
Przeczytałam dziś nareszcie ten wywiad z Pawłem Kukizem, mający być clou sezonu (tygodniowego) u Lisickiego.
Malutka dygresja dopiero wczoraj odsłuchałam słynny wywiad z Krystyną Jandą, tłumaczącą - dlaczego należy spacerować w jakimś proteście 8 Marca. Ludzie kochani, myślałam, że obie mówimy po polsku - ale nie zrozumiałam z tego nic. Dużo machania rękami, zgrywania się na emocjonalną Agnieszkę z "Człowieka z marmuru", ale cele tego latania po ulicach - nie do ogarnięcia. Dlaczego w takim razie ja się czasem domagam jakiejś szczypty rozumu u Joanki z Torunia...Bóg raczy wiedzieć. Chodziło chyba o jakąś, bliżej niesprecyzowaną wolność., ale do czego i od czego... nie wiem, choć siądź i płacz.
Z Kukizem inaczej: człowiek coś mówi, znacznie bardziej zrozumiale niż Janda, ale... może jednak lepiej, gdyby nie mówił. Mnie wszystko jedno, ale dla Kukiza - chyba lepiej.
Jest tak: ja się czuję nieco odpowiedzialna za wybór Kukiza. Nasze greenhorny, z zapałem obchodzące święta patriotyczne, pamiętające twardo o wywieszaniu flag, nie były pewne na kogo głosować. Jeszcze wisiała w powietrzu zatruta mgła opowieści o złowrogim PiS - a one chciały mieć pewność. Że się nie wygłupią, nie stracą pierwszego w życiu głosu na partię niewybieralną z samego założenia. Działo się to za sąsiedzkim płotem - i było mi ich żal. Powiedziałam, żeby głosowali na Kukiza.
Nie byłam "groupies" zespołu, nawet w sensie czysto teoretycznym, oni zresztą też nie. Za płotem o wiele częściej słyszałam Dream Theater - słuchali metalu. Ale startował Kukiz...
Nie myślałam, broń Boże, że Kukiz zna się na administrowaniu państwem, nie mówiąc już o rządzeniu nim. Brałam pod uwagę sceniczne obycie, umiejętność "czarowania publisi": wiele rzeczy, składających się na "zauroczenie" i świetny wynik w wyborach prezydenckich. Natomiast wydawało mi się, że człowiek, dotykający "natury rzeczy" w nieustannych podróżach po Polsce, po prostu zna wszystkie możliwe prawdy o państwie i społeczeństwie, wie co ludzi boli, czego się boją, na co mają nadzieję. Wszak po to samo po kraju jeżdżą politycy!
Krotko mówiąc - Paweł Kukiz wydawał mi się zwyczajnie uczciwy. "Lepszy rydz, niż nic", to nic, które dotąd rządziło metodą "postawu czerwonego sukna".
Przeczytałam wywiad - i włos mi się zjeżył: ten facet nie rozumie niczego. Nie wie, czego chce. Gadania o "partiokracji" mam już po samą kokardę, to nic nie znacząca gadka - szmatka.
Przez czas spędzony w Sejmie Kukiz chyba już zrozumiał, że sztandarowy, zrealizowany pomysł JOW-ów wyrzuciłby go za burtę, przynajmniej w skali kraju, więc wrzucił go na samo dno szuflady.
Nie wątpię, że w skali lokalnej Kukiz mógłby zostać wójtem: ostatecznie jestem świadkiem jak to robi mój własny wójt: trochę "kiełbasy wyborczej", kilka imprez dla "kochanych sąsiadów - wyborców"... na tyle to Kukiza stać, nawet bez partyjnych pieniędzy.
Ale zmieniać system, żeby Kukiz został wójtem...
Nie liczy się z możliwością wygrania z PiS-em, ale mógłby zawrzeć koalicję z samym Kaczyńskim. Bo z ludźmi PiS-u już nie, oni są podzieleni na frakcje ...itd. Być może. Ludzie władzy nie są pozbawieni ambicji osobistych, zawsze i wszędzie. Zawsze też ( to już będzie truizm)- i prawie wszędzie - nowa władza zmienia administrację, może nie wymiatając do ostatniego urzędnika, ale tam, gdzie "sprawy się dzieją" - następują nieuchronne zmiany. Bo gdyby było wszystko w porządku - dotąd rządzący zostaliby przy władzy.
Powiedzmy to tak: cywilizacją jest umową społeczną - państwo zapewnia ochronę prawną, porządek społeczny, naukę, ochronę zdrowia, czyni starania o względny dostatek obywateli. Wyborcy po to mają możliwość wyboru, aby osądzili we własnym sumieniu, czy rządzący wywiązali się z zawartej umowy w stopniu wystarczającym - a bodaj możliwym w istniejących warunkach. ] Jeśli nie - kolejna partia bierze to na swój garb, do następnych wyborów. To nie rząd, to społeczeństwo mówi "won", a wybrani mają to wyłącznie zrealizować.
Według Kukiza to nie partia miałaby głos decydujący przy obsadzie stanowisk. Powinno to być jakieś dziwne gremium, zwane komisją: związki zawodowe, eksperci, etc, etc.
Hmm... czy tego już nie było w czasach "rządów robotniczo chłopskich"? Przynajmniej w założeniu?
Anegdotka a`propos: pisarz i reportażysta Wacław Korabiewicz, nazywany "Kilometrem" z racji wzrostu, wybrał się był do- w zasadzie niedostępnych- Chin. Wiele nie zobaczył, ale odkryl coś niesamowitego: w domu towarowym był punkt krawiecki, szyjący ubrania "na dziś", natychmiast. Jakaż była radość: materiał na spodnie i krawiec w tym samym miejscu! W przaśnej PRL trudno było nabyć coś "na długość" pisarza, więc natychmiast skorzystał z okazji - i zamówił usługę. "Sztuka" miała być do odebrania następnego dnia.
Niestety, następnego dnia portek nie było. Dlaczego? - "Komisja uchwaliła, że człowiek nie może mieć tak długich nóg" - przekazano amatorowi chińszczyzny.
Z innej beczki: Lee Iacocca, genialny menedżer z Forda, wybrał się ratować będącego na skraju upadku Chryslera. Od razu zeznaję: uratował firmę, ale ...kiedy przejrzał kwity na starcie, powiedział: "To wszystko wygląda tak, jakby sprawy prowadził jakiś komitet".
Skąd pomysł, że przy obsadzie kluczowych stanowisk ma decydować ciało zbiorowe? Na pewno zadziałają w świętej zgodzie menedżerowie, związki zawodowe i Bóg wie, kto jeszcze?
Kukiz ma wyższe cele, niż "załatwienie posady cioci Helence", chciałby zmian systemowych, zmiany prawa, a nie wyłącznie - wymiany ludzi na "synekurach". Bardzo pięknie brzmi, tylko już sama nie wiem - Kukiz jest naiwny, czy gada "beleco"? Wszystkie proponowane reformy wymagałyby zmiany Konstytucji, na co nie ma szans, o czym od dawna i nieodmiennie wiadomo.
No, to niech będzie wiążące referendum, z niskim 30%-towym progiem... Będzie rządzenie przez referendum.
Ile tych referendów ma być? Nie wiem, jak wytrzymaliby taki styl rządów ludzie w krajach starej demokracji, ale w Polsce ludzie poszliby na to całe dwa razy: nie po to nareszcie mają prawo wyboru, żeby im zawracać głowę rządzeniem. Pominąwszy już całe zamieszanie i koszty.
Jednak najbardziej ubawił mnie pomysł współrządzenia Kukiza z Jarosławem Kaczyńskim - jako, że w taką koalicję Kukiz by wszedł. Zwłaszcza z pominięciem pisowskich kadr, "które tworzą frakcje i się żrą".
Chyba już coś takiego było: "Baćka" Łukaszenka dał się wrobić w Wspólnotę Niezależnych Państw, bo liczył na współrządzenie z Jelcynem, a także - jak mniemają niektórzy - na schedę po zapijaczonym już do cna prezydencie Rosji. Ale Jelcyn, zapijaczony czy nie, nie liczył na mądrość "Baćki"...
To mniej - więcej taka sama proporcja doświadczenia: ciekawe, co mógłby wnieść Kukiz do takiego tandemu: doświadczenie polityczne? Opisane wyżej nieziszczalne pomysły referendalne? Życiową mądrość?
Gdyby przypadkiem przeczytał to ktoś od Kukiza - słowo harcerza: nikt mi nie płaci za hejtowanie lidera "Kukiz 15". Uważam, że w tej partii jest trochę przyzwoitych ludzi, ale stanowczo brak im doświadczenia politycznego, a często - tej iskry bożej, zwanej "politycznym rozumem".
Miotanie się od ściany do ściany i podlewanie tego nic nie znaczącym sosem "partiokracji" powoduje zjazd w dół, bo wyborcy nie rozumieją - o co kaman. Jednak podstawowym błędem jest powtarzanie obowiązujących, a już wytartych formułek, co dotyczy także pana Jakubiaka, chyba jednak najmądrzejszego człowieka w tym interesie.
ilustracja z:http://cdn.natemat.pl/210ea4c346684c5cda8b18da10ab9a6c,640,0,0,0.jpg
Hun
Malutka dygresja dopiero wczoraj odsłuchałam słynny wywiad z Krystyną Jandą, tłumaczącą - dlaczego należy spacerować w jakimś proteście 8 Marca. Ludzie kochani, myślałam, że obie mówimy po polsku - ale nie zrozumiałam z tego nic. Dużo machania rękami, zgrywania się na emocjonalną Agnieszkę z "Człowieka z marmuru", ale cele tego latania po ulicach - nie do ogarnięcia. Dlaczego w takim razie ja się czasem domagam jakiejś szczypty rozumu u Joanki z Torunia...Bóg raczy wiedzieć. Chodziło chyba o jakąś, bliżej niesprecyzowaną wolność., ale do czego i od czego... nie wiem, choć siądź i płacz.
Z Kukizem inaczej: człowiek coś mówi, znacznie bardziej zrozumiale niż Janda, ale... może jednak lepiej, gdyby nie mówił. Mnie wszystko jedno, ale dla Kukiza - chyba lepiej.
Jest tak: ja się czuję nieco odpowiedzialna za wybór Kukiza. Nasze greenhorny, z zapałem obchodzące święta patriotyczne, pamiętające twardo o wywieszaniu flag, nie były pewne na kogo głosować. Jeszcze wisiała w powietrzu zatruta mgła opowieści o złowrogim PiS - a one chciały mieć pewność. Że się nie wygłupią, nie stracą pierwszego w życiu głosu na partię niewybieralną z samego założenia. Działo się to za sąsiedzkim płotem - i było mi ich żal. Powiedziałam, żeby głosowali na Kukiza.
Nie byłam "groupies" zespołu, nawet w sensie czysto teoretycznym, oni zresztą też nie. Za płotem o wiele częściej słyszałam Dream Theater - słuchali metalu. Ale startował Kukiz...
Nie myślałam, broń Boże, że Kukiz zna się na administrowaniu państwem, nie mówiąc już o rządzeniu nim. Brałam pod uwagę sceniczne obycie, umiejętność "czarowania publisi": wiele rzeczy, składających się na "zauroczenie" i świetny wynik w wyborach prezydenckich. Natomiast wydawało mi się, że człowiek, dotykający "natury rzeczy" w nieustannych podróżach po Polsce, po prostu zna wszystkie możliwe prawdy o państwie i społeczeństwie, wie co ludzi boli, czego się boją, na co mają nadzieję. Wszak po to samo po kraju jeżdżą politycy!
Krotko mówiąc - Paweł Kukiz wydawał mi się zwyczajnie uczciwy. "Lepszy rydz, niż nic", to nic, które dotąd rządziło metodą "postawu czerwonego sukna".
Przeczytałam wywiad - i włos mi się zjeżył: ten facet nie rozumie niczego. Nie wie, czego chce. Gadania o "partiokracji" mam już po samą kokardę, to nic nie znacząca gadka - szmatka.
Przez czas spędzony w Sejmie Kukiz chyba już zrozumiał, że sztandarowy, zrealizowany pomysł JOW-ów wyrzuciłby go za burtę, przynajmniej w skali kraju, więc wrzucił go na samo dno szuflady.
Nie wątpię, że w skali lokalnej Kukiz mógłby zostać wójtem: ostatecznie jestem świadkiem jak to robi mój własny wójt: trochę "kiełbasy wyborczej", kilka imprez dla "kochanych sąsiadów - wyborców"... na tyle to Kukiza stać, nawet bez partyjnych pieniędzy.
Ale zmieniać system, żeby Kukiz został wójtem...
Nie liczy się z możliwością wygrania z PiS-em, ale mógłby zawrzeć koalicję z samym Kaczyńskim. Bo z ludźmi PiS-u już nie, oni są podzieleni na frakcje ...itd. Być może. Ludzie władzy nie są pozbawieni ambicji osobistych, zawsze i wszędzie. Zawsze też ( to już będzie truizm)- i prawie wszędzie - nowa władza zmienia administrację, może nie wymiatając do ostatniego urzędnika, ale tam, gdzie "sprawy się dzieją" - następują nieuchronne zmiany. Bo gdyby było wszystko w porządku - dotąd rządzący zostaliby przy władzy.
Powiedzmy to tak: cywilizacją jest umową społeczną - państwo zapewnia ochronę prawną, porządek społeczny, naukę, ochronę zdrowia, czyni starania o względny dostatek obywateli. Wyborcy po to mają możliwość wyboru, aby osądzili we własnym sumieniu, czy rządzący wywiązali się z zawartej umowy w stopniu wystarczającym - a bodaj możliwym w istniejących warunkach. ] Jeśli nie - kolejna partia bierze to na swój garb, do następnych wyborów. To nie rząd, to społeczeństwo mówi "won", a wybrani mają to wyłącznie zrealizować.
Według Kukiza to nie partia miałaby głos decydujący przy obsadzie stanowisk. Powinno to być jakieś dziwne gremium, zwane komisją: związki zawodowe, eksperci, etc, etc.
Hmm... czy tego już nie było w czasach "rządów robotniczo chłopskich"? Przynajmniej w założeniu?
Anegdotka a`propos: pisarz i reportażysta Wacław Korabiewicz, nazywany "Kilometrem" z racji wzrostu, wybrał się był do- w zasadzie niedostępnych- Chin. Wiele nie zobaczył, ale odkryl coś niesamowitego: w domu towarowym był punkt krawiecki, szyjący ubrania "na dziś", natychmiast. Jakaż była radość: materiał na spodnie i krawiec w tym samym miejscu! W przaśnej PRL trudno było nabyć coś "na długość" pisarza, więc natychmiast skorzystał z okazji - i zamówił usługę. "Sztuka" miała być do odebrania następnego dnia.
Niestety, następnego dnia portek nie było. Dlaczego? - "Komisja uchwaliła, że człowiek nie może mieć tak długich nóg" - przekazano amatorowi chińszczyzny.
Z innej beczki: Lee Iacocca, genialny menedżer z Forda, wybrał się ratować będącego na skraju upadku Chryslera. Od razu zeznaję: uratował firmę, ale ...kiedy przejrzał kwity na starcie, powiedział: "To wszystko wygląda tak, jakby sprawy prowadził jakiś komitet".
Skąd pomysł, że przy obsadzie kluczowych stanowisk ma decydować ciało zbiorowe? Na pewno zadziałają w świętej zgodzie menedżerowie, związki zawodowe i Bóg wie, kto jeszcze?
Kukiz ma wyższe cele, niż "załatwienie posady cioci Helence", chciałby zmian systemowych, zmiany prawa, a nie wyłącznie - wymiany ludzi na "synekurach". Bardzo pięknie brzmi, tylko już sama nie wiem - Kukiz jest naiwny, czy gada "beleco"? Wszystkie proponowane reformy wymagałyby zmiany Konstytucji, na co nie ma szans, o czym od dawna i nieodmiennie wiadomo.
No, to niech będzie wiążące referendum, z niskim 30%-towym progiem... Będzie rządzenie przez referendum.
Ile tych referendów ma być? Nie wiem, jak wytrzymaliby taki styl rządów ludzie w krajach starej demokracji, ale w Polsce ludzie poszliby na to całe dwa razy: nie po to nareszcie mają prawo wyboru, żeby im zawracać głowę rządzeniem. Pominąwszy już całe zamieszanie i koszty.
Jednak najbardziej ubawił mnie pomysł współrządzenia Kukiza z Jarosławem Kaczyńskim - jako, że w taką koalicję Kukiz by wszedł. Zwłaszcza z pominięciem pisowskich kadr, "które tworzą frakcje i się żrą".
Chyba już coś takiego było: "Baćka" Łukaszenka dał się wrobić w Wspólnotę Niezależnych Państw, bo liczył na współrządzenie z Jelcynem, a także - jak mniemają niektórzy - na schedę po zapijaczonym już do cna prezydencie Rosji. Ale Jelcyn, zapijaczony czy nie, nie liczył na mądrość "Baćki"...
To mniej - więcej taka sama proporcja doświadczenia: ciekawe, co mógłby wnieść Kukiz do takiego tandemu: doświadczenie polityczne? Opisane wyżej nieziszczalne pomysły referendalne? Życiową mądrość?
Gdyby przypadkiem przeczytał to ktoś od Kukiza - słowo harcerza: nikt mi nie płaci za hejtowanie lidera "Kukiz 15". Uważam, że w tej partii jest trochę przyzwoitych ludzi, ale stanowczo brak im doświadczenia politycznego, a często - tej iskry bożej, zwanej "politycznym rozumem".
Miotanie się od ściany do ściany i podlewanie tego nic nie znaczącym sosem "partiokracji" powoduje zjazd w dół, bo wyborcy nie rozumieją - o co kaman. Jednak podstawowym błędem jest powtarzanie obowiązujących, a już wytartych formułek, co dotyczy także pana Jakubiaka, chyba jednak najmądrzejszego człowieka w tym interesie.
ilustracja z:http://cdn.natemat.pl/210ea4c346684c5cda8b18da10ab9a6c,640,0,0,0.jpg
Hun
(5)
34 Comments
@Mona
01 March, 2017 - 20:07
Można
01 March, 2017 - 21:53
Dzięki, Mona!
01 March, 2017 - 20:37
Aż miło poczytać.
Bóg zapłać
01 March, 2017 - 22:00
Hmmm...
01 March, 2017 - 21:21
Janda to g-no, nie aktorka.
01 March, 2017 - 22:05
"Załapała" się na "kultowy" film Mistrza (w sumie... socrealistyczny) jako świeżo upieczona absolwentka Filmówki, odwaliła kawałek "prawdki" (na poziomie kółka teatralnego) i pooooooszło...
Talentu miała niewiele, może odrobinkę (to jednak raczej był czar młodości, jak u innego "tytana sceny i filmu" - Olbrychskiego), inteligencji - zero, a warsztatu od tamtej pory nie udoskonaliła (nie musiała, bo wszyscy padali jej do nóg).
Już w "Człowieku z żelaza" pokazały się mielizny...
Ale jedzie na legendzie.
Fałszywej.
Nie tylko ona.
Są aktorzy, którzy z wiekiem dojrzewają jak wina czy... sery (Gajos), inni kwaśnieją i jełczeją...
No, dokładnie tak
01 March, 2017 - 22:23
Teraz to już ma jajecznicę
01 March, 2017 - 22:30
Ale przyznaję - całkiem dobrze i długo się trzymał.
Jak na amatora (co mogą nawet docenić).
O jejku!
01 March, 2017 - 22:33
Wajda, zanim skapcaniał
01 March, 2017 - 23:00
I genialnie, przyznaję, wyczuwał zarówno zapotrzebowanie publiczności, jak - władzy i...prądy polityczne w KC PZPR.
Genialnie, znów to przyznaję, lawirował.
Genialnie, po raz trzeci, dobierał sobie współpracowników (tekst, obsada, operatorzy, kompozytorzy, montażyści...)
Musiałbym o tym zbyt dużo i długo pisać.
Jasne!
01 March, 2017 - 23:12
Już nie mówiąc o "Lotnej"...
Zawsze, mimo świetności niektórych pomysłow, jest ten cień "wątów". I nie wiadomo, czy to memento, czy zwykły koniunkturalizm.
Mona, ja po tych korytarzach
02 March, 2017 - 06:59
Dla mnie do dziś Woronicza to te korytarze i wrażenie,że z każdego pokoju wychodzi ktoś z łopatą, aby pod innymi dołki kopać.
Bo ja wiem...
01 March, 2017 - 23:06
Tyle, że nie powiela się w nieskończoność tych samych zagrywek, bo emploi nie pasuje już do "pani starszej".
Żeby jeszcze coś sensownego powiedziała...
Janda
01 March, 2017 - 22:13
Przyznaję jednak bez bicia, że lubiłem i chyba nadal lubię jej płytę "w Trójce", a zwłaszcza "Na zakręcie", którego w okresie zakrętu słuchałem namiętnie.
To było w "Dyrygencie" w
01 March, 2017 - 22:28
Moim zdaniem Janda nie umie śpiewać.
Taka "piosenka aktorska" - aktor gra, że niby śpiewa:):):)
Pewnie "bierze" Cię... dramatyzm.
Ja też sie na to "biorę", ale u Wysockiego i Kaczmarskiego.
OK, swego czasu też nabrałem się na "Gumę do żucia" (i gołe plecy:):))), ale było to dawno i... nieprawda:):):)
Ja nie zapomne Jandzie, że bez zająknienia (oczywiście tak jej napisali, więc tak "śpiewała") poleciała zmienionym, podle ocenzurowanym i zmanipulowanym tekstem pieśni "Janek Wiśniewski padł".
W oryginale nie było wcale: "(...)to władza strzela do robotnikó (...)", było "(...) to Partia strzela do robotników". Jeszcze gorzej jest z ostatnimi strofami: "(...) to nie na darmo, nad stoczną sztandar z czarną kokardą (...). Janda "śpiewała": "czerwoną kokardą" - ni do rymu, ni do taktu!
PS
Znasz zakończenie tego wulgarnego wierszyka?:):):)
Dixi
01 March, 2017 - 22:55
Sam byłem wtedy na zakręcie...
Ale mam pecha. Najpierw Kleyff, potem Janda, albo raczej odwrotnie, bo że z niej lepszy debil wiem już od dawna. Ona mnie nie boli. To że Kleyff okazał się głupcem, tak.
Myślę, że bardziej Osiecka działała.
No właśnie, też wtedy nawet nie wiedziałem, że żona Passenta i matka tej głupiej cipuni. Ale Osiecką to jakoś alkohol tłumaczy.
Osiecka była... niesamowicie
01 March, 2017 - 23:34
Nadal nie mogę wyjść z podziwu.
I niestety... dogłębnie sku.wiona.
A jednak wrażliwa...
I Broniewski...
I Gałczyński...
No, też wódka, "topili robaka"...
I taki choćby (z innej bajki, bo prozaik) Borowski...
Nawet Kaczmarski miał głupawy flirt z Michnikiem:(:(:(
Z wielkich aktorów mieli swoje upadki na przykład Łomnicki i jego (nominowany) następca Trela...
Chory dziś, pozbawiony możliwości mówienia (wylew), Globisz potrafił (kiedy mógł) opowiadać bzdury...
To wielki problem, bo większość tych naprawdę zdolnych (w zalewie miernot robiących karierę "po linii i na bazie") dała tyłka na całego.
I nadal daje, co przyznam, bardzo mnie boli.
Ostatnio wygłupił się w "GW", świetny przecież aktor, Radziwiłowicz (znów trucizna Wajdy)...
O Stuhrach nie mówię, bo to osobny temat (nie ten talent).
PS
A popatrz na takiego Fronczewskiego (bez wstydu grywał komunistów).
Raz Wysocki, raz Osiecka (w obrzydliwym moralnie kabareciku Lipińskiej):
A czeka w kolejce jeszcze problem z Młynarskim, który oc.piał i nagle napadł na partię Kaczyńskiego...
Pytanie, gdzie sa dziś młodzi
01 March, 2017 - 23:18
I czy są?:(:(:(
Są. Trochę ich się poniewiera
01 March, 2017 - 23:41
Dobra, ja się już muszę pożegnać. Miło było.
OK, dobranoc, Mona!
02 March, 2017 - 00:02
PS
Mnie jednak dręczy to, że nastąpiła degradacja wielu (może nawet wszystkich) zawodów.
Ci, którzy startowali po wojnie, uczyli się od tych przedwojennych, ich uczniowie mieli uczniów, ci - uczniów...
Wszystko coraz bardziej się rozcieńczało i degenerowało - warsztat, talent, nawet - pracowitość...
"Resortowe dzieci", okołoresortowe dzieci, dzieci "sławnych ludzi"...
Selekcja negatywna, chów wsobny...
Sorki, że nadużywam wielokropków:):):)
Jesteśmy na ostrym zakręcie.
Osiecka..
01 March, 2017 - 23:59
No,prawdziwi artyści już tak mają, są pazerni na życie, na wszystkie jego smaki, nie umieją łgać - bo im temperamet nie pozwala. Dobrze, że w jej czasach już się absyntu nie używało.
Jasne,to zależy od człowieka, od jego zespołu cech.
No, weźmy pana Piotrusia właśnie: on zrobił dwa nagrania "Ostatniej niedzieli". Nie wiem czemu, ale - mimo tej całej "duszeszczipatielności" - piosenka się mało starzeje.No, może chodzi o wykonanie.
Rzecz w tym, że jedno nagranie wzrusza naprawdę, absolutnie, a drugie - nie.
Potem wyczytałam, że pan Piotruś zakochał się do bólu w tej ślicznej Joasi Pacule, ale nie tyle mu przeszło, ile sumienie go ruszyło. I wrócił do domu. Joasia była wtedy w Paryżu, podobno rozpaczała, w każdym razie nie wróciła.
Nie wiem, czy pozwalam sobie na fantazje, ale jakoś wydaje mi się, że pan Piotruś żegnał się autentycznie z miłością. To nagranie nie jest dokładnie z dnia i godziny" - ale blisko. Poszukałabym, ale wstaję świtem. Dobranoc.
Pan Piotruś przynajmniej nie
02 March, 2017 - 00:05
Może jest mądrzejszy niz inne... prostytutki?
Dobranoc!
Mnie dorżnęła
01 March, 2017 - 22:29
Chyba widziałam film, o którym mówisz, ale też nie pamiętam.
Acha, miałam Cię spytać:
01 March, 2017 - 22:35
Mona
01 March, 2017 - 23:01
Ale tam są, póki co, spore luki. Kolegę z podwórka, co został esbekiem znalazłem, ale już mieszkających parę ulic dalej rodziców Grażyny Łobaszewskiej już nie. A to były ubole z krwi i kości - zacznij, jeśli chcesz sprawdzić - od hasła "Kazimierz Sidor" w wikipedii.
OK
01 March, 2017 - 23:23
Głowy na pieniek nie dam, ale gdzieś wyczytałam, że nie werbowano partyjnych. Zakładano, że sami doniosą... W każdym razie na rejestrację jako TW musiała być zgoda Komitetu Wojewódzkiego. Musiałaby być bardzo znacząca potrzeba, żeby fatygować fiszę wojewódzką, która - sama ciekawa - mogłaby zadać niepotrzebne pytania.
Ja na wszelki wypadek od razu
02 March, 2017 - 00:11
Ponownie i ponownie, bo już dwa razy korzystałem z archiwów IPN, a oni agentom i współpracownikom nie dają dostępu.
No, ale "mógł ktoś mnie wpisać bez mojej woli i świadomości" (ostatecznie, jak mnie zgarniali czy wzywali, zabierali mi dowód...).
Na szczęście to nie tak działało.
A ja nie byłem aż tak ważny, żeby na moje konto ktoś próbował wytwarzać fałszywki.
IPN, mimo masowego niszczenia akt, posiada bardzo skuteczne metody weryfikacji.
Czasem o tym, że ktoś był TW świadczy... mały zielony świstek papieru (pytanie do rejestru meldunkowego - kto zacz i odpowiedź - "odpierdolcie sie od niego, bo jest w gestii porucznika X").
Nie dziwię się, że byli i sa tacy, którzy głosno mówili, że akta (i cały IPN) trzeba zabetonować na amen, a lepiej - doszczętnie zniszczyć.
W archiwach jest coś, co znamy z Sieci - linki.
Nie da się tych linków wyplenić.
PS
Wbrew pozorom IPN nie jest "represyjny".
IPN oczyszcza niewinnych.
Drogi Dixi,
02 March, 2017 - 12:43
A muszę się przyznać, że nie byłem pewien, co tam na mnie mają, bo onego czasu chodziło za mną WSW zapraszając do współpracy na okoliczność zostania szpiegiem PRL-u. Po raz kolejny zresztą, bo pierwsze podejście było w trakcie stanu wojennego, kiedy byłem jeszcze w jednostce wojskowej w ramach obowiązkowej służby wojskowej podchorążych. Grzecznie im podziękowałem za troskę o mój dobrostan, aczkolwiek dostałem do podpisania taki świstek, że nie będę nikomu mówił o tym, że mnie nagabywali do niecnoty.
Trzeciego podejścia już nie było. Może dlatego, że o tych rozmowach opowiedziałem wielu znajomym (nie mam gwarancji, że ktoś z nich nie był jakimś TW), więc mogli się dowiedzieć, że nie umiem trzymać języka za zębami i odpampolili się na dobre.
No to mamy wspólne hobby,
02 March, 2017 - 13:35
Mnie też próbowali "podchodzić".
Nie napiszę "werbować", bo do żadnych otwartych propozycji NIE DOSZŁO.
Piszę to wyraźnie i dużymi literami, żeby znów jakiś podlec nie zaczął mi znowu wyjeżdżać z insynuacjami (pejcz, oficerki...).
Na (obowiązkowym w naszych czasach) studiom wojskowym tak dobrze udawałem Szwejka, że... po pół roku zrobili mnie dowódcą kompanii, a po skończeniu tego, absolutnie nieznośnego, przeszkolenia zaczęły mnie dochodzić sygnały, że "ktoś" robi na mój temat "wywiad środowiskowy".
Widocznie udawałem zbyt dobrze, i "ktoś" (spoza studium, bo tam byli prawie sami idioci - choć... niekonieczne, jak się okazało) to docenił.
I tak zamierzałem robić wszystko, żeby się nie dostać do LWP, ale wobec powyższego zintensyfikowałem wysiłki.
Na ten temat można napisać całą epopeję... No, ukrywałem sie i migałem jak mogłem (kiedyś, w ostatniej dosłownie chwili postanowiłem nie otwierać drzwi, tylko zwiewać na balkon - i słusznie, bo, o 22:00 !!! , odwiedzili mnie panowie w zielonym z zaproszeniem na... kilkudniowe przeszkolenie), na całe szczęście drugi fakultet odbywałem w innym mieście, więc udawałem, że akurat... jestem gdzie indziej. Na szczęście samo wojsko namieszało coś w papierach, pieczątki zamiast do dowodu, wbili mi do książeczki wojskowej i odwrotnie, dali mi odroczenie z uwagi na drugie studia, a nie powinni...
"Ujwaniłem się" już po '89, z niajaką obawą - o tyle słuszną, że straszyli mnie więzieniem do ostatniej minuty - ale chciałem już skończyć tę zabawę w partyzantkę i, ufff, udało się. Wyszedłem jako rezerwista.
Drogi Dixi,
03 March, 2017 - 00:16
krisp
Krispie drogi!:):):)
03 March, 2017 - 01:04
Jutro postaram się to odtworzyć.
Pozdrawiam serdecznie.
Drogi Dixi
04 March, 2017 - 17:40
Pozdrawiam
krisp
Trudno, Krisp!:(:(:(
04 March, 2017 - 19:35
W skrócie mogę powiedzieć, że podzieliłem się kilkoma refleksjami i opisałem jedną ze swoich przygód (zatrzymanie, przesłuchanie...).
Nie jestem pewien, czy znajduję w sobie determinację do lustrowania byłych (właśnie - byłych) znajomych.
Po części to... lenistwo, po części konstatacja, że jeśli coś się stało, stało się i nie da się niczego cofnąć. Nie boję sie, że "coś" mógłbym odkryć. Po prostu nie jest mi to do niczego potrzebne.
Owszem, siedziałem w archiwach IPN wiele godzin (w gruncie rzeczy - wiele dni, ba, tygodni), ale nie w prywatnych sprawach i nie z prostej ciekawości (czy tym bardziej - zaciekłości). Było to potrzebne z innych powodów, a dzięki temu poznałem dośc dobrze mechanizmy i techniki działania Służb.
Przy okazji zostałem bodaj dwukrotnie zlustrowany, bo agenci i TW nie mają (i dobrze!!!) wstąpu do archiwów IPN:):):)
Na koniec podzieliłem się (w tym nieistniejącym niestety komentarzu) mocnym przekonaniem, że IPN jest jak... Święta Inkwizycja:):):). Może udowodnić winę, ale może też udowodnić niewinność (i tak najczęściej w historii bywało, podczas gdy sądy świeckie mogły sobie robić co chciały, ba, to właśnie władze świeckie paliły na stosach). Tak więc winni mają powody do obaw, nawet ci (zwłaszcza ci), którzy mieli nadzieję (jak "Bolek" na przykład), że wszystko zostało " wyczyszczone" (co jest fizycznie niemożliwe, bo archiwa to system... linków), kryształowo czyści zaś, powinni dziękować Bogu, że istnieje IPN. Ci pierwsi bredzą coś o Inkwizycji właśnie i, co zrozumiałe a paradoksalne, chcą spalić IPN razem ze wszystkimi aktami, ci drudzy, których jest przecież zdecydowana większość, nie powinni ulegać presji i szantażom moralnym (czy - emocjonalnym) ze strony agentów i kapusiów.
Anegdotki z własnego życia opiszę kiedy indziej, bo... głupio pisać komentarz dłuższy niż komentowany post:):):)
Zwłaszcza - poza tematem:):):)
Droga Mono,
02 March, 2017 - 12:21
krisp