
Wszyscy (no, prawie) zwalają winę za gdańskie morderstwo na jakiegoś hejta.
"Hejta", przypominam, w rozmówkach końsko-furmańskich znaczyło mniej więcej:
-Proszę cię dobry koniku, abyś zechciał skręcić w prawo.
Czy jakoś tak.
Ale niech będzie. Czasy się zmieniają, język też. Kiedyś można było spokojnie powiedzieć panu bratu "jesteś waść ozdobą przy szamerunku", dziś za to samo można dostać w dziób.
Frapuje mnie ten (współczesny) hejt. W powiązaniu z wydarzeniami gdańskimi konkretnie. Bo popatrzmy: hejt powszechny "polityczny" jest obecny prawie wszędzie. Prawie - bo akurat w miejscu, gdzie przez 5 i pół roku przebywał ów młody gdański zbrodniarz, hejt był wieloraki ale akurat nie "polityczny" raczej. Za to z drugiej strony krat ów "polityczny" hejt poruszał się swobodnie po kraju (tym kraju) i docierał, do kogo chciał.
I co?
A no właśnie! "Polityczny" hejt publiczny, który od czasów łódzkiej zbrodni przybierał tylko na sile, nie sprawił że tamta zbrodnia się powtórzyła, za to myśl o zbrodni wylęgła się tam, gdzie "polityczny" hejt prawie lub nawet wcale nie docierał (podkreślam słowo polityczny i cudzysłów - bo to słowo znaczyło jeszcze nie tak dawno coś trochę innego).
Jaki z tego wniosek?
Ja tam nie wiem.
A jak czegoś nie wiem, to zaglądam do mądrych książek, albo do słownika.
I widzę na przykład takie powiedzenie:
"Qui fecit cui prodest".
Co się może, choć nie musi, przekładać:
"Popatrz, kto nabrał wiatru w żagle"
Czy jakoś tak.
"Hejta", przypominam, w rozmówkach końsko-furmańskich znaczyło mniej więcej:
-Proszę cię dobry koniku, abyś zechciał skręcić w prawo.
Czy jakoś tak.
Ale niech będzie. Czasy się zmieniają, język też. Kiedyś można było spokojnie powiedzieć panu bratu "jesteś waść ozdobą przy szamerunku", dziś za to samo można dostać w dziób.
Frapuje mnie ten (współczesny) hejt. W powiązaniu z wydarzeniami gdańskimi konkretnie. Bo popatrzmy: hejt powszechny "polityczny" jest obecny prawie wszędzie. Prawie - bo akurat w miejscu, gdzie przez 5 i pół roku przebywał ów młody gdański zbrodniarz, hejt był wieloraki ale akurat nie "polityczny" raczej. Za to z drugiej strony krat ów "polityczny" hejt poruszał się swobodnie po kraju (tym kraju) i docierał, do kogo chciał.
I co?
A no właśnie! "Polityczny" hejt publiczny, który od czasów łódzkiej zbrodni przybierał tylko na sile, nie sprawił że tamta zbrodnia się powtórzyła, za to myśl o zbrodni wylęgła się tam, gdzie "polityczny" hejt prawie lub nawet wcale nie docierał (podkreślam słowo polityczny i cudzysłów - bo to słowo znaczyło jeszcze nie tak dawno coś trochę innego).
Jaki z tego wniosek?
Ja tam nie wiem.
A jak czegoś nie wiem, to zaglądam do mądrych książek, albo do słownika.
I widzę na przykład takie powiedzenie:
"Qui fecit cui prodest".
Co się może, choć nie musi, przekładać:
"Popatrz, kto nabrał wiatru w żagle"
Czy jakoś tak.
(1)