Dwaj "kumple" z frontu

 |  Written by Godziemba  |  8
Przez znaczną część II wojny światowej gen. Patton ostro rywalizował z brytyjskim generałem, a potem marszałkiem Montgomery’m.

   Bernard Law Montgomery, syn biskupa z misji anglikańskiej, był bardzo metodycznych generałem, który nigdy nie pozwolił sobie na „odrobinę szaleństwa” – podjęcie działań bez metodycznych, czasochłonnych przygotowań sztabowych i logistycznych. Generał nie pił, nie palił, a nawet nie grywał w pokera. Był introwertykiem, który prowadził samotne życie w niewielkiej przyczepie samochodowej (zdobytej na Africa Korps), a jego sztab składał się jedynie z kilku doradców i planistów.

   Montgomery zdawał sobie sprawę z własnej trudnej osobowości i wiedział, że budzi niechęć zarówno przełożonych, jak i równych stopniem. Churchill postawił na niego i wysłał go do Afryki Północnej, by wyciągnął z opresji 8. Armię, gdyż posiadał niesłychaną wprost pewność siebie.

   George Patton był jego całkowitym przeciwieństwem. Sławę zyskał, gdy podczas wyprawy do Meksyku, przed przystąpieniem USA do I wojny światowej, wytropił groźnego przestępcę, zastrzelił go w pojedynku i przywiózł ciało do obozu przytroczone do błotnika samochodu.  W czasie I wojny światowej stał się najlepszym ekspertem w armii amerykańskiej w sprawach wojsk pancernych. Był niezwykle barwną postacią, zawsze kipiącą energią, którą zarażał otoczenie. Prowadził wystawne życie, jak przystało na zamożnego człowieka. Zawsze ubrany jak spod igły, zawsze uzbrojony w słynne dwa colty, których rękojeść wyłożona była kością słoniową. 

   W trakcie opracowania planu operacji Husky 8, czyli zdobycia włoskiej Sycylii, postanowiono, iż 7. Armia Pattona ma zdobyć Palermo, podczas gdy oddziały Montgomery’ego miały zaatakować Syrakuzy oddalone o ponad 150 km na południowy wschód. Oba porty miały zasadnicze znaczenie dla zapatrywania walczących w głębi wyspy wojsk alianckich.

   Montgomery nie zamierzał dzielić się sławą zdobywcy Sycylii z Pattonem. Opracował więc swój plan, w którym jego ukochana 8. Armia miała „grać pierwsze skrzypce”, podczas gdy Pattonowi przypadnie dowodzenie lewą flanką na wybrzeżu i wspomaganie operacji Monty’ego. Naczelny dowódca Anglosasów gen. Eisenhower zaakceptował plan Montgomery’ego, co spotkało się z  wybuchem wściekłości Pattona, który wykrzyczał do swych współpracowników: „Tak właśnie się dzieje, gdy naczelny dowódca przestaje być Amerykaninem i przemienia się w Sprzymierzeńca”.

   Po kilku dniach od wylądowania wojsk alianckich na Sycylii, początkowy plan został de facto zarzucony, a Montgomery i Patton improwizowali, rywalizując ze sobą o laur zwycięzcy. Armia Monty’ego została zatrzymana na południe od Etny. Zadecydował więc o obejściu wulkanu drogą numer 117, które jednak znajdowała się na terenie należącym do Pattona. Uzyskał zgodę brytyjskiego marszałka Alexandra na przekazanie mu tej drogi. Patton nie zamierzał się poddawać. Z własnej inicjatywy wysłał część swych oddziałów na północ w kierunku Palermo. Zdobycie miasta zyskało mu wielką popularność.

   Nie poprzestał jednak na tym. Wykorzystując fakt, iż po utknięciu pod Etną, Monty ostrożnie przegrupowywał swoje oddziały przed ponowieniem ataku na Mesyną, zdecydował wysłać swoje wojska wzdłuż północnego wybrzeża wyspy, by osiągnęły Mesynę przez Montgomerym. W dniu 16 sierpnia 1943 roku czołówka wojsk Pattona zaatakowała Mesynę od zachodu, zaledwie o godzinę wyprzedzając szpicę armii Montgomery’ego. Powolny marsz wojsk brytyjskich umożliwił Niemcom ewakuację swych oddziałów z wyspy.

   W trakcie operacji Patton uderzył w szpitalu polowym żołnierza, podejrzewając go o próbę wymigania się od służby. Pod koniec listopada szczegóły spoliczkowania żołnierza stały się znane szerokiej amerykańskiej opinii publicznej. Prasa mocno  wyolbrzymiając incydent uczyniła z niedanego bohatera „czarny charakter” armii. Do Białego Domu przysłano tysiące listów domagających się zwolnienia Generała ze służby. Patton utracił dowództwo i został wysłany do Anglii, gdzie na wiosnę 1944 roku objął dowództwo nowo formowanej 3 Armii.

   Przybył na Wyspy jako zdecydowany krytyk Montgomery’ego – narodowego bohatera Brytyjczyków, którego w prywatnych rozmowach nazywał „małym aroganckim pierdzielem”.

   Nic więc dziwnego, iż Brytyjczycy odpłacili mu pięknym za nadobne. W czasie jednego z przemówień stwierdził, iż „to przeznaczenie Brytyjczyków i Amerykanów [tu nastąpiła długa pauza] i oczywiście Rosjan, by rządzili [po wojnie] światem”. Angielska prasa pominęła jego słowa: „i Rosjanie”, co doprowadziło do gwałtownej nagonki na generała. Patton nie znosił Rosjan, nazywając ich „zasranymi Mongołami”, jednak w tym wypadku nie „obraził” wschodniego sojusznika.

   Eisenhower myślał nawet o odesłaniu go do Stanów, ale w obliczu zbliżającej się operacji lądowania w Normandii, Patton był mu potrzebny jako dowódca nieistniejącej 1 Grupy Armii, stanowiącej element planu dezorientacji Niemców. Patton miał za zadanie przekonać dowództwo Wehrmachtu, że lądowanie nastąpi w okolicach Pas de Calais, z czego wywiązał się doskonale wizytując domniemane oddziały swoich wojsk.  

   Słabe postępy wojsk dowodzonych przez Monty’ego w pierwszej fazie operacji Overlord sprawiły, iż niektórzy generałowie (także brytyjscy) domagali się od Eisenhowera, by zwolnił Montgomery’ ego i zastąpił go agresywniejszym dowódcą – na przykład George’em Pattonem.

   Ten zaś w obecności kilku korespondentów wojennych wyjawił swój plan: „Ustawiłbym czołgi na wąskim odcinku frontu i w ciągu kilku dni przemknęlibyśmy przez pozycje szkopów, jak gówno przez gęś. Potem prosto na Avranches, stamtąd skierowalibyśmy się na zachód, wpadli do Bretanii i do całej Francji”. Po przedstawieniu swego planu dodał, iż „oczywiście taka akcja byłaby dla niektórych zbyt śmiała. Nigdy tego nie zrobimy, dopóki ten mały wypierdek będzie dowodził!”. Wszyscy doskonale orientowali się, że ten „mały wypierdek” to Bernard Montgomery.

   Zamiast przekazać mu dowództwo, zrealizowano jego plan opracowując operację „Cobra”, w której trakcie zgrupowano czołgi na wąskim odcinku frontu, wybito dziurę w niemieckiej obronie i skierowano je na południe w kierunku Avranches. Bradley nawet nie wspomniał o nim przedstawiając ten plan, co wzmogło frustrację Pattona.

   Wreszcie w dniu 1 sierpnia 1944 roku Patton objął 3 Armię, wchodzącą w skład 12 Grupy Armii, dowodzonej przez Bradley’a. Po przejęciu dowodzenia Patton, nie zważając na rozkaz umocnienia swoich pozycji u podstawy Półwyspu Bretońskiego, polecił swemu szefowi sztabu opracowanie planu zdobycia Brestu i Angers w ciągu pięciu dni.  Wkrótce oddziały 6. Dywizji pancernej pędziły naprzód. „Ten szalony Patton – z podziwem skomentował Hitler – pędzi przez Bretanię z całą armią, nie przejmując się zupełnie ryzykiem, ani też nie zważając na odsłonięte flanki, jakby świat do niego należał”.    

   Gdy Patton parł do przodu, żołnierze niemieckiej 7 Armii walczyli z amerykańską 1 Armią w rejonie Caen. Niemcy trwali w obronie, aż cała lewa flanka 7 Armii została rozbita. Sytuacja ta umożliwiała przeprowadzenie operacji, która mogła doprowadzić do okrążenia i rozbicia dwóch armii niemieckich. Zapoznając członków swego sztabu ze szczegółami planu Bradley oświadczył: „Zapolujemy na wielkiego indyka! Mam bowiem zamiar jeść mięso przez całą drogę”.

   W myśl planu oddziały Pattona miały dotrzeć do Le Mans, a potem dokonać ostrego skrętu na północ i połączyć się z jednostkami Montgomery’ego, przeprowadzającymi atak w kierunku południowym od Caen.

   W dniu 12 sierpnia 1944 roku czołgi Pattona zgodnie z planem dotarły na swoją pozycję w Argentan. Niestety Kanadyjczycy Monty’ego mieli problemy z osiągnięciem wyznaczonego celu, jakim było Falaise, miasto oddalone o 20 km od Argentan. Wściekły Patton zadzwonił do Bradley’a krzycząc: „Pozwól mi ruszyć na północ, do Falaise, a doprowadzimy Brytyjczyków do morza tak samo jak pod Dunkierką”. Bradley obawiając się problemów odmówił prośbie Pattona, co umożliwiło znacznej części oddziałów niemieckich wydostać się z pułapki.

   Podczas gdy Amerykanie i Brytyjczycy kłócili się o to, kto był winien niedopatrzenia pod Falaise, oddziały Pattona ponownie ruszyły naprzód, osiągając Sekwanę na południe od Paryża.

   Tego było za wiele dla Monty’ego. Wymusił na Eisenhowerze zatrzymanie Pattona i przekazanie jego 21 Grupy Armii wszystkich zapasów, przede wszystkim benzyny. Wściekły Patton gotowy był złożyć rezygnację i namawiał do tego także Bradley’a. Ostatecznie Eisenhower zadecydował o nacieraniu szerokim frontem, zamiast „pojedynczego uderzenia”, które forsował Monty.  

   Monty, dając Eisenhowerowi do zrozumienia, że właściwie to Patton dowodzi, przedstawił mu plan operacji „Market-Garden” - uchwycenia mostów na Renie. Operacji, która zakończyła się dotkliwą porażką. Monty nie uznał swej winy i przekonywał, że gdyby Eisenhower mianował go naczelnym dowódcą wojsk lądowych, nigdy nie doszłoby do zatrzymania natarcia w Holandii.

   W obliczu natarcia niemieckiego w Ardenach i początkowych klęsk Amerykanów, Monty nie ukrywał swojego zadowolenia z kłopotów sojuszników. Gdy przedstawiono mu ryzykowny plan Pattona uderzenia jego 3 Armii na południową flankę Niemców uznał, iż nie ma on szans powodzenia, a Patton zostanie z łatwością zatrzymany przez wojska niemieckie. Patton skomentował to z charakterystyczną dla siebie dosłownością: „Monty to mały wypierdek. Wojna wymaga podejmowania ryzyka, a Monty na to nie pójdzie”.

   Patton w zdumiewającej operacji rozbił lewe skrzydło Niemców i dotarł do oblężonego Bastogne. Następnie jego armia miała uderzyć w kierunku północnym, a brytyjskie siły Montgomery’ego miały posuwać się w kierunku południowym. Celem operacji było okrążenie i całkowite zniszczenie Niemców. I znów – jak pod Falaise – Monty nie zdążył, dzięki czemu części Niemców udało się wydostać z pułapki.

   Po opanowaniu kryzysu w Ardenach, Amerykanie i Brytyjczycy rozpoczęli wyścig  do Renu. W dniu 7 marca amerykańska 1 Armia zdobyła nienaruszony most na Renie w Remagan, a w dniu 23 marca Patton przeprawił swoje oddziały po pontonowym moście na drugi brzeg Renu w okolicach Oppenheim. Zadowolony zadzwonił do Bradley’a z radosną nowiną: „Brad, chcę, żeby świat wiedział, że Trzecia Armia dokonała tego przed rozpoczęciem ataku przez Monty’ego”.

   Gdy Patton jechał przez most, nakazał swemu kierowcy zatrzymać się na środku, po czym wyskoczył z jeepa, podszedł do barierki mostu rozpiął spodnie i wysikał się do rzeki. Po powrocie do samochodu rozbawiony wyjaśnił adiutantowi: „Bardzo długo czekałem na tę chwilę!”

   Korzystając z luk w dyrektywach dowództwa kontynuował natarcie, ignorując polecenie przejścia do obrony.  Stosował przy tym pewien trick – polecał przeprowadzenie rekonesansu siłami batalionu, a niekiedy nawet pułku. Gdy tylko wysłana jednostka oddaliła się od głównych sił, informował przełożonych, że grozi jej odcięcie i zniszczenie przez wroga. Aby temu zapobiec wzmacniał pierwszy oddział następnym batalionem lub pułkiem. W obliczu zagrożenia niemieckim atakiem nakazywał przeprowadzenie kontruderzenia przy pomocy całej dywizji. W ten sposób posuwał się do przodu, swoiście interpretując polecenia dokonania „pomniejszych przegrupowań na zajmowanych pozycjach”.

   Decyzja Eisenhowera pozostawienia Berlina Sowietom i skierowania Pattona na południe ku hipotetycznej „Narodowej Reduty” Hitlera spotkała się ze słuszną jego krytyką.

   Gdy Patton znalazł się w bezpośredniej bliskości Pragi, stolicy Czechosłowacji, Eisenhower zabronił dowódcy 3 Armii zdobywania miasta, uzasadniając to tym, że miasto powinno zostać zostawione Sowietom, którzy w tym momencie mieli ponad setkę kilometrów do pokonania. Patton wpadł w furię i otwarcie domagał się, aby „wykopać mongolskie dupska z powrotem do Moskwy”. W listach do żony opisywał Sowietów jako „drańską rasą i po prostu dzikusów”.

   Po wojnie Patton został wojskowym gubernatorem Bawarii, gdzie starał się współpracować z Niemcami, będąc przekonanym, że USA czeka wkrótce wojna z Sowietami. Został odwołany i mianowany dowódcą „papierowej” 15 Armii. Zmarł w dniu 21 grudnia 1945 roku w szpitalu w Heidelbergu w wyniku obrażeń odniesionych w tajemniczym wypadku samochodowym, do którego doszło 9 grudnia 1945 roku.

   Jego przeciwnik marszałek Montgomery po wojnie został brytyjskim przedstawicielem w Międzysojuszniczej radzie Kontroli, a karierę wojskową zakończył w 1958 roku na stanowisku zastępcy naczelnego dowódcy NATO. Zmarł w dniu 24 marca 1976 roku w Alton.
 
 
Wybrana literatura:
 
W. Breuer – Alianci. Prywatne wojny najwyższych dowódców
M. Gilbert – Druga wojna światowa
S, Hirshson – Generał Patton
G. Patton – Wojna – jak ją widziałem
B. Montgomery - Wspomnienia
O. Bradley – Żołnierska epopeja


ilustracja z:
http://www.freeinfosociety.com/media/images/1442.jpg
Hun
5
5 (3)

8 Comments

Godziemba's picture

Godziemba
To nie był zbyt dobry duch dla Pattona. Podwładny, który zrobił karierę kosztem swego szefa, który popadł w niełaskę Ike'a.  O ile George nie bawił się w dyplomację, to Omar miał bardzo giętki kręgosłup.

Pozdrawiam
katarzyna.tarnawska's picture

katarzyna.tarnawska
to Bradley był masonem! Trudno więc w ogóle myśleć o nim, jako o kimś "dobrym". Zastanawiałabym się, jaki mógł mieć udział w tym śmiertelnym "wypadku", właściwie - zamachu na Pattona.
Godziemba's picture

Godziemba
Nie znam tak dobrze życiorsu Omara.

W "wypadku" Pattona miał swój udział raczej Ike, a nie Omar.

Pozdrawiam
alchymista's picture

alchymista
Najlepsi dowódcy są zawsze optymistami, ekstrawertykami. Przypomina się Chodkiewicz i jego popijawa z królem Zygmuntem III, kiedy to hetmanowi zrobiło sie gorąco i w samej tylko koszuli i hajdawerach obłapiał króla serdecznie.

Czekam teraz na tekst o Monty'm!laugh
Godziemba's picture

Godziemba
O Monty', trochę w tym tekście napisałem.

To nudna postać. Po El-Alamein brytyjska propaganda uczyniła z niego wielkiego bohatera, nieomal dorównującego ks. Wellingtonowi.

Pozdrawiam
 
katarzyna.tarnawska's picture

katarzyna.tarnawska

"Był wolnomularzem[1]. Zmarł 8 kwietnia 1981 w Nowym Jorku. Został pochowany na Narodowym Cmentarzu w Arlington w stanie Wirginia." Nie udało mi się znaleźć angielskiego wpisu na temat przynależności Bradley'a do masonerii (choć sama go kiedyś czytałam). Stąd też moja "wiedza". Pozdrawiam

Jednak coś znalazłam (też z Wikipedii): "While stationed at West Point as an instructor, Bradley became a Freemason in 1923, becoming a member of the West Point Lodge #877, Highland Falls, New York until his death."

Godziemba's picture

Godziemba
Dzięki za info.

Był więc typowym członkiem establishemtu, oportunistą, nudnym człowiekiem "bez właściwości".

Nigdy mnie tacy nie interesowali.

Nie to co Patton:))

Pozdrawiam

Więcej notek tego samego Autora:

=>>