Marcin Brixen's blog

 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Tata Łukaszka wracał samochodem na osiedle, na którym mieszkali Hiobowscy. Kiedy przejeżdżał koło stacji paliw Deutschlen (dawniej Orlen) zobaczył, że litr paliwa kosztuje jedno euro i uznał, że mu się przywidziało.
Była to pierwsza z serii niespodzianek jakie na niego czekały.
Na wszelki jednak wypadek zawrócił na rondzie Ofiar Karosława-Jaczyńskiego i przejechał znów koło stacji. Tak! Nie mylił się! Cena paliwa rzeczywiście wynosiła jedno euro za litr!
5
5 (3)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Cała rodzina Hiobowskich była zaintrygowana dwoma rzeczami: po pierwsze tym, że do Łukaszka przyszli koledzy się uczyć i po drugie tym, że w pokoju było cicho.
Teraz siedzieli w kuchni zastanawiając się co się dzieje w pokoju Łukaszka.
- Uczyć się? - prychnęła babcia. - Pewno robią coś innego. Mogę wymienić. Siedzą w internecie, albo grają w gry, albo...
- Albo jeszcze co gorszego robią - pokiwał głową dziadek Łukaszka.
- Mogę wymienić - ucieszyła się siostra Łukaszka, ale jakoś nie było chętnych.
- Coś jednak trzeba zrobić - mama spojrzała na tatę.
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Hiobowscy w komplecie zasiedli przed telewizorem. Na dziś bowiem zapowiadano nowy główny program informacyjny w pierwszym kanale Telewizji Polskiej.
Włączyli trochę za wcześnie. Trafili na końcówkę odcinka bajki "Tata, tata i ja" zatytułowanego "Zabawa w doktora". Potem była reklama binderów dla dzieci i na ekranie pojawił się pan, który wczoraj zapowiadał zmiany.
- Witam państwa serdecznie - powiedział pan. - Będę prowadził dla państwa nasz nowy program informacyjny. On będzie jak woda.
- Co to znaczy, że jak oda? - zaniepokoiła się siostra Łukaszka.
5
5 (3)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Łukaszek wracając ze szkoły wszedł do bloku w którym mieszkał i stanął w kolejce do windy. Przed nim stały dwie młode mamy z bobasami w wózkach. I jak to młode mamy, zaglądały sobie nawzajem do wózków i porównywały. - O, jaki pani maluszek śliczny! - szczebiotała pierwsza mama. - Ma co prawda dziwną głowę, ale i tak... - Jak to dziwną? - zdziwiła się druga. - No taka podłużna. Niech pani zobaczy jaka moja Nikolka piękna. - Ale ma takie rączki powykręcane. Nie to co mój Natanek. I pani córeczka coś tak kaszle. Płuca ma pewno słabowite. - Ależ skąd. Jak krzyczy, to hoho.
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Po niedzielnym obiedzie mama Łukaszka zebrała całą rodzinę na naradę w kuchni. To znaczy: prawie całą, bo siostra Łukaszka gdzieś wyszła.
- Słuchajcie - mama Łukaszka położyła dłonie na stole. - Musimy coś zrobić. I nie mówicie mi, że Unia Europejska to tylko dziewięć procent emisji, a USA i Chiny to ponad połowa. To co, mamy stać i czekać aż oni coś zrobią? Nie. I w związku z tym...
Mama Łukaszka urwała, bo zorientowała się, że wszyscy patrzą gdzieś na coś za nią. Obróciła się. W drzwiach kuchni stała rozpromieniona siostra Łukaszka.
0
No votes yet
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
- Dzisiaj mamy pierwszy dzień kalendarzowej wiosny - oświadczył tata Łukaszka zaglądając do swojej gazety. Ale mama Łukaszka zajrzała do swojej i oznajmiła, że nic z tego, wiosny nie ma i nie będzie.
- To pieniędzy zawsze nie ma i nie będzie - wtrącił dziadek Łukaszka.
- Za tego rządu, za poprzednich jakoś były  - zauważyła babcia Łukaszka.
- O co chodzi z tą wiosną i dlaczego jej nie będzie wiosny w pierwszy dzień wiosny? - zapytała siostra Łukaszka jedząc budyń.
- Bo planeta płonie - odparł Łukaszek.
0
No votes yet
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Czasy się zmieniają, systemy upadają, a w niedzielne przedpołudnia w polskich blokach zawsze niosą się odgłosy klepania tłuczkiem mięsa na kotlet schabowy. Miała z tym zwyczaj związek pewna sytuacja, w którą wplątali się rodzice Łukaszka. A było to tak.
Na Dzień Kobiet panie z Komitetu Obrony Dewiacji, do którego należała i mama Łukaszka, wybrały się do restauracji. Przejrzały menu, ponarzekały, że jeszcze Karosław-Jaczyński steruje cenami i zamówiły coś najtańszego.
Schabowe.
0
No votes yet
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Łukaszek wraz ze swoimi dwoma wiernymi druhami wybrał się na osiedle kupić fajerwerki. O ile Gruby Maciek wyglądał tak jak zwykle, o tyle okularnik z trzeciej ławki prezentował się niecodziennie: prowadził psa na smyczy.
- Piesek jest cioci - wyjaśnił.
- To na pewno jest pies? - zapytał Łukaszek.
- Wygląda jak chomik - zadudnił Gruby Maciek.
Ale okularnik się obraził i wyjaśnił, że jest to niezwykle groźny pies, wszyscy sąsiedzi się go boją i tak dalej.
- Jak się wabi? - chciał wiedzieć Łukaszek.
- Terror.
Rozśmieszyło to bardzo Grubego Maćka.
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Grudzień był wyjątkowo ciepły, więc na osiedlu Hiobowskich doszło do tylko jednego mrożącego krew w żyłach wydarzenia, a był nim pożar. Na szczęście nie pożar mieszkania, nie pożar samochodu, a pożar śmietnika.
Zapadł już zmrok. Koło płonącej świątyni ekologów zgromadziło się sporo mieszkańców, w tym Łukaszek i jego dwaj koledzy: Gruby Maciek i okularnik z trzeciej ławki.
- Może ktoś zadzwoni po strażaków - poprosiła zrozpaczona dozorczyni. pani Sitko.
- Już dzwoniliśmy - odezwał się ktoś. - Jadą.
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Hiobowscy siedzieli sobie spokojnie przy kolacji w kuchni i rozmawiali na temat Halloween, gdy zadzwonił dzwonek u drzwi.
- Pewno dzieci po cukierki - mama Łukaszka chciała się podnieść ale ubiegła ją siostra Łukaszka.
- Ja to załatwię - oznajmiła siostra i wyszła. Nikt nie zauważył, że wychodząc sięgnęła jeszcze na półkę i wzięła z niej jakiejś broszurkę.
Hiobowscy przycichli.
Słychać było jak siostra otworzyła drzwi.
- Cukierek albo psikus! - rozległy się z korytarza bloku głosy dziecięce.
5
5 (1)

Pages