Do tanga trzeba dwojga (3)

 |  Written by Godziemba  |  2
W końcu września 1938 roku Czechosłowacja zaakceptowała postanowienia konferencji monachijskiej.

            Podpisanie 26 stycznia 1934 roku przez Polskę i Niemcy deklaracji o niestosowaniu przemocy nie sprawiło, iż czescy generałowie porzucili plany współpracy z Polską. W marcu 1934 roku szef kancelarii wojskowej prezydenta gen. Silvestr Blaha sporządził memoriał, w którym biorąc pod uwagę kształt państwa postulował poprawę stosunków z Warszawą. „W wyniku tego przekonania – pisał – powstała w kierowniczych kręgach korpusu oficerskiego armii czechosłowackiej koncepcja obliczona Czechosłowacja obawiając się, że Polska zawarła tajny układ z Hitlerem, wymierzony na współdziałanie z Polską. Wypłynęła ona z najpełniej rozumianego starania o zwiększenie możliwości naszej obrony. Słusznym jest podkreślenie, że przy współpracy Polski możemy liczyć na utrzymanie większej części Czech w wypadku konfliktu ogólnego (…)”.
 
          W odpowiedzi Masaryk zbeształ Blahę i zainteresował się jedynie, w ilu egzemplarzach generał przygotował swój memoriał. Gdy usłyszał, iż w jednym, nakazał utajnić dokument. 
 
            Zamiast sojuszu z Polską, Czechosłowacja w 1935 roku zawarła układ polityczny o wzajemnej pomocy ze Związkiem Radzieckim. Oznaczało to zerwanie na ponad dwa lata polsko-czechosłowackich kontaktów wojskowych.
 
         Pod koniec 1937 roku attaché wojskowy Czechosłowacji ppłk. Otokar Buda w rozmowie ze swym polskim odpowiednikiem ppłk. Tadeuszem Zakrzewskim przekazał sugestię czechosłowackich kół wojskowych powrotu do przerwanej współpracy z Polską, poprzez rozluźnienie kontaktów Czechosłowacji z ZSRS.
 
            W lutym 1938 roku attaché wojskowy Czechosłowacji w ZSRS płk. František Dastych w rozmowie z pomocnikiem polskiego attaché mjr. Stanisławem Malecińskim zaproponował wprost zawarcie antyniemieckiego sojuszu wojskowego pomiędzy Czechosłowacją i Polską. Ppłk. Dastych stwierdził nawet, że oba państwa są gotowe do zawarcia takiego sojuszu, a rozdźwięki wywołują jedynie politycy.
 
           Bez jednoznacznego potwierdzenia tych propozycji przez czechosłowacką dyplomację Warszawa nie zamierzała angażować się realizację tych planów, polskim attachatom zalecono nie podejmowanie podobnych rozmów z Czechami, ponieważ miały one charakter nieoficjalny
 
           Po przejęciu władzy w Niemczech przez Hitlera, Czechosłowacja rozpoczęła w 1934 roku wielki program ufortyfikowania granic, przeznaczając nań tylko do 1938 roku 10,7 mld koron, co stanowiło ok. 40% wydatków wojskowych lat 1934-1938. Był to olbrzymi wysiłek finansowy dla państwa i jego obywateli.
 
           Najmocniej zamierzano ufortyfikować północną granicę – od Odry aż do Karkonoszy, na odcinku o długości 263 km: miało tam powstać 15 z 16 artyleryjskich grup warownych. Do 1938 roku zrealizowano niespełna połowę planu, budując około 10 tysięcy schronów, w tym 263 ciężkich.
 
          Generalicja czeska zakładała, że dzięki artyleryjskim grupom warownym na północy Czech możliwe będzie zatrzymanie atakujących ze Śląska Niemców. Ofensywy z innych kierunków miały być jedynie opóźniane – na kierunku prowadzącym z zachodu na wschód wytyczono 3 linie umocnień oraz ufortyfikowano Pragę.
 
           Najważniejszym skutkiem ufortyfikowania każdego z kierunków operacyjnych było jednak to, że całość Armii Czechosłowackiej szkolono tak samo jak wojska forteczne. W ten sposób wyeliminowano jakiekolwiek myślenie ofensywne, także na szczeblu taktycznym.
 
          Zbudowanie fortyfikacji nad samymi granicami uniemożliwiało rządowi w Pradze jakikolwiek manewr polityczny w przypadku utraty ziem przygranicznych.
 
          Pomimo posiadania jednego z najsilniejszych przemysłów zbrojeniowych na świecie (większość produkcji była eksportowana), armia czechosłowacka była słabo uzbrojona, także w porównaniu do armii polskiej. I tak np. polska dywizja piechoty dysponowała 48 działami (w tym 6 ciężkimi) a czechosłowacka jedynie 30 działami. Ponad dwa razy mniejsza była również liczba ciężkich karabinów maszynowych.
 
          Dopiero w 1937 roku rozpoczęto program unowocześnienia armii czechosłowackiej, w tym wyposażenia jej w nowoczesną artylerię, czołgi i samoloty bojowe. Przeznaczenie wielkich środków na budowę umocnień granicznych sprawiło, iż do 1938 roku zrealizowano plany  jedynie w niewielkim stopniu. We wrześniu 1938 roku dysponowała jedynie na papierze 4 dywizjami szybkimi, gdyż większość sprawnych samochodów pancernych i tankietek skierowano do działań policyjnych. W tych dywizjach zamiast 36 kompanii czołgów było jedynie 13. Etaty zostały wypełnione w niespełna 50%.  
 
          Podobne braki były w lotnictwie – spośród istniejących formalnie 1500 samolotów, jedynie 568 można uznać za samoloty bojowe (myśliwskie i obserwacyjne).
 
          Gdy w 1937 roku Austriacy, zagrożeni włączeniem do Rzeszy, zaproponowali Pradze sojusz wojskowy, Beneš zezwolił jedynie na podpisanie umowy kulturalnej. Osamotniona Austria została włączona do Niemiec, a terytorium Czech – z trzech stron otoczone przez III Rzeszę.
 
          Pomimo narastającego od wiosny 1938 roku niemieckiego zagrożenia Praga nie podjęła żadnych kroków w sprawie doprecyzowaniu układów sojuszniczych. Nie przeprowadzono konferencji wojskowych, nie dążono do podpisania konwencji sztabowych, nie zapraszano do Czechosłowacji ani francuskich, ani brytyjskich oficerów. Londyńskie i paryskie kręgi wojskowe mogły więc odnieść wrażenie, że strona czechosłowacka nie jest na tyle zdeterminowana, żeby podjąć walkę. Nic więc dziwnego, że w początkach czerwca 1938 roku zaczęły w prasie brytyjskiej pojawiać się pierwsze artykuły sugerujące daleko idącą ugodę.
 
          Od marca 1938 roku nie zwoływano parlamentu czechosłowackiego, a wszystkie decyzje podejmowano na podstawie ustaleń pomiędzy partyjną „pětką” (przywódcy pięciu najważniejszych partii politycznych) a prezydenckim „hradem”.
 
          Czechosłowacki plan wojenny zakładał stopniowe odchodzenie wojsk na wschód, aby tam doczekać włączenia się Francji do wojny, co dałoby szansę odzyskania utraconego terytorium.
 
          Niemiecki plan wojny przewidywał  równomierne natarcie na najważniejszych kierunkach. Praga miała być koncentrycznie atakowana przez 10. Armię z Bawarii (3 korpusy, 3 dywizje piechoty, 5 dywizji szybkich), 8. Armię z Saksonii (3 korpusy, 6 dywizji piechoty) oraz 12. Armię z Austrii (3 korpusy, 9 dywizji piechoty). Ze Śląska na Morawy uderzać miała 2. Armia (3 korpusy, 9 dywizji piechoty i 1 pancerna), a z okolic Wiednia na Morawy – 14. Armia (2 korpusy, 3 dywizje piechoty, 2 dywizje szybkie.
 
           Czechosłowacja miała szansę obronić się przed Niemcami w 1938 roku jedynie w wojnie toczonej wspólnie z Francją, szczególnie gdy do niej dołączyłyby również Wielka Brytania i Polska. W przeciwnym dywizje czechosłowackie byłyby kolejno rozbijane przez działające wspólnie niemieckie korpusy.

            Pomimo świadomości słabości sił armii czechosłowackiej 29 września 1938 roku w kwaterze Naczelnego Dowództwa w zamku w Račicach czescy generałowie uznali, że jeżeli Polska nie wmiesza się konflikt z III Rzeszą, Czechosłowacja może wytrzymać kilka miesięcy. Część czeskich wojskowych była nawet gotowa obalić rząd i doprowadzić do zawarcia unii politycznej z Polską.

            Po połączeniu armii czechosłowackiej i polskiej opór Wehrmachtowi mogłoby stawić ponad 40 dywizji. Armia Czechosłowacji posiadała na wyposażeniu niezłe działka przeciwpancerne 37 i 47 mm, działka przeciwlotniczych 20 mm, ponad 200 dział i haubic oraz bardzo dobre, choć nieliczne  czołgi LT 35 i LT 38.
 
           W przypadku zawarcia przez Pragę sojuszu z Warszawą Polską Hitler nie byłby w stanie zaatakować jednocześnie i Polski i Czechosłowacji, ponieważ nie miał na to wystarczających sił.

            Wszystko rozbiło się o względy polityczne. Czeski prezydent oraz popierający go liderzy największych partii politycznych nie chcieli sojuszu z Polską, a marszałek Edward Rydz-Śmigły i minister spraw zagranicznych Józef Beck byli przekonani, że Czechosłowacja i tak się rozpadnie. Jedynie gen. Sosnkowski – pozbawiony wpływów w ówczesnej elicie rządowej – w rozmowie z prezydentem Mościckim przekonywał, że akcja przeciwko Czechosłowacji przyczyni się do zwiększenia potęgi Adolfa Hitlera i tym samym osłabi pozycję Polski.
 
            Nikt jednak nie chciał go słuchać. Minister spraw zagranicznych Beck forsował pogląd, że Hitler po zniszczeniu Czechosłowacji pójdzie dalej w kierunku Bałkanów omijając Polskę.
 
           W dramatycznych wrześniowych dniach 1938 roku głównodowodzący czeskich sił zbrojnych gen. Ludvik Krejči oraz dowódcy trzech najważniejszych armii gen. gen. Vojcechovsky, Luẑa i Prchala zażądali od Beneŝa odrzucenia dyktatu monachijskiego i podjęcia walki. Prezydent odmówił, uważając że wojna z Niemcami „będzie jatką”. Poparł go premier gen. Syrovy, który przyznał, iż „mamy do wyboru: albo aby nas zabito, albo byśmy popełnili samobójstwo”.
 
           Poseł polski w Pradze Kazimierz Papée ocenił, iż „społeczeństwo czeskie istotnie cechowała wówczas wola oporu. Załamanie przyszło od góry”.
 
CDN.
Ilustracja: https://schoolshistory.org.uk/topics/world-history/interwar-period-c1918...
5
5 (2)

2 Comments

katarzyna.tarnawska's picture

katarzyna.tarnawska
Niezwykle wartościowe opracowanie historii relacji polsko-czeskich przed II WŚ.
A nawiasem - zamach na Heydricha, organizacyjnie całkiem niedopracowany - był czeską reakcją rządową - z Anglii - na działania Polskiego Rządu w Londynie i Polskiego Państwa Podziemnego na polskim terytorium okupowanym przez dwu naszych wrogów.
Ten czeski zamachowiec, który ostatecznie stał się zdrajcą - został całkowicie osamotniony i zagubiony - po zamachu. Zamachowcy nie mieli zabezpieczonych kwater, kontaktów, nie mieli nawet pieniędzy, otrzymali "dyrektywy". Tak wyglądało czeskie "rządzenie" w Czechach, z zagranicy.
Patrząc natomiast dzisiaj na czeską "politykę" w sprawie Turoszowa - wydaje się, że też mają jakiegoś "wybitnego" sternika, czy sterownika, niekoniecznie nawet rodzimego.
Serdecznie pozdrawiam,
Godziemba's picture

Godziemba
Zamach na Heydricha został przeprowadzony na polecenie Brytyjczyków.
Jeden z zamachowców nie wytrzymał tortur i zdradził innych - nie winiłbym go za to, raczej - jak piszesz - jego zwierzchników, którzy źle zaplanowali operację.

Ostatnim dobrym politykiem czeskim był Klaus.  Po nim są jedynie miernoty.

Pozdrawiam

Więcej notek tego samego Autora:

=>>