Zebry

 |  Written by Smok Eustachy  |  3

Piszę poniższe jako pieszy poruszający się na piechotę:

Nie mam problemu z wpuszczaniem na pasy. Najmniejszych Jak stanę przy krawędzi i stoję oczekując to się kierowcy zatrzymują. Wchodzę zaś na pasy dopiero w momencie, jak zaczynają zwalniać. Powiedzmy sobie szczerze: jak jedzie jedno auto to nie ma sensu, żeby stawało, niech se pojedzie a ja se przejdę. A tacy się zatrzymują kompletnie bez sensu. Z drugiej strony ja w Krakowie mieszkam.

Piszę o tym, bo Janusz Wojciechowski zasłynął kiedyś pomysłem kary bezwzględnego roku więzienia za 0.2 promila a teraz domaga się bezwzględnego pierwszeństwa dla pieszego w pobliżu pasów. Zaniedbuje przy tym jakoś uzasadnienia swojego pomysłu. Niech samochód jedzie 50 km/h a pieszy 5 km/h. Wytyczenie strefy kolizyjnej i namalowanie obrazka nie powinno być trudne.

Popatrzmy jednak na pomysł z perspektywy funkcjonariuszy nabijających sobie statystykę. O ile pomysł wpuszczania pieszych oczekujących na wejście na pasy jakoś da się obronić o tyle obowiązek zatrzymywania się przed pieszymi pozostającymi gdzieś w pobliżu przejścia prowadzić musi do paraliżu komunikacyjnego. Bo kierowca zatrzyma się gdyż ktoś jest w pobliżu po prawej, ale nie ruszy bo w międzyczasie ktoś przechodzi po lewej, a potem znowu po prawej itp. Dla policji będzie to duża wygoda bo jest to łatwe źródło mandatów.

Niepokoi zaś uzasadnienie, które jest reżimowo-opresyjne: ponieważ nie jesteśmy w stanie stwierdzić winy to arbitralnie uznajemy kto jest winny z definicji. Przy czym definicja prawna jest rażąco odmienna od faktycznej.

Pomijamy tu praktykę sądową, sądy bowiem po części tuszują wpadki kierowców, jeśli ci są z układu. Przykład z głębokim PRL, kiedy samochodami jeździły głownie partyjnioki jest adekwatny. Ale remedium jest tu uzdrowienie sądownictwa a nie wprowadzenie słabych przepisów.

5
5 (2)

3 Comments

ro's picture

ro
Nie mam problemów z wpuszczaniem na pasy... pieszych.
Staję i przepuszczam.
Chyba że widzę, że zdążę.
Jadąc, rozglądam się i myślę.
I tego samego oczekuję od pieszych (i rowerzystów)!

Ale przede wszystkim oczekuję tego od Panów Januszów Wojciechowskich, którzy wymyślają przepisy ruchu drogowego.
Coraz durniejsze niestety!

Gdy byłem dzieckiem, wbijano do głowy - w domu, w szkole, na religii, w ognisku muzycznym i gdzie tam jeszcze:
-Jak chcesz przejść przez jezdnię, zatrzymaj się, popatrz w prawo, potem w lewo, potem znów w prawo, upewnij się, że nic nie jedzie i dopiero wtedy zdecydowanym krokiem przechodź (nie biegnij)!
To było jak pacież.

Twierdzę, że poprawiacze przepisów, którzy wmawiają pieszym (i rowerzystom) świętokrowstwo, mają na sumieniu przynajmniej połowę pieszych (i rowerzystów), którzy giną lub tracą zdrowie w wypadkach.
Animela's picture

Animela
przemyślenia! Oczywiście, że p. Wojciechowski - skądinąd szanowany przeze mnie - od czasu do czasu miewa tzw. wytryski pomysłowości. I kompletny brak wyobraźni, do czego realizacja jego pomysłów doprowadzi.
Jak to mówią: dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane!
ro's picture

ro
podobne przemyślenia i poglądy.
Dlatego dobrze się tu czuję :-)

Pozdrawiam serdecznie
ro

Więcej notek tego samego Autora:

=>>