W 1933 roku zintensyfikowano w Polsce analizę potencjału militarnego i gospodarczego Niemiec i Związku Sowieckiego.
Pomimo przerwania niemiecko-sowieckiej współpracy wojskowej po dojście w 1933 roku Hitlera do władzy, groźba jednoczesnej inwazji na Polskę ze wschodu i zachodu nie została zażegnana. W polskich planach obronnych nie uwzględniano wojny na dwa frontu – marszałek Piłsudski miał stwierdzić, iż w takiej sytuacji pozostanie bić się w Warszawie na Placu Saskim przy grobie Nieznanego żołnierza.
Na początku lat 30. Stalin rozpoczął szybką industrializację kraju połączoną z gwałtowną rozbudową sił zbrojnych ZSRS zarówno pod względem ilościowym, jak i jakościowym. W 1933 roku armia sowiecka liczyła 85 dywizji piechoty i 19 dywizji kawalerii, które dysponowały 15 tysiącami dział , 7,5 tysiącami czołgów i 3,2 tysiącami samolotów. Większość tych sił rozmieszczona była w pobliżu granicy z Polską. Na tym kierunku intensywnie rozbudowywano drogi oraz linie kolejowe.
W latach 1925-1935 budżet wojskowy ZSRS wzrósł czterokrotnie, w 1934 roku wynosił niemal 2 mld rubli, co wedle polskiego wywiadu wojskowego odpowiadało 8 mld złotych. W najlepszym roku – 1929 dochody budżetu Polski ledwo przekroczyły 3 mld złotych, spośród których na wojsko przeznaczono 1 mld złotych.
Po przejęciu władzy przez Hitlera także Niemcy rozpoczęły program rozbudowy swych sił zbrojnych W 1933 roku Berlin na armię lądową przeznaczył 484,9 mln marek, a na marynarkę wojenną 186,2 mln, zaś w następnym roku odpowiednio 658,1 mln i 236,2 mln marek.
Pomimo zawarcia w 1932 roku paktu o nieagresji ze Związkiem Sowieckim, a w 1934 roku podpisania deklaracji o niestosowaniu przemocy z Niemcami w Warszawie doskonale zdawano sobie sprawę z postępującego niebezpieczeństwa. W 1934 roku Piłsudski podczas rozmowy z gen. Kazimierzem Fabrycym stwierdził dobitnie, że „mając te dwa pakty, siedzimy na dwóch stołkach – to nie może trwać długo. Musimy wiedzieć, z którego najpierw spadniemy i kiedy”.
Z inicjatywy marszałka 7 marca 1934 roku w Belwederze odbyło się zebranie z udziałem prezydenta Ignacego Mościckiego, ministra spraw zagranicznych Józefa Becka oraz wszystkich pomajowych premierów. W jego trakcie Piłsudski przestrzegł, że „zawarte ostatnio układy z dwoma wielkimi sąsiadami naszego Państwa stwarzają dla Polski nieznaną w historii pomyślną koniunkturę. Poprzednio w ciągu wieków mieliśmy trudności bądź z jednym, bądź drugim sąsiadem, a koalicja ich obydwóch przesądziła katastrofę w swoim czasie. Koniunktura taka nie może trwać zawsze, ale każdy kwartał istnienia takiej sytuacji jest wygrany dla wzmocnienia naszego Państwa. Gdyby zmiany koniunktury były zbyt gwałtowne, stawałyby znów przed nami możliwości konfliktów wojennych”.
Po konferencji Piłsudski polecił zintensyfikować prace mające na celu udzielenie odpowiedzi na pytanie, które z państw – ZSRS czy Niemcy – są w stanie wcześniej zaatakować. Wstępne prace w tym zakresie rozpoczęto na jesieni 1933 roku, gdy marszałek polecił inspektorom armii i generałom do prac przy Generalnym Inspektoracie Sił Zbrojnych, a także wiceministrowi spraw zagranicznych Janowi Szembekowi „badać i referować na piśmie stan „interniów” Niemiec i Rosji jako ważnych czynników potencjału wojennego i gotowości do agresji”.
W dniu 12 kwietnia 1934 roku na konferencji z udziałem Józefa Becka, Jana Szembeka, inspektorów armii oraz grupy wyższych oficerów Piłsudski zadał pytanie: „Które z tych państw jest niebezpieczniejsze dla Polski i prędzej niebezpiecznym stać się może? Rosja czy Niemcy”. Następnie zażądał dostarczenia na piśmie w ciągu miesiąca krótkich, uzasadnionych odpowiedzi, pod „groźbą dyskwalifikacji”.
Jednocześnie Komendant podkreślił, iż „w obu tych krajach odbywają się głębokie procesy fermentacyjne i że pokój z nimi nie może być wieczny. Przypomniał, że w analizie trzeba wziąć pod uwagę zarówno główne elementy potencjału wojennego, jak i „imponderabilia”, które mogą naszych sąsiadów popchnąć do akcji zbrojnej. Wreszcie wskazał na to, że w Niemczech hitlerowskich wojsko nie jest trzonem ideologii państwa, lecz tylko wewnętrznie z nazizmem niezwiązaną manifestacją siły, gdy w Sowietach wojsko jest osią aktywności”.
Spośród nadesłanych do 12 maja 1934 roku 21 odpowiedzi, aż 13 osób uznało, że Niemcy będą groźniejsze dla Polski. Tylko generałowie Edward Rydz-Śmigły oraz Janusz Gąsiorowski określili Związek Sowiecki jako bardziej niebezpieczny. Pozostałych 6 osób wskazało na oba warianty, w tym trzech generałów: Kazimierz Sosnkowski, Daniel Konarzewski i Teodor Piskor, a także minister Beck i wiceminister Szembek. Uważali oni, że najpierw groźniejszy będzie ZSRS, a później Niemcy.
W swojej analizie gen. Sosnkowski wskazał, iż „nie widzę możliwości odbudowy militarnej potęgi Niemiec przed upływem lat mniej więcej dwudziestu. Wcześniej Rzesza mogła się stać istotnie niebezpieczniejsza dla nas tylko w wypadku nieprawdopodobnych zmian w układzie stosunków międzynarodowych – całkowitej izolacji politycznej państwa polskiego. Parcie Niemiec na wschód jest koniecznością biologiczną – dlatego wojna nasza z Niemcami w dalekiej perspektywie wydaje mi się nieuniknioną – chyba, że sytuacja międzynarodowa rozwinie się w taki sposób, że dla Polski stanie się możliwe i pożyteczne współdziałanie z Niemcami na podstawie podziału sfery wpływów na wschodzie”.
Z kolei gen. Rydz-Śmigły uznał, iż „Rosja na przeciąg kilku najbliższych lat niebezpieczniejszym przeciwnikiem. Przyszłość nie da się na długie lata przepowiadać. Poprawianie sytuacji niemieckiej może następować powoli”.
Natomiast Józef Beck trafnie ocenił, iż „w okresie 3-4 lat Rosja może być pierwsza niebezpieczna. Duże prawdopodobieństwo, że potem stan rzeczy może się odwrócić”.
Pomimo przerwania niemiecko-sowieckiej współpracy wojskowej po dojście w 1933 roku Hitlera do władzy, groźba jednoczesnej inwazji na Polskę ze wschodu i zachodu nie została zażegnana. W polskich planach obronnych nie uwzględniano wojny na dwa frontu – marszałek Piłsudski miał stwierdzić, iż w takiej sytuacji pozostanie bić się w Warszawie na Placu Saskim przy grobie Nieznanego żołnierza.
Na początku lat 30. Stalin rozpoczął szybką industrializację kraju połączoną z gwałtowną rozbudową sił zbrojnych ZSRS zarówno pod względem ilościowym, jak i jakościowym. W 1933 roku armia sowiecka liczyła 85 dywizji piechoty i 19 dywizji kawalerii, które dysponowały 15 tysiącami dział , 7,5 tysiącami czołgów i 3,2 tysiącami samolotów. Większość tych sił rozmieszczona była w pobliżu granicy z Polską. Na tym kierunku intensywnie rozbudowywano drogi oraz linie kolejowe.
W latach 1925-1935 budżet wojskowy ZSRS wzrósł czterokrotnie, w 1934 roku wynosił niemal 2 mld rubli, co wedle polskiego wywiadu wojskowego odpowiadało 8 mld złotych. W najlepszym roku – 1929 dochody budżetu Polski ledwo przekroczyły 3 mld złotych, spośród których na wojsko przeznaczono 1 mld złotych.
Po przejęciu władzy przez Hitlera także Niemcy rozpoczęły program rozbudowy swych sił zbrojnych W 1933 roku Berlin na armię lądową przeznaczył 484,9 mln marek, a na marynarkę wojenną 186,2 mln, zaś w następnym roku odpowiednio 658,1 mln i 236,2 mln marek.
Pomimo zawarcia w 1932 roku paktu o nieagresji ze Związkiem Sowieckim, a w 1934 roku podpisania deklaracji o niestosowaniu przemocy z Niemcami w Warszawie doskonale zdawano sobie sprawę z postępującego niebezpieczeństwa. W 1934 roku Piłsudski podczas rozmowy z gen. Kazimierzem Fabrycym stwierdził dobitnie, że „mając te dwa pakty, siedzimy na dwóch stołkach – to nie może trwać długo. Musimy wiedzieć, z którego najpierw spadniemy i kiedy”.
Z inicjatywy marszałka 7 marca 1934 roku w Belwederze odbyło się zebranie z udziałem prezydenta Ignacego Mościckiego, ministra spraw zagranicznych Józefa Becka oraz wszystkich pomajowych premierów. W jego trakcie Piłsudski przestrzegł, że „zawarte ostatnio układy z dwoma wielkimi sąsiadami naszego Państwa stwarzają dla Polski nieznaną w historii pomyślną koniunkturę. Poprzednio w ciągu wieków mieliśmy trudności bądź z jednym, bądź drugim sąsiadem, a koalicja ich obydwóch przesądziła katastrofę w swoim czasie. Koniunktura taka nie może trwać zawsze, ale każdy kwartał istnienia takiej sytuacji jest wygrany dla wzmocnienia naszego Państwa. Gdyby zmiany koniunktury były zbyt gwałtowne, stawałyby znów przed nami możliwości konfliktów wojennych”.
Po konferencji Piłsudski polecił zintensyfikować prace mające na celu udzielenie odpowiedzi na pytanie, które z państw – ZSRS czy Niemcy – są w stanie wcześniej zaatakować. Wstępne prace w tym zakresie rozpoczęto na jesieni 1933 roku, gdy marszałek polecił inspektorom armii i generałom do prac przy Generalnym Inspektoracie Sił Zbrojnych, a także wiceministrowi spraw zagranicznych Janowi Szembekowi „badać i referować na piśmie stan „interniów” Niemiec i Rosji jako ważnych czynników potencjału wojennego i gotowości do agresji”.
W dniu 12 kwietnia 1934 roku na konferencji z udziałem Józefa Becka, Jana Szembeka, inspektorów armii oraz grupy wyższych oficerów Piłsudski zadał pytanie: „Które z tych państw jest niebezpieczniejsze dla Polski i prędzej niebezpiecznym stać się może? Rosja czy Niemcy”. Następnie zażądał dostarczenia na piśmie w ciągu miesiąca krótkich, uzasadnionych odpowiedzi, pod „groźbą dyskwalifikacji”.
Jednocześnie Komendant podkreślił, iż „w obu tych krajach odbywają się głębokie procesy fermentacyjne i że pokój z nimi nie może być wieczny. Przypomniał, że w analizie trzeba wziąć pod uwagę zarówno główne elementy potencjału wojennego, jak i „imponderabilia”, które mogą naszych sąsiadów popchnąć do akcji zbrojnej. Wreszcie wskazał na to, że w Niemczech hitlerowskich wojsko nie jest trzonem ideologii państwa, lecz tylko wewnętrznie z nazizmem niezwiązaną manifestacją siły, gdy w Sowietach wojsko jest osią aktywności”.
Spośród nadesłanych do 12 maja 1934 roku 21 odpowiedzi, aż 13 osób uznało, że Niemcy będą groźniejsze dla Polski. Tylko generałowie Edward Rydz-Śmigły oraz Janusz Gąsiorowski określili Związek Sowiecki jako bardziej niebezpieczny. Pozostałych 6 osób wskazało na oba warianty, w tym trzech generałów: Kazimierz Sosnkowski, Daniel Konarzewski i Teodor Piskor, a także minister Beck i wiceminister Szembek. Uważali oni, że najpierw groźniejszy będzie ZSRS, a później Niemcy.
W swojej analizie gen. Sosnkowski wskazał, iż „nie widzę możliwości odbudowy militarnej potęgi Niemiec przed upływem lat mniej więcej dwudziestu. Wcześniej Rzesza mogła się stać istotnie niebezpieczniejsza dla nas tylko w wypadku nieprawdopodobnych zmian w układzie stosunków międzynarodowych – całkowitej izolacji politycznej państwa polskiego. Parcie Niemiec na wschód jest koniecznością biologiczną – dlatego wojna nasza z Niemcami w dalekiej perspektywie wydaje mi się nieuniknioną – chyba, że sytuacja międzynarodowa rozwinie się w taki sposób, że dla Polski stanie się możliwe i pożyteczne współdziałanie z Niemcami na podstawie podziału sfery wpływów na wschodzie”.
Z kolei gen. Rydz-Śmigły uznał, iż „Rosja na przeciąg kilku najbliższych lat niebezpieczniejszym przeciwnikiem. Przyszłość nie da się na długie lata przepowiadać. Poprawianie sytuacji niemieckiej może następować powoli”.
Natomiast Józef Beck trafnie ocenił, iż „w okresie 3-4 lat Rosja może być pierwsza niebezpieczna. Duże prawdopodobieństwo, że potem stan rzeczy może się odwrócić”.
CDN.
(1)
6 Comments
Tak więc wiedzieliśmy kim są nasi sąsiedzi,
17 April, 2020 - 17:27
A wszelkie "historie alternatywne" o proponowanym Polsce przez Niemcy sojuszu antyrosyjskim to można między bajki włożyć!
Dziękuję i pozdrawiam,
@Katarzyna Tarnawska
18 April, 2020 - 16:28
Dodatkowo wielkie straty ludzkie poniesione w czasie I WŚ doprowadzily do kryzysu demograficznego we Francji.
Wielka Brytania natomiast dążyła jedynie do zachowania równowagi w Europie.
Pozdrawiam
Prawda!
19 April, 2020 - 00:06
Podobnie Duńczycy w 1864 - waleczni wikingowie zginęli w bitwie pod Dybbøl (7 - 18 kwietnia, właśnie mamy rocznicę).
Gdy Niemcy ponownie napadli Danię - 9 kwietnia 1940 (ostatnio minęła 80 rocznica) - to znalazło się 16 bohaterów straży granicznej. Gdy zginęli - król duński poddał Danię Niemcom.
Francja już nigdy nie będzie bohaterska. Karol Młot był jeden jedyny.
Duńscy dzielni wikingowie to także prehistoria.
Serdecznie pozdrawiam,
@Katarzyna Tarnawska
20 April, 2020 - 13:31
Ten syndrom dotknął wszystkich wikingów. Ostali się tylko bohaterscy Finowie, ale reszta Skandynawów obecnie nie uważa ich za wikingów.
Pozdrawiam
To prawda!
20 April, 2020 - 22:59
Lubię Finów, choć obecnie w Skandynawii uważa się ich za złodziei - pariasów. I alkoholików.
Prawdą jest, że chyba ze względu na klimat - wielu Finów cierpi z powodu depresji. A to taki piękny kraj!
Serdecznie pozdrawiam,
@Katarzyna Tarnawska
27 April, 2020 - 17:27
W Finlandii jest nawet muzuem alkoholizmu - mało ciekawe, byłem tam.
Norwegia to piękny kraj o bardzo urozmaiconym krajobrazie, Finandia ma natomaist monotonny krajobraz - lasy, równiny i jeziora.
Pozdrawiam