaleźć więcej cech wspólnych. Mieli po dwie nogi, po dwie ręce, prawda? A jakoś tego kryterium pani nie podnosi. Nie mówi pani "zaatakowała mnie grupa dwurękich mężczyzn". A wie pani dlaczego? Bo dobiera pani sobie takie kryteria jakie są pani wygodne. To wstrętne.
- To co mamy robić? - zachlipała pani Sitko.
- Pani mąż najlepiej niech nie robi nic. A pani... Cóż. Musi pani dostosować się do sytuacji. Czyli zachować pewien dystans, większy niż długość ramienia. Nie szukać bliskości z obcymi, z ludźmi, do których nie mamy zaufania. Ale są też inne możliwości: trzymać się w grupie, nie dać się z takiej grupy wyciągnąć, nie być w wesołym nastroju, nie tak, że idę raz z tymi, a raz z tamtymi, tylko w zostaję w grupie, w której wyszłam na miasto. Poza tym unikać wzroku mężczyzn, bo mogą to odczytać jako otwartość seksualną. I najlepiej upodobnić się do mężczyzny tak jak tylko się da.
- Chcemy zgłosić napaść - odezwał się pan Sitko.
- Nie przyjmę zgłoszenia. Jesteśmy poza terenem budowy. To raz. Po drugie - to nie była żadna napaść. Po trzecie - powinna pani przeczytać poradnik jak się bronić przed podobną napaścią. Po czwarte, musi się pani dostosować do imigrantów, ich działania nie są żadną napaścią. Po piąte, to nie byli żadni imigranci. A po szóste - ważne jest zupełnie co innego.
- Co takiego?
- Otóż jak donosi zagraniczna prasa, ma być wprowadzona opłata za parkowanie w sobotę na rynku w Pawełkowicach. Co za cios dla demokracji. Jest zagrożona. Trzeba zaprotestować. Co sobie Niemcy o nas pomyślą?

--------------
https://twitter.com/MarcinBrixen
https://pl-pl.facebook.com/marcin.brixen
5
5 (4)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>