Polskie osiedle w Meksyku usytuowano na terenie hacjendy Santa Rosa.
Polskie osiedle w Meksyku zarządzane było przez przedstawiciela Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej – Bohdana Szmejko. Koszty finansowania szkół i placówek zdrowia na terenie osiedla ponosić miała Rada Polonii Amerykańskiej, a koszty administracyjne Foreign Relief and Rehabilitation Operations w formie kredytu na konto rządu polskiego.
Administracja osiedla w Santa Rosa dzieliła się na kilka wyspecjalizowanych wydziałów: oświaty, służby zdrowia, finansów, spraw socjalnych oraz porządku. Na wiosnę 1944 roku utworzono także Komitet Doradczy, w skład którego weszli przedstawiciele polskich uchodźców.
Warunki życia w hacjendzie Santa Rosa były początkowo trudne. Posiadłość była zrujnowana i pomimo przeprowadzonego remontu, część polskich mieszkańców musiała zamieszkać w zabudowaniach gospodarczych, brakowało pralni, umywalni, były ciągłe kłopoty z wodą. Sytuacja jednak ulegała stopniowej poprawie, dzięki napływowi funduszy od różnych organizacji polonijnych i amerykańskich. W połowie listopada 1943 roku do dyspozycji mieszkańców oddano 131 pokoi dla rodzin i matek z dziećmi oraz 23 sale ogólne. Uruchomiono prysznice i sanitariaty. Zbudowano mały szpital, pomieszczenia gospodarcze, pralnię, piekarnię oraz warsztaty naprawcze. W następnych miesiącach liczba pokoi osiągnęła 350, co wydatnie poprawiło warunki mieszkaniowe. W połowie 1945 roku zbudowano nowy budynek, w którym umiejscowiono sierociniec.
W Santa Rosa funkcjonowała ogólna kuchnia i stołówka, które zapewniały mieszkańcom dobre posiłki, których wartość kaloryczna w 1945 roku wynosiła ponad 3500 kalorii i była znacznie wyższa niż w zniszczonej Europie.
Niebagatelny wpływ na ogólne warunki bytowe w osiedlu miała opieka zdrowotna. Ciężkie przeżycia w Związku Sowieckim, kłopoty z aklimatyzacją w Iranie i Indiach nadwątliły zdrowie uchodźców. Poważnym problemem była malaria. W Santa Rosa nad zdrowiem mieszkańców czuwał personel ambulatorium lekarskiego, apteki, gabinetu dentystycznego i szpitala. W szpitalu w odrębnym pawilonie utworzono oddział chorób zakaźnych.
Należyta opieka lekarska, dobre wyżywienie, poprawiająca się stopniowo sytuacja mieszkaniowa i łagodny klimat tej części Meksyku, dobrze wpływały na stan zdrowia uchodźców.
W szybko zorganizowanej szkole powszechnej, w 1944 roku uczyło się 527 uczniów. Kadrę pedagogiczną stanowiło dwudziestu nauczycieli. W budynku szkoły znalazło również siedzibę przedszkole. Uruchomiono także kursy gimnazjalne, na które w 1944 roku uczęszczało 59 uczniów oraz kursy zawodowe.
Administracji osiedla udało się również wybudować dwa baseny, korty tenisowe oraz boisko do siatkówki. Na początku 1944 roku otworzono ogród szkolny, który stał się miejscem wdrażania młodzieży do pracy.
Najważniejszą placówką opiekuńczą był Zakład Wychowawczy im. Gen. Władysława Sikorskiego, w którym przebywało 265 dzieci pozbawionych opieki rodzicielskiej. Opiekowało się nimi początkowo siedem wykwalifikowanych wychowawczyń, w 1944 roku zasiliło je kilka polskich sióstr felicjanek z Chicago, które od dawna opiekowały się sierotami w Stanach Zjednoczonych.
W Wigilię Bożego Narodzenia 1943 roku w osiedlu ukazał się pierwszy numer gazety „Polaka w Meksyku”, jako organ delegatury MPiOS. Szata graficzna pisma była początkowo skromna, gdyż dysponowano jedynie dość prymitywnym powielaczem. Dopiero z czasem zaczęto składać je w profesjonalnej drukarni. Do osiedla docierała także prasa polonijna ze Stanów Zjednoczonych polskie gazety z Wielkiej Brytanii, a także z innych osiedli polskich uchodźców w Indiach i Afryce.
Mieszkańcy osiedla mogli korzystać z teatru, w którym wystawiały dwa, konkurujące ze sobą zespoły amatorskie. W okresie Świąt Bożego Narodzenia 1944 w roku ks. Józef Jarzębowski wyreżyserował¸ Betlejem polskie Lucjana Rydla, w którym Herod ucharakteryzowany był na Hitlera. Widowisko cieszyło się dużym powodzeniem, poza Polakami oglądali je także Meksykanie.
Urozmaiceniem życia uchodźców, głównie młodzieży, były liczne wycieczki po niezmiernie ciekawym krajobrazowo, architektonicznie i kulturowo Meksyku. Częste podróże ułatwiał nowy autobus oddany do dyspozycji osiedla przez kierownictwo NCWC. Odwiedzano nie tylko pobliskie miasta, ale także udano się do Najświętszej Panny z Guadelupe, a także w pobliże wulkanu Paricutin.
Wśród organizacji działających w osiedlu wyróżniało się harcerstwo, skupiające kilkaset dzieci i młodzieży. Jego rola była wyjątkowo istotna, gdyż znaczna część dzieci pozbawiona była opieki rodzicielskiej. Młodzież przybyła do Meksyku miała za sobą doświadczenie w działalności harcerskiej na terenie Iranu i Indii. Znaleźli się tu członkowie dwóch drużyn zorganizowanych jeszcze w obozach indyjskich, żeńskiej drużyny im. Emilii Plater i męskiej im. ks. Augustyna Kordeckiego. W Santa Rosa działalność instruktorską prowadził, przybyły z USA harcmistrz Włodzimierz Skłodowski, członek Głównej Komendy ZHP z siedzibą w Londynie.
W pierwszym, najtrudniejszym okresie istnienia polskiego harcerstwa w Meksyku wsparcia udzieliła mu NCWC. Drużyny i gromady zostały umundurowane, hufiec otrzymał namioty i łóżka polowe. Nawiązano również pierwsze kontakty ze skautingiem meksykańskim. Rozpoczęto regularną działalność szkoleniową, organizowano ćwiczenia w terenie i zajęcia w świetlicy, czynnie włączono się do organizacji uroczystości na terenie osiedla i pobliskiego Leon. Z okazji obchodów święta 11 listopada 1943 roku odbyło się harcerskie ognisko, a w kilka dni później cały hufiec wziął udział w meksykańskich uroczystościach w Leon i stolicy stanu Guanajuato.
W lutym 1944 roku, po wyjeździe z Meksyku ks. Zygmunta Jagielnickiego, hufcowym został ks. Józef Jarzębowski. Z jego nazwiskiem łączy się najlepszy chyba okres harcerstwa w Santa Rosa. Szybko rozwinęło się ono liczebnie, a w jego szeregach znalazło się 180 harcerzy i harcerek oraz 70 zuchów.
W życiu uchodźstwa polskiego w Meksyku wielką rolę odgrywało duchowieństwo katolickie. Księża byli kierownikami szkół, harcerstwa, organizowali imprezy kulturalne i turystyczne, wreszcie prowadzili intensywną działalność duszpasterską. Na mocy decyzji biskupa polowego Wojska Polskiego Józefa Gawliny opiekę duszpasterską na uchodźcami w Meksyku sprawował ks. Leonardowi Kaszyńskiemu, mający duże doświadczenie duszpasterskie w kraju i zagranicy, w tym Stanach Zjednoczonych.
Nad losami półtoratysięcznej grupy polskich uchodźców w Meksyku zaciążyły decyzje wielkich mocarstw w sprawie polskiej podjęte w początkach 1945 roku. Usankcjonowane przez Roosevelta i Churchilla oderwanie od Rzeczypospolitej Kresów Wschodnich, jak również utworzenie w Warszawie rządu komunistycznego postawiło pod znakiem zapytania możliwość powrotu do ojczyzny. Nastroje niepewności spotęgowały się z chwilą, gdy oba mocarstwa zachodnie wycofały uznanie dla rządu polskiego w Londynie i wysłały swych przedstawicieli dyplomatycznych do Warszawy. W ślad za Waszyngtonem i Londynem podobną decyzję podjął Meksyk jako pierwszy kraj w Ameryce Łacińskiej. W dniu 9 lipca 1945 r. rząd prezydenta Manuela A. Camacho uznał Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej w Warszawie.
W końcu 1945 roku doszło do likwidacji polskiego osiedla w Santa Rosa, a większość jego mieszkańców wyjechała do Stanów Zjednoczonych. Kilkadziesiąt osób zdecydowało się na powrót do Polski, a podobna liczba została w Meksyku.
Polskie osiedle w Meksyku zarządzane było przez przedstawiciela Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej – Bohdana Szmejko. Koszty finansowania szkół i placówek zdrowia na terenie osiedla ponosić miała Rada Polonii Amerykańskiej, a koszty administracyjne Foreign Relief and Rehabilitation Operations w formie kredytu na konto rządu polskiego.
Administracja osiedla w Santa Rosa dzieliła się na kilka wyspecjalizowanych wydziałów: oświaty, służby zdrowia, finansów, spraw socjalnych oraz porządku. Na wiosnę 1944 roku utworzono także Komitet Doradczy, w skład którego weszli przedstawiciele polskich uchodźców.
Warunki życia w hacjendzie Santa Rosa były początkowo trudne. Posiadłość była zrujnowana i pomimo przeprowadzonego remontu, część polskich mieszkańców musiała zamieszkać w zabudowaniach gospodarczych, brakowało pralni, umywalni, były ciągłe kłopoty z wodą. Sytuacja jednak ulegała stopniowej poprawie, dzięki napływowi funduszy od różnych organizacji polonijnych i amerykańskich. W połowie listopada 1943 roku do dyspozycji mieszkańców oddano 131 pokoi dla rodzin i matek z dziećmi oraz 23 sale ogólne. Uruchomiono prysznice i sanitariaty. Zbudowano mały szpital, pomieszczenia gospodarcze, pralnię, piekarnię oraz warsztaty naprawcze. W następnych miesiącach liczba pokoi osiągnęła 350, co wydatnie poprawiło warunki mieszkaniowe. W połowie 1945 roku zbudowano nowy budynek, w którym umiejscowiono sierociniec.
W Santa Rosa funkcjonowała ogólna kuchnia i stołówka, które zapewniały mieszkańcom dobre posiłki, których wartość kaloryczna w 1945 roku wynosiła ponad 3500 kalorii i była znacznie wyższa niż w zniszczonej Europie.
Niebagatelny wpływ na ogólne warunki bytowe w osiedlu miała opieka zdrowotna. Ciężkie przeżycia w Związku Sowieckim, kłopoty z aklimatyzacją w Iranie i Indiach nadwątliły zdrowie uchodźców. Poważnym problemem była malaria. W Santa Rosa nad zdrowiem mieszkańców czuwał personel ambulatorium lekarskiego, apteki, gabinetu dentystycznego i szpitala. W szpitalu w odrębnym pawilonie utworzono oddział chorób zakaźnych.
Należyta opieka lekarska, dobre wyżywienie, poprawiająca się stopniowo sytuacja mieszkaniowa i łagodny klimat tej części Meksyku, dobrze wpływały na stan zdrowia uchodźców.
W szybko zorganizowanej szkole powszechnej, w 1944 roku uczyło się 527 uczniów. Kadrę pedagogiczną stanowiło dwudziestu nauczycieli. W budynku szkoły znalazło również siedzibę przedszkole. Uruchomiono także kursy gimnazjalne, na które w 1944 roku uczęszczało 59 uczniów oraz kursy zawodowe.
Administracji osiedla udało się również wybudować dwa baseny, korty tenisowe oraz boisko do siatkówki. Na początku 1944 roku otworzono ogród szkolny, który stał się miejscem wdrażania młodzieży do pracy.
Najważniejszą placówką opiekuńczą był Zakład Wychowawczy im. Gen. Władysława Sikorskiego, w którym przebywało 265 dzieci pozbawionych opieki rodzicielskiej. Opiekowało się nimi początkowo siedem wykwalifikowanych wychowawczyń, w 1944 roku zasiliło je kilka polskich sióstr felicjanek z Chicago, które od dawna opiekowały się sierotami w Stanach Zjednoczonych.
W Wigilię Bożego Narodzenia 1943 roku w osiedlu ukazał się pierwszy numer gazety „Polaka w Meksyku”, jako organ delegatury MPiOS. Szata graficzna pisma była początkowo skromna, gdyż dysponowano jedynie dość prymitywnym powielaczem. Dopiero z czasem zaczęto składać je w profesjonalnej drukarni. Do osiedla docierała także prasa polonijna ze Stanów Zjednoczonych polskie gazety z Wielkiej Brytanii, a także z innych osiedli polskich uchodźców w Indiach i Afryce.
Mieszkańcy osiedla mogli korzystać z teatru, w którym wystawiały dwa, konkurujące ze sobą zespoły amatorskie. W okresie Świąt Bożego Narodzenia 1944 w roku ks. Józef Jarzębowski wyreżyserował¸ Betlejem polskie Lucjana Rydla, w którym Herod ucharakteryzowany był na Hitlera. Widowisko cieszyło się dużym powodzeniem, poza Polakami oglądali je także Meksykanie.
Urozmaiceniem życia uchodźców, głównie młodzieży, były liczne wycieczki po niezmiernie ciekawym krajobrazowo, architektonicznie i kulturowo Meksyku. Częste podróże ułatwiał nowy autobus oddany do dyspozycji osiedla przez kierownictwo NCWC. Odwiedzano nie tylko pobliskie miasta, ale także udano się do Najświętszej Panny z Guadelupe, a także w pobliże wulkanu Paricutin.
Wśród organizacji działających w osiedlu wyróżniało się harcerstwo, skupiające kilkaset dzieci i młodzieży. Jego rola była wyjątkowo istotna, gdyż znaczna część dzieci pozbawiona była opieki rodzicielskiej. Młodzież przybyła do Meksyku miała za sobą doświadczenie w działalności harcerskiej na terenie Iranu i Indii. Znaleźli się tu członkowie dwóch drużyn zorganizowanych jeszcze w obozach indyjskich, żeńskiej drużyny im. Emilii Plater i męskiej im. ks. Augustyna Kordeckiego. W Santa Rosa działalność instruktorską prowadził, przybyły z USA harcmistrz Włodzimierz Skłodowski, członek Głównej Komendy ZHP z siedzibą w Londynie.
W pierwszym, najtrudniejszym okresie istnienia polskiego harcerstwa w Meksyku wsparcia udzieliła mu NCWC. Drużyny i gromady zostały umundurowane, hufiec otrzymał namioty i łóżka polowe. Nawiązano również pierwsze kontakty ze skautingiem meksykańskim. Rozpoczęto regularną działalność szkoleniową, organizowano ćwiczenia w terenie i zajęcia w świetlicy, czynnie włączono się do organizacji uroczystości na terenie osiedla i pobliskiego Leon. Z okazji obchodów święta 11 listopada 1943 roku odbyło się harcerskie ognisko, a w kilka dni później cały hufiec wziął udział w meksykańskich uroczystościach w Leon i stolicy stanu Guanajuato.
W lutym 1944 roku, po wyjeździe z Meksyku ks. Zygmunta Jagielnickiego, hufcowym został ks. Józef Jarzębowski. Z jego nazwiskiem łączy się najlepszy chyba okres harcerstwa w Santa Rosa. Szybko rozwinęło się ono liczebnie, a w jego szeregach znalazło się 180 harcerzy i harcerek oraz 70 zuchów.
W życiu uchodźstwa polskiego w Meksyku wielką rolę odgrywało duchowieństwo katolickie. Księża byli kierownikami szkół, harcerstwa, organizowali imprezy kulturalne i turystyczne, wreszcie prowadzili intensywną działalność duszpasterską. Na mocy decyzji biskupa polowego Wojska Polskiego Józefa Gawliny opiekę duszpasterską na uchodźcami w Meksyku sprawował ks. Leonardowi Kaszyńskiemu, mający duże doświadczenie duszpasterskie w kraju i zagranicy, w tym Stanach Zjednoczonych.
Nad losami półtoratysięcznej grupy polskich uchodźców w Meksyku zaciążyły decyzje wielkich mocarstw w sprawie polskiej podjęte w początkach 1945 roku. Usankcjonowane przez Roosevelta i Churchilla oderwanie od Rzeczypospolitej Kresów Wschodnich, jak również utworzenie w Warszawie rządu komunistycznego postawiło pod znakiem zapytania możliwość powrotu do ojczyzny. Nastroje niepewności spotęgowały się z chwilą, gdy oba mocarstwa zachodnie wycofały uznanie dla rządu polskiego w Londynie i wysłały swych przedstawicieli dyplomatycznych do Warszawy. W ślad za Waszyngtonem i Londynem podobną decyzję podjął Meksyk jako pierwszy kraj w Ameryce Łacińskiej. W dniu 9 lipca 1945 r. rząd prezydenta Manuela A. Camacho uznał Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej w Warszawie.
W końcu 1945 roku doszło do likwidacji polskiego osiedla w Santa Rosa, a większość jego mieszkańców wyjechała do Stanów Zjednoczonych. Kilkadziesiąt osób zdecydowało się na powrót do Polski, a podobna liczba została w Meksyku.
Wybrana literatura:
J. Wróbel - Uchodźcy polscy ze Związku Sowieckiego 1942–1950
A. Jacewicz – Santa Rosa. Osiedle polskie w Meksyku
Protokoły posiedzeń Rady Ministrów Rzeczypospolitej Polskiej. Wrzesień 1942-Lipiec 1943
(2)
2 Comments
@Godziemba
20 January, 2016 - 13:47
Pzdr.
@tł
21 January, 2016 - 09:22
Tak może sądzić idiota, lub....... swetru.
Pozdrawiam