Może nie wybuchła, tylko się zaczęła, bo zostaliśmy zaatakowani bez ostentacji, ale straty od razu były ogromne: dotkliwe, degradujące państwo, upokarzające Polskę i Polaków. Jednak, jako zbiorowość, nie przyjęliśmy tego do wiadomości. Wojna, jaka wojna? Intelektualiści jęli od razu wymachiwać brzytwą Ockhama.
Rządzący zwyczajnie stchórzyli. Co, mieliśmy wypowiedzieć wojnę, pytali z głupia frant i off the record, jakby wokół nie było słychać trzasku druzgotanych szlabanów granicznych. A przecież wystarczyło zawiesić bezpośrednie stosunki dyplomatyczne i reprezentantem naszych interesów w Rosji uczynić jakieś poważne państwo.
Ludzie słuchali o błędzie pilotów, przemożnej mgle, czterech podejściach i rzekomej nieznajomości rosyjskiego. Patrzyli w widmowe ekrany telewizorów, na których spanikowany kontroler lotów próbował daremnej ucieczki. I przed myślami budzącymi lęk próbowali skryć się w objęciach przyjaciół Moskali.
W Smoleńsku wnuczek Wincentego Kraśki wykupywał za Rosjan znicze. Premier Tusk ściskał się z Putinem. Tomasz Turowski, prawie zakonnik i były młody poeta, mówił o posiewie krwi męczenników, na której warto budować przyjazne stosunki z Rosją. Później nawet sąd prawomocnym wyrokiem potwierdził jego słowa: owszem, przynależność do służb zataił, ale lustracyjnie nie skłamał.
Tak, nasze pokolenie gładko pozwoliło się okraść z rewolucji 1980 roku. Kiszczak pozbawiony pamięci i rozpasany Jaruzelski stanowią wymowny symbol solidarnościowego niezgulstwa. Pokolenie naszych dzieci uwierzyło w pracę dla korpo i clubbing. Mowa oczywiście o egzystencji w wersji wypasionej, bo dla reszty proponuje się piwo na bydlęcej żółci oraz bezrobocie. Ewentualnie zmywak na Wyspach.
Jeśli pozostała jeszcze jakaś nadzieja dla Polski, a wbrew racjonalnej ocenie nie chcemy się wyrzec tej wiary, to szansę stanowi pokolenie naszych wnuków, rówieśników tej harcerki o bujnych rudawych włosach, którą wciąż jeszcze mamy przed oczyma, jak krząta się wśród tysięcy zniczy płonących przed pałacem prezydenckim.
10 kwietnia 2014
Rządzący zwyczajnie stchórzyli. Co, mieliśmy wypowiedzieć wojnę, pytali z głupia frant i off the record, jakby wokół nie było słychać trzasku druzgotanych szlabanów granicznych. A przecież wystarczyło zawiesić bezpośrednie stosunki dyplomatyczne i reprezentantem naszych interesów w Rosji uczynić jakieś poważne państwo.
Ludzie słuchali o błędzie pilotów, przemożnej mgle, czterech podejściach i rzekomej nieznajomości rosyjskiego. Patrzyli w widmowe ekrany telewizorów, na których spanikowany kontroler lotów próbował daremnej ucieczki. I przed myślami budzącymi lęk próbowali skryć się w objęciach przyjaciół Moskali.
W Smoleńsku wnuczek Wincentego Kraśki wykupywał za Rosjan znicze. Premier Tusk ściskał się z Putinem. Tomasz Turowski, prawie zakonnik i były młody poeta, mówił o posiewie krwi męczenników, na której warto budować przyjazne stosunki z Rosją. Później nawet sąd prawomocnym wyrokiem potwierdził jego słowa: owszem, przynależność do służb zataił, ale lustracyjnie nie skłamał.
Tak, nasze pokolenie gładko pozwoliło się okraść z rewolucji 1980 roku. Kiszczak pozbawiony pamięci i rozpasany Jaruzelski stanowią wymowny symbol solidarnościowego niezgulstwa. Pokolenie naszych dzieci uwierzyło w pracę dla korpo i clubbing. Mowa oczywiście o egzystencji w wersji wypasionej, bo dla reszty proponuje się piwo na bydlęcej żółci oraz bezrobocie. Ewentualnie zmywak na Wyspach.
Jeśli pozostała jeszcze jakaś nadzieja dla Polski, a wbrew racjonalnej ocenie nie chcemy się wyrzec tej wiary, to szansę stanowi pokolenie naszych wnuków, rówieśników tej harcerki o bujnych rudawych włosach, którą wciąż jeszcze mamy przed oczyma, jak krząta się wśród tysięcy zniczy płonących przed pałacem prezydenckim.
10 kwietnia 2014
(4)
8 Comments
Jeszcze była
10 April, 2014 - 23:27
Szkoda, że swojego nie dali w ofierze, skoro warto...
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Swojego nie dali...
10 April, 2014 - 23:46
Bycie płatnikiem netto zachwalają innym.
Waldemar Żyszkiewicz
Gorzkie, lecz prawdziwe słowa
10 April, 2014 - 23:40
Za to niezgulstwo ponieśliśmy jako naród ciężką karę.
Dlatego nadzieja jedynie we wnukach.
10 April, 2014 - 23:49
Pozdrawiam i dziękuję za nocne
odwiedziny. Te wczorajsze :)
Waldemar Żyszkiewicz
Nadzieję musimy rozniecić sami
11 April, 2014 - 05:27
Jak najbardziej, Alku!
11 April, 2014 - 15:44
Waldemar Żyszkiewicz
się zgadzam
12 April, 2014 - 13:33
Witaj, Gizie!
13 April, 2014 - 03:37
PS Z zainteresowaniem przeczytałem Twój sopocki tekst w S24.
A dom z fotografii wydał mi się znajomy...
Waldemar Żyszkiewicz