
Dziwny to kraj – raczej TenKraj niż Polska – w którym dane tajnych kolaborantów służb narzuconego systemu sowieckiego jeszcze w 27 lat po fundamentalnej (podobno) zmianie i odzyskaniu państwowej (podobno) suwerenności wciąż należą do kategorii opatrzonej gryfem „tajemnica państwowa”.
Na częściowe odtajnienie tych tajemnic samodzielnie rządzącej partii trzeba półtora roku. Natomiast aneksu z nazwiskami funkcjonariuszy specjalnych służb wojskowych (przystawki dawnej GRU), nie od dziś oskarżanych o bardzo poważne przestępstwa, w ogóle nie da się (podobno) odtajnić.
Nie po raz pierwszy okazuje się, że możliwość choćby publicznego napiętnowania (nie mówiąc już o ukaraniu), funkcjonariuszy zbrodniczych systemów totalitarnych zależy od składu etnicznego ich środowisk kierowniczych. Denazyfikację – owszem, zbyt płytką i cząstkową, trochę na pokaz, z dziwnymi niezasadnymi wyjątkami – udało się jakoś przeprowadzić. Ale dekomunizacji, absolutnie koniecznej i ze względu na dłuższy okres trwania systemu, jego zasięg i aspiracje, wreszcie znacznie większą liczbę ofiar – już niestety nie.
*
Rządzące od blisko roku Prawo i Sprawiedliwość swoje działania resp. zaniechania prowadzi z wdziękiem oraz statecznością słonia. Wymiana szkodliwej obsady resortu spraw zagranicznych oraz polskich placówek dyplomatycznych ledwie się rozpoczęła, gdyż minister Waszczykowski wolał zająć się skazanym od początku na niepowodzenie flirtem z Komisją Wenecką. Od blisko roku trwa też kontynuacja przeciwskutecznej, sprzecznej z polską racją stanu polityki wschodniej. Zamiast dbać o interes i prawa Polaków za naszą wschodnią granicą, Rzeczpospolita wciąż kokietuje nieżyczliwe Polsce władze Ukrainy i Litwy, jednocześnie w imię księżycowej polityki Zachodu pogrążając szanse na sensowne i z wielu względów korzystne dla nas ułożenie stosunków z Białorusią Łukaszenki.
Zaniechania oraz brak skuteczności w radykalnym i niezbędnym odzyskiwaniu dla polskich spraw mediów głównego nurtu, które to przecież kształtują obraz rzeczywistości w głowach obywateli, trafnie skomentował niedawno na portalu wPolityce Michał Karnowski. Ale jeśli lokomotywami niełatwej walki o przestrzeń medialną uczyniono osoby w rodzaju Krzysztofa Czabańskiego czy Joanny Lichockiej, to trudno się było spodziewać innego rezultatu. Nie wiem, na co Jarosław Kaczyński liczy, bo jeśli zapowiadana przez PiS w kampanii wyborczej dobra zmiana ma się powieść, to szybka i radykalna eliminacja antypolskiej propagandy z TVP oraz publicznego radia, jest warunkiem koniecznym, choć daleko niewystarczającym.
Ponadto, jeśli Polska ma się naprawdę wybić ponad krytykowany przez lidera obozu rządzącego status kondominium, to repolonizacja tradycyjnych mediów lokalnych, w ogromnym procencie zależnych u nas od kapitału niemieckiego, a także pozbycie się zróżnicowanej, wieloimiennej agentury z ogólnokrajowych mediów elektronicznych i papierowych jest po prostu koniecznością. Dalsza zwłoka zagraża żywotnym interesom Polski i Polaków. Podobnie jak wszelkie daremne kokietowanie Brukseli.
*
O ile wojna o Trybunał Konstytucyjny była niezbędna, co ujawniane wciąż nowe szczegóły dobitnie dziś potwierdzają, o tyle taktyczne rozgrywanie walki o ochronę życia ludzkiego, począwszy od poczęcia do naturalnej śmierci, nie tylko pozostaje moralnie naganne, ale w dodatku, stanowi poważny błąd polityczny. Już kiedyś realna szansa na zawarowanie pełnej ochrony życia w konstytucji RP została przez Prawo i Sprawiedliwość zmarnowana. Z ogólnie znanym, fatalnym skutkiem dla Polski i dla samej partii.
Co więcej, wejście w niepotrzebne zwarcie z organizatorami i sponsorami niedawnych czarnych ulicznych rytuałów zostanie – przez wnikliwych obserwatorów już zostało! – uznane za medialne przykrycie fundamentalnie ważnego sporu o aprobatę dla umowy CETA. Różne medialne przecieki, bo przecież żadnej publicznej debaty w tej sprawie nasz rząd nie zrobił, niedwuznacznie wskazują, że mimo oporu niektórych ministrów, Polska to porozumienie klepnie. A przecież, prócz aspektu zdrowotno-sanitarnego (GMO, pestycydy) i gospodarczego (realne okrojenie szans rolnictwa krajowego), idzie o zagrożenia znacznie bardziej fundamentalne.
*
Krótko rzecz ujmując: zgoda na CETA to wpuszczenie bocznymi drzwiami TTIP, czyli kolejny sukces dyktatury globalistów, dążących do anihilacji państw narodowych. Skutki? Po pierwsze, wymagalne z budżetów państw narodowych odszkodowania dla ponadnarodowych korporacji za arbitralnie szacowane „utracone zyski”. Po drugie, najpierw obejście, a w konsekwencji pełna eliminacja obowiązujących w Europie norm oraz procedur ostrożnościowych, dotychczas przy produkcji i dystrybucji żywności obowiązujących. Docelowo wreszcie scentralizowana, globalna kontrola nad produkcją i dystrybucją może i tańszej, ale z pewnością (nowotwory, otyłość) niezdrowej żywności.
Jak pozbawiony szerokiej społecznej debaty, albo nawet – wzorem Węgier – wręcz referendum, akces do porozumień typu ACTA, TTIP czy CETA, które jasno zapowiadają eliminację państw na rzecz centralnie (już w skali globu) zarządzanego molocha, pogodzić z deklarowaną przez ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego wolą walki o prawdziwie suwerenną polską państwowość? Doświadczenie z równie pochopnym przyjęciem traktatu lizbońskiego dowodzi, że po przekroczeniu globalistycznego rubikonu nie ma już powrotu. Przynajmniej bez jakiejś globalnej katastrofy, której warto byłoby jednak uniknąć.
Na częściowe odtajnienie tych tajemnic samodzielnie rządzącej partii trzeba półtora roku. Natomiast aneksu z nazwiskami funkcjonariuszy specjalnych służb wojskowych (przystawki dawnej GRU), nie od dziś oskarżanych o bardzo poważne przestępstwa, w ogóle nie da się (podobno) odtajnić.
Nie po raz pierwszy okazuje się, że możliwość choćby publicznego napiętnowania (nie mówiąc już o ukaraniu), funkcjonariuszy zbrodniczych systemów totalitarnych zależy od składu etnicznego ich środowisk kierowniczych. Denazyfikację – owszem, zbyt płytką i cząstkową, trochę na pokaz, z dziwnymi niezasadnymi wyjątkami – udało się jakoś przeprowadzić. Ale dekomunizacji, absolutnie koniecznej i ze względu na dłuższy okres trwania systemu, jego zasięg i aspiracje, wreszcie znacznie większą liczbę ofiar – już niestety nie.
*
Rządzące od blisko roku Prawo i Sprawiedliwość swoje działania resp. zaniechania prowadzi z wdziękiem oraz statecznością słonia. Wymiana szkodliwej obsady resortu spraw zagranicznych oraz polskich placówek dyplomatycznych ledwie się rozpoczęła, gdyż minister Waszczykowski wolał zająć się skazanym od początku na niepowodzenie flirtem z Komisją Wenecką. Od blisko roku trwa też kontynuacja przeciwskutecznej, sprzecznej z polską racją stanu polityki wschodniej. Zamiast dbać o interes i prawa Polaków za naszą wschodnią granicą, Rzeczpospolita wciąż kokietuje nieżyczliwe Polsce władze Ukrainy i Litwy, jednocześnie w imię księżycowej polityki Zachodu pogrążając szanse na sensowne i z wielu względów korzystne dla nas ułożenie stosunków z Białorusią Łukaszenki.
Zaniechania oraz brak skuteczności w radykalnym i niezbędnym odzyskiwaniu dla polskich spraw mediów głównego nurtu, które to przecież kształtują obraz rzeczywistości w głowach obywateli, trafnie skomentował niedawno na portalu wPolityce Michał Karnowski. Ale jeśli lokomotywami niełatwej walki o przestrzeń medialną uczyniono osoby w rodzaju Krzysztofa Czabańskiego czy Joanny Lichockiej, to trudno się było spodziewać innego rezultatu. Nie wiem, na co Jarosław Kaczyński liczy, bo jeśli zapowiadana przez PiS w kampanii wyborczej dobra zmiana ma się powieść, to szybka i radykalna eliminacja antypolskiej propagandy z TVP oraz publicznego radia, jest warunkiem koniecznym, choć daleko niewystarczającym.
Ponadto, jeśli Polska ma się naprawdę wybić ponad krytykowany przez lidera obozu rządzącego status kondominium, to repolonizacja tradycyjnych mediów lokalnych, w ogromnym procencie zależnych u nas od kapitału niemieckiego, a także pozbycie się zróżnicowanej, wieloimiennej agentury z ogólnokrajowych mediów elektronicznych i papierowych jest po prostu koniecznością. Dalsza zwłoka zagraża żywotnym interesom Polski i Polaków. Podobnie jak wszelkie daremne kokietowanie Brukseli.
*
O ile wojna o Trybunał Konstytucyjny była niezbędna, co ujawniane wciąż nowe szczegóły dobitnie dziś potwierdzają, o tyle taktyczne rozgrywanie walki o ochronę życia ludzkiego, począwszy od poczęcia do naturalnej śmierci, nie tylko pozostaje moralnie naganne, ale w dodatku, stanowi poważny błąd polityczny. Już kiedyś realna szansa na zawarowanie pełnej ochrony życia w konstytucji RP została przez Prawo i Sprawiedliwość zmarnowana. Z ogólnie znanym, fatalnym skutkiem dla Polski i dla samej partii.
Co więcej, wejście w niepotrzebne zwarcie z organizatorami i sponsorami niedawnych czarnych ulicznych rytuałów zostanie – przez wnikliwych obserwatorów już zostało! – uznane za medialne przykrycie fundamentalnie ważnego sporu o aprobatę dla umowy CETA. Różne medialne przecieki, bo przecież żadnej publicznej debaty w tej sprawie nasz rząd nie zrobił, niedwuznacznie wskazują, że mimo oporu niektórych ministrów, Polska to porozumienie klepnie. A przecież, prócz aspektu zdrowotno-sanitarnego (GMO, pestycydy) i gospodarczego (realne okrojenie szans rolnictwa krajowego), idzie o zagrożenia znacznie bardziej fundamentalne.
*
Krótko rzecz ujmując: zgoda na CETA to wpuszczenie bocznymi drzwiami TTIP, czyli kolejny sukces dyktatury globalistów, dążących do anihilacji państw narodowych. Skutki? Po pierwsze, wymagalne z budżetów państw narodowych odszkodowania dla ponadnarodowych korporacji za arbitralnie szacowane „utracone zyski”. Po drugie, najpierw obejście, a w konsekwencji pełna eliminacja obowiązujących w Europie norm oraz procedur ostrożnościowych, dotychczas przy produkcji i dystrybucji żywności obowiązujących. Docelowo wreszcie scentralizowana, globalna kontrola nad produkcją i dystrybucją może i tańszej, ale z pewnością (nowotwory, otyłość) niezdrowej żywności.
Jak pozbawiony szerokiej społecznej debaty, albo nawet – wzorem Węgier – wręcz referendum, akces do porozumień typu ACTA, TTIP czy CETA, które jasno zapowiadają eliminację państw na rzecz centralnie (już w skali globu) zarządzanego molocha, pogodzić z deklarowaną przez ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego wolą walki o prawdziwie suwerenną polską państwowość? Doświadczenie z równie pochopnym przyjęciem traktatu lizbońskiego dowodzi, że po przekroczeniu globalistycznego rubikonu nie ma już powrotu. Przynajmniej bez jakiejś globalnej katastrofy, której warto byłoby jednak uniknąć.
(2)
20 Comments
NIe przypuszczałem że
12 October, 2016 - 22:25
Trafnie wyłożył Kolega niepokojące...
16 October, 2016 - 03:58
Sądząc po postawie Morawieckiego i dalszym podgrzewaniu przez Kaczyńskiego kwestii aborcyjnej, decyzje zdaje się już zapadły. Niestety, jak skomentował jeden z niemieckich polityków lokalnych, ci, którzy o wszystkim decydują nie pochodzą z wyboru, a ci, których wybrano, na nic wpływu nie mają.
Obawiam się, że rząd postąpi analogicznie jak w przypadku traktatu lizbońskiego. Dla Kolegi będzie to przekroczenie rubikonu, ale Alchymista nazwie rzecz całą niesprawdzonymi plotkami i niesłusznym oskarżeniem wobec świetnego rządu PiS :)
Waldemar Żyszkiewicz
Nie odnosze się do całości
13 October, 2016 - 09:03
Odniosę się tylko do kwestii Łukaszenki. Uważam, że przeciwstawianie dobrego Łukaszenki złym Ukraińcom czy Litwinom to jednak chyba jakiś żart. Z tyranem tym mozna się układac i trzeba, ale nie w przeciwstawieniu do Litwy czy Ukrainy. To raz. Dwa, trzeba pamiętać, że Łukaszenka nie jest jakimś potulnym misiem i wszelkie próby zbliżenia będzie całkowicie instrumentalnie wykorzystywał w swoich negocjacjach z Rosją. Na koniec może sie okazać, że on uzyska lepszą cene gazu, a my zostaniemy z ręką w nocniku (ale oczywiście winien będzie Waszczykowski, a nie mądrzy doradcy z obozu narodowego).
Jasne, przecież w ogóle nie ma...
16 October, 2016 - 14:57
Kiedyś pomyśli Pan inaczej o tych sprawach i jak przypomni Pan sobie swoją obecną demagogię, to będzie Panu głupio. Jasne, że Łukaszenka nie jest misiem, ale jego mocna pozycja wobec Kremla jest korzystna dla Polski, bo gorzej byłoby gdyby tkwił w objęciach Putina. Poza tym nikt nie przeciwstawia Białorusi Litwie czy Ukrainie, to Ukraina i Litwa przeciwstawiają się Polsce. No i już widzę, jak minister Waszczykowski z zapałem wsłuchuje się w głosy płynące z obozu narodowego i dostraja do nich prowadzoną politykę zagraniczną.
Najlepiej jednak wyszło Panu porównanie (gdzie indziej) aborcji z ofiarami wypadków drogowych. Zapomina Pan jednak o zasadzie, że chcącemu nie dzieje się krzywda. Tak się składa, że nikt nikogo na siłę do samochodu nie wsadza i do jazdy nim nie zmusza. Natomiast zabijane podczas aborcji dzieci nie mają niestety wyboru. Decyzje podjął za nie ktoś inny.
Waldemar Żyszkiewicz
@Waldemar Żyszkiewicz
16 October, 2016 - 10:19
Stanowisko Polski w sprawie CETA wydaje się niejasne, gdyz Polska sonduje możliwość zorganizowania oporu wobec tej umowy. Ze szczytu V4 wynika, że tylko Polska ewentualnie będzie sie jej sprzeciwiać. Działamy w otoczeniu międzynarodowym i w przeciwieństwie do Brytyjczyków nie jesteśmy samotną wyspą.
Alchymisto
16 October, 2016 - 12:52
Ja bym zaryzykował pytanie:
Czy jesteś za podpisaniem umowy CETA, nawet gdyby jej odrzucenie oznaczało konieczność wystąpienia Polski z Unii Europejskiej?
Panie Romanie,
16 October, 2016 - 14:29
Świetnie Pan obnażył pozorność ochrony polskich interesów w kwestii podpisania CETA. W przypadku traktatu lizbońskiego było analogicznie, Lech Kaczyński po prostu dostosował się do wyników referendum... w Irlandii.
Bo o referendum w Polsce nikt z obozu tych państwowców-patriotów nawet się nie zająknął. Sapietni sat.
Pozdrawiam niedzielnie,
Waldemar Żyszkiewicz
Panie Waldemarze
16 October, 2016 - 16:45
Staram się zachować pewien dystsns, znaleźć się gdzieś między kolegą Alchymistą, a kolegą Boldancharmem.
Nie akceptując tych zupełnie niezrozumiałych pociągnięć rządu (WSI, IPN) i tych niezrozumiałych trochę (szeroko rozumiane "personalia", Ukraina, obsada MSZ i MR, VAT), nie mogę jednocześnie nie myśleć o tym, co będzie, gdy Jarosław Kaczyński posłucha kolegi Boldancharma i w trybie niezwłocznym każe podać rząd do dymisji, bo coś poszło nie po Jego (kolegi Boldancharma) myśli.
Niestety, zdaje się, że mamy wybór: CETA, albo CETA w pakiecie z gender.
Pytania referendalne powinny w zasadzie być zdaniami prostymi, ale w przypadku CETA zrobiłbym wyjątek.
Podobnie (co mi podpowiada duch przekory) jak pytanie o Brexit też powinno było być zdaniem złożonym:
O czym nie bez pewnej satysfakcji donosi portal Sakiewicza.
Ro
16 October, 2016 - 17:13
Boldandcharmie
16 October, 2016 - 17:23
Nie Ro.
16 October, 2016 - 20:07
To sie nazywa brak ducha i wywodzaca sie z niego tendencja do samoograniczania narodowych aspiracji. To sie nazywa demoralizująca bezkarność zamordystów.
Ro, właśnie podałeś credo niewolnika.
Boldandcharmie
16 October, 2016 - 21:36
Nie żebym nie potrafił - po prostu nie lubię.
Dziekuję Ro
16 October, 2016 - 21:54
Realia, Boldandcharmie?
17 October, 2016 - 00:21
Czyli mam rozumieć, że jestem pozbawionym ducha zniewolonym lemingiem, akceptującym hitleryzm i komunizm?
Myślę, że dosadniejszego komplementu już dzisiaj nie usłyszę.
Nie Ro
17 October, 2016 - 08:09
Panowie, spokojnie
16 October, 2016 - 21:54
@Boldancharm
Nie zapominam o marzeniach o Polsce, staram sie je realizowac na swój sposób, nie oczekuję od rządu natychmiastowych efektów i spektakularnych posunięć. Szczególnie, że świat jest na skraju kryzysu ekonomicznego i na krawędzi wojny.
Rząd emituje szereg sygnałów, które maja mu zaskarbić poparcie społeczne. Nie wszystko sie udaje, nie wszystko wychodzi, są czkawki, ale kierunek właściwy. Jak to w życiu.
@ro
Wyjście z UE prawdopodobnie nie wymaga referendum, bo Niemcy i Francja chętnie by sie pozbyły takiego balastu jak Polska. Urządzanie takiego referendum byłoby więc samo w sobie votum nieufnosci wobec PiS, bo PiS resztkami sił próbuje nie dopuścic do rozpadu UE. Dopóki istnieje jakikolwiek szacunek dla prawa międzynarodowego (a więc i UE), rząd PiS może szantażować wielkie kraje swoim veto. Potem pozostanie juz tylko naga siła, której póki co nie mamy.
Ok Alchymisto
16 October, 2016 - 23:02
@boldandcharm
17 October, 2016 - 15:32
Drogi Kolego, PiS ma w Sejmie przewagę 5 głosów. Należałoby raczej wzmacniać PiS wszędzie, gdzie się da.
@Alchymista
16 October, 2016 - 14:25
To znaczy, że ma Pan w domu rozległy salon : )
A mówiąc serio, to oznacza, że z cywilizacyjną koniecznością używania mechanicznych środków lokomocji zrównuje Pan równie mechaniczny sposób regulowania liczebności populacji. Ciekawe. Jak widać, alchemia (słowa) osiąga w Pańskim komentarzu nowe stadium rozwoju.
Waldemar Żyszkiewicz
@Waldemar Żyszkiewicz
16 October, 2016 - 21:44