Łukaszek wraz ze swoimi dwoma wiernymi druhami wybrał się na osiedle kupić fajerwerki. O ile Gruby Maciek wyglądał tak jak zwykle, o tyle okularnik z trzeciej ławki prezentował się niecodziennie: prowadził psa na smyczy.
- Piesek jest cioci - wyjaśnił.
- To na pewno jest pies? - zapytał Łukaszek.
- Wygląda jak chomik - zadudnił Gruby Maciek.
Ale okularnik się obraził i wyjaśnił, że jest to niezwykle groźny pies, wszyscy sąsiedzi się go boją i tak dalej.
- Jak się wabi? - chciał wiedzieć Łukaszek.
- Terror.
Rozśmieszyło to bardzo Grubego Maćka.
- Aj! Aj! Aj! - piskliwie wtórował mu piesek.
- Gdzie tu ten terror? - śmiał się Gruby Maciek ocierając łzy.
- Wyobraź sobie, że on szczeka tak za ścianą - wyjaśnił okularnik. - Cały dzień. Całą noc. Cały czas.
- A chyba że tak - mruknął Łukaszek.
I poszli.
- Jednak są - zadudnił Gruby Maciek wskazując kilka osób stojących przed sklepikiem. Była to trójka LGBT kontrolująca czy handel idzie zgodnie z prawem tak, jak rozumie to koalicja rządząca. Mieli transparent ze zdjęciem smutnego Kadysława Własiniaka-Komysza z podpisem: minister Obrony Narodowej prosi: żadnych rakiet w Sylwestra".
- Nie wolno kupować fajerwerków! - aktywiszcza zaczęły krzyczeć już z daleka na widok trójki chłopaków.
Ze sklepiku wyjrzał sprzedawca. Był niezadowolony.
- Co wy wyrabiacie? Najpierw walczycie o handel w niedzielę, przychodzi tu co tydzień by kontrolować czy mam otwarty sklep w każdy weekend zgodnie z uchwałą Sejmu, a teraz zabraniacie mi handlować.
- Sprzedawać pa może - oświadczyło drugie aktywiszcze. - To oni nie mogą kupować.
- Przecież to nie ma sensu - złapał się za głowę sprzedawca. - Żebym ja sprzedał oni muszą kupić!
- A jak jest z sexworkingiem? - wtrąciło trzecie aktywiszcze. - Być pracownicą to nic zdrożnego. Zwalczamy za to korzystanie z usług.
Pan już nic nie mówił, a chłopcy wbili się do sklepiku. Zakupili naręcza rakiet i wyszli. A na zewnątrz do szturmu przystąpiła trójka LGBT.
- Nie można strzelać bo... - zaczęło pierwsze aktywiszcze.
- Wy nie chcecie strzelać? - przerwał Łukaszek, a gdy otrzymał potwierdzenie poradził z uśmiechem:
- To nie strzelajcie. To taki proste.
Gruby Maciek nie bawił się w takie grzeczności. Na sugestie drugiego aktywiszcza, żeby nie północy nie korzystać z zakupionych przed chwilą rzeczy, zadudnił:
- Moje fajerwerki, moja sprawa!
Okularnik nawet nie dopuścił trzeciego aktywiszcza do głosu protestując przeciwko temu, że wpychają się z butami w jego życie.
- Ale zwierzątka cierpią - argumentowało trzecie aktywiszcze.
- Przecież to tylko zlepek komórek - odpalił okularnik i się zaczęło. Na prośbę, by to udowodnił zaczął liczyć zaginając palce:
- Pies nie potrafi sam sobie zrobić jedzenia, nie potrafi się ubrać, nie potrafi podjąć decyzji ani czy chce być ochrzczony ani jaką wybrał płeć.
- No tak, ale widać, że jest to takie słodkie psiecko - rozczuliło się pierwsze aktywiszcze nachylając się by pogłaskać Terrora.
- Aj! Aj! Aj! - rozszczekał się Terror parskając śliną.
- Ciocia ma zresztą niezawodny sposób by piesek nie cierpiał - pochwalił się okularnik.
- Faszerowanie psa chemikaliami albo zastrzyki... - zaczęło z oburzeniem drugie aktywiszcze, ale okularnik przerwał mówiąc, że o żadnych takich praktykach nie ma mowy.
- No to jak to ona robi? - zaciekawiło się trzecie aktywiszcze.
Okularnik dumnie wypiął wątłą pierś.
- Ciocia mówi pieskowi, że dziś jest finał Największej Kwesty i piesek już nie cierpi!
- Piesek jest cioci - wyjaśnił.
- To na pewno jest pies? - zapytał Łukaszek.
- Wygląda jak chomik - zadudnił Gruby Maciek.
Ale okularnik się obraził i wyjaśnił, że jest to niezwykle groźny pies, wszyscy sąsiedzi się go boją i tak dalej.
- Jak się wabi? - chciał wiedzieć Łukaszek.
- Terror.
Rozśmieszyło to bardzo Grubego Maćka.
- Aj! Aj! Aj! - piskliwie wtórował mu piesek.
- Gdzie tu ten terror? - śmiał się Gruby Maciek ocierając łzy.
- Wyobraź sobie, że on szczeka tak za ścianą - wyjaśnił okularnik. - Cały dzień. Całą noc. Cały czas.
- A chyba że tak - mruknął Łukaszek.
I poszli.
- Jednak są - zadudnił Gruby Maciek wskazując kilka osób stojących przed sklepikiem. Była to trójka LGBT kontrolująca czy handel idzie zgodnie z prawem tak, jak rozumie to koalicja rządząca. Mieli transparent ze zdjęciem smutnego Kadysława Własiniaka-Komysza z podpisem: minister Obrony Narodowej prosi: żadnych rakiet w Sylwestra".
- Nie wolno kupować fajerwerków! - aktywiszcza zaczęły krzyczeć już z daleka na widok trójki chłopaków.
Ze sklepiku wyjrzał sprzedawca. Był niezadowolony.
- Co wy wyrabiacie? Najpierw walczycie o handel w niedzielę, przychodzi tu co tydzień by kontrolować czy mam otwarty sklep w każdy weekend zgodnie z uchwałą Sejmu, a teraz zabraniacie mi handlować.
- Sprzedawać pa może - oświadczyło drugie aktywiszcze. - To oni nie mogą kupować.
- Przecież to nie ma sensu - złapał się za głowę sprzedawca. - Żebym ja sprzedał oni muszą kupić!
- A jak jest z sexworkingiem? - wtrąciło trzecie aktywiszcze. - Być pracownicą to nic zdrożnego. Zwalczamy za to korzystanie z usług.
Pan już nic nie mówił, a chłopcy wbili się do sklepiku. Zakupili naręcza rakiet i wyszli. A na zewnątrz do szturmu przystąpiła trójka LGBT.
- Nie można strzelać bo... - zaczęło pierwsze aktywiszcze.
- Wy nie chcecie strzelać? - przerwał Łukaszek, a gdy otrzymał potwierdzenie poradził z uśmiechem:
- To nie strzelajcie. To taki proste.
Gruby Maciek nie bawił się w takie grzeczności. Na sugestie drugiego aktywiszcza, żeby nie północy nie korzystać z zakupionych przed chwilą rzeczy, zadudnił:
- Moje fajerwerki, moja sprawa!
Okularnik nawet nie dopuścił trzeciego aktywiszcza do głosu protestując przeciwko temu, że wpychają się z butami w jego życie.
- Ale zwierzątka cierpią - argumentowało trzecie aktywiszcze.
- Przecież to tylko zlepek komórek - odpalił okularnik i się zaczęło. Na prośbę, by to udowodnił zaczął liczyć zaginając palce:
- Pies nie potrafi sam sobie zrobić jedzenia, nie potrafi się ubrać, nie potrafi podjąć decyzji ani czy chce być ochrzczony ani jaką wybrał płeć.
- No tak, ale widać, że jest to takie słodkie psiecko - rozczuliło się pierwsze aktywiszcze nachylając się by pogłaskać Terrora.
- Aj! Aj! Aj! - rozszczekał się Terror parskając śliną.
- Ciocia ma zresztą niezawodny sposób by piesek nie cierpiał - pochwalił się okularnik.
- Faszerowanie psa chemikaliami albo zastrzyki... - zaczęło z oburzeniem drugie aktywiszcze, ale okularnik przerwał mówiąc, że o żadnych takich praktykach nie ma mowy.
- No to jak to ona robi? - zaciekawiło się trzecie aktywiszcze.
Okularnik dumnie wypiął wątłą pierś.
- Ciocia mówi pieskowi, że dziś jest finał Największej Kwesty i piesek już nie cierpi!
(1)