Program piłka nożna plus

 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Dziadek, tata i Łukaszek patrzyli w skupieniu na ekran telewizora. Babcia patrzyła z niedowierzaniem, mama z ironią. Siostry nie było.
Trwały ostatnie sekundy meczu piłki nożnej Polska - Dania. Arbiter spojrzał na zegarek i...
- Jest! Koniec! - wrzeszczał dziadek Łukaszka.
- Wygraliśmy! - wtórował mu tata Łukaszka.
- Cztery do zera - Łukaszek uśmiechnął się szeroko. - Kolejny mecz bez porażki. Moja metoda działa.
- Jaka twoja metoda? - pytała czujnie babcia.
- No, moja metoda na wygrywanie meczy. Napisałem do Prezydenta...
- Jak to do Prezydenta? Którego?
- No, do Dudrzeja-Andy. I widocznie mu się spodobał mój list, bo wdrożył wszystkie detale w nim zawarte w życie...
- Co ty za bzdury opowiadasz! - zirytowała się mama Łukaszka. - Jest wiele rzeczy, które zniosę pod własnym dachem, zniosę to, że obcuję z katolikami, którzy mogą mnie zgwałcić, że sypiam z faszystą, który neguje winę Polski w rozpętaniu drugiej wojny światowej, że jadam przy jednym stole z komunistami, którzy podważają rolę Kisława-Czeszczaka w pokojowych przekształceniach w tym kraju, że mój syn jest nacjonalistą, który woli Polskę niż Unię Europejską, do której już Mieszko Pierwszy pierwszy dążył, ale kłamstwa pod moim dachem nie zniosę!
- To nie jest twój dach - odparła babcia lodowato. - Tylko mój i dziadka. Jak to było...? Kłamstwa nie zniosę...?
- Łukasz, dla świętego spokoju przyznaj, że żartowałeś z tym listem - poprosił tata, ale nagle w telewizji zapowiedziano pomeczowy wywiad z trenerem kadry.
- Już do nas idzie - relacjonował podniecony do granic reporter. - Wszyscy go poklepują, wszyscy mu gratulują... A oto i on! Proszę państwa, moim rozmówcą jest komandor rewident Nadam-Awałka!!
- Witam pana, witam państwa.
- Panie trenerze, wspaniały mecz, wspaniała gra i co najważniejsze wspaniały wynik! A przypomnijmy, że jest kolejny mecz wygrany z rzędu!
- Tak. Dziękuję, cóż, gra się ułożyła po naszej myśli.
- Jak pan to robi? Jak wy to robicie? Że cały czas wygrywacie i wygrywacie?
- Cóż, to efekt programu piłka nożna plus wdrożonego przez rząd na początku tego roku...
- Mówi pan o ustawie dotyczącej reprezentacji, przez którą mamy tyle problemów z Komisją Europejską?
- Ustawa też, ale ten program to coś więcej. Zaczęło się od tego, że reprezentację Polski w piłce nożnej przejęły Ministerstwo Obrony i Ministerstwo Finansów. Trenera wybierał Prezydenta spośród trzech kandydatów zaproponowanych przez Trybunał Konstytucyjny...
- I wybrał pana.
- Tak, ale musiałem zrobić kurs księgowości i kurs wojskowości.
- A dlaczego akurat marynarka wojenna?
- Bo dobry trener powinien być dobrym sternikiem.
- Patrząc po wynikach jest pan bardzo dobrym sternikiem, ale krążą plotki, że sternikiem bardzo niekonwencjonalnym.
- Powiem tak: moim zwierzchnikiem jest Prezydent RP, który przekazał mi swoje wytyczne. Otrzymał je w pewnym liście...
- Ach, ten tajemniczy list... Czy on istnieje?
- Tak, panie redaktorze. Mogę potwierdzić. Powiem więcej, ja go czytałem w obecności pana Prezydenta.
- Kto jest jego autorem???
- Tego nie mogę zdradzić. Wiem jedynie, że kibic. I w tym liście była zawarta uwaga, żeby...
- ...żeby...
- ...żeby nie stosować żadnej strategii i żadnej taktyki. Po prostu improwizujemy. Dopasowujemy się do przeciwnika. Mamy przećwiczone wszystkie warianty i po prostu podążamy na nimi.
- Ma to sens???
- Patrząc po wynikach ma. Poza tym przeciwnikowi odpada bardzo ważny element zaskoczenia. No i nieważne ile razy będą zmieniać ustawienie w trakcie spotkania, my i tak się dopasujemy.
- Podobno w tym tajemniczym liście było o wiele więcej uwag co do prowadzenia kadry.
- Tak, i stosujemy się do wszystkich. Ja wiem że to może śmiesznie brzmi i z początku myślałem, że to bardzo nieprofesjonalne. Że jakiś dyletant, kibic, co to piłkę tylko oglądał na ekranie albo na stadionie, ma nam mówić co zrobić. Ale te uwagi nie są nawet związane z piłką. Bardziej z zarządzaniem ludźmi. I niech pan sobie, panie redaktorze wyobrazi, to wszystko świetnie działa.
- Może powie pan coś więcej o tych zasadach, może uda się je wprowadzić w innych dziedzinach sportu...
- O, wszyscy chyba już je znają. Ale mogę ja pokrótce przypomnieć. Po pierwsze, co prawda piłkarze nie są zmobilizowani, ale nie mogą odmówić przyjęcia biletu do kadry. Wręcza go Żandarmeria Wojskowa. Przed meczem wszyscy piłkarze wpłacają pieniądze na specjalne konta.
- W jakich kwotach?
- To są ich wszystkie zarobki od czasu ostatniego meczu kadry.
- Wpłacają i...?
- I grają. Jeśli zremisują, to te pieniądze dostają z powrotem.
- Zaczynam rozumieć. Jeśli przegrają to je tracą?
- Tak. Idą na fundusz socjalny PZPN.
- Za to jesli wygrają...
- Dostają podwójną kwotę.
- Mamy na to pieniądz???
- Mamy.
- Skąd???
- Od kibiców. Zdziwiłby się pan ilu ludzi wpłaca i jakie kwoty!
- Wie pan, ale są piłkarze, którzy tyle zarabiają, chociażby z reklam, że dla nich te kwoty, które mogą stracić nie działają...
- I na to mamy sposób. Jakiekolwiek sesje reklamowe piłkarzy odbywają się wyłącznie w dzień po meczu kadry.
- Sesje trenera też, słyszałem.
- He he he, no trenera niestety też.
- I taka motywacja finansowa zawsze działa?
- Nie zawsze, to prawda. W takim przypadku stosujemy jeszcze dwa rozwiązania. Na zgrupowania kadry sprowadzamy babcie, teściowe i sąsiadki piłkarzy. Bardzo to motywuje szczególnie podczas treningów, które są prowadzone wyłącznie w gronie kadrowiczów. Niektórzy to wręcz nie schodzą z boiska.
- A to drugie rozwiązanie?
- W przypadku przegranej aż do następnego meczu blokowane są wszystkie konta społecznościowe żon i partnerek piłkarzy. Facebook, Twitter, Snapchat, Instagram...
- Jak to zrobiliście??? Nawet Chiny tego nie mają!
- Poprosiliśmy administratorów.
- I się zgodzili???
- Tak.
- Ale co pan opowiada, tak bez niczego się zgodzili?
- Wystarczyło zapłacić.
- Mamy na to pieniądze?
- Mamy.
- Niech zgadnę: kibice?
- Żony kibiców...
- No tak, ale to właśnie blokowanie Komisja Europejska uznała za naruszenie praworządności i grozi Polsce sankcjami. Europosłowie z Podestu Oligarchów wręcz o to zabiegają.
- Cóż panie redaktorze, w takim momencie widać komu leży na sercu dobro polskiej piłki a komu nie.
- Bochał-Mini zaproponował wczoraj przyłączenie polskiej ligi do Bundesligi.
- Pomijając fakt, że zaproponował to pierwszego września, pozwolę sobie zauważyć, że nie ma to większego sensu. Bundesliga pikuje. Kiedyś to była liga, ale obecnie... Proszę pana, jeżeli w zeszłym sezonie król strzelców Bundesligi, Abdullah von Krankenhaus potrzebował zaledwie pięciu goli, żeby otrzymać ten tytuł, to o czym my mówimy?
- Dziękuję bardzo za rozmowę panie trenerze.
- Panie redaktorze, momencik, pozwolę sobie jeszcze podziękować owemu kibicowi, który nam tak świetnie doradził.
I trener powiedział prosto do kamery:
- Dzięki, Łukasz!!
Hiobowscy w osłupieniu odwrócili się i spojrzeli na Łukaszka.
Ale Łukaszek wcale nie wyglądał na dumnego czy zadowolonego. Wyglądał tak jak reszta rodziny. Miał otwarte usta i wytrzeczone oczy. Tylko, że patrzył w drugą stronę, na odbiornik.
- Patrzcie - jęknął. - Tam...
Na ekranie była siostra Łukaszka. Roześmiana, błyszcząca, w rozwianych włosach, emanująca wewnętrzną radością i zewnętrznym pięknem. Odziana była skąpo i seksownie, a jej śliczne ciałko tu i ówdzie było udekorowane barwami narodowymi. Na dole ekranu śmigały paski z esemesami.
- Co ona tam robi?! - wykrzyknęła mama Łukaszka.
Do siostry podszedł reporter.
- Podobał się pani mecz?
- Tak! - odparła z entuzjazmem siostra.
- Gratuluję pani, bowiem w esemesowej sondzie naszych widzów została pani wybrana Miss Meczu!
- Yay! Dzięki! Kisolki!
- Bardzo się pani cieszy.
- O tak, bardzo! A najbardziej z tego, że nasze reprezentacja kolejny raz z rzędu wygrała!
- Nie wiedziałem, że z pani taki kibic.
- To też, ale mój chłopak obiecał mi, że jak Polska wygra to spełni każde moje życzenie!
- Ho ho, pewno jakiś milioner! Czego pani zażąda? Stroju? Wycieczki? Samochodu?
- Żaden tam milioner, nieśmiały na dodatek. Więc wymyśliłam sobie, że zażądam...
Siostra zawahała się po czym zaczęła opowiadać reporterowi na ucho. Mówiąc stukała palcem jednej dłoni o drugą dłoń. Reporter się zaczerwienił i aż mu mikrofon w ręce urósł.
- Niestety, proszę państwa, jest jeszcze przed dwudziestą trzecią, więc nie możemy państwu opowiedzieć o tym życzeniu. A jest ono takie, że... Że aż mu zazdroszczę. A proszę pani, jest to w ogóle możliwe?
- Koleżanki pomogą! - wypaliła siostra radośnie.
- A... Khm... Tego... Ma pani może numer do którejś z koleżanek? Prywatnie pytam...
Ekran zamigotał i wszystkie paski z esemesami zmieniły się na "dajcie numery do koleżanek".

--------------
marcinbrixen.pl
http://www.wydawnictwo-lena.pl/brixen3.html - blog w formie książki
https://pl-pl.facebook.com/marcin.brixen
5
5 (2)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>