Orville to statek porównywany niekiedy do cumla (smoczka) albo do nocniczka. Wraz z załogą jest bohaterem serialu który podoba się widzom. Marudzą jedynie ci od Family Guya. Że ni ma Family Guja w kosmosie a miał być. A tak to grupa docelowa jest zadowolona. Może być pod tym względem niedoścignionym wzorem dla innych. Niestety 3 sezon będzie chyba ostatnim. Jakby mieli ogłosić 4 to by ogłosili już dawno. Chociaż formalnie nie jest zakończony czy tam skancelowany. Lepiej jednak otrzymać serial zamknięty przez twórców i skończony niż urwany w jakimś losowym miejscu z jakiś tam przyczyn. Pora zatem na krótkie podsumowanie: zastanówmy się dlaczego Orville jest najlepszym serialem na platformie Disney+?
Ojcem sukcesu jest tu niewątpliwie Seth MacFarlane, autor pomysłu i scenariusza. Ale mamy tu udział takich osobistości jak Jon Favreau, Jonathan Frakes, Brannon Braga etc. Zwrócę wam tu uwagę na reżyserię Jona Cassara, który wyreżyserował najwięcej odcinków.
Podstawą sukcesu jest znakomity scenariusz. MacFarlene chciał żeby to był Star Trek ale się mu nie zgodzili. W końcu wcisnął Foxowi ciemnotę ze to będzie Family Guy w kosmosie i Fox się zgodził. Faktycznie trochę takiego humoru było w pierwszych dwóch sezonach ale serial zasadniczo utrzymany jest w stylistyce Star Treka The Next Generations. Trzeci sezon został przeniesiony na platformę Hulu i wyszedł na tym bardzo dobrze. Odcinki mają charakter w zasadzie filmów telewizyjnych i potrafią trwać nawet półtorej godziny. Taki czas trwania znakomicie przysłużył się budowaniu fabuły, która może sobie spokojnie wybrzmieć.
image
Sukces serialu ma charakter systemowy: odpowiedni podział pracy. Seth jest szefem wspieranym przez reżyserów i resztę ekipy. Aktorzy zatem są odpowiednio prowadzeni i nawet średni potrafią wycisnąć wiele ze swoich ról. Potrafią tam prowadzić w odcinku dwa a nawet trzy wątki, czego nie potrafi taki Kenobi np. Dalej mamy estetykę stosowną: serial jest tak kręcony żeby się go przyjemnie oglądało: kolorystyka, filtry, kadrowanie, przestrzenne pomieszczenia ładnie oświetlone... Porównajcie sobie ze Star Trekiem Discovery, który jest koszmarnie nakręcony i zmontowany.
Mamy tu też szacunek dla fanów: obejrzyjcie materiały dodatkowe do Mandalorianina, tam Favreau opowiada o szacunku do fanów. Tymczasem w innych serialach/filmachfani dostają kopa w ryj na samym początku (Discovery, Kenobi, Ostatni Jedi, Picarditp.). Gwiezdne Wojny też są. W każdym odcinku praktycznie jest jakieś starcie. Widać co prawda ograniczenia budżetowe, ale widać też że im się chce. Wyciągają maksimum z posiadanych możliwości (w przeciwieństwie do takiego Kenobiego, który jest ordynarnym przepaleniem budżetu). W Gwiezdnych Wojnach nie ma gwiezdnych wojen praktycznie od czasów Odrodzenia Skywalkera.
Aby nie przedłużać zwrócę waszą uwagę na obyczajówkę i analizowane problemy egzystencjalne. Na klimat Star Warsów obecny tu i ówdzie. Na ładne widoczki kosmiczne. Na docenienie robotów jako istot myślących i mających swoje prawa. W Hanie Solo były ordynarne podrywy robocie a tu nie ma. Jest za to konsekwentna budowa bohaterów i trzymanie się ich charakterystyk.
II Spoilery
W 3 sezonie, który jest na platformie Hulu a u nas na Disnej Plasie mamy kontynuację wątków z sezonów poprzednich: wojna z Keylonami, cywilizacyjne wygibasy Moklan, pojawia się nawet planeta Fejsbuka. Konflikty cywilizacyjne są kontynuowane i rozwijane. Roboty od razu bez zbędnych kontrowersji są uznawane za istoty rozumne. Ciekawy zabieg fabularny: co chwilę opowiadają o Isaacu że nie ma uczuć a widać że ma. I albo idziesz za tym co mówią, albo za tym co widzisz. Interesujący moment poznawczy. Izaak odczuwa emocje i ma uczucia, ale po swojemu. Po robociemu. Dlatego serial kończy się jego ślubem. Coś jak w Panu Tadeuszu: wrogość zakończona ślubem, który kończy konflikt Unia-Keyloni. Sztuczna Inteligencja nie ma bagaży miliardów lat ewolucji, odruchów warunkowych nie ma i bezwarunkowych. Dlatego postrzega rzeczywistość w sposób odmienny niż istoty biologiczne.
Dalej mamy cywilizacyjne uwarunkowania Moklan, którzy pogardzają dziewczynkami. Jest tu paradoks bo od niedawna mogą je przekształcać w chłopczyków. Najpierw musieli technologię opracować wszak. W każdym bądź razie kobitki się buntują a Moklanie nawiązują współpracę z Krilami, rządzonymi demokratycznie przez kancerzycę z którą dziecko ma ktp. Mercer. Jest to wszystko zawikłane ale sezon większość wątków zamyka. Tak powinno być wszędzie. Dostajemy sygnał, że Mercer wraca do Kelly, której zdrada rozpoczęła serial. Bortus i Klayden wracają do siebie, dr Claire do Isaaca.
Można mieć tu sporo zastrzeżeń do tego i owego ale mi się nie chce. Trochę mi już przeszło i jest nadzieja na 4 sezon. Ale jak się skończy na 3 to też OK. Jakoś tam zamknięta opowieść jest lepsza niż ten cyrk który się teraz dzieje. Albo pourywane albo przeciągane.
Seth i Ekipo: Dziękujemy za wszystko.
Ojcem sukcesu jest tu niewątpliwie Seth MacFarlane, autor pomysłu i scenariusza. Ale mamy tu udział takich osobistości jak Jon Favreau, Jonathan Frakes, Brannon Braga etc. Zwrócę wam tu uwagę na reżyserię Jona Cassara, który wyreżyserował najwięcej odcinków.
Podstawą sukcesu jest znakomity scenariusz. MacFarlene chciał żeby to był Star Trek ale się mu nie zgodzili. W końcu wcisnął Foxowi ciemnotę ze to będzie Family Guy w kosmosie i Fox się zgodził. Faktycznie trochę takiego humoru było w pierwszych dwóch sezonach ale serial zasadniczo utrzymany jest w stylistyce Star Treka The Next Generations. Trzeci sezon został przeniesiony na platformę Hulu i wyszedł na tym bardzo dobrze. Odcinki mają charakter w zasadzie filmów telewizyjnych i potrafią trwać nawet półtorej godziny. Taki czas trwania znakomicie przysłużył się budowaniu fabuły, która może sobie spokojnie wybrzmieć.
image
Sukces serialu ma charakter systemowy: odpowiedni podział pracy. Seth jest szefem wspieranym przez reżyserów i resztę ekipy. Aktorzy zatem są odpowiednio prowadzeni i nawet średni potrafią wycisnąć wiele ze swoich ról. Potrafią tam prowadzić w odcinku dwa a nawet trzy wątki, czego nie potrafi taki Kenobi np. Dalej mamy estetykę stosowną: serial jest tak kręcony żeby się go przyjemnie oglądało: kolorystyka, filtry, kadrowanie, przestrzenne pomieszczenia ładnie oświetlone... Porównajcie sobie ze Star Trekiem Discovery, który jest koszmarnie nakręcony i zmontowany.
Mamy tu też szacunek dla fanów: obejrzyjcie materiały dodatkowe do Mandalorianina, tam Favreau opowiada o szacunku do fanów. Tymczasem w innych serialach/filmachfani dostają kopa w ryj na samym początku (Discovery, Kenobi, Ostatni Jedi, Picarditp.). Gwiezdne Wojny też są. W każdym odcinku praktycznie jest jakieś starcie. Widać co prawda ograniczenia budżetowe, ale widać też że im się chce. Wyciągają maksimum z posiadanych możliwości (w przeciwieństwie do takiego Kenobiego, który jest ordynarnym przepaleniem budżetu). W Gwiezdnych Wojnach nie ma gwiezdnych wojen praktycznie od czasów Odrodzenia Skywalkera.
Aby nie przedłużać zwrócę waszą uwagę na obyczajówkę i analizowane problemy egzystencjalne. Na klimat Star Warsów obecny tu i ówdzie. Na ładne widoczki kosmiczne. Na docenienie robotów jako istot myślących i mających swoje prawa. W Hanie Solo były ordynarne podrywy robocie a tu nie ma. Jest za to konsekwentna budowa bohaterów i trzymanie się ich charakterystyk.
II Spoilery
W 3 sezonie, który jest na platformie Hulu a u nas na Disnej Plasie mamy kontynuację wątków z sezonów poprzednich: wojna z Keylonami, cywilizacyjne wygibasy Moklan, pojawia się nawet planeta Fejsbuka. Konflikty cywilizacyjne są kontynuowane i rozwijane. Roboty od razu bez zbędnych kontrowersji są uznawane za istoty rozumne. Ciekawy zabieg fabularny: co chwilę opowiadają o Isaacu że nie ma uczuć a widać że ma. I albo idziesz za tym co mówią, albo za tym co widzisz. Interesujący moment poznawczy. Izaak odczuwa emocje i ma uczucia, ale po swojemu. Po robociemu. Dlatego serial kończy się jego ślubem. Coś jak w Panu Tadeuszu: wrogość zakończona ślubem, który kończy konflikt Unia-Keyloni. Sztuczna Inteligencja nie ma bagaży miliardów lat ewolucji, odruchów warunkowych nie ma i bezwarunkowych. Dlatego postrzega rzeczywistość w sposób odmienny niż istoty biologiczne.
Dalej mamy cywilizacyjne uwarunkowania Moklan, którzy pogardzają dziewczynkami. Jest tu paradoks bo od niedawna mogą je przekształcać w chłopczyków. Najpierw musieli technologię opracować wszak. W każdym bądź razie kobitki się buntują a Moklanie nawiązują współpracę z Krilami, rządzonymi demokratycznie przez kancerzycę z którą dziecko ma ktp. Mercer. Jest to wszystko zawikłane ale sezon większość wątków zamyka. Tak powinno być wszędzie. Dostajemy sygnał, że Mercer wraca do Kelly, której zdrada rozpoczęła serial. Bortus i Klayden wracają do siebie, dr Claire do Isaaca.
Można mieć tu sporo zastrzeżeń do tego i owego ale mi się nie chce. Trochę mi już przeszło i jest nadzieja na 4 sezon. Ale jak się skończy na 3 to też OK. Jakoś tam zamknięta opowieść jest lepsza niż ten cyrk który się teraz dzieje. Albo pourywane albo przeciągane.
Seth i Ekipo: Dziękujemy za wszystko.
(1)