Obozy Sikorskiego

 |  Written by Godziemba  |  8
Gen. Sikorski stworzył system obozów dla swoich przeciwników.

       W końcu listopada 1939 roku z rozkazu Sikorskiego utworzono Samodzielny Oddział (Centrum Oficerskie) w Cerizay w Wandei,  którego komendantem został mianowany płk Kazimierz Rumsza. W sumie skierowano do niego kilkuset oficerów. Faktycznie stworzono w miasteczku obóz odosobnienia dla niewygodnych politycznie oficerów. Aby zatuszować faktyczne cele istnienia i charakter obozu argumentowano wobec Francuzów, że do obozu zostali skierowani alkoholicy, zboczeńcy seksualni, kryminaliści i awanturnicy, których należało izolować od społeczeństwa.
 
       Gen. Sikorski  sam określał kto jest jego przeciwnikiem lub wrogiem. Miał również całą masę pomocników, którzy mu tych wrogów chętnie wyszukiwali mszcząc się za prawdziwe lub urojone krzywdy doświadczone przed wojną.

            Obóz w Cerizay został zlikwidowany w momencie ewakuacji polskich władz do Wielkiej Brytanii.

          Po przyjeździe na Wyspy Sikorski trzymał swoich przeciwników początkowo na stadionie Glasgow Rangers, potem w prowizorycznych obozach w Broughton oraz w Douglas na wyspie Man, położonej na Morzu Irlandzkim. Brak miejsca w obu obozach sprawił, iż zadecydowano o przeniesieniu uwięzionych do Rothesay.

        W dniu 11 sierpnia 1940 roku, z polecenia gen. Sikorskiego, na podstawie tajnego rozkazu pełniącego obowiązki Dowódcy Obozów i Oddziałów WP w Szkocji gen. Mariana Kukiela, w miasteczku Rothesay na szkockiej wyspie Bute, powstało „zgrupowanie oficerów nieprzydzielonych”, zwane Stacją Zborną Oficerów. Jego komendantem został gen. Bronisław Jacyna-Jatelnicki.

         Wojsko polskie wynajęło opuszczone domku dla kuracjuszy i w nich urządziło obóz. Nie trzeba ogradzać go płotem, gdyż miasteczko znajdowało się na wyspie. W porcie umieszczono posterunek polskiej żandarmerii, która pilnowała, aby żaden pensjonariusz obozu nie opuścił wyspy.

        Dodatkowo, analogicznie jak w Cerizay, uprzedzono lokalnych mieszkańców wyspy, że w obozie umieszczono pijaków oraz różnego rodzaju przestępców – fałszerzy, złodziei i homoseksualistów. Władysław Dec, jeden z mieszkańców Rothestay wspomina: "- Czy wy jesteście podejrzani? - zapytała mnie pewna Szkotka z Glasgow, usiadłszy przy moim stoliku w kawiarni. - Mój ojciec mówił, że w Rothestay osadzeni są Polacy, którzy w Polsce współpracowali z Niemcami".
     
       Ludność wyspy natychmiast odsunęła się od więźniów. Obozem zarządzali przedstawiciele Oddziału II Sztabu Naczelnego Wodza, którzy kontrolowali i cenzurowali całą korespondencję uwięzionych. Polscy żołnierze szybko nazwali obóz „Wyspą Wężów”.

        Osadzeni zostali skazani na przymusową bezczynność, nie mając szansy na przydział w wojsku. Pili więc wódkę i grali w karty. "Nastroje są fatalne: pijaństwo panuje na całej linii, zupełny zanik morale wojskowego, nienawiść względem władzy, rozdrażnienie najwyższym stopniu, jednym słowem stosunki jak w wojsku rosyjskim przed rewolucją 1917 roku" - pisał autor przemyconego z Rothestay listu.  

          Po jakimś czasie zaczęły się tragedie. Kilkadziesiąt osób doznało zaburzeń psychicznych i zostało umieszczonych w szpitalach. Zaczęła się epidemia samobójstw. W sumie na swe życie targnęło się ponad 100 osób. Nieboszczyków nie chowano na cmentarzu, zakopywano ich w dołach nie zaznaczonych mogiłą, czy krzyżem. „Rothesay to trupiarnia – pisał w swoim dzienniku więzień Stefan Mękarski – z której ostatnio jednego oficera na tydzień wysyłają do domu wariatów. Na samą wiadomość, że maja być odesłani na Wyspę Wężów, oficerowie popełniali samobójstwo!

            Przez Wyspę Wężów przeszło w sumie ponad 1500 osób, w tym 20 generałów. Z najbardziej znanych więźniów Rothesay można wymienić przedwojennego premiera Mariana Zyndrama-Kościałkowskiego,  gen. Stefana Dęba-Biernackiego, wojewodę śląskiego i komendanta głównego ZHP Michała Grażyńskiego, adiutanta marszałka Rydza-Śmigłego płk. Tadeusza Munnicha oraz b. szefa polskiego lotnictwa wojskowego gen. Ludomiła Rayskiego. Do Rothesay trafił także płk Władysław Dec dowódca batalionu podhalańskiego, czyli resztek Samodzielnej Brygady Podhalańskiej, którą Sikorski skazał na zagładę każąc wracać z Norwegii do Francji zamiast lądować w Wielkiej Brytanii.

         Do obozu można było trafić za niewinne żarty z Naczelnego Wodza. Taki los spotkał pisarza i plota Janusza Meissnera, który oczekując na przydział z nudów wraz z  dwoma kolegami Zygmuntem Wasilewskim i Arturem Horowiczem założyli satyryczne pisemko nazwane „Polski Spitfire”.  Śmieszne wierszyki i satyra zawarta w numerze pisemku z 5 września 1940 roku doprowadziła do szału generała i całe jego otoczenie. Meissner od razu został zesłany na Wyspę Wężów.

       W Rothesay Sikorski kazał zamknąć również panią Aleksandrę Piłsudską, żonę marszałka Piłsudskiego.

     Poza Rothesay Sikorski utworzył jeszcze inne obozu dla swych przeciwników.
          
          W listopadzie 1940 roku powstał obóz w Tighnabruaich, niewielkiej miejscowości położonej po drugiej stronie wyspy Bute. Był on filią obozu w Rotheday. Obóz otoczony był drutami kolczastymi, a osadzeni mieszkali w namiotach i prymitywnych barakach. Do tego obozu kierowano z Rotheday „najbardziej opornych” więźniów. Komendanta tego obozu, płk Władysław Spałek, meldował swemu zwierzchnikowi – szefowi ośrodka w Rothesay – że „odnośnie niektórych oficerów przybyłych tu, brak mi szczegółowej opinii i wyraźnie podanego rodzaju winy”.

        Osadzony porucznik wojsk pancernych Henryk Halicki skarżył się: „Niemcy postąpili ze mną szlachetniej niż tutaj rodacy, bo pozwolili zatrzymać broń ręczną, traktując mnie jak rycerza, natomiast tu postąpiono ze mną jak z paskarzem lub bandytą”.

        Z kolei por. Stanisław Dergiman napisał w meldunku do Sikorskiego, że  „Od roku jestem stale poniżany i krzywdzony. Mimo usilnych starań z mej strony, aby dowiedzieć się o stawiane mi zarzuty, nikt dotychczas nie tylko, że mi ich nie skonkretyzował, ale nawet nie przesłuchano mnie”.

      Kapitan Sergiusz Niedzielski zaś stwierdzał: „Mam 46 lat, jestem żonaty i mam dwoje małoletnich dzieci. Oświadczono mi, że jestem przysłany tutaj dlatego, że ciąży na mnie zarzut pijaństwa, karciarstwa i erotomanii. Oświadczam, że w ogóle nie piję alkoholu, w karty grać nie umiem, a co się tyczy zarzutu erotomanii, to oświadczam, że zboczenia takiego nie mam, a przypisywany mi zarzut polega widocznie na anonimowym doniesieniu, złośliwym i bezpodstawnym. W sprawie powyższych zarzutów nie byłem w ogóle przesłuchiwany ani w postępowaniu sądowym, ani dyscyplinarnym, ani też honorowym i nie dano mi możności ujawnienia sprawców fałszywego meldunku ani też wytłumaczenia się przed jakąkolwiek instancją”.

            Sprawa obozów w Rothesay i Tighnabruaich zakończyła się wielkim skandalem, gdy zainteresował się nimi poseł Izby Gmin Henry Morrison z Partii Pracy. Wraz z drugim posłem Gerardem McKinney’em złożył głośną interpelację w brytyjskim parlamencie. Sprawa odbiła się także sporym echem w brytyjskiej prasie, ostro potępiającej metody stosowane przez  Sikorskiego. Posłowie zmusili rząd brytyjski do likwidacji „prywatnych” obozów Sikorskiego. Oba obozy zostały zlikwidowane, a każdemu z osadzonych wypłacono 20 funtów.

           Pomimo tego jeszcze w kwietniu 1943 roku szef wydziału personalnego MON, ppłk Miller, zgłaszał w tej sprawie wątpliwości, uważając, że przeniesienie oficerów z Rothesay do Glasgow spowoduje, iż „siłą rzeczy oficerowi ci w Glasgow (milionowe miasto) wyjdą spod władzy i wpływu komendanta obozów".

         Sikorski utworzył jeszcze jeden obóz, prowadzony, nie jak dwa poprzednie przez pracowników kontrwywiadu, a przez żandarmerię wojskową. Nazywano go obozem karnym i mieli w nim przebywać rzekomo tylko skazani wyrokami sądów polowych. Obóz ten mieścił się w opuszczonej farmie Shinafoot, położonej koło szkockiego miasteczka Auchterarder.

        Budynki farmy otaczały dwa rzędy ogrodzeń z drutu kolczastego. Na rogach ogrodzenia wznosiły się wieżyczki wartownicze. Jego opis zawdzięczamy Stanisławowi Strumph-Wojtkiewiczowi, który umieścił go w swej książce „Wbrew rozkazowi”. „Warunki tam panujące – pisał - były bardzo podobne tym z hitlerowskich kacetów. Głodowe racje żywności, tortury i morderstwa były na porządku dziennym. Mieszkającym w okolicy Szkotom zakazano zbliżać się do ogrodzenia. Tłumaczono, że wewnątrz znajdują się niemieccy szpiedzy i dywersanci”.

            Z kolei Adam Majewski we wspomnieniach „Wojna, ludzie, medycyna” napisał, że „Żołnierze od dawna coś przebąkiwali o jakimś polskim obozie koncentracyjnym na terenie Szkocji, ale nie wierzyłem w to. A jednak od przybywających stamtąd pacjentów, okazało się, że było tam wszystko, jak w Berezie Kartuskiej: i druty kolczaste, i baraki, i „żabka”, i wybijanie zębów, i dozorcy sadyści, i komendant obozu, w którego kancelarii więźniowie podczas szorowania podłogi byli bici i kopani przez specjalnie dobranych żandarmów”.

            Komendantem obozu był kapitan Korkiewicz. „Bydlę nad bydlaki” – jak go określali jemu współcześni. Podchorąży Maciej Feldhuzen wspominał, iż „Na czele obozu dyscyplinarnego w Shinafoot stanął kapitan Korkiewicz. Alkoholik, psychopata, sadysta, który własnoręcznie maltretował więźniów. Zakładano im od tyłu kajdanki na ręce i wieszano na poprzeczce u sufitu, a pan kapitan Korkiewicz sam wiszących dusił za gardło, bił po twarzach i kopał w brzuch. Działo się to w roku Pańskim 1941, a więc Lagerführer Korkiewicz nie był odosobniony w biciu skutych i bezbronnych żołnierzy polskich, bo robiło to samo, równolegle z nim, w tym samym dniu i o tej samej godzinie, wielu innych jego kolegów, Lagerführerów na terenie Polski i Niemiec”.

            Ostra interpelacja brytyjskich posłów w parlamencie dotknęła też obóz w Shinafoot. Obóz został zlikwidowany a w celu uspokojenia sojuszników postawiono Korkiewicza przed sądem wojskowym. Sąd po cichu go uniewinnił. Sadysta nie uniknął jednak kary – wpadł pod tramwaj w Edynburgu i zginął na miejscu.

            Sikorski stworzył jeszcze jeden obóz – po wyjściu żołnierzy Armii gen. Andersa ze Związku Sowieckiego doprowadził do utworzenia w Palestynie, w tajemnicy przez Anglikami oraz gen. Andersem,  tzw. Drugiej Grupy, która była tajnym obozem internowania dla przeciwników Naczelnego Wodza. Gdy Anders się o nim dowiedział natychmiast obóz zlikwidował, a więźniów uwolnił.

            W rzeczywistości wszystkie obozy i miejsca odosobnienia zostały zlikwidowane, a więźniowie uwolnieni dopiero po śmierci Sikorskiego i objęciu funkcji Naczelnego Wodza przez gen. Kazimierza Sosnkowskiego.

            Prof. Anita Prażmowska trafnie zauważyła, iż  „Sikorski był uważany albo za drania, albo za świętego. Po wojnie Polacy w Anglii postanowili do tych wewnętrznych bolączek nie wracać. Nie chcieli stawiać Polski w złym świetle. To była rozterka: przyznać się, że my też siebie nawzajem nienawidziliśmy”.
 
 
Wybrana literatura:
 
http://kuriergalicyjski.com/historia/upamietnienia/2446-obozy-generaa sikorskiego?showall=1&limitstart=
https://dobroni.pl/n/obozy-sikorskiego/4188
http://www.historia.uwazamrze.pl/artykul/873044
https://www.wprost.pl/125777/Obozy-Sikorskiego


ilustracja z:
http://www.mojaszkocja.com/wordpress/wp-content/uploads/2015/08/Hegner.jpg
Hun
5
5 (5)

8 Comments

katarzyna.tarnawska's picture

katarzyna.tarnawska
i Gibraltar.
"Sprawiedliwość dziejowa"? Zamach rosyjski? Czy pozbycie się małostkowego, nieudolnego, mściwego, przedwojennego socjalisty przez dawnych piłsudczyków?
W świetle wszystkich dotychczasowych faktów - coraz mniej wierzę w udział Rosji w tym zamachu.
Dziękuję Godziembo za ten arcyciekawy cykl!
Godziemba's picture

Godziemba
Dawno temu napisałem spory artkuł poświęcony Sikorskiemu, który zakończyłem passusem, iż miał on szczęście zginąć pod Gibraltarem, zanim nie ujawniły się konsekwencje jego błędnej polityki i zanim nie wyszły na światło dzienne wszystkie jego niecne czyny.

Nie sądzę, aby piłsudczycy mieli udział w jego śmierci. "Inni szatani byli tam czynni"

Pozdrawiam
Torpeda Wulkaniczna's picture

Torpeda Wulkaniczna
Dzięki, Godziembo.
Nienawiścią własną Sikorskiego musieli się zająć posłowie agielscy..
Przeszło 100 samobójstw. Ciągnął taki oficer na Zachód,żeby walczyć - gdy rząd już się ewakuował - po to, żeby go upodlono.

Jaki cholerny wstyd, jak gorzka rozterka tych, którzy to przeżyli ( J. Meissner !!!) i milczeli dla dobra Polski.
Ciekawe, że komuna tego nie nagłaśniała.

Pozdrawiam
 

<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>

Godziemba's picture

Godziemba
Komuniści nie nagłaśniali, gdyż pamiętali jak wiele Sikorski dla nich zrobił.

Pozdrawiam
Torpeda Wulkaniczna's picture

Torpeda Wulkaniczna
dyletantem w tej materii.
Napiszesz kiedyś o tym?
My tu szukamy przyczyn katastrofy gibraltarskiej, a Anglicy przedłużają utajnianie akt.

Oczywiście, nic nie ma na rzeczy, a skąd...

Pozdrawiam, dziękuję :o))
 

<p>"...upon all us a little rain must fall."</p>

Godziemba's picture

Godziemba
Przypomnę wkrótce swój dawny tekst o współpracy Sikorskiego z polskojęzycznymi komunistami w USA.

Pozdrawiam
Katarzyna's picture

Katarzyna
Ogromne podziękowanie za przypomnienie tych faktów. Kiedy pierwszy raz przeczytałam o obozach dla piłsudczyków, sprawdzałam czy nie jest to przypadkiem peerelowska propaganda. Nie mogłam uwierzyć. Hańba, którą do dziś niektórzy próbują usprawiedliwiać, zwłaszcza niedouczeni narodowcy.
Warto przypominać, do czego prowadzi polityczna nienawiść.
Pozdrawiam
Katarzyna
Godziemba's picture

Godziemba
Sikorski to mały mściwy człowieczek, który uwierzył, że jest równy Piłsudskiemu.

Pozdrawiam

Więcej notek tego samego Autora:

=>>