Seler w formie dzikiej

 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Wrześniowego wieczora, gdy zapadał zmrok, tata Łukaszka wracał na osiedle wioząc autem resztę rodziny: babcię, dziadka i siostrę Łukaszka. Wracali z premiery filmu "Banach" i omawiali wstrząsającą scenę, kiedy to Banach (Szyrys-Boc) oddaje czek von Neumannowi (Kamasz-Torolak). Wszyscy poza siostrą Łukaszka, gdyż ta żyła wyczytaną gdzieś przez informacją, że seler w formie dzikiej występuje w Polsce jedynie na terenie wyspy Uznam.
- Poniemiecki - machnął ręką dziadek. - Gdybyśmy mieli Lwów, Wołyń... Tam to był seler!
- Słusznie należy nam się ten seler, po pierwsze w zamian za tamte ziemie, po drugie, jest to nasz prastary seler piastowski, który własną ręką Chrobry sadził - poinformowała babcia Łukaszka i zapytała:
- Już dojechaliśmy?
- Nie - odparł posępnie tata Łukaszka.
- Więc dlaczego stoimy?
- Bo dalej nie pojedziemy?
- Awaria? - chciał wiedzieć dziadek.
- Nie mówi się awaria, tylko katastrofa ekologiczna, acha! - krzyknęła siostra Łukaszka, uradowana, że może wreszcie coś powiedzieć. I wszyscy wyrzucili ją z auta.
- Jeśli chcesz wsiąść z powrotem... - krzyczał dziadek przez otwarte okno, ale siostra Łukaszka zaskoczyła go, mówiąc, że nie, że nie chce.
- To jak wrócisz do domu?
- Pieszo. Jesteśmy prawie pod blokiem!
Wszyscy wysiedli i stwierdzili, że siostra faktycznie ma rację. Byli prawie na miejscu, ale z perspektywy samochodu nie mogli tego stwierdzić, bowiem cały widok naokoło zasłaniały im inne pojazdy. Mówiąc krótko: stali w korku.
- To tuż przed wjazdem na nasz parking - rzekł zdumiony tata Łukaszka. - Dlaczego nie możemy wjechać?
Zjechali na bok, zamknęli auto i poszli zobaczyć.
Wjazd na parking blokowała grupa ekologów z transparentami "FSZYSKIE AUTA RAUS" i "POLSKA BEZ AUTÓW 2030".
- O Jezu - nie wiedzieć czym tata Łukaszka był bardziej wstrząśnięty: protestem czy ortografią.
I w tej właśnie chwili nadeszli Łukaszek ze swoją mamą.
- Gdzie byliście tak długo? - spytał z wyrzutem tata.
- Na spotkaniu świeżo powstałej partii lewicowej - wyjaśniła ciepło mama.
- Tysiąc dwieście trzydzieste czwarte powstanie lewicy - zażartował dziadek.
- Kiedyś się uda - odcięła się babcia i zapytała jak było. Łukaszek westchnął.
- Strasznie. Przemawiało trzech terrorów.
- Tenorów! - głos mamy drżał z oburzenia.
- Ciekawe, wszyscy chcieli mieć sterroryzować. Pierwszy okraść, drugi zgwałcić, z trzeci pobić.
- Nic nowego - machnął ręką dziadek. - Kiedyś by jeszcze zastrzelili. Idą z duchem czasu.
- A wy też coś późno - mama zgrabnie zmieniła temat.
- Stoimy w korku, bo ekolodzy protestują - wyjaśnił tata.
- Jesteście ekologami? - siostra Łukaszka zaczepiła jednego z protestujących. - Świetnie się składa. Wiecie, że seler w formie dzikiej występuje w Polsce jedynie na wyspie Uznam? Ratujcie go!
- Ich weiss nicht - odparł ekolog i oddalił się.
- Oni nie znają polskiego - rozległ się głos i zza przystanku autobusowego wyłoniła się ich sąsiadka, mama Wiktymiusza. - To organizacja ekologiczna Merkeljugend, oddział Polska.
- Oddział Polska i nie mówią po polsku? - zdumiała się siostra Łukaszka.
- Ich szef umie. Reszta nie, dlatego ja obsługuję ich oralnie.
Tata Łukaszka zakrztusił się, zgarbił i odszedł kilka kroków w bok, gdzie kryjąc twarz w dłoniach wydawał dziwne jęki.
- Jakieś szczegóły tej rozpusty, jeśli można - poprosiła lodowatym tonem babcia Łukaszka.
- A to bardzo proste wszystko. Ich szef zgłosił się do nas...
- Czyli do kogo?
- Do twitterowego stowarzyszenia Słabi Osobno. Ja tam jestem KAPO...
Babci się zrobiło słabo.
- Wszelkie skojarzenia z nazistami są nie na miejscu - przestrzegła mama Wiktymiusza. - KAPO to jest skrót. Kibicująca Aktywnie Podestowi Oligarchów. To zobowiązuje. Zatem skoro szef Merkeljugend Polska poprosił nas o kogoś, to tłumaczyłby jego pracownikom świat, w którym codziennie łamana jest konstytucja, zgłosiłam się bez wahania.
- To niech pani spyta go o ważną kwestię ekologiczną - poprosiła siostra Łukaszka. Mama Wiktymiusza zgodziła się z westchnieniem i zawołała:
- Jurgen, komm hier!
Podszedł jakiś młody, brodaty w okularach i czapce.
- Wie pan, że seler w formie dzikiej występuje w tylko jednym miejscu w Polsce?! - siostra miała łzy w oczach. - Róbcie coś! Ratujcie go! Uratujecie go, prawda? no niech pan powie, że tak!
- Jak Uznam - powiedział szef Merkeljugend i się oddalił.
- Ej, skąd on wiedział, że seler w formie dzikiej rośnie tylko na Uznam? - spytała z szacunkiem w głosie siostra Łukaszka. Wszyscy zrobili facepalma.
- Zostawiacie auto tu czy parkujecie? - spytał Łukaszek.
- Jak mogę wjechać skoro ekolodzy blokują drogę? - zezłościł się tata. - W grę wchodzi tylko rozwiązanie siłowe, a tego bym nie chciał.
- No tak - bąknął Łukaszek. - Zaraz wracam.
I poszedł.
- Dlaczego właściwie jest ten protest? - dziadek zwrócił się do mamy Wiktymiusza. - I dlaczego akurat tutaj? Przecież tydzień temu  otworzyli pod sąsiednim blokiem nowy parking, Wtedy nikt nie protestował? Wtedy było ekologicznie?
- Aaa! - zawołał tata Łukaszka i złapał się za głowę. - Teraz już rozumiem! Tamten parking jest płatny! I nikt tam nie stawiał samochodu! Więc Merkeljugend zablokowali ten parking, że ludzie parkowali na tamtym! I płacili! Wszystko jasne!
- Bzdury gadasz, jak zwykle! - zirytowała się mama Łukaszka. - Wszędzie widzisz spiski, wybuchy, zamachy! Przecież tamten parking pobudowała firma Merkelparking oddział Polska! Nie mają nic wspólnego z ekologami!
- Już jestem - odezwał się Łukaszek trzymając w ręku kilka pudełek. - Wsiadajcie do auta. Zaraz droga będzie wolna.
- Co ty robisz chłopcze? - zaniepokoiła się mama Wiktymiusza. - Trucizna? Granaty? To jest zabronione!
- Nic nielegalnego - odparł Łukaszek otwierając pierwsze pudełko i kierując kroki w stronę ekologów leżących na drodze. Zaczął w nich rzucać zawartością pudełek.
Wybuchł straszliwy rwetes, krzyki, panika. Ekolodzy wołając "Nicht schiessen" i "Alles kaputt" uciekli w popłochu.
- Droga wolna - rzekł z satysfakcją Łukaszek wsiadając do auta.
- Czym ty w nich rzucałeś?! - spytali wszyscy.
- Tym - i podał opakowanie. Widniał na nim napis "Węgiel aktywny".
5
5 (3)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>