Powstanie i media

 |  Written by Marcin Brixen  |  6
W mediach królowało Powstanie Wielkopolskie.
- Jestem mile zaskoczony - rzekł dziadek Łukaszka. - Kiedyś w ogóle się o nim nie mówiło. Potem zaczęto je świętować lokalnie, ale w mediach centralnych się o nim nie mówiło. Potem zaczęły się pojawiać krótkie relacje. Ale teraz...
- Po prostu Powstanie Warszawskie się ludziom przejadło - stwierdziła babcia Łukaszka. Dziadek zawrzał gniewem, że nie można słowem "przejadło" profanować narodowej tragedii.
- Po pierwsze, ludzie już mają dość tragedii - stwierdził tata Łukaszka. - A po drugie, to Powstanie było naprawdę wszędzie. Płyty, ksiązki, seriale, uroczystości. Najlepsza Telewizja zrobiła nawet talent-show "X-Powstanie". A ta druga, zaprzyjaźniona, zrobiła kolejną edycję konkursu kulinarnego opartą na kuchni powstańczej. No proszę was...
- Przecież teraz dają cały czas serial o Powstaniu Warszawskim... - przypomniała sobie siostra Łukaszka. - "Pora honoru" czy jakoś tak...
- Po pierwsze, nie "Pora honoru", tylko "Pyra honoru" - poprawił ją Łukaszek. - A po drugie, ten serial jest przecież o Powstaniu Wielkopolskim. Nie zauważyłaś?
- Nie.
- No, właściwie... Aktorzy przecież grają ci sami...
- Trzeba jednak przyznać, że Powstanie Wielkopolskie przebiło się do kultury masowej - przyznała babcia. - W piśmie dla kobiet "Egzystencja Na Ciepło", pani premier Kowa-Epacz udzieliła wywiadu, w którym na zdjęciach pozuje na powstańca.
- Niemożliwe! - Hiobowscy rzucili się oglądać pismo. Rzeczywiście, pani premier w domowym ogródku pozowała na barykadzie z przewróconego tramwaju. W ręku trzymała karabin z epoki, ubrana była w strój z epoki, a wszystko nowe jak spod igły.
- Ile to musiało kosztować - załamała się babcia. - Te stroje, te rekwizyty...
- Pewno dorobione komputerowo - wtrąciła mama.
- Czytałem wywiad z córką pani premier, i grafik komputerowo poprawił tylko jedną rzecz - odezwał się Łukaszek.
- Ach! - triumfowała mama. - A jaką?
- Wory pod oczami. Bo podobno ona śpi po dwie minuty na dobę.
- Jak to?! Czemu tak krótko?!
- Cały czas pilnuje ministra zdrowia, że skrócił kolejki do amputacji czy jakoś tak...
- Wy mali ludzie, drążycie, czepiacie się zamiast się cieszyć! - nie wytrzymała mama Łukaszka. - Oficjalne czynniki państwowe świętują Powstanie, a wam jeszcze mało! Prezydent kraju nawet zdjął swój codzienny kotylion i założył specjalny! Świąteczny! Z pyry!
Później Hiobowscy pojechali do centrum miasta, żeby zobaczyć jak wyglądają obchody rocznicy wybuchu Powstania. Ilość eventów była imponująca. Kotyliony, inscenizacje, gry, koncerty gwiazdy deklarujących się Wielkopolanami, gwiazdy pop sławiące rytmicznie zwycięskie walki, flagi, i wiele, wiele innych rzeczy.
Tylko ludzi było mało.
Tak mało, że jedni reporterzy drugim reporterom musieli udawać przypadkowych przechodniów.
Hiobowscy najpierw myśleli o tym, żeby się pokazać gdzieś przed kamerą, ale kiedy usłyszeli, jak jakiś młody reporter, podniecony, opowiadał jak to Paderewski jechał ulicą Paderewskiego - zmienili zdanie i zaczęli obchodzić stanowiska telewizyjne szerokim łukiem. Reporterzy z początku posmutnieli, ale zaraz zauważyli jakąś parę młodych ludzi i opadli ich z kamerami i mikrofonami.
- Ale tylko króciutko, bo się spieszymy - zastrzegli młody pan i młoda pani.
- Czy wiecie państwo co dziś za święto?
- Wiemy. Ale to nie jest święto.
- Jak to?
- No, nie jest to dzień wolny od pracy.
- Ale wiecie państwo, że posłowie szykują projekt ustawy, żeby ten dzień był wolny?
- Wiemy, ale czy to się uda...
- Co państwo uważacie za plus Powstania?
- No, to że było, i że się udało zakończyć ja sukcesem. Wielkopolska została polska a nie niemiecka. Polacy mogli się czuć u siebie w domu, polski kapitał mógł się rozwijać bez przeszkód, cały region i w ogóle... Dzięki temu jesteśmy Polską... Naród... tożsamość... Gospodarka... Przepraszam, ale się spieszymy!
- A gdzie się tak państwo spieszą?
- Do pracy.
- No proszę, a opozycja tak pieje o tym bezrobociu! A gdzie państwo pracują?
- Ja w Volkswagenie, a żona w Lidlu.
5
5 (4)

6 Comments

Hun's picture

Hun
"Ja w Volkswagenie, a żona w Lidlu."
...że aż mnie skręca...

Mam Real, Lidli nawet Kaufland zamiast polskiego handlu, Michelin zamiast Stomilu i niemieckiego właściciela Gazety Olsztyńskiej (Liszewski i Pieniężni w grobie się przewracają...)
..."Dzięki temu jesteśmy Polską... Naród... tożsamość... Gospodarka.."

Pzdr,
Hun

"...And what do you burn, apart from witches?   - More witches!..."
ro's picture

ro
Jest Piotr i Paweł. Polska sieć, założona przez panią Woś (chyba właśnie z Poznania) i prowadzona przez jej synów Piotra i Pawła. Wprawdzie "tylko" atrykuły spożywcze, ale ich jakość - ze dwie długości przed Lidlem. Który - powiedzmy uczciwie, sroce spod ogona nie wypadł. No, może z wyjątkiem wędlin, które - przynajmniej w moim mieście, są najwyżej takie jak w Lidlu i gorsze niż na tzw. Manhatanie (jedno "t").
Za to przetwory - zwłaszcza surówki, sałatki, konfitury i soki... Rewelacja!

Na wszelki wypadek zaznaczam, że ze sklepem mam tyle wspólnego, że robię w nim od czasu do czasu zakupy.
Marcin Brixen's picture

Marcin Brixen
Tak to niestety teraz wygląda. Ale pocieszam się, że nic nie jest na zawsze i kiedyś karta musi się odwrócić.
Hun's picture

Hun
Ro,
Piotra i Pawła mam też w moim mieście. Ale jest tylko jeden i w dodatku w miejscu, do którego mi absolutnie nie po drodze. Po za tym ceny, o ile wiem, są tam wyższe niż u konkurencji, a ja wiecznie biedny.... A Lidlów i Biedronek "jak psów". Do niedawna byłem wolny od Kauflandów, już nie jestem... O ile kojarzę, nie jestem już tez wolny od Intermarche. Mam jednego Reala, jednego Carrefoura, dwa albo trzy Tesco (większe i mniejsze)... Taki pobieżny opis "wroga" mogę przedstawić... W niektórych nigdy nie byłem i nie zamierzam, opisałem, co widzę z auta... To siły wroga. A u nas? Jeden Piotr i Paweł, kilkusklepowa sieć Rast, która kilka lat temu padła na pysk, ale jakoś wstaje. Kilka, porównywalnych z Bierą czy Lidlem, sklepów Społem. Plankton o nazwie Żabka i drugi plankton "Centrum"... No i jakos jest tak, że zakupy robię głównie w Lidlu, ciesząc się tylko, że kupowany nabiał i wędliny są polskie.

Marcin...
Obawiam się, że będzie jeszcze gorzej. Choćby dlatego, że tych sklepów wciąż przybywa. Przekraczają wszelkie granice, jeśli mogą to stawiają tak gęsto, że z jednego widać (200-300 m). Przy jednej z przelotowych ulic postawili (nowy) Kaufland, z którego jest do (nowej) Biedry jakieś 100 m, z tej zaś do (starej) Biedry, po drugiej stronie dużego skrzyżowania, max 200 m. Krew mnie zalewa, jak to widzę... Tak więc dna jeszcze nie osiągnęliśmy... Tak więc i w tej kwestii jesteśmy neokolonialną republiką bananową, a jeszcze nie widziałem takiej, która by się z tych bananów otrząsnęła... Tak więc wciąż czarno to widzę...


Pozdrawiam,
Hun

"...And what do you burn, apart from witches?   - More witches!..."
ro's picture

ro
Szczerze? 
Początkowo myślałem, że artykuł to radosna twórczość dziennikarska (zwłaszcza, że opublikowała to "karnowszczyzna"), a cała sprawa to tzw. miejska - w tym przypadku skierniewicka, legenda.

Ale zadałem sobie trud i poszukałem innego źródła. Faktycznie, było takie zdarzenie, ale czarnym charakterem nie był (niestety) Kaufland tylko (znów niestety) rodzimy "Rejent Milczek" - niejaki Chojecki, "znany i ceniony" cukiernik, który w Kauflandzie "się wystawia".
Właściciel - senior firmy zapytany przez dziennikarkę, wykręca się z tego, że żądał zapłaty; twierdzi, że tylko przedstawił rachunek strat, jakie poniósł. Być może uznał (albo namówił go papuga), że to najlepsza obrona przed procesem o odszkodowanie.
Jeśli rodzice dziewczynki "wściekną się" (i słusznie)  na taką zagrywkę i znajdą adwokata choćby tylko po zawodówce, to Pan Cukiernik ma przechlapane.
 

http://www.tygodnikits.pl/artykul/3688754,znana-skierniewicka-firma-kont...
 

Więcej notek tego samego Autora:

=>>