I brzmi to przygnębiająco choć nie tak ostatecznie, jak smutno mi Boże.
Wczoraj o godz. 10 we Wrocławiu odbyła się uroczystość upamiętniająca 70-tą rocznicę mordu na Polakach mieszkających na Kresach dokonaną przez nacjonalistów ukraińskich pod skrzydłami OUN-UPA.
Może z 200 osób, z czego co najmniej połowa to oficjele i delegacje składające wieńce, poczty honorowe, orkiestra policyjna, „drużyna” wojskowa do salwy honorowej, a młodych i tych w średnim wieku – jak na lekarstwo. Przypuszczam, że poza oficjalnymi przedstawicielami administracji lokalnej to wyłącznie potomkowie kresowiaków.
Przyjechał ks. Isakowicz-Zaleski.
Jak spojrzeć wokoło – same siwe włosy. Nie napawa optymizmem, choć można próbować to wytłumaczyć, że – wakacje. Można to skonfrontować ze sposobem powiadamiania /a było tez mailowo/ i tematyką, ale tak jest dość często w ciągu całego roku, czego jestem świadkiem.
Młodzi skrzykują się w dużej ilości raczej tylko wtedy gdy chcą uzewnętrznić swoją obecność krzykiem, siłą i energią. Na te „spokojne imprezy” nie uczęszczają, a szkoda, bo więź pomiędzy pokoleniami byłaby bardziej widoczna. I to nie tylko w przestrzeni wirtualnej.
Na owej rocznicowej uroczystości dominowało – wśród szerokiego morza siwizny - już tylko przekonanie o enigmatycznym przebaczeniu, cichy krzyk przestrogi i nadzieja na niegasnącą pamięć.
We Wrocławiu pozostało już tylko 4 /czterech/ żołnierzy 27 Dywizji Wołyńskiej AK, a było ich kiedyś znacznie więcej. Znam jednego z nich.
Historię swojego życia opisał w trzech tomach. Wydane w skromnym nakładzie nie ma szansy na wznowienia. Sponsor i wydawca już nie żyje. Niebawem ukaże się tom czwarty, czyli o tym co było po rozformowaniu 27 Dywizji.
Czas robi swoje i zabiera...
Wyglądało to jak spotkanie administracji z dziadkami i uczczenie pamięci we własnym oficjalno-weterańskim gronie. Całe szczęście, że oficjele z administracji byli na kończącej uroczystość mszy, bo widok mógłby być jeszcze bardziej przygnębiający.
Pomost między pokoleniami przerzucono gdzie indziej – w świat nierzeczywisty, wirtualny, który można zgasić jednym dobrym wirusem lub awarią serwera.
Pamięci w świecie rzeczywistym jakby mniej... a te słowa z pomnika... Jeśli zapomnę o nich, Ty Boże... zapomnij o mnie brzmią złowieszczo choć to tylko przestroga.
I wcale nie budująco skoro z języka polskiego znikają niektóre słowa, a w ich miejsce pojawiają się uniwersalne wulgaryzmy.
Czy takim „przecinkiem” nowe pokolenia zastąpią słowo – przestroga?
Jakoś sobie tego nie wyobrażam.
Wczoraj o godz. 10 we Wrocławiu odbyła się uroczystość upamiętniająca 70-tą rocznicę mordu na Polakach mieszkających na Kresach dokonaną przez nacjonalistów ukraińskich pod skrzydłami OUN-UPA.
Może z 200 osób, z czego co najmniej połowa to oficjele i delegacje składające wieńce, poczty honorowe, orkiestra policyjna, „drużyna” wojskowa do salwy honorowej, a młodych i tych w średnim wieku – jak na lekarstwo. Przypuszczam, że poza oficjalnymi przedstawicielami administracji lokalnej to wyłącznie potomkowie kresowiaków.
Przyjechał ks. Isakowicz-Zaleski.
Jak spojrzeć wokoło – same siwe włosy. Nie napawa optymizmem, choć można próbować to wytłumaczyć, że – wakacje. Można to skonfrontować ze sposobem powiadamiania /a było tez mailowo/ i tematyką, ale tak jest dość często w ciągu całego roku, czego jestem świadkiem.
Młodzi skrzykują się w dużej ilości raczej tylko wtedy gdy chcą uzewnętrznić swoją obecność krzykiem, siłą i energią. Na te „spokojne imprezy” nie uczęszczają, a szkoda, bo więź pomiędzy pokoleniami byłaby bardziej widoczna. I to nie tylko w przestrzeni wirtualnej.
Na owej rocznicowej uroczystości dominowało – wśród szerokiego morza siwizny - już tylko przekonanie o enigmatycznym przebaczeniu, cichy krzyk przestrogi i nadzieja na niegasnącą pamięć.
We Wrocławiu pozostało już tylko 4 /czterech/ żołnierzy 27 Dywizji Wołyńskiej AK, a było ich kiedyś znacznie więcej. Znam jednego z nich.
Historię swojego życia opisał w trzech tomach. Wydane w skromnym nakładzie nie ma szansy na wznowienia. Sponsor i wydawca już nie żyje. Niebawem ukaże się tom czwarty, czyli o tym co było po rozformowaniu 27 Dywizji.
Czas robi swoje i zabiera...
Wyglądało to jak spotkanie administracji z dziadkami i uczczenie pamięci we własnym oficjalno-weterańskim gronie. Całe szczęście, że oficjele z administracji byli na kończącej uroczystość mszy, bo widok mógłby być jeszcze bardziej przygnębiający.
Pomost między pokoleniami przerzucono gdzie indziej – w świat nierzeczywisty, wirtualny, który można zgasić jednym dobrym wirusem lub awarią serwera.
Pamięci w świecie rzeczywistym jakby mniej... a te słowa z pomnika... Jeśli zapomnę o nich, Ty Boże... zapomnij o mnie brzmią złowieszczo choć to tylko przestroga.
I wcale nie budująco skoro z języka polskiego znikają niektóre słowa, a w ich miejsce pojawiają się uniwersalne wulgaryzmy.
Czy takim „przecinkiem” nowe pokolenia zastąpią słowo – przestroga?
Jakoś sobie tego nie wyobrażam.
(7)
5 Comments
Na takich uroczystościach
03 July, 2014 - 16:01
Czy tylko przestroga?
03 July, 2014 - 17:53
myśmy we wzniosłych przemówieniach i na pomnikach powtórzyli,
więc Pan Bóg wysłuchał
i zapomina.
Jasieńko!
03 July, 2014 - 18:02
Pierwsza, bardzo prozaiczna - o godz, 10.00 w dzień powszedni ludzie pracują. Uczniowie mają wakacje, cóż, mogłoby być ich więcej, ale dorośli, wiadomo.
A druga przyczyna, już bardziej smutna. Wrocławianie to dziwna społeczność. Wielu chlubi się, że otwarci, nowocześni, chyba bardzo wierzą, że Wrocław to meeting place, a tak naprawdę są wyzuci z tradycji. Swoją tożsamość próbują budować na tzw. europejskości. Wszyscy tutaj są przyjezdni, jedni w pierwszym, inni w trzecim pokoleniu. Każdy z innej kultury, Lwowiaków już niewielu. Myślę, że to ma wpływ na kultywowanie, a raczej jego brak, pamięci.
Też jestem przybyszem, moje korzenie są w Wielkopolsce, tam jest dom, a tutaj mieszkam...
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
@Jasieńko...
04 July, 2014 - 22:36
Tak się zastanawiam - chyba pierwszy raz w mediach o Wołyniu nie ma NICZEGO w tych dniach... Nie, przepraszam, jest ol otnisku, na którym ladowal Hitler... A tak to mamy mundial, popłuczyny po taśmach z knajpy i lekarz-katolik, oprawca matki i płodu... Ale skoro połowa mediów jest niemiecka... Smutne to...
Pozdrawiam, Hun
"...And what do you burn, apart from witches? - More witches!..."
Hunie!
05 July, 2014 - 09:12