Cud w Ministerstwie Zdrowia

 |  Written by waw75  |  0
Ministerstwo Zdrowia dokonało cudu -  w ciągu trzech miesięcy w III kwartale 2013 roku zadłużenie Samodzielnych Publicznych Zakładów Opieki Zdrowotnej (SP ZOZ) spadło o 500 milionów złotych. Co ciekawe tak gigantyczny skok akurat na przełomie II i III kwartału nie był związany z żadnym nowym systemem ani reformą, a do końca II kwartału 2013 roku – czyli półtora roku po wdrożeniu reform - zadłużenie publicznych placówek stale i zdecydowanie rosło.[1].
 
Kiedy w grudniu 2007 roku resort ochrony zdrowia przejmowała minister Ewa Kopacz zadłużenie SP ZOZ-ów wynosiło 9,56 miliarda złotych. Wiadomo: „PiS ...” . No ale wydawało się że od tej pory polski pacjent może spać spokojnie – w końcu nowa ekipa weszła w swoją przewodnią rolę – jak zapewniano – z „szufladami pełnymi ustaw”.  Co prawda opinia publiczna owych z dawna wyczekiwanych projektów nie ujrzała, ale powodem była feralna kserokopiarka która się zacięła wiosną 2008 roku  i nijak nie dało się ich skopiować. Tajemnicą Poliszynela było że owe cudowne rozwiązania nie znalazły akceptacji ministra Michała Boniego. Złośliwi  zaś mówili że projekty te – delikatnie mówiąc - były niewielkiej jakości.
 
Pani minister Kopacz nie zrażona jednak tym potknięciem przystąpiła do naprawy systemu po dwuletniej „pisowskiej nawałnicy”.  Straty były jednak większe niż się z początku wydawało i po dwóch latach urzędowania pani minister ,zadłużenie publicznych placówek wzrosło do 9,62 miliarda złotych w końcu 2009 roku czyli o niecałe 100 milionów.  Dopiero kolejne lata obnażyły jednak prawdziwą skalę „pisowskiej nieudolności” i rok później – w IV kwartale 2010 roku zadłużenie szpitali i przychodni wyniosło 9,96 miliarda – czyli o 300 milionów więcej niż 12 miesięcy wcześniej.
 
W Ministerstwie  kierowanym przez panią doktor trwały jednak cały czas intensywne prace przy przygotowaniu dwóch wielkich projektów: nowej ustawy refundacyjnej i nowej ustawy o finansowaniu  placówek. A czas naglił! – bo zaniedbania i błędy niecalych dwóch lat rządów  ekipy Jarosława Kaczyńskiego jeszcze po czterech latach zbierały straszne żniwo i do końca 2011 roku zadłużenie polskich szpitali wzrosło o dodatkowe 320 milionów złotych. [1]
 
Te liczby pokazują bez taryfy ulgowej jak trudne zadanie postawiła przed panią minister poprzednia ekipa. Mimo wielkiej determinacji i profesjonalizmu od czasu przejęcia resortu do chwili kiedy pałeczkę przejął ambitny i spontaniczny minister Arłukowicz zadłużenie SP ZOZ wzrosło z 9,56 do 10,38 miliarda złotych – czyli o 820 milionów.
 
Wydawało się jednak że po czterech latach udało się wreszcie zatrzymać lawinę zadłużenia spowodowaną niekompetencją dwuletnich rządów PiS-u , bo nowy minister „odziedziczył”  po poprzedniczce dwa wielkie projekty reform „uszczelniających system”. Pierwsza z nich – reforma refundacji leków i usług”  została zaaplikowana 1 stycznia 2012 roku. Pośpiech był uzasadniony – nie zważano nawet na to że w dniu wejścia w życie ustawy nie była jeszcze nawet zatwierdzona lista leków refundowanych, a lekarze przez pierwszą połowę stycznia – pod groźbą odpowiedzialności finansowej – posługiwali się kwalifikatorami leków do refundacji nie wiedząc czy są aktualne gdyż ich zawartość zmieniała się z dnia na dzień. 
Druga z przygotowanych reform – o finansowaniu placówek dawała wytyczne że każda placówka która do końca 2013 nie zdoła spłacić swojego zadłużenia musi zostać przekształcona w spółkę prawa handlowego.
 
Lawina pisowskiej niekompetencji sprzed pięciu lat sunęła jednak z niepohamowanym impetem i zadłużenie publicznych placówek po kolejnych 12 miesiącach – w IV kwartale 2012 roku wzrosło o kolejne niemal 300 milionów – do 10,66 miliarda złotych. Trzeba jednak zaznaczyć że po pięciu latach rządów Platformy, pamięć o ekipie Kaczyńskiego powoli zaczynała milknąć bo poprzedni III kwartał kończyliśmy z zadłużeniem 10,7 mld – spadło więc o 40 milionów.
Myliłby się jednak ten kto by sądził ze Jarosław Kaczyński nie zastawił na ekipę Donalda Tuska dobrze ukrytych pułapek. Mimo dwóch wielkich „reform”  i sześciu lat rządzenia – Platforma Obywatelska nie zdołała zahamować lawiny zadłużenia i w drugim kwartale 2013 roku wyniosło ono 10,88 miliarda złotych – wzrosło więc o kolejne 180 milionów. [1]
 
I  wtedy zdarzył się cud. W ciągu trzech kolejnych miesięcy – do końca III kwartału 2013 zadłużenie nagle spadło o ... – tak , to nie żart – o 500 milionów złotych. Po niemal sześciu latach od przejęcia władzy i zadłużeniu publicznej służby zdrowia łącznie o 1,32 miliarda złotych w ciągu sześciu lat – nagle przez trzy miesiące zmniejszono zadłużenie o 500 milionów.
Nie mam pojęcia w jaki sposób dokonano tego cudu – i to w sytuacji kiedy państwo jednocześnie przekraczało właśnie granicę pierwszego progu ostrożnościowego ( w innych dziedzinach, jak informowano, również zmagano się z niekompetencja Jarosława Kaczyńskiego sprzed półtorej kadencji) .
Przyczyn można szukać być może w obligatoryjnej do końca 2013 roku konieczności przekształcenia wszystkich zadłużonych placówek publicznych w spółki prawa handlowego. Oczywiście pozostaje wciąż nurtujące pytanie dlaczego aby tego dokonać najpierw zwiększono zadłużenie tych placówek na przeszło miliard trzysta milionów? A kiedy nagle znajduja prywatnych właścicieli to zadlużenie cudownie spada o ponad 160 milionów miesięcznie. 
Ale jeśli istotnie w owym słynnym niegdyś – „planie B” – mającym doprowadzić do prywatyz .... wróć! – komercjaliz .... wróć! – nacjonalizacji służby zdrowia – leży faktyczna przyczyna cudownego oddłużenia to tym bardziej zastanawia niewątpliwy geniusz tego rozwiązania. 
 
 Geniusz tego systemu polega bowiem na tym że – jak można się przekonać choćby na przykładzie szpitala w Sztumie [2] – teraz szefami placówek będą prywatne osoby a nie jak poprzednio samorządy. Oczywiście owi kompetentni genialni menedżerowie nie biorą się z niczego – dotychczas byli dyrektorami placówek publicznych – tych samych które się zadłużały na grube miliony złotych. No – ale jak wiadomo w powszechnym kanonie polskiego liberała po pierwsze „pierwszy milion trzeba ukraść” (choć nigdy nie precyzowano komu) a po drugie „jak coś jest prywatne to lepiej działa”.  Co więcej – owe skomercjalizowane spółki i konsorcja (jak w przypadku Sztumu) będą dysponowały dokładnie tym samym wynagrodzeniem za swoje usługi co dotychczas – jedynym płatnikiem będzie bowiem tak jak wcześniej NFZ.  Prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych – ani na usługi szpitalne ponad zakres koszyka, ani tym bardziej w ramach koszyka świadczeń gwarantowanych jak wiadomo  nie ma, więc jedynym wyjaśnieniem tego fenomenu może być ... zdarzył nam się cud! No bo przecież jak zapewniało oboje ostatnich Ministrów Zdrowia oddziały „nierentowne” nie będą likwidowane. Prawda? 
[1]
http://www.mz.gov.pl/__data/assets/pdf_file/0011/5600/dynamika1_budz20131119.pdf
[2]
http://sztum.naszemiasto.pl/artykul/sztum-konsorcjum-juz-przejelo-szpital-w-sztumie,42713,t,id.html

Edit. img SK źródło: http://www.niewygodne.info.pl/
5
5 (3)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>