Mordy na polskich jeńcach w 1939 roku miały charakter masowy, a żaden z ich uczestników nie poniósł po wojnie żadnej kary.
Największą niemiecką zbrodnią był mord na żołnierzach I batalionu 74 Górnośląskiego Pułku Piechoty w lesie pod Ciepielowem. Po okrążeniu w lasach janowskich, a następnie rozbiciu 7 Dywizji Piechoty, z kotła udało się wydostać kilku dużym grupom żołnierzy 74 pp z jego dowódcą płk. Wacławem Wilniewczycem i dowódca I batalionu mjr. Adolfem Pelcem. Płk Wilniewczyc dotarł do Kielc, gdzie liczył na otrzymanie dalszych rozkazów. W Kielcach zaskoczyło go uderzenie niemieckie i nie zdążył już dogonić będących w ciągłym marszu resztek pułku, dowodzonych przez mjr. Pelca. Grupa ta rankiem 8 września dotarła do lasu Dąbrowa-Struga pod Ciepielowem. W godzinach popołudniowych żołnierze dowodzeni przez mjr. Pelca zostali niespodziewanie zaskoczeni przez czołówkę Wehrmachtu, kierującą się z Lipska na Ciepielów i dalej na Zwoleń. Po trzygodzinnym zażartym i krwawym boju, w którym wziął również udział dyon rozpoznawczy Warszawskiej Brygady Pancerno-Motorowej, wobec wyczerpania się amunicji, oddział polski, znajdujący się w lesie Dąbrowa-Struga, uległ rozbiciu. W walce poległ mjr Pelc. Żołnierze Wehrmachtu, mszcząc się za śmierć swych kolegów, na rozkaz płk. Wessela dokonali mordu na około 250 polskich jeńcach wojennych. Ze zbrodnią pod Ciepielowem łączy się mord na polskich jeńcach pod Cukrówką, popełniony przez Niemców tego samego dnia. Ofiarami byli żołnierze polscy, wzięci do niewoli po boju pod Anusinem i Ciepielowem, prowadzeni szosą w kierunku Lipska.
Wedle niemieckiej relacji płk. Wessel „stwierdził, że ma do czynienia z partyzantami, jakkolwiek każdy z polskich jeńców ma na sobie mundur. Zmusza ich do zdjęcia kurtek. No, teraz już prędzej wyglądają na partyzantów”.
Niemcy w różny sposób traktowali polskich jeńców. „Decydujące znaczenie miało nie to, -dowodzi Jochen Böhler - czy przeciwnikiem byli cywile czy żołnierze, lecz raczej sposób walki. Polscy żołnierze stający do otwartej bitwy w zwartych formacjach traktowani byli jak regularna armia, natomiast rozbite oddziały prowadzące walki za linią frontu uważano za partyzantów”.
Hitler polecił, aby polskich żołnierzy schwytanych za niemieckimi liniami i kontynuujących tam walkę z wrogiem traktować nie jak członków armii przeciwnika, chronionych przez konwencje międzynarodowej, ale raczej „partyzantów”, których należy karać śmiercią bez żadnego procesu.
Wszystkich więc, stawiających agresorom czynny opór, ale nie bezpośrednio na pierwszej linii frontu, automatycznie uznawano za bandytów. W konsekwencji doprowadziło to do wielu mordów na polskich jeńcach.
18 września w Śladowie Niemcy rozstrzelali 150 wziętych do niewoli żołnierzy armii „Poznań”, którym udało się wcześniej wydostać z okrążenia. Niemieccy żołnierze ustawili w dwóch kolumnach nad brzegiem Wisły polskich żołnierzy oraz cywilów z pobliskiej wsi, po czym otworzyli do nich ogień z broni maszynowej. Cudem ocalały świadek tamtych wydarzeń wspominał: „Gdy zaczęli strzelać, poczęli żołnierze skakać do Wisły. Ja uczyniłem to samo, tylko z tą różnicą, że od razu wcisnąłem się pod burtę brzegu i stamtąd mogłem dobrze obserwować, co działo się na Wiśle. Żołnierze pływali, a Niemcy strzelali do nich, jak do dzikich kaczek, tak że żaden z nich nie uszedł śmierci”.
Zdarzały się również przypadki zabijania wyczerpanych fizycznie żołnierzy Wojska Polskiego. Po bitwie nad Bzurą wziętych do niewoli w okolicach Iłowa polskich żołnierzy pędzono na piechotę do obozu jenieckiego w majątku Sójki koło Kutna. Do przebycia było około 50 kilometrów. W tym czasie, jak relacjonują polscy świadkowie: „(…) osłabionych jeńców, którzy osuwali się na ziemię, hitlerowcy dobijali strzałem z karabinu. W ten sposób ginęli także ci, którzy z powodu głodu sięgali po głąby z wyciętej kapusty znajdujące się na polach”.
Jak podkreśla Jochen Böhler, zbrodnie „których ofiarą padli wzięci do niewoli polscy żołnierze wiele od siebie różni (…). Mimo to widać, że u ich postaw legł podobny mechanizm. Niemieccy oficerowie i żołnierze (…) mieli niewielkie opory przed stosowaniem przemocy”.
„Choć zbrodnie Wehrmachtu popełniane w Polsce od 1 września 1939 r. – napisał Witold Kulesza - były badane przez historyków, a także stanowiły przedmiot śledztw prowadzonych przez Komisję Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu – IPN, jednakże zbrodniczy charakter działań żołnierzy niemieckich w czasie Polenfeldzug nie został potwierdzony żadnym wyrokiem niemieckiego sądu, skazującym ich sprawców”.
Umarzając prowadzone śledztwa, prokuratura niemiecka, uznawała że potwierdzenie podejrzeń wobec żołnierzy danych jednostek wojskowych jest niemożliwe, ponieważ zbyt skąpe dane zawarte w relacjach świadków uniemożliwiają identyfikację konkretnych osób i jednostek wojskowych. Przesłuchiwani niemieccy świadkowie zeznawali, iż nie mają żadnych informacji dotyczących zbrodni wojennych.
Podpalanie polskich wsi przez wkraczające oddziały Wehrmachtu traktowano jako środek odwetowy za działalność partyzancką prowadzoną przez mieszkańców. Zabójstwa tych mieszkańców, którzy pozostawali w zajmowanych miejscowościach, usprawiedliwiano ich wrogą postawą, a także ukrywaniem się przed wkraczającym wojskiem. Zabójstwa Polaków, którzy uciekali, uzasadniano ich próbami ucieczki. Zabójstwa w różnych innych okolicznościach traktowano jako – zgodne z konwencją haską – zwalczanie przestępczej partyzantki.
Przypadki zabójstw niedające się w żaden sposób usprawiedliwić uznano za stanowiące przestępstwo zabójstwa w rozumieniu § 212 (Todschlag) niemieckiego kodeksu karnego, których ściganie uległo przedawnieniu. Postępowania w sprawach nieulegających przedawnieniu morderstw w rozumieniu § 211 (Mord) niemieckiego kodeksu karnego umarzano z powodu niemożności wykrycia sprawców, a także trudności dowodowych co do pobudek, którymi się kierowali.
Wybrana literatura:
J. Böhler – Najazd 1919. Niemcy przeciw Polsce
J. Böhler – Zbrodnie Wehrmachtu w Polsce. Wrzesień 1939. Wojna totalna
J. Ślaski – Polska walcząca
D. Kaliński – Bilans krzywd. Jak naprawdę wyglądała niemiecka okupacja Polski?
T. Pawlowski - Kulturträgerzy ’39. Tak wyglądała prawdziwa „rycerskość” Wehrmachtu
W. Kulesza – Zbrodnie Wehrmachtu w Polsce – wrzesień 1939
Największą niemiecką zbrodnią był mord na żołnierzach I batalionu 74 Górnośląskiego Pułku Piechoty w lesie pod Ciepielowem. Po okrążeniu w lasach janowskich, a następnie rozbiciu 7 Dywizji Piechoty, z kotła udało się wydostać kilku dużym grupom żołnierzy 74 pp z jego dowódcą płk. Wacławem Wilniewczycem i dowódca I batalionu mjr. Adolfem Pelcem. Płk Wilniewczyc dotarł do Kielc, gdzie liczył na otrzymanie dalszych rozkazów. W Kielcach zaskoczyło go uderzenie niemieckie i nie zdążył już dogonić będących w ciągłym marszu resztek pułku, dowodzonych przez mjr. Pelca. Grupa ta rankiem 8 września dotarła do lasu Dąbrowa-Struga pod Ciepielowem. W godzinach popołudniowych żołnierze dowodzeni przez mjr. Pelca zostali niespodziewanie zaskoczeni przez czołówkę Wehrmachtu, kierującą się z Lipska na Ciepielów i dalej na Zwoleń. Po trzygodzinnym zażartym i krwawym boju, w którym wziął również udział dyon rozpoznawczy Warszawskiej Brygady Pancerno-Motorowej, wobec wyczerpania się amunicji, oddział polski, znajdujący się w lesie Dąbrowa-Struga, uległ rozbiciu. W walce poległ mjr Pelc. Żołnierze Wehrmachtu, mszcząc się za śmierć swych kolegów, na rozkaz płk. Wessela dokonali mordu na około 250 polskich jeńcach wojennych. Ze zbrodnią pod Ciepielowem łączy się mord na polskich jeńcach pod Cukrówką, popełniony przez Niemców tego samego dnia. Ofiarami byli żołnierze polscy, wzięci do niewoli po boju pod Anusinem i Ciepielowem, prowadzeni szosą w kierunku Lipska.
Wedle niemieckiej relacji płk. Wessel „stwierdził, że ma do czynienia z partyzantami, jakkolwiek każdy z polskich jeńców ma na sobie mundur. Zmusza ich do zdjęcia kurtek. No, teraz już prędzej wyglądają na partyzantów”.
Niemcy w różny sposób traktowali polskich jeńców. „Decydujące znaczenie miało nie to, -dowodzi Jochen Böhler - czy przeciwnikiem byli cywile czy żołnierze, lecz raczej sposób walki. Polscy żołnierze stający do otwartej bitwy w zwartych formacjach traktowani byli jak regularna armia, natomiast rozbite oddziały prowadzące walki za linią frontu uważano za partyzantów”.
Hitler polecił, aby polskich żołnierzy schwytanych za niemieckimi liniami i kontynuujących tam walkę z wrogiem traktować nie jak członków armii przeciwnika, chronionych przez konwencje międzynarodowej, ale raczej „partyzantów”, których należy karać śmiercią bez żadnego procesu.
Wszystkich więc, stawiających agresorom czynny opór, ale nie bezpośrednio na pierwszej linii frontu, automatycznie uznawano za bandytów. W konsekwencji doprowadziło to do wielu mordów na polskich jeńcach.
18 września w Śladowie Niemcy rozstrzelali 150 wziętych do niewoli żołnierzy armii „Poznań”, którym udało się wcześniej wydostać z okrążenia. Niemieccy żołnierze ustawili w dwóch kolumnach nad brzegiem Wisły polskich żołnierzy oraz cywilów z pobliskiej wsi, po czym otworzyli do nich ogień z broni maszynowej. Cudem ocalały świadek tamtych wydarzeń wspominał: „Gdy zaczęli strzelać, poczęli żołnierze skakać do Wisły. Ja uczyniłem to samo, tylko z tą różnicą, że od razu wcisnąłem się pod burtę brzegu i stamtąd mogłem dobrze obserwować, co działo się na Wiśle. Żołnierze pływali, a Niemcy strzelali do nich, jak do dzikich kaczek, tak że żaden z nich nie uszedł śmierci”.
Zdarzały się również przypadki zabijania wyczerpanych fizycznie żołnierzy Wojska Polskiego. Po bitwie nad Bzurą wziętych do niewoli w okolicach Iłowa polskich żołnierzy pędzono na piechotę do obozu jenieckiego w majątku Sójki koło Kutna. Do przebycia było około 50 kilometrów. W tym czasie, jak relacjonują polscy świadkowie: „(…) osłabionych jeńców, którzy osuwali się na ziemię, hitlerowcy dobijali strzałem z karabinu. W ten sposób ginęli także ci, którzy z powodu głodu sięgali po głąby z wyciętej kapusty znajdujące się na polach”.
Jak podkreśla Jochen Böhler, zbrodnie „których ofiarą padli wzięci do niewoli polscy żołnierze wiele od siebie różni (…). Mimo to widać, że u ich postaw legł podobny mechanizm. Niemieccy oficerowie i żołnierze (…) mieli niewielkie opory przed stosowaniem przemocy”.
„Choć zbrodnie Wehrmachtu popełniane w Polsce od 1 września 1939 r. – napisał Witold Kulesza - były badane przez historyków, a także stanowiły przedmiot śledztw prowadzonych przez Komisję Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu – IPN, jednakże zbrodniczy charakter działań żołnierzy niemieckich w czasie Polenfeldzug nie został potwierdzony żadnym wyrokiem niemieckiego sądu, skazującym ich sprawców”.
Umarzając prowadzone śledztwa, prokuratura niemiecka, uznawała że potwierdzenie podejrzeń wobec żołnierzy danych jednostek wojskowych jest niemożliwe, ponieważ zbyt skąpe dane zawarte w relacjach świadków uniemożliwiają identyfikację konkretnych osób i jednostek wojskowych. Przesłuchiwani niemieccy świadkowie zeznawali, iż nie mają żadnych informacji dotyczących zbrodni wojennych.
Podpalanie polskich wsi przez wkraczające oddziały Wehrmachtu traktowano jako środek odwetowy za działalność partyzancką prowadzoną przez mieszkańców. Zabójstwa tych mieszkańców, którzy pozostawali w zajmowanych miejscowościach, usprawiedliwiano ich wrogą postawą, a także ukrywaniem się przed wkraczającym wojskiem. Zabójstwa Polaków, którzy uciekali, uzasadniano ich próbami ucieczki. Zabójstwa w różnych innych okolicznościach traktowano jako – zgodne z konwencją haską – zwalczanie przestępczej partyzantki.
Przypadki zabójstw niedające się w żaden sposób usprawiedliwić uznano za stanowiące przestępstwo zabójstwa w rozumieniu § 212 (Todschlag) niemieckiego kodeksu karnego, których ściganie uległo przedawnieniu. Postępowania w sprawach nieulegających przedawnieniu morderstw w rozumieniu § 211 (Mord) niemieckiego kodeksu karnego umarzano z powodu niemożności wykrycia sprawców, a także trudności dowodowych co do pobudek, którymi się kierowali.
Wybrana literatura:
J. Böhler – Najazd 1919. Niemcy przeciw Polsce
J. Böhler – Zbrodnie Wehrmachtu w Polsce. Wrzesień 1939. Wojna totalna
J. Ślaski – Polska walcząca
D. Kaliński – Bilans krzywd. Jak naprawdę wyglądała niemiecka okupacja Polski?
T. Pawlowski - Kulturträgerzy ’39. Tak wyglądała prawdziwa „rycerskość” Wehrmachtu
W. Kulesza – Zbrodnie Wehrmachtu w Polsce – wrzesień 1939
(2)
4 Comments
Niemcy, z zasady, nie mieli cech rycerskich
06 October, 2020 - 20:57
"Odważnie" mordowali słabych i bezbronnych, przed silnymi ustępowali.
Tak sobie myślę - może tych wrześniowych "rycerzy", jeśli zostali pojmani pod Salingradem i "zesłani" na budowę kaukaskiej autostrady - spotkała tam "sprawiedliwość dziejowa".
Serdecznie dziękuję za przypomnienie tej historii i uważam, że trudno ją skwitować marnym "przepraszam" Kohla, czy sądowo orzeczonym przedawnieniem, niemożnością ustalenia sprawców itp.
W wypadku Niemców
07 October, 2020 - 14:32
A takie pomyłki co do niemieckiej natury mają swoje fatalne konsekwencje w sferze polityki.
@Katarzyna Tarnawska
07 October, 2020 - 18:20
Pozdrawiam
@Karlin
07 October, 2020 - 18:26
Zjednoczenie Niemiec oraz sukcesy gospodarcze i naukowe sprawiły, iż poczuli się panami Europy. To poczucie wyższości zostało wzmocnione przez niemiecką filozofię XIX-wieczną.
Pozdrawiam