Z Hansem Zimmerem problem jest następujący: jedynie jeden film z jego muzyka jest oglądalny a następne już są problematyczne. Ja widziałem najpierw Blade Runnera 2049 a potem Dunkierkę dlatego muzykę BR2049 oceniłem wysoko a z Dunkierką miałem problemy. Z kolei ci co najpierw obejrzeli Dunkierkę a potem BR sarkali często na soundtracka bladerunnerowego. Teraz mamy zaś Diunę w reżyserii Denisa Villeneuve z muzyka wspomnianego Zimmera: co chwilę świszczoły jakieś, dudnienia. Ryczą tam a jak ma być podniośle to wyją. Aaaaaaaaauuuuuuu! Muzyka to jakąś melodię powinna mieć, jakiś rytm, jakieś cokolwiek. Zwróćcie uwagę na pierwszy dźwięk filmu: takie beczenie z wiadra. Tu macie linka do fajnego soundtracka a potem będą już tzw spoilery:
SPOILER ALERT
Apentuła
Niewdziosek
Te
Będy
Gruwaśne
I jedziem:
Diuny Herberta nie da się zekranizować tak, żeby Atrydzi nie wyszli trochę na głupków bo to Herbert spaścił jednak podejście ich przez Harkonnenów. Problemy filmu można pogrupować w sposób następujący:
1. Problemy wynikające z bycia wierną adaptacją, czyli przeniesienie baboli książkowych.
2. Hermetyczność, czyli bycie ekranizacją. Widz, który poszedł z ulicy na ten film nie zakuma czemu nie ma komputerów? Że był Terminator wcześniej i wojna z maszynami i zakazali komputerów. Co to mentat? Feudalizm może pojąć.
3. Styl reżysera: dłużyzny, itp.
W każdym razie: mamy świat dalekiej przyszłości, gdzie ludzie zaludnili całą Galaktykę naszą. Mają tam chyba jakiś rodzaj nadprzestrzeni, czyli hyperspejsa. Albo WARPa. Film tego nie objaśnia. W każdym razie teraz jest to haj-speed bo na haju podróżują naćpani przyprawą z planety Arrakis, zwanej Diuną. Ponieważ "Diuna" pada w filmie raz widz może to przeoczyć i nie wie co to jest ta Diuna czyli o czym jest film. Podobnie Blade Runner 2049 tegoż samego twórcy popadł w hermetyczność i nie tłumaczył się jako oddzielne dzieło widzom. Nie dowie się widz, dlaczego baron Harkonnen lata: jest tak zapasiony że samodzielnie nie utrzymuje się na nogach w kupie i ma antygrawitacyjne napędu zainstalowane spaślak. Diuna jest zamieszkiwana od wieków przez kolonistów nazywanych Freemenami czyli Wolanami, bo mieszkają na Woli. Egzegeza idzie tu po linii: na Woli (Justowskiej) jest ZOO a w ZOO są osły. I tu mamy klamrę spinającą osly z Fremenami.
Książka była wyraźnie inspirowana islamem: mamy terminy takie jak dżihad, mahdi etc. Wspomniani Fremeni to tacy beduini mieszkający na pustyni. Film boi się zaś używać terminu dżihad i nie ma zakończenia, bo to jest 1 część i będzie druga. W każdym razie władcą jest tzw padyszach, który nadaje różne planety w lenno rodom.Arystokratom. U nas takiego czegoś nie było ale jest jakieś przeniesienie stosunków własności z Europy Zachodniej. Nie ma natomiast kolejnej warstwy lenników, czyli rycerzy/szlachty. Poczytajcie sobie Potop i popatrzcie na Radziwiłła, czemu był wielkim panem? Brak szlachty powoduje pewne wrażenie pustki społecznej i pustki na ekranie. Ale niech mają. W każdym razie mamy padyszacha, arystokratów, planety. I aby to wszystko grało musi być Gildia Kosmiczna, której Nawigatorzy są w stanie prowadzić wielkie statki kosmiczne. Teoretycznie neutralni, w praktyce sprzeniewierzyli się swoim zasadom wspierając Harkonnenów.
Harkonnenowie są jednym z rodów arystokratycznych i są niedobrzy, dlatego wyglądają paskudnie. Atrydzi są zaś dobrzy dlatego wyglądają wspaniale, harmonijnie i prezentują się okazale. Padyszach obawia się rosnących wpływów Atrydów i dlatego knuje intrygę mającą ich wykończyć. Atrydów jest dwóch w owym okresie dlatego intryga imperialistów może się udać. Gdyby byli jacyś przedstawiciele innych rodów na planecie sprawa byłaby nie do ukrycia.
Mamy też wstrętne babsztyle czyli zakon Bene Gesserit, który knuje po swojemu i zamierza stworzyć Kwizath Haderacha, czyli nadczłowieka o niezwykłych walorach mózgowych. Widoki na takiego Haderacha ma teoretycznie główny bohater czyli Paul Atryda. Jak to u kobiet wszystko się im pierniczy i miesza, co powoduje różne perturbacje.
4 Comments
@Smok
09 November, 2021 - 01:34
Główny bohater, Tymek Chalamet, uniósł rolę przyszłego mesjasza Duny. Moim zdaniem jest przekonywujący. W nowej Diunie jest sporo skrótów myślowych, a pewne niuanse zrozumie ten ktoś kto przeczytał książkę, ale przecież trudno wszystko przełożyć z książki na film (daje 4 plus).
Bene Gesserit, czyli mroczne siostry imperium, wypadły dużo lepiej niż w oryginalnej Diunie. Poza tym dużo rozmachu montażowego, melanżu pustynnej scenografii i dobrej muzyki. Czarna doktor Liet Kynes to oczywiście skrzywienie polityczno-poprawne i najsłabsza postać w filmie.
Film wciąga, pozostaje sobie życzyć aby obiecana część 2 nie była wpadką.
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
Mogli się przyłozyć do
10 November, 2021 - 02:07
Z lektury Herberta
12 November, 2021 - 16:01
Film był niezły, dla mnie lepszy niż BR 2049. Ale zdecydowanie wolałbym, gdyby fatalna ekranizacja "Fundacji" odbya się kosztem jednego filmu, a z "Diuny" zrobili serial, bo czekanie dwa-trzy lata na wyjaśnienie, że to larwy produkują Przyprawę, a jazda na nich to główny fun bohaterów, to jednak gruba przesada.
Fundacji nic nie pomoże
13 November, 2021 - 08:40