Będzie trochę o tych nieszczęsnych żonkilach jako - trzeba przyznać trochę niezręcznego -symbolu powstania w getcie warszawskim, ale nie tylko. Postanowiłam potraktować ten temat trochę szerzej, choć początkowo zamierzałam jedynie dodac komentarz pod notką Tł.
A skłonił mnie do tego link do wypowiedzi Eli Barbura, który znalazł się w jednym z dodatkowych komentarzy samego Tł do jego notki.
Ellenai - blog
(5)
Za kilkanaście dni obchodzić będziemy Dzień Żołnierzy Wyklętych, których ja wolę nazywać Niezłomnymi. Z tej okazji - zamiast notki - mam dla Was wspaniały prezent. Pod podanym linkiem znajdziecie książkę w formacie PDF, którą przygotował zespół wybitnych znawców tematu, zachęcając zarazem do lektury i podzielenia się tą publikacją z jak najszerszym kręgiem odbiorców poprzez rozesłanie wersji elektronicznej do instytucji i swoich znajomych, umieszczenie na stronach internetowych, bądź – jeśli znajdą się na to fundusze – poprzez jej wydrukowanie.
(6)
Kiedyś napisałam bajkę. Przypomniały mi ją teraz piękne opowieści Nostromo i Szarego Kota. Nostromo moją bajkę może nawet pamięta, więc niech mi wybaczy, że się powtarzam. Robię to po to, by podzielić się nią także z Wami. Kto z nas bowiem mógłby powiedzieć, że nie chce być człowiekiem szczęśliwym? Moja bajka nie dzieje się w Delcie Mekongu, ale może dziać się gdziekolwiek tam, gdzie wzrok już nie sięga.
(4)
Właściwie mogłabym tę sprawę zakończyć ze swej strony pod notką Budynia, odpowiadając krótko na pytanie skierowane do mnie przez Ro, po części zgodzić się Maxem, po części nie zgodzić się z Nurnim co do wymowy zacytowanego przez niego „donosu” oraz pokajać się przez HdeSem i Fritzem, że trochę przedwcześnie podjęłam się obrony profesora Kieżuna i po raz kolejny napisać Polficowi, że miał świętą rację, gdy apelował, by nie brać w tym spektaklu udziału. Mogłabym i prawdopodobnie to załatwiłoby sprawę.
(8)
To chyba nawet nie będzie typowa notka. W obliczu tego, czego jesteśmy świadkami, trudno nawet poskładać sensownie myśli. Być może powinna po prostu zapaść głucha cisza. No bo co właściwie napisać? Że zgotowano nam ponury żart?
Owszem - skład nowego rządu trzeba by nazwać żartem lub kpiną, gdyby nie fakt, że w rękach osób nieprzygotowanych do rządzenia znalazły się właśnie losy naszego kraju i nasze własne. I to w wyjątkowo trudnej dla Polski sytuacji politycznej.
Owszem - skład nowego rządu trzeba by nazwać żartem lub kpiną, gdyby nie fakt, że w rękach osób nieprzygotowanych do rządzenia znalazły się właśnie losy naszego kraju i nasze własne. I to w wyjątkowo trudnej dla Polski sytuacji politycznej.
(6)
Ryby, żaby i raki
Raz wpadły na pomysł taki,
Żeby opuścić staw, siąść pod drzewem
I zacząć zarabiać śpiewem.
No, ale cóż, kiedy ryby
Śpiewały tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak.
Raz wpadły na pomysł taki,
Żeby opuścić staw, siąść pod drzewem
I zacząć zarabiać śpiewem.
No, ale cóż, kiedy ryby
Śpiewały tylko na niby,
Żaby
Na aby-aby,
A rak
Byle jak.
(9)
Pierwsza chronologicznie wielka kultura andyjskiego regionu Ameryki Południowej, to Chavin, która rozwinęła się w północnej części dzisiejszego Peru. Głównym ośrodkiem było Chavin de Huantar, w którym zachowała się do dziś zrujnowana mocno architektura o sakralnym charakterze, wybudowana z kamiennych bloków spojonych gliną i ozdobionych rytami i rzeźbami zawierającymi głównie motyw jaguara i pumy.
(4)
Ludzie to najbardziej okrutne stworzenia na naszej planecie. Nic zatem dziwnego, że ciągu tysiącleci swojej historii tworzyli okrutne i brutalne cywilizacje karmiące się krwią niewinnych ofiar. Różniła je skala oraz sposoby zadawania cierpień i pozbawiania życia. Agresywne ludy żyły praktycznie na każdej szerokości geograficznej. I choć trudno w to uwierzyć, ślady plemion uprawiających kanibalizm i składających ofiary z ludzi odnaleziono także w Polsce, na części terenów niegdysiejszego występowania kultury łużyckiej.
(3)
Zwykle o tej porze roku mamy sezon ogórkowy, w którym czas płynie leniwie i nic się nie dzieje. Dziennikarze, aby zapełnić czymkolwiek szpalty, po raz setny przypominają potwora z Loch Ness albo choć znajdują wieloryba, który podąża sobie w górę lub może w dół Wisły (nie pamiętam już dokładnie, ale to w końcu bez znaczenia, byle podążał), a paparazzi polują na zdjęcia roznegliżowanych gwiazdek na plaży, jakby pobyt w tym miejscu w kostiumie kąpielowym był nie lada sensacją.
(5)
Tak, to akurat dzisiaj. Dzisiejszy dzień, to Dzień Pamięci warszawskiej Starówki. Mieszkam tutaj, dzień w dzień chodzę jej zaułkami, więc nic dziwnego, że czuję się z nią wyjątkowo silnie związana.
(5)