Na Kowno! (1)

 |  Written by Godziemba  |  0
W marcu 1938 doszło do incydentu na granicy polsko-litewskiej, w wyniku którego zginął polski żołnierz.

    Spór o Wilno sprawił, iż Polska i Litwa nie utrzymywały stosunków dyplomatycznych. Na początku 1938 roku stosunki polsko-litewskie nadal były napięte. O ile Warszawa skłaniała się do szukania drogi do porozumienia, to Kowno nadal było niechętne uregulowaniu stosunków z Polską.  Spora część polityków litewskich była przekonana, iż z braku stosunków z Warszawą Litwa miała więcej korzyści niż szkód.

    Przeciągający się konflikt ciążył jednak obu stronom. Krępował polską aktywność nad Bałtykiem, którą minister Beck uważał za bardzo ważną.

    W styczniu 1938 roku strona polska zainicjowała nieformalne rozmowy ze stroną litewską, które jednak zakończyły się w lutym niepowodzeniem wobec zdecydowanego stanowiska Litwinów, domagających się by najpierw Polacy „stworzyli odpowiednią atmosferę” – chodziło przede wszystkim o zmianę polityki wobec mniejszości litewskiej w Polsce. Nagłe wycofanie się Litwinów z rozmów było dla Becka „nie tylko wielkim rozczarowaniem, ale stało się też źródłem znacznego niepokoju”.

   Trwający konflikt z Litwą sprawiał, iż służba graniczna była bardzo odpowiedzialna i niebezpieczna. W latach 1921-1937 doszło do wielu incydentów, w trakcie których zginęło po obu stronach kilkadziesiąt osób. Strona polska traktowała granicę z Litwą jako normalną granicę państwową, natomiast Kowno uważało ją za linię tymczasową, najpierw określaną jako demarkacyjna, a potem administracyjną.

   Na liczącej ponad 500 kilometrów niespokojnej granicy polsko-litewskiej jednym z najniebezpieczniejszych punktów był odcinek, na którym znajdowała się strażnica Wierszeradówka. W dniu 11 marca 1938 roku do pełnienia służby granicznej w okolicy zostało wyznaczonych dwóch żołnierzy z 2. kompanii 23. batalionu 6. Brygady Korpusu Ochrony Pogranicza. Byli nimi Stanisław Wolanin oraz Stanisław Serafin.

   Gdy wspomniany patrol około  godziny 4.45 zbliżał się do punktu granicznego przy slupie granicznym 393, natknął się na „cywilnego osobnika”, który usiłował się ukryć, a następnie zaczął uciekać. Strzelec Wolanin zaczął go gonić wzywając do zatrzymania. Gdy ten nie usłuchał oddał do niego trzy strzały z karabinu, nie trafiając go.

   Po nieudanym pościgu obaj żołnierze KOP zaczęli przeszukiwać las, w którym ukrył się zbieg. W trakcie tej czynności strzelec Serafin został postrzelony na granicy z Litwą. Gdy nadbiegł Wolanin zobaczył dwóch strażników litewskich odciągających rannego w głąb terytorium Litwy.

    Wolanin, słysząc wołanie rannego kolegi, usiłował podejść do niego, ale został ostrzelany. W takiej sytuacji postanowił wycofał się, by wezwać pomoc. Po drodze spotkał dowódcę strażnicy, plutonowego Józefa Nowakowskiego, który zaalarmowany strzałami, biegł w stronę granicy wraz z patrolem pogotowia.

   Po wysłuchaniu meldunku Wolanina pozostawił na granicy patrol pogotowia, a sam pobiegł do strażnicy, by zameldować o wydarzeniu przełożonym. Dowódca kompanii kpt Jan Kaszuba rozkazał mu „udać się z całą załogą strażnicy” na miejsce zdarzenia i zażądać od Litwinów natychmiastowego udzielenia pomocy lekarskiej rannemu, a następnie oddania go w polskie ręce. W razie odmowy miał zabrać Serafina siłą.

   W tym czasie Litwini załadowali rannego na wóz i odwieźli w głąb swego terytorium. Wobec koncentracji znacznych sił litewskich Nowakowski odstąpił od próby odbicia rannego.

   Jednocześnie inny patrol KOP zatrzymał osobnika, który uciekł Wolaninowi. Okazało się, iż był to Michał Jakubowski ze wsi Marcinkańce, który szpiegował przygraniczne polskie tereny. Tak więc postrzelenie Serafina nastąpiło w trakcie przerzucania przez granicę agenta litewskiego. To tłumaczy też znaczną koncentrację policji litewskiej osłaniających te operację.

   Po przewiezieniu rannego Serafina do Trośnik założono mu opatrunek na ranę, jednak dopiero o dopiero o 7.20 pomocy lekarskiej udzielił mu wezwany felczer z Merecza. Rana okazała się jednak śmiertelna i o godzinie 8.40 polski żołnierz zmarł.

   Pomimo napięcia spowodowanego tragicznym wydarzeniem, jeszcze tego samego dnia obie strony przeprowadziły „rozmowę graniczną”. Stronę polską reprezentował dowódca batalionu KOP „Orany” ppłk Władysław Żabiński, a litewską komendant obwodu olickiego litewskiej policji granicznej Januśkevićius, któremu towarzyszył szef rejonowej policji bezpieczeństwa Gimżauskas. Litwini zapewnili Żabińskiego, iż zwłoki polskiego żołnierza zostaną wydane następnego dnia w punkcie kontrolnym w Trośnikach. Tak też się stało. Po otwarciu trumny okazało się, że zmarły ma na sobie ubranie cywilne. Litwini tłumaczyli, iż jego mundur jako dowód został dostarczony litewskim władzom sądowym. Nie zrobiło to dobrego wrażenia na stronie polskiej, która zwróciła Litwinom trumnę.

    Wobec uzyskanego polecenia z MSZ, iż „sprawa znajduje się w rękach rządu”, polscy pogranicznicy odmówili udziału w dwustronnej komisji, mającej wyjaśnić kulisy incydentu. Tym samym uświadomiono Litwinom, iż sprawy nie uda się załatwić w sposób rutynowy.

    W Warszawie uznano, iż wydarzenie na granicy polsko-litewskiej należy wykorzystać politycznie. W komunikacie MSZ podkreślono, iż śmierć polskiego żołnierza była „skutkiem nienormalnego stanu na granicy polsko-litewskiej z powodu upartej odmowy rządu litewskiego ustanowienia normalnych stosunków sąsiedzkich między obu krajami, a z drugiej strony wrogiej atmosfery w stosunku do Polski, starannie utrzymywanej przez rząd litewski po tamtej stronie granicy”. Równocześnie strona polska zarezerwowała sobie możliwość wyciągnięcia surowych konsekwencji w stosunku do władz litewskich. 

   Po ogłoszeniu wspomnianego komunikatu MSZ redakcje wielu polskich gazet zaczęły publikować bardzo krytyczne wobec Kowna artykuły, oskarżając Litwinów o zamordowanie polskiego żołnierza. Padały coraz częściej hasła domagające się przejścia od słów do czynów. I tak w „Kurierze Porannym” napisano, iż „Polska nie może puścić płazem tej prowokacji. Musi domagać się satysfakcji. Jednocześnie zaś trzeba położyć kres temu anormalnemu stanowi stosunków, w którym upór i zaślepienie litewskich „władców” oraz ich nienawiść do wszystkiego co polskie idzie w parze jedynie z ich ślepotą polityczną”. „Ilustrowany Kurier Codzienny” w wielkim tytule nawoływał: „Musi się skończyć okres ni pokoju ni wojny (..), trzeba wykonać testament polityczny Marszałka Piłsudskiego w sprawie litewskiej”.

    Stanisław Cat-Mackiewicz na łamach wileńskiego „Słowa”  krytykując Becka za mu opieszałość i nieobecność w kraju (był we Włoszech), gdy w kraju zachodzą tak ważne wydarzenia, domagał się, by „Polska ultymatywnie musi zażądać od swego ministra spraw zagranicznych zdyskontowania korzyści z polityki, którą prowadził dotychczas w postaci normalizacji naszych stosunków z Litwą Kowieńską”.

   Redaktor wileńskiego „Słowa” uznał, iż obecna chwila jest dogodnym momentem, by załatwić sprawę litewską. Normalizacja wzajemnych stosunków nie powinna się ograniczyć jedynie do nawiązania relacji dyplomatycznych, ale także zawarcia traktatu o mniejszościach, uregulowania stosunków komunikacyjnych oraz handlowych.

    Głównym inspiratorem antylitewskich nastrojów była prasa narodowa, która nawoływała do organizacji manifestacji. „Warszawski Dziennik Narodowy” opublikował artykuł pod tytułem „Nadszedł czas”, w którym można było przeczytać o „narzuceniu woli niesfornemu sąsiadowi”.

    Pogrzeb zabitego żołnierza odbył się w dniu 14 marca 1938 roku we wsi Marcinkańce. W uroczystościach wzięły udział wielotysięczne tłumy okolicznej ludności oraz delegacje wojska, straży leśnej, Związku Strzeleckiego oraz młodzieży szkolnej.

    W tym samym czasie senator Kazimierz Fudakowski oraz poseł Michał Łazarski zwrócili się do premiera Składkowskiego z pytaniem jakie środki rząd zamierza podjąć celem zapobieżenia podobnym incydentom w przyszłości. Obie interpelacje wzbudziły duże poruszenie społeczne. Jednocześnie nadały sprawie nową rangę, przenosząc ją na forum parlamentarne.

    W dniu 16 marca w Krakowie doszło do wielotysięcznej manifestacji, w trakcie której pod pomnikiem Adama Mickiewicza na Rynku Głównym przyjęto rezolucję „potępiającą prowokację litewską”. Podobne wiece odbyły się w wielu miastach Polski.

    Tego samego dnia Koło Parlamentarne Obozu Zjednoczenia Narodowego podjęło uchwałę, w której zapewniono Marszałka Rydza-Śmigłego o „naszej gotowości do rzetelnego podjęcia każdego zadania, jakie by zechciał nam powierzyć”.

   Te wydarzenia bacznie śledzono w Kownie,  gdzie zachowanie Polski wzbudziło duże zaniepokojenie. Podczas narady u prezydenta Antanasa Smetony uznano za niezbędne rozpoczęcie ze stroną polską rokowań „dla stworzenia takiej sytuacji, która zapobiegnie incydentom na linii administracyjnej”. Równocześnie litewscy dyplomacji w krajach zachodnich mieli poprosić rządy tych państw o „uspokojenie Polski”. W trakcie rozmowy z ambasadorem brytyjskim w Warszawie sir Howardem Kennardem wiceminister Jan Szembek zaznaczył pół żartem, że „ma nadzieję, iż do Litwy nie wkroczymy”.

   W większości europejskich stolic panowało przekonanie, iż Warszawa wykorzystując zaognienie sytuacji w Europie związane z Anschlussem, zmusi Kowno do znacznych ustępstw.
 
CDN.

ilustracja z:https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/0e/Rzeczpospolita_Lithu...
Hun
5
5 (1)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>