Ideologia antypisowska

 |  Written by waw75  |  0

Natężenie krytyki wobec PiS-u (zarówno rządu jak i środowiska), posługując się językiem Tomasza Lisa „zaczęło galopować”. Co gorsza równolegle galopuje także uderzający często brak jakiejkolwiek logiki w zarzutach stawianych rządowi Beaty Szydło. Bezpardonowa krytyka każdego posunięcia nowej władzy przestała już zawierać jakiekolwiek logiczne kryteria – częściej zaczyna przypominać ideologiczny amok i jestem pewien że zjawisko to wymyka się dziś znacznie poza zwykłą dyskusję polityczną, a zaczęło spełniać wszelkie znamiona wyznawanej ideologii.

Biorąc pod uwagę choćby sam program „500+” -  mieliśmy już w ciągu zaledwie dwóch miesięcy do czynienia z zarzutami o planowanie tego projektu, potem z zarzutami o wycofywanie się z niego, następnie z zarzutami o przyjęcie go w sejmie, potem z zarzutami o zbyt duże obciążenie jakie program spowoduje dla budżetu a obecnie z zarzutami o to że nie obejmuje wszystkich jedynaków i czekamy w związku z tym na nowy zapowiadany projekt Platformy Obywatelskiej, który ma objąć swoim zasięgiem większą liczbę dzieci i znacznie zwiększyć nakłady na jego realizację. Trudno doprawdy nadążyć za wyraźnymi zawirowaniami logiki. W ostatnich tygodniach pojawiły się dodatkowo zarzuty o niekonstytucyjność.  Zabawne że ci sami ludzie zarzucający dziś niesprawiedliwość w pisowskim założeniu, jednocześnie szczycą się wprowadzeniem Karty Dużej Rodziny, która jako żywo obejmowała przecież tylko rodziny co najmniej z trójką dzieci. Nikt się wówczas nie pochylał ani nad rodzicami wychowującymi dwoje dzieci ani na przykład nad samotnymi matkami – także tymi z niskimi zarobkami. Oczywiste było bowiem że Karta jest jednym z narzędzi do rozwiązania konkretnego problemu społecznego – to że wprowadzają ją „oni” a nie „my” nie miało dla ówczesnej opozycji znaczenia. Dziś jest dokładnie na odwrót – nie ma najmniejszego znaczenia na jakie problemy państwa odpowiada wdrażany program – ważne że robi to PiS i należy to storpedować przy pomocy wszelkich dostępnych metod. Tak bowiem działa ideologia antypisowska.

Ale to tylko jeden dowodów na to, że  możemy już mówić nie tylko o rywalizacji politycznej ale raczej o ideologii wyznawanej przez dość aktywną (na ile realnie liczną trudno powiedzieć)  grupę społeczeństwa. Geneza tej ideologii, leży w dwóch głównych czynnikach. Po pierwsze wynika z aktywnej wciąż rywalizacji społecznej (awansu lub degradacji poszczególnych grup zawodowych) po transformacji ustrojowej, oraz po drugie - w równie istotnym stopniu – z konkretnej linii propagandy politycznej i projekcji społecznego wroga jaki prowadziła przez ostatnie osiem lat poprzednia ekipa polityczna.

Polskę podzielono propagandowo na dwa przeciwstawne obozy -  mówiąc bardzo ogólnikowo: obóz pozytywny (wykształcony, empatyczny, zaradny, inteligentny i kulturalny) i obóz negatywny - pisowski.

Spośród naprawdę wielu przykładów na optykę  ideologii antypisowskiej można przytoczyć słowa byłej redaktor naczelnej Radia Dla Ciebie,  Ewy Wanat, która komentując protesty rodziców przeciwko obowiązkowi szkolnemu dla sześciolatków, napisała publicznie: „Dlaczego polskie sześciolatki są głupsze od rówieśników z Włoch, Francji i Niemiec? A może tylko państwu Elbanowskim rodzą się takie nierozgarnięte dzieci?”

Podaję ten przykład z dwóch powodów –  Ewa Wanat nie mówiła wprost o PiS-ie a jedynie o postulatach które PiS podzielało, (za tą skandaliczną wypowiedź na Facebooku, została w sierpniu 2015 roku zwolniona z szefowania redakcji RDC), ale wyraziła publicznie pogląd, który ja w dyskusjach ze zwolennikami PO słyszałem co najmniej kilku – o ile nie kilkunasto - już krotnie, i jest on bez wątpienia mocno zakorzeniony w kolektywnej percepcji tego środowiska. Jest to pogląd mówiący, że obowiązek szkolny dla sześciolatków  to program pożyteczny i tylko „dzieci pisowców” nie dadzą rady mu  sprostać, przez co „dzieci elit intelektualnych” stracą szansę europejskiego rozwoju. Podejrzewam że ani Ewie Wanat ani jej obrońcom nie wpadło nawet do głowy że jej skandaliczna wypowiedź poza tym, że obraźliwa dla Rodziny Elbanowskich, zdradza przede wszystkim niezwykle niebezpieczną optykę posądzania o genetyczne ułomności w rozwiązywaniu sporów politycznych. Sądzę wręcz że można powiedzieć – optykę totalitarną choć sami, jak sądze uważajaza wybitnie tolerancyjną. 

Postawa antypisowska stała się wręcz ważnym filarem tożsamości a nawet wyznacznikiem pozycji w strukturze społecznej. I jakkolwiek to chore, a co gorsza równolegle kształtuje klasyczny model fanatyzmu politycznego, to bez wątpienia po ostatnich ośmiu latach pompowania tej doktryny w większości ogólnopolskich mediów, ta retoryka będzie nam towarzyszyć w debacie publicznej jeszcze przez wiele lat.

Niestety każda ideologia, z natury rzeczy, z czasem zaczyna dominować nad zdrowym rozsądkiem, bo nie dyskusja nad najlepszym rozwiązaniem konkretnych spraw ale sama dominacja poglądu staje się jej jedynym celem. Bardzo jaskrawym przykładem  może być tu choćby dyskusjach na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej, w której ideologia antypisowska zanegowała  nawet prawa fizyki – a wyniki badań naukowców czy ekspertów , choćby takich jak profesor Binienda czy doktor  Jorgensen, którzy prowadzili na ten temat obliczenia naukowe, traciły swą wiarygodność w obliczu tego że przedstawiali swe badania na posiedzeniach pisowskiej komisji. Ideologia antypisowska znosi więc wszystko – od zdrowego rozsądku, przez uczciwość i przyzwoitość – aż do uznawania praw fizyki. W zamian za to daje jednak (groteskowe) poczucie dominacji intelektualnej i kulturowej.

Dodatkowym i często decydującym czynnikiem jest dziś także efekt ośmioletniej propagandy antypisowskiej  jakiej poddawane było społeczeństwo w większości ogólnopolskich mediów. Dla bardzo wielu Polaków poważne problemy państwa zaczęły się 25 października 2015 roku – wcześniej albo ich nie było, albo nie były groźne – albo wręcz były winą opozycji. Problem upadających kopalń Górnego Śląska był głównie efektem prywaty związkowców, realne zagrożenie bezpieczeństwa militarnego Polski było wyłącznie efektem cytatów z wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, fala agresywnych imigrantów muzułmańskich zalewająca Europę była głównie problemem „prawicowej ksenofobii” a lawinowy wzrost zadłużenia państwa i trzykrotny (!) wzrost deficytu budżetowego był wyłącznie efektem rozmachu inwestycyjnego i wymagań „roszczeniowego” i „mało zaradnego” ciemnogrodu. Na marginesie - oczywiście tacy ludzie jak Piotr Kraśko czy Justyna Dobrosz – Oracz nie będą mieli pojęcia o czym mówię – wszak żadne telefony do nich nie dzwoniły. Z pewnością zresztą nie musiały.

Nawet jeśli trudno już było ukryć że za skandalicznymi posunięciami czy występkami stoją ludzie dawnej władzy to i tak główna fala  zarzutów była kierowana na ówczesną opozycję - choćby za to że te fakty  „wykorzystuje politycznie”. I trwało to na tyle długo – całą niemal dekadę - że zbudowało w oczach znacznej części społeczeństwa obraz pisowca jako mentalnego sprawcy wszelkich kłopotów państwa. Choć dziś trudno w to uwierzyć to przecież w 2014 roku, kiedy zaczęły wychodzić na jaw treści skandalicznych rozmów najwyższych osób w państwie to oficjalnie uważano je za „atak na demokratycznie wybrany rząd”. Trudno w to uwierzyć – prawda? Wyobraźmy sobie że dziś, dajmy na to wypowiedzi Ryszarda Petru zostają uznane za „zamach na demokrację” bo atakuje „demokratycznie wybrany rząd”. Absurd, prawda? A przecież za czasów rządu PO-PSL w tej retoryce funkcjonowały miliony ludzi i była ona „sprzedawana” bez mrugnięcia powiek.

Zresztą niezwykle znamienny jest tu także przykład konsekwentnej retoryki największego moim zdaniem ideologa antypisowskiego – Jacka Żakowskiego, który absolutnie niezależnie od  kontekstu czy wagi problemu zawsze winą za jego spowodowanie był zdolny obarczyć środowisko PiS-u, a skonstruowanie sofizmatycznego uzasadnienia nie stanowiło dla niego żadnej trudności.

 W efekcie mamy dziś sytuację w której nowa władza – która od niemal samego początku zderzyła się po prostu ze ścianą gigantycznych problemów państwa, jaką odziedziczyła po skandalicznych zaniedbaniach i patologiach poprzedników – jest niezwykle surowo rozliczana za każde uchybienie w rozwiązywaniu tych problemów. Ba! – często wręcz jest o nie oskarżana, nawet jeśli realizuje jedynie werdykty Trybunału Konstytucyjnego i to sprzed przeszło półtora roku bo wcześniej nikt się nimi nie przejmował.

Dla dużej części, o ile nie dla większości elektoratu Platformy Obywatelskiej realne problemy w jakie poprzednia władza wpakowała państwo, nie miała żadnego znaczenia. Lawinowy wzrost deficytu budżetowego nie miał przecież najmniejszego wpływu na wynagrodzenia czy premie dla urzędników, rosnące zadłużenie placówek służby zdrowia czy niewydolność NFZ absolutnie nie było utożsamiane z problemami wielu lekarzy, przy czym często zdarza się że niemal bankructwo konkretnej placówki nie przekładało się na stawki lekarzy w niej pracujących - co więcej, im dłuższe kolejki i zapaść publicznej placówki to dla wielu więcej pacjentów w prywatnych gabinetach. Dramatyczna wręcz zapaść struktury demograficznej w żaden sposób nie wynikała też przecież z tego że siła nabywcza dochodów 80% społeczeństwa od lat konsekwentnie spada – a 20% które podnosi swój status materialny to za mało żeby społeczeństwa przybywało. Zresztą sama za siebie przemawia tu sytuacja w której politycy PO czy Nowoczesnej zapowiadają działania pogłębiające trudną sytuacje państwa – np. poprzez rekomendowanie ograniczenia unijnych dotacji – a elektoraty tych partii postrzegają to jako dobre działanie dla dobra państwa. bo zostali przyzwyczajeni do tego że problemy państwa nie dotykna  ich samych – a jak zwykle uderzą wyłącznie w  "pisiorów" którzy sami rozgonią pisowski rząd. 

Wielu Polaków , po ostatnich ośmiu latach kompletnie nie zdaje sobie sprawy przed jakimi realnymi problemami stoi dziś państwo. Co więcej – jeśli nawet zdają sobie z tych problemów sprawę to zgodnie z ośmioletnią propagandą poprzedniej władzy, winą za ich spowodowanie obarczają środowiska obecnej władzy i mentalność jej elektoratu. Trudno się więc dziwić że po wyborach z jesieni 2015 wpadli wręcz w histerię. Co ciekawe, nawet obecnym protestom handlowców na każdym kroku towarzyszy dziś argument że kupcy od lat funkcjonują na granicy opłacalności i każda – nawet najmniejsza niekorzystna - regulacja doprowadzi ich po prostu do bankructwa. Czy ktokolwiek podnosił ten problem przez ostatnie osiem lat? Ależ nie – problem „pojawił się” w styczniu 2016 roku.

Ideologia antypisowska,po ostatnich ośmiu latach ma o wiele głębsze znaczenie niż zwykła debata polityczna. To mocno zakorzeniona wykładnia tożsamości społecznej. Wszystko wskazuje jednak na to że coraz mniej atrakcyjna - bo realne problemy społeczeństwa zostały publicznie zdefiniowane. Propaganda medialna przestała je już maskować. I nawet jeśli nie będzie zgody w określeniu winowajcy to wróciliśmy do zapotrzebowania na rzeczowe argumenty. Tym bardziej że PiS nie jest partią idealną i jego rządy bez wątpienia wymagają konstruktywnej debaty.  Jednak im więcej wyznawców ślepej  ideologii antypisowskiej , tym bardziej uzasadniona teza sprzed kilku lat: władza nie będzie miała z kim przegrać. Zamiast gardzić i nienawidzić bardziej opłaca się myśleć – hasła z sms-ów już nie wystarczą. 

Img.:
http://logika.network.hu/kepek/az_emberi_elme/logika   @kot
0
No votes yet

Więcej notek tego samego Autora:

=>>