Sfałszowane wybory – to fakt. Poszlaki wyraźne są, dowodów kilka. Podobno kilkaset protestów wyborczych zgłoszono do sądów. Sprawa rozwlecze się na wiele miesięcy, ale wierzę, że co się odwlecze, to nie uciecze. Tym razem.
Pierwsze znane mi próby zerwania wyborów i podważenia zaufania do Państwowej Komisji Wyborczej miały miejsce w roku 2011. Inicjatywę w tej sprawie podjął wówczas bloger ŁŁ (nie rozwijam skrótu, aby wszystkich nas nie irytować) i jego ludzie z portalu NE (nie rozwijam skrótu, jak wyżej). Bloger ŁŁ jako prawnik zebrał w garść kilka czy może kilkanaście lokalnych uchybień proceduralnych PKW i uznał je za wystarczający pretekst do – co tu dużo gadać – zerwania wyborów jeszcze zanim się one odbyły. Zaprotestowałem przeciw temu pomysłowi, który jako żywo przypominał mi sytuacje z dawnej Polski, gdy obrady osiemnastowiecznego Sejmu zrywano głosem jednego posła jeszcze przed wyborem marszałka. Proszę sobie pomyśleć: na Sejm jadą posłowie zbrojni w instrukcje – zalecenia od wyborców – mają nadzieję, że ich postulaty chociaż przebiją się przez ówczesny szum informacyjny, a tu guzik – zanim debata się rozpocznie ktoś przy użyciu procedury zamyka im usta.
Tym razem – w roku jeszcze obecnym 2014 – sytuacja jest zgoła inna. Wybory się na szczęście odbyły (choć w sposób wołający o pomstę do Nieba) i nie zostały przez nikogo zerwane. No, przepraszam... Próba takowa się odbyła. W dobrej wierze grupa przedstawicieli różnych środowisk podjęła okupację PKW. Jej efektem były demonstracyjne dymisje leśnych dziadków i represje policyjno-procesowe dla manifestantów, ale nic poza tym. II tura się odbyła i śmiem sądzić, że przebiegła w najlepszym porządku. Może dlatego, że liczenie było proste, a może dlatego, że reżim dążył do ostudzenia rozgrzanych nastrojów. Co mieli sfałszować, to już sfałszowali, w końcu to w sejmikach (przepraszam: w landtagach) dzieli się pieniądze unijne.
Dyskusja wokół tego, co zrobić z faktem fałszowania wyborów oscyluje od początku między dwoma opcjami: rewolucyjną i ewolucyjną.
Opcja rewolucyjna zakłada, że sfałszowanie wyborów to moment, w którym reżim ujawnił swoje oblicze, łuski opadły ludziom z oczu, a wobec tego można waadzę chwycić za gardło i obalić na ziemię. Ludzie rewolucję poprą, wybiorą wreszcie do Sejmu mądrych i uczciwych ludzi, którzy wybiorą dobry rząd, który nareszcie zrobi porządek. Wszystko to stanie się w stosunkowo krótkim czasie, przy minimalnych stratach własnych, ale za to efekty tego „czynu zbrojnego” będą długofalowo korzystne.
Opcja ewolucyjna odpowiada na to, że ludzie od dawna mają świadomość, że reżim to reżim, ale od roku 2010 są straumatyzowani i stłamszeni, a ponadto bardziej od reżimu obawiają się „klero-faszyzmu”. Inaczej mówiąc, ludzie nie za bardzo nas kochają. Nas, prawicę. Być może rewolucja już dawno by wybuchła, gdyby lemingi nie bały się prawicy.
Opcja rewolucyjna nie wierzy w to, że ludzie nie kochają prawicy. Zazwyczaj rewolucjoniści sądzą, że wystarczyłoby przejąć media i za pomocą odpowiedniej propagandy przekonać ludzi, że prawica jest lepszym rozwiązaniem dla Polski. Część z rewolucjonistów sądzi, że głównym powodem niepowodzeń prawicy w Polsce jest jej laicki charakter (czytaj: Jarosław Kaczyński) i że gdyby prawica kierowała się zasadami chrześcijańskimi i głosiła hasła narodowo-katolickie, to niechybnie uzyskałaby jakieś 60% poparcia głosujących wyborców. To się ogólnie rzecz biorąc nazywa „Projekt Orban”. Ale ponieważ Kaczyński nie dopuszcza konkurencji, więc nie pozostaje nic innego, jak rewolucja. Przeciw reżimowi i Kaczyńskiemu – sługusowi reżimu. Przeciw probanderowskim elitom, rządzącym Polską.
Opcja ewolucyjna odpowiada na to, że chrześcijaństwo to ważna matryca polskości, ale nie można na niej w sposób bezpośredni budować masowego poparcia politycznego. Miliony ludzi na pielrzymkach nie przekładają się na wynik wyborczy, ponieważ religia to nie to samo co polityka. Obalenie rządów SLD nastąpiło w wyniku wielomiesięcznego kryzysu władzy i wielomiesięcznych transmitowanych na żywo komisji śledczych. Polacy są narodem z natury rzeczy zachowawczym i nieskorym do buntu, przekonanie ich do zmiany zapatrywań nie jest sprawą łatwą i wymaga długotrwałych zabiegów. Są one tym bardziej trudne, że większość społeczeństwa do tej pory panicznie się bała czegoś w rodzaju „wariantu ukraińskiego”.
Sytuacja się jednak zmieniła – odpowiadają rewolucjoniści. Ukraina wzięła na siebie pierwszy ciężar rosyjskiej furii. Uwaga potężnego rosyjskiego aparatu przemocy socjotechnicznej skupiona jest na Ukrainie, można więc zakładać, że w Polsce jej wpływy nieco osłabły. Dlaczego więc natychmiast nie wykorzystać tej sytuacji?
Jako że dzisiaj zaliczam się do ewolucjonistów, odpowiem na to tak. Sytuację bezwzględnie należy wykorzystać, pamiętając jednak o tym, że rządy PO trwały 7 lat i że wszędzie w strukturach administracji roi się od rosyjskiej i niemieckiej agentury. Zwolennicy wolnej Polski byli przez ostatnie cztery lata tłamszeni i wypychani ze struktur państwa. W tej sytuacji niestety czeka nas wielomiesięczny, przewlekły kryzys (w tym ostry kryzys gospodarczy), a walka będzie się toczyła dosłownie na wszystkich polach. Pierwsza kampania zakończy się zapewne w maju 2015 roku, druga – na jesieni 2015 roku. To nie będzie zwykła kampania prezydencka ani zwykła kampania parlamentarna – mamy chyba wszyscy tego świadomość. Może w tzw. „międzyczasie” dojdzie do czegoś w rodzaju majdanu – trudno powiedzieć, niczego nie można wykluczyć.
Może się zdarzyć, że obie te kampanie przegramy. Być może w uczciwych i kontrolowanych przez międzynarodowych obserwatorów wyborach nasz kandydat nie zostanie prezydentem, a nasi posłowie i senatorowie nie wezmą większości w Zgromadzeniu Narodowym. Być może ludzie naprawdę nas nie kochają. Tak może być. Jeśli jednak tak jest, to bierność i biadolenie jeszcze bardziej nam zaszkodzą. Zostaniemy zepchnięci do roli metojków i helotów, na których elity będą sobie urządzały ekskluzywne polowania. Nie wolno do tego dopuścić. Dlatego trzeba przyjść 13 grudnia i manifestować swój gniew z powodu sfałszowanych wyborów. I nie odpuszczać tydzień po tygodniu i miesiąc po miesiącu conajmniej do jesieni przyszłego roku. Przeciwnik nie może mieć ani chwili oddechu i czasu na strategiczną refleksję. Agoń!
Jakub Brodacki
17 Comments
@alchymista
09 December, 2014 - 09:50
Zaraz Ci odpiszą, że nie mamy armat :)
Ja napisałem, prawie równolegle, notkę, że właśnie mamy :)
Pozdrawiam
Zastanawiam się, skąd niskie
09 December, 2014 - 11:42
Bardzo zgrabna i trafna analiza "opcji rewolucyjnej" i "opcji ewolucyjnej".
Też zaliczam się do zwolenników tej drugiej, u podstaw moich przekonań leży - zwykły pragmatyzm. Być może chciałbym, aby rzeczy wyglądały inaczej, by ludzie bylo gotowi na zryw, a wszystko dało się załatwić błyskawicznie - alerzeczywistość zaprzecza moim pobożnym zyczeniom. Ta prawda trochę mnie uwiera i jest niewygodna (to aż tak źle jest z polskim społeczeństwem?) - więc tym bardziej wydaje mi się wiarygodna.
PS. Tytułem skojarzenia... :)
"Jednej nocy, gdy zmęczeni poszli spać, cząstki aparatury, którą właśnie konstruowali, przewieziono niezwłocznie tajnym balonem ekspresowym do laboratoriów królewskich, gdzie drżącymi palcami składało je osiemnastu najznakomitszych cybernetyków sądowych po uprzednim zaprzysiężeniu wielką klątwą koronną. Za czym spod ich rąk wypełzła szara myszka cynowa, która puszczając pyszczkiem bańki mydlane, zarazem biegała po stole, a spod ogonka sypał się jej biały kredowy pył tak kunsztownie, iż powstał z tego kaligrafowany napis: A WIĘC NAPRAWDĘ NAS NIE KOCHACIE?"
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
@Max
09 December, 2014 - 14:57
Przy okazji, skoro nas odwiedziłeś, czy mozna by zwiekszyć ilość emotikonów? Please
Juz po napisaniu tego tekstu uświadomiłem sobie, że we mnie również ewolucjonizm walczy z rewolucjonizmem.
LEM, czyżby? Cyberiada?
Przypomniałem sobie genialną książkę Lema pt. Pokój na ziemi. Ona jest genialna, bo na ostatnich kartach opisuje sytuację w której świat znajduje sę obecnie. A Lem napisał ją chyba w 1987 roku. I nie dozył, niestety, spełnienia swoich intuicji.
Emotikonki, mówisz...
09 December, 2014 - 15:17
Hm, formalnie one są częścią używanego przez nas edytora (nawet przeze mnie, teraz, kiedy piszę te słowa). Mogę popatrzeć, czy nie pojawiła się jakaś nowsza, "ubogacona" wersja. :)
Bo "rewolucjonizm" jest pierwszą i dość normalną reakcją na wieść o fałszerstwach wyborczych.
Ale - Alchymisto. Jedna rzecz ostudziła mnie, prawie od razu. Widziałeś liczebność protestujących w manifestacjach po I turze. W Krakowie naliczyłem dwa, może trzy tysiące (nieprecyzyjnie, nie miałę dobrego punktu obserwacyjnego, będąc w przodzie pochodu). Aczkolwiek zachowałem w pamięci dobre wrażenia (wszyscy razem, w zgodzie, to nic, że formalnym organizatorem był chłopak ze Stowarzyszenia KoLiber, no i zabrakło, na szczęście, celebrytów), to od razu pomyślałem "mało". Kiedy potem dowiedziałem się, że manifestacja w Krakowie była bodajże największa, moja konsternacja tylko wzrosła.
Bo w dużych miastach na ulicy powinno znaleźć się 10 tysięcy ludzi, minimum. Gdyby... gdyby Polakom zależało. To z kim tu - na razie - robić rewolucję? Choćby się i chciało? Musić minąć jeszcze trochę czasu, obawiam się, że niektórym bieda musi zacząć do garnków zaglądać, inni muszą dopiero pojąć pewne rzeczy. Przy czym tych pierwszych jest bez porównania więcej.
Brutalna prawda jest taka, że za komuny wszelkie "ruchy oddolne" zaczynały się od spraw socjalnych. Potem dochodziły inne postulaty i żądania. Tu podwyżka cen, tam pustki w sklepach. Teraz, obawiam się, scenariusz może być podobny.
PS. Lem, oczywiście. :)
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
@Max
09 December, 2014 - 15:26
A jak łatwo
09 December, 2014 - 16:17
Nie mamy piechoty. :)
09 December, 2014 - 16:23
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
@Max
09 December, 2014 - 16:28
O emotki
09 December, 2014 - 16:37
Ale ale, dzieś czytałem, że można je wklejać jako obraski np. stąd, jeśli to nie lekrama - http://tiny.pl/qbfbl
Sprawdzę
09 December, 2014 - 17:20
Udało się, zwykłe copy-past.
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
No, to oby nam się...
09 December, 2014 - 17:46
Polficu
09 December, 2014 - 18:15
Mamy.
Tyle że jaszcze z prochem zamokły.
Człowiek się uczy całe zycie.
09 December, 2014 - 18:27
Człowiek się uczy całe zycie. Pierwszy raz słyszę takie określenie jak "jaszcz", aż musiałem sprawdzić co to znaczy :)
Polficu
09 December, 2014 - 18:40
Znakiem tego Waćpan nie czytałeś "Potopu"... ;-)
A w każdym razie nie więcej, niż kilka razy. ;-)
------------------------
Co się stało z emotikonami?
@ro
09 December, 2014 - 18:55
Waćpan czytał ale widac nieuważnie :)
Autor
09 December, 2014 - 17:35
Falszowania mozna uniknac ale pod warunkiem, ze JK przeczysci PiS i to absolutnie na powaznie a nie pol zartem.
W Klubie Ronina, dwie wypowiedzi, wlosy staja deba:
Orzel od 40 min, ca. 2 mini
i maz stanu zaufania, w Warszawie, od 53 min.40
https://www.youtube.com/watch?v=H1cjPqJZK2o#t=2650
@fritz
09 December, 2014 - 20:48
Józef Orzeł słusznie zwrócił uwagę, że PiS może mieć w każdej komisji trzech mężów zaufania (z Solidarnej Polski i od Gowina i od siebie) oraz jednego członka komisji. Mężów zaufania można "nasłać" na prowincję i o to ma pretensje do kierownictwa PiS. Obawiam się jednak, że budżet tej partii jest mocno nadwyrężony i za te autobusy mężowie zaufania musieliby zapłacić sami. Ewentualnie można sobie wyobrazić taki układ, że rodzina męża zaufania dzieli się obowiązkami. Dajmy na to żona pracuje w komisji wyborczej, żeby zarobić na wyjazd męża, który jest mężem zaufania (lub na odwrót).
Obawiam się, że do tego poziomu organizacji społecznej jeszcze nam daleko, ale kto wie?
Co do relacji męża zaufania, to jest to absolutny standard. Ja akurat mam dobre relacje w tym względzie, ale ci tak zwani koordynatorzy jednocześnie pracują przy organizacji kampanii wyborczej i w efekcie nie mają szans, by wszystko przypilnować.
Musielibyśmy de facto zdublowac struktury państwa na każdym poziomie, aby móc w pełni kontrolować przebieg tych wyborów. To wymaga nieprawdopodobnego wysiłku szkoleniowego, któremu Klub Ronina przy najszczerszych chęciach nie podoła. Nie podoła mu również PiS. To niestety jest tylko i wyłącznie nasze zadanie - nas, wyborców PiS-u.