
Istnieją takie miejsca, które ciągną z tak zwaną "siłą wodospadu". Nikodema Dyzmę ciągnęło na przykład do cyrku, a przodków pani Magdy Gessler - do zupełnie niewytwornych knajpek, gdzie socjeta, przed rautem lub teatrem, raczyła się szybkim śledzikiem i jeszcze szybszą wódeczką. Mnie też ciągnie czasem w rejony, gdzie damie przebywać nie przystoi ... ale wtedy przypominam sobie powyższe przykłady i się rozgrzeszam.