Niemiecka grabież dzieci (1)

 |  Written by Godziemba  |  0
Niemiecka organizacja Lebensborn koordynowała operację rabunku i germanizacji tysięcy polskich dzieci w czasie II wojny światowej.
 
       Oficjalnie Lebensborn, jako stowarzyszenie społeczno-dobroczynne, powołano do życia w Berlinie na początku 1936 roku, a jego szefem został Standartenführer SS Max Sollmann. Motto organizacji: „Święta nam będzie każda matka dobrej krwi”, sygnowane zostało przez Himmlera. W preambule statutu zaznaczono, iż  „Lebensborn stanowi część składową SS i podlega bezpośrednio Reichsführerowi SS, który nadaje mu kierunek światopoglądowy […]. Zadania instytucji leżą w dziedzinie demograficzno-politycznej. […] Lebensborn ma popierać jak największą liczebność dzieci w organizacji SS, przychodzić z pomocą każdej matce i każdemu dziecku dobrej krwi […]”.
 
      Eksperci SS podjęli się zadania określenia  owej „dobrej krew” , biorąc pod uwagę: wzrost, budowę, postawę, długość kończyn dolnych, kształt głowy, potylicę, kształt twarzy, nozdrza, wysokość nosa, szerokość nosa, kości policzkowe, położenie oczu, szparę powiekową, układ fałd oczu, wargi, policzki, linię zarostu włosów, owłosienie ciała, kolor włosów, kolor oczu, kolor skóry.
 
      Każda z wymienionych cech szeregowana była w pięciu odmianach, od bardzo wysokiej i silnie występującej po bardzo małą i występującą sporadycznie. O skrupulatności przeprowadzanych badań świadczą takie orzeczenia, jak: „Górna część nosa odpowiada innemu typowi rasowemu aniżeli część dolna” albo: „Typ mieszany, nordycko-walijsko-wschodnio-bałtycki”.
 
      Początkowo przynależność do Lebensbornu dla członków SS była dobrowolna, ale wraz z nastaniem 1942 roku stała się obowiązkowa dla wyższych rangą oficerów. Wysokość składek uzależniono od ich stanu cywilnego i liczby potomstwa. Najwyższe płacili kawalerowie, których obarczano winą za niewypełnianie obowiązku powiększania niemieckiej populacji.
 
     Do ośrodków Lebensbornu przyjmowano matki „dobrej krwi”, które poza ww.badaniami poddawano także testom psychologicznym w okresie ciąży, porodu i poporodowym. Najczęściej matki opuszczały zakład, pozostawiając w nim dziecko na zawsze czyli zgadzając się na jego adopcję..
 
      Ambicją Lebensbornu było wychowanie dzieci w duchu idei narodowosocjalistycznych. Do tego zobowiązano również matki wychowujące swoje dzieci. W czasie ciąży szkolono je intensywnie w tej materii, a po porodzie organizowano ceremonię uroczystego nadania dziecku imienia, na wzór chrztu. Przydzielany wówczas  ojciec chrzestny miał dawać gwarancję „pozytywnego” procesu wychowawczego.
 
      Nie przywiązywano przy tym wagi do stanu cywilnego matek, dużą część kobiet w ośrodkach Lebensbornu stanowiły panny i mężatki, którym przydarzyła się ciąża pozamałżeńska.
 
      Te proprokreacyjne działania były odpowiedzią na ogromną liczbę aborcji dokonywanych wówczas w Rzeszy i związane były także z wojennymi planami narodowych socjalistów. Według Generalnego Planu Wschodniego, opracowanego na zlecenie Himmlera przez niemiecką administrację, na przestrzeni dwudziestu lat z Europy Środkowej zamierzano wysiedlić od trzydziestu do pięćdziesięciu milionów mieszkańców, a ich miejsce zająć mieli tak zwani etniczni Niemcy. Część z nich stanowiliby przesiedleńcy z terenów III Rzeszy, a resztę planowano „odnaleźć” w ramach akcji „odzyskiwania krwi niemieckiej” w krajach podbitych, w tym w Polsce.
 
      W sierpniu 1941 roku  namiestnik Rzeszy w „Kraju Warty”, Arthur Greiser, zobowiązany został przez szefostwo Urzędu do Spraw Umacniania Niemczyzny do rozpoczęcia akcji germanizowania polskich dzieci.
 
       Postępowaniem objęto różne grupy dzieci, lecz na początku  sieroty przebywające w domach dziecka albo w rodzinach zastępczych.
 
       Cały proces składał się z szeregu etapów. Po rejestracji dziecka i zgłoszeniu go do Urzędu do Spraw Rasy i Osadnictwa w Łodzi odbywały się badania zdrowotne i rasowe. Badania psychologiczne miały miejsce w jednym z zakładów germanizacyjnych, już po uprowadzeniu, odłączeniu od rodziny. Od wyniku kwalifikacji zależało, czy dziecko trafiało pod opiekę jakiegoś ośrodka Lebensbornu, a potem do rodziny niemieckiej, najczęściej przekonanej o tym, że zabiera do domu sierotę niemiecką, czy też odsyłano je do jednej ze Szkół Ojczyźnianych – dotyczyło to dzieci starszych – której zadaniem, oprócz nieustającej nauki języka niemieckiego, była indoktrynacja światopoglądowa.
 
      Pieczołowicie dbano o zatarcie wszelkich śladów pochodzenia skradzionych dzieci. Służyło temu tajne biuro meldunkowe, utworzone między innymi przy Okręgowym Domu Dziecka w Kaliszu.
 
     „Należy liczyć się z faktem, że krewni i znajomi będą próbować różnych sposobów, by określić miejsce pobytu i znaleźć dzieci. – napisano w utajnionym zarządzeniu ministra spraw wewnętrznych III Rzeszy z 10 grudnia 1942 roku -  Takie poszukiwania są możliwe poprzez złożenie wniosku w policyjnym biurze meldunkowym. Tym sposobem obrany wcześniej cel, jakim jest germanizacja dzieci, staje się zagrożony […]. Z tego powodu zarządzam zorganizowanie dla wspomnianego Gaukinderheimu specjalnego policyjnego biura meldunkowego […]. Całą kwestię należy potraktować jako poufną i powstrzymać się od wszelkich publikacji […]” .
 
     Dzieciom zmieniano imiona i nazwiska, ale  tak, by ich brzmienie przypominało prawdziwe, dostosowane do autentycznych źródłosłowów. Najczęściej pozostawiano pierwsze litery, dodając niemiecką końcówkę. Chodziło o to, by w przyszłości dwa nazwiska zlały się w pamięci dziecka w jedno i by to pierwsze poszło w zapomnienie. Nieznacznie modyfikowano również datę urodzenia.
 
     Podobnie działający urząd powołano również przy zakładzie „Alpenland” w Oberweis w Austrii, gdzie przebywała duża grupa polskich dzieci.
 
     Duża liczba germanizowanych polskich dzieci pochodziła od kobiet wywożonych do Niemiec na przymusowe roboty. Gdy ciężarna wykazywała cechy aryjskie, poddawano ją szczegółowym badaniom rasowym. Ich pozytywny wynik sprawiał, iż o zawłaszczeniu dziecka decydowano, gdy znajdowało się ono jeszcze w łonie matki. W ostatnim stadium ciąży umieszczano kobietę w jednym z zakładów Lebensbornu, po rozwiązaniu jak najszybciej odsyłano z powrotem do pracy, a niemowlę zatrzymywano.
 
      Robotnice uznane za rasowo wartościowe przymuszano także do kontaktów seksualnych z wyselekcjonowanymi oficerami SS lub innych niemieckich formacji wojskowych. W takim wypadku dziecko albo pozostawało w dyspozycji Lebensbornu, albo przyznawano je ojcu.
 
      W przemówieniu Himmlera na temat narodów słowiańskich, wygłoszonym w Bad Schachen we wrześniu 1943 roku, wskazał, iż „jest jasne, że w tej mieszaninie narodów zawsze pojawiać się będą pewne typy bardzo dobre pod względem rasowym. W tym wypadku naszym zadaniem jest zabrać ich dzieci do nas i oderwać od środowiska, choćbyśmy mieli dzieci te ukraść. Albo zdobędziemy dobrą krew, którą możemy spożytkować u siebie i wprzęgnąć w nasze szeregi, albo – moi panowie, możecie to nazwać okrucieństwem, ale natura jest okrutna – zniszczymy tę krew… Nie może ona znajdować się po stronie naszych wrogów […]”.
 
CDN.
5
5 (2)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>