Raz chiromantka W dłoniach lekkich jak dwie lilie Dojrzała ciekawe linie... "Gdyby nie wiek dwudziesty, Ręczyłabym za to, Że zetną paniom głowy, Benito, Renato, Gdyby nie wiek dwudziesty!" - I śmiała się wieszczka, Patrząc w liliowe garście, znaczone złowieszczo. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Słaniała się Benita, Zemdlała Renata. - Ocucone, świadomie poszły w ręce kata. Stanął, z toporem, Rzeźnik, mięśniami sękaty, Odwalił się oburącz I zarąbał kwiaty. Choć wiotką jak łodyga Jest szyja kobiety, By w nią uderzyć - trzeba teutona, atlety! Platynowa Renato, złocista Benito! Natura klęła wichrem, kiedy was zabito,... Grób Benity na cmentarzu Kaiser-Wilhelm-Gedächtnis-Kirchhof w Berlinie, obok grobu matki i ojczyma. Grób Renaty na cmentarzu Ohisdorf w Hamburgu Wraca do mnie ten wiersz Marii Pawlikowskiej - Jasnorzewskiej. I wraca historia rotmistrza Jerzego Sosnowskiego, siatki wywiadowczej stworzonej przez niego - w Berlinie. Historia Renaty von Natzmer, Benity von Falkenhayn, Ireny von Jena, oficera Abwehry Gunthera Rudloffa... Wkrótce minie 80 lat od śmierci Benity i Renaty...Już ponad 80 lat od czasu gdy autentyczne dokumenty świadczące o niemieckich planach inwazji na Polskę oraz o współpracy niemiecko-sowieckiej dotarły do szefostwa "dwójki". Nie uwierzono wówczas rotmistrzowi. Przyczynił się do tego m. in. jego nieudolny poprzednik - Józef Gryf-Czajkowski. Rotmistrz nie zdradził Gunthera Rudloffa. Gdy w ręce Niemców, po zdobyciu Warszawy, wpadły archiwa "dwójki" - Rudloff został aresztowany, popełnił samobójstwo. Natomiast - z założenia nienawidząca Polaków Irena von Jena - skazana na dożywocie - przeżyła wojnę, w 1945 została uwolniona przez Moskali z więzienia w twierdzy kłodzkiej. Ważyła wtedy podobno 36 kg. A jakie były losy rotmistrza? W Polsce oskarżony o zdradę stanu, skazany i więziony do czasu wybuchu wojny. Potem - wersji jest wiele, mniej lub bardziej prawdopodobnych: że został zastrzelony przez żandarmów polskich - bo takie były instrukcje w stosunku do skazanych za zdradę stanu, że został ranny ale przeżył, po czym - nawiązał współpracę z NKWD - przeciw Polsce, że - uwięziony przez Moskali - zmarł w Saratowie - wskutek założonej głodówki... Według jeszcze innej wersji - w 1944 przedostał się do powstańczej Warszawy - gdzie słuch o nim zaginął Być może - gdybyśmy dotarli do archiwów z Łubianki - możnaby poznać prawdę. Na razie - mamy tylko sensacyjne opowieści i powieści, jak choćby Witolda Kupisa - Berlińska misja.. Jednak nawet gdy uznać rotmistrza za postać niejednoznaczną - był bohaterem, postacią tragiczną, ale nie ma dowodów na jego zdradę To również - w związku z kreowanym "bohaterem - celebrytą" - profesorem K. Mam też sugestię dla "premiery" albo dla następcy Radka, czyli Szetyny - w związku ze zbliżajacą się 80 rocznicą śmierci Renaty i Benity - polska ambasada w Niemczech mogłaby uczcić i upamiętnić tę śmierć...
(4)
10 Comments
Data
05 October, 2014 - 01:18
Może ktoś z adminów byłby w stanie "przestawić" datę?
@katarzyna.tarnowska
05 October, 2014 - 05:29
Czy był kiedyś duplikat wpisu (o podobnym tytule)?
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
Katarzyno
05 October, 2014 - 11:32
Co do samego rotmistrza, to nieodmiennie mam od lat wrażenie, iż nie był podwójnym agentem, a rodacy i historia bardzo go skrzywdzili.
Ellenai & Danz
05 October, 2014 - 17:58
Rotmistrz, moim zdaniem,to człowiek z niezwykłą fantazją i temperamentem, inteligentny, wywiadowca, organizator, a nie zdrajca.
I - człowiek specyficznie honorowy.
Chcąc ratować Benitę - starał się zawrzeć z nią ślub; żona majora - wyraziła zgodę na rozwód. Niemieckie procedury i bark wsparcia ze strony Państwa Polskiego udaremniły ten plan.
Nieudolny - jak pisałam - oficer polskiego wywiadu - Józef Gryf-Czajkowski (który w Berlinie kupował dla Polski niemieckie fałszywki) okazał się bardzo skuteczny w deprecjonowaniu i ostatecznym pognębieniu majora. Trzeba dodać, że równolegle z procesem majora - toczyła się w Polsce sprawa niemieckiego szpiega - kobiety, polskiej obywatelki. Ta - uniknęła kary śmierci, właśnie poprzez małżeństwo.
Cóż dodać - major został zniesławiony, skrzywdzony, nigdy nie zrehabilitowany. Wszyscy mamy dług wobec Niego (NB raport o sowiecko-niemieckiej współpracy w zakresie przygotowań wojennych Anglicy kupili od Polski i nie uznali tego - przeciwnie niż dowódcy polskiego wywiadu - za "fałszywkę").
Benitę i Renatę - Niemcy pogrzebali niemal tak, jak komuniści - Żołnierzy Niezłomnych.
Nie mnie dyskutować o motywach obu kobiet - może była wśród tych głównie miłość, może - nienawiść do totalitarnego systemu, może względy ambicjonalne czy materialne... Zapewne wszystkiego po trochu...
Nie mniej - sprzeciwiły się totalitarnemu systemowi. Przynajmniej my - powinniśmy umieć to docenić.
Wdzięczność - to przywilej i przymiot ludzi szlachetnych, brak wdzięczności cechuje "szlachetnych inaczej". Jacy jesteśmy? Jaki okaże się teraz profesor K.?
Katarzyno
05 October, 2014 - 18:55
To jedna z takich spraw, gdzie motywy wydają się być niezwykle istotne, wręcz przesądzajace o ocenie głównych jej bohaterek (niedawno rozmawaialyśmy właśnie o kwestii motywów z Szarym Kotem). I myslę, że z punktu widzenia dyplomacji to może byc niezwykle delikatna i problematyczna sprawa. Z jednej strony bowiem Niemcy, mimo oficjalnego odżegnywania się od spuścizny Hitlera, mają prawo traktować osoby szpiegujące na rzecz obcego państwa, jakim w końcu jest i była dla nich Polska, jako zdrajców i nie czcić jednak ich pamięci. A jeśli tak, to nie bardzo wyobrażam sobie, w jaki sposób, nie wywołując międzynarodowego skandalu, mielibysmy okazać Benicie i Renacie swoją wdzięczność. Mozemy jednak przyjac, że ta kwestia jest problemem naszej dyplomacji, a nie nas samych.
Jest jednak jeszcze druga sprawa - czy tę wdzięczność faktycznie jesteśmy im winni. Czy faktycznie sprzeciwiły się totalitarnemu systemowi, czy stało się to jedynie niejako przy okazji.
O tym własnie mogłyby przesądzić rzeczywiste motywy, dla których obie te kobiety szpiegowały na rzecz Polski.
Wszystko w porządku, jeśli kierowały się niezgodą na to, co wtedy rodziło się w Niemczech.
Ale jeśli robiły to na przykład po prostu dla pieniędzy, to nie bardzo dostrzegam podstawy do oficjalnego wyrażania takiej wdzięczności. Wdzięczność należałoby raczej skierować na rotmistrza, przeprowadzając w pierwszym rzędzie proces rehabilitacyjny.
Chyba muszę dopuścić do siebie podejrzenie, że mogę jednak być "szlachetna inaczej", bo motywy wydają mi się tutaj być rozstrzygające. Nie mogę uwolnić się od przykładu - niewątpliwie przerysowanego, ale mającego jednak coś wspólnego z tą sprawą.
Jeśli uniknę zamachu bombowego, bo ktoś mnie o nim uprzedzi, albo rozbroi własnoręcznie bombę podłozoną w moim samochodzie, to niewątpliwie jestem mu winna wdzięczność. Ale jeśli uniknę śmierci, bo ktoś ukradnie mi samochód z podłożoną pod nim bombą, to moja wdzięczność jest jakby mniejsza, nie uważasz? Raczej podziękowałabym opatrzności niż złodziejowi.
Motywy
05 October, 2014 - 21:42
Pożyjemy...
Bardzo serdecznie pozdrawiam
Katarzyno
06 October, 2014 - 22:16
A profesor Kieżun... własnie napisałam kolejny komentarz pod notką Wawa.
Profesor Kieżun ma chyba coraz mniej czasu na to, by u schyłku swojego życia zachować się raz jeszcze przyzwoicie :((
A tak w pewnym sensie off top, za to niewątpliwie generalizując - świat i ludzie zmierzają w stronę, która zupełnie mi się nie podoba :(
@katarzyna tarnawska
05 October, 2014 - 22:11
Nie wiedziałem o tej "sprawie"...
Pzdr,
Hun
"...And what do you burn, apart from witches? - More witches!..."
Sosnowski i monodramat Filipskiego
06 October, 2014 - 00:23
Wikipedia podaje że:
"w ZSRR znany jako Jurek Sosnowski; niektóre źródła błędnie podają Stanisław Sosnowski".
Chyba w latach siedemdziesiątych byłem w Warszawie na spektaklu (o ile pamiętam teatru Eref-66). Stefan Szmidt w teatrze Ryszarda Filipskiego kreował wtedy postać rotmistrza Sosnowskiego.
Wtedy też oglądał monodramę Adam Sosnowski, bratanek rotmistrza, a mój szef z Wydziału Hodowli Koni ZHZZ.
Jego ojciec, brat rotmistrza, przed wojną był dyrektorem Państowego Stada Ogierów w Białce koło Krasnegostawu. W związku z procesem brata oskarżonego o szpiegostwo na rzecz Niemiec przeżywał wielki dramat. W momencie wybuchu wojny, które to zdarzenie potwierdziło raporty jego brata Jerzego, życie zakończył samobójstwem.
Pochowany został na skraju padoków dla koni w Stadzie Białka.
Sam Jerzy Sosnowski był bardzo dobrym jeźdźcem i właścicielem stajni koni wyścigowych w Sopocie, tam nawiązał kontakty, które potem przydały się mu w nawiazywaniu nowych kontaktów wśród śmietanki towarzyskiej Berlina. Nie bez znaczenia był fakt, że był niezwykle przystojnym mężczyzną.
Wracając do sprawy monodramy o Jerzym Sosnowskim, obecnie nie znalazłem o tej sztuce żadnego śladu w internecie. Akcja sztuki kończyła się przypuszczeniami, że Jerzy konwojowany jako więzień w trakcie wojny został zwolniony na granicy rumuńskiej i dostał się do Lwowa, a potem pracował jako kierowca w ZSSR.
Dwuznaczna postać von Nałęcza
06 October, 2014 - 11:42
A kto sprawą się interesuje, znajdzie pod tym linkiem wiele informacji z tamtych źródeł.
http://www.jerzysosnowski.info/index.php?option=com_content&view=article...
Czy zatem wystąpienia o rehabilitację von Nałęcza są zasadne - wobec podejrzenia o późniejszą współpracę z NKWD?