
Otóż jedna z telewizji poinformowała mnie, że europoseł może „wyciągnąć” miesięcznie nawet 71 tys. zł. Chodzi tu o to, co mu może wpłynąć na jego prywatne konto poza tym całym socjalem i asystentami, pomocami itp., itd. Wystarczy tylko by zatrudnił jakiegoś obcykanego w wyciąganiu pieniędzy z brukselskiej Nibylandii speca-prawnika – oczywiście za pieniądze nie swoje – no i koniecznym też jest by stać się w sporym stopniu mobilnym, bo w Nibylandii płaci się głównie za obecność, a ta obecność - podpis na liście - oprócz zrozumiałego faktu otrzymywania pensji, jest wcale dobrze opłacana. Europoseł płaci też podatki w wysokości 19 %, ale płaci je w brukselskiej Nibylandii, bo w Polsce jak byk zapłaciłby według skali 32 %.
No i na to nie ma mocnych. To tak tytułem wstępu, by sobie uprzytomnić - czy ci, których wyślemy już niedługo na banicje do Brukseli, aby nie potrzebują z naszej strony jakiegoś aktu miłosierdzia w postaci pozostawienia ich w kraju. Zmęczeni służbą dla Polski, oślepieni błyskiem fleszy celebryci, zajechani sportem sportowcy naprawdę wymagają specjalnej troski.
Z tej samej telewizji dowiedziałem się od jakiegoś eksperta od prawa, ze ta nasza słynna już ustawa „o bestiach” została praktycznie żywcem ściągnięta z USA, co miało w opinii owego eksperta ją w wysokim stopniu uwiarygodnić.
Ameryka ma to do siebie, że funkcjonuje tam coś takiego jak prawo stanowe i prawo federalne. Poza tym, to oni tam mają tak samo jak my konstytucję, a ta ich konstytucja jest tak króciutka, że nie da się ni jak jej opacznie zinterpretować.
Różnica zaś między nimi, a nami polega na tym, że tam władze stanowe i federalne stoją na straży prawa i pilnują jego przestrzegania. Społeczeństwo dąży zaś do ewentualnych zmian w prawie. Jednym z czynników, które wpływają na stan prawny w USA jest coś, co nazywa się „precedensem” w orzecznictwie sądowym. To właśnie wyroki „precedensowe” w dużej mierze skutkują zmianami w prawie, gdyż wynikają w prostej drodze z logiki. Takie traktowanie prawa sprawia, że charakter zmian nie powoduje wywrócenia ustaw do góry nogami, a sprawia, że prawo zostaje w pewnych wątkach doprecyzowane.
W Polsce to nie do pomyślenia, bo w Polsce prawo stanowią nie obywatele, a politycy przy udziale zainteresowanej, hermetycznej kasty lobby prawniczego na usługach – tu można sobie popuścić wodze fantazji – innych wpływowych lobby. To o co zabiega społeczeństwo chociażby w inicjatywach obywatelskich dla rządzących nic nie znaczy. Milion podpisów można bezkarnie wyrzucić do kosza niecałym pół tysiąca podniesionych do góry partyjnych łap.
Jeżeli sędzia Trybunału Konstytucyjnego pyta się publicznie , czy zakwestionowanie zgodności z konstytucją jakiejś ustawy, wpłynie niekorzystnie na stan finansów publicznych państwa, to co my mamy o tym myśleć ? Co mamy myśleć, gdy dowiadujemy się na skutek dziennikarskiej prowokacji, że pewien sędzia na stanowisku kierowniczym bez oporów idzie na rękę władzy w Warszawie ?
No i wreszcie ten „wymyk” z ustawą „o bestiach”, cuchnący na kilometr prawnicza padliną. Ustawa stworzona z powodu kilkunastu kryminalistów, tracąca rację bytu po tym jak ostatni z nich odbędzie swoją karę. To zresztą jak wszyscy wiemy nie jedyny przypadek takiej ustawy, która na dzień dobry kompromituje nas w świecie.
Prawo nie polega na wykonywaniu swoistych „wymyków” , bo to zbyt poważna sprawa. Tak samo jak zbyt poważne jest posyłanie ignorantów i potencjalnych szkodników do brukselskiej Nibylandii. Z ich strony to zwyczajny „myk”, a my wreszcie powinniśmy się obudzić. Kiedyś trzeba zacząć myśleć i podejmować zdroworozsądkowe decyzje. Musimy pokazać, że nie z nami takie numery. Nie z nami takie „myki” i „wymyki”.
Tak więc mili moi – dopilnujmy, by ci nieudacznicy tworzący prawo w Polsce i je przegłosowujący nie „wymykli” się z naszych z kolei łap.
No i na to nie ma mocnych. To tak tytułem wstępu, by sobie uprzytomnić - czy ci, których wyślemy już niedługo na banicje do Brukseli, aby nie potrzebują z naszej strony jakiegoś aktu miłosierdzia w postaci pozostawienia ich w kraju. Zmęczeni służbą dla Polski, oślepieni błyskiem fleszy celebryci, zajechani sportem sportowcy naprawdę wymagają specjalnej troski.
Z tej samej telewizji dowiedziałem się od jakiegoś eksperta od prawa, ze ta nasza słynna już ustawa „o bestiach” została praktycznie żywcem ściągnięta z USA, co miało w opinii owego eksperta ją w wysokim stopniu uwiarygodnić.
Ameryka ma to do siebie, że funkcjonuje tam coś takiego jak prawo stanowe i prawo federalne. Poza tym, to oni tam mają tak samo jak my konstytucję, a ta ich konstytucja jest tak króciutka, że nie da się ni jak jej opacznie zinterpretować.
Różnica zaś między nimi, a nami polega na tym, że tam władze stanowe i federalne stoją na straży prawa i pilnują jego przestrzegania. Społeczeństwo dąży zaś do ewentualnych zmian w prawie. Jednym z czynników, które wpływają na stan prawny w USA jest coś, co nazywa się „precedensem” w orzecznictwie sądowym. To właśnie wyroki „precedensowe” w dużej mierze skutkują zmianami w prawie, gdyż wynikają w prostej drodze z logiki. Takie traktowanie prawa sprawia, że charakter zmian nie powoduje wywrócenia ustaw do góry nogami, a sprawia, że prawo zostaje w pewnych wątkach doprecyzowane.
W Polsce to nie do pomyślenia, bo w Polsce prawo stanowią nie obywatele, a politycy przy udziale zainteresowanej, hermetycznej kasty lobby prawniczego na usługach – tu można sobie popuścić wodze fantazji – innych wpływowych lobby. To o co zabiega społeczeństwo chociażby w inicjatywach obywatelskich dla rządzących nic nie znaczy. Milion podpisów można bezkarnie wyrzucić do kosza niecałym pół tysiąca podniesionych do góry partyjnych łap.
Jeżeli sędzia Trybunału Konstytucyjnego pyta się publicznie , czy zakwestionowanie zgodności z konstytucją jakiejś ustawy, wpłynie niekorzystnie na stan finansów publicznych państwa, to co my mamy o tym myśleć ? Co mamy myśleć, gdy dowiadujemy się na skutek dziennikarskiej prowokacji, że pewien sędzia na stanowisku kierowniczym bez oporów idzie na rękę władzy w Warszawie ?
No i wreszcie ten „wymyk” z ustawą „o bestiach”, cuchnący na kilometr prawnicza padliną. Ustawa stworzona z powodu kilkunastu kryminalistów, tracąca rację bytu po tym jak ostatni z nich odbędzie swoją karę. To zresztą jak wszyscy wiemy nie jedyny przypadek takiej ustawy, która na dzień dobry kompromituje nas w świecie.
Prawo nie polega na wykonywaniu swoistych „wymyków” , bo to zbyt poważna sprawa. Tak samo jak zbyt poważne jest posyłanie ignorantów i potencjalnych szkodników do brukselskiej Nibylandii. Z ich strony to zwyczajny „myk”, a my wreszcie powinniśmy się obudzić. Kiedyś trzeba zacząć myśleć i podejmować zdroworozsądkowe decyzje. Musimy pokazać, że nie z nami takie numery. Nie z nami takie „myki” i „wymyki”.
Tak więc mili moi – dopilnujmy, by ci nieudacznicy tworzący prawo w Polsce i je przegłosowujący nie „wymykli” się z naszych z kolei łap.
(3)
2 Comments
@Zebe
12 February, 2014 - 19:49
Jest też dokładnie tak jak Pan pisze, milion podpisów można wrzucić do przemielenia, bo "taki mamy klimat". Niestety nikt się nie buntuje, bo Polacy zatracili dar logicznego myślenia i wysnuwania logicznych wniosków.
Pozdrawiam.
Cytat:
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
Empedokles
A po co komu aż pół tysiąca
12 February, 2014 - 20:11
"Od skłonności do demokracji, z którą rodzi się każdy człowiek, wybawić go może jedynie chrzest inteligencji." N. G. Davila
"Rewolucje przerażają, ale kampanie wyborcze wzbudzają obrzydzenie."