
Taką ciernistą drogę przebyły nasze elity dziennikarskie, a z nimi tysiące zwolenników Platformy Obywatelskiej w ciągu ostatnich siedmiu lat. Czy to brak intelektualnej samodyscypliny czy też może nieunikniona kolej rzeczy to inna kwestia. Faktem jest natomiast że od czasu przejęcia siedem lat temu władzy przez reprezentację „lepszych i rozsądniejszych” Polaków, punktem odniesienia stała się hagiografia i uwielbienie środowiska partii rządzącej. I temu nadrzędnemu celowi podporządkowano cały potencjał większości umysłów polskiej publicystyki a nawet środowisk artystycznych i naukowych. Niektórym się to materialnie opłacało, innym wydawało się, że dzięki temu awansują do wyższych kręgów, jeszcze inni chcieli mieć spokój w swoim środowisku towarzyskim czy zawodowym.
Wybór Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej, nagłe rozwiązanie rządu mimo zupełnie odmiennych deklaracji, a potem powołanie Ewy Kopacz na funkcję premiera i retoryka opisująca skład nowego rządu jest bardzo wyrazistym sygnałem w jakim miejscu znajduje się dziś poziom etyczny czy wręcz intelektualny części środowiska dziennikarskiego, standardy sprawowania władzy a przede wszystkim do jakiej kompletnej degrengolady doprowadzono świadomość obywatelską ogromnej części społeczeństwa.
Kilka dni temu oglądałem relację z dyskusji między Joanną Lichocką a Michałem Karnowskim w Klubie Ronina. Lichocka twierdziła, że ekipie Platformy uda się wcisnąć opinii publicznej każdy tani kit i że możliwości propagandowej manipulacji nie są dziś nieograniczone żadnym poziomem inteligencji znacznej części społeczeństwa. Karnowski z kolei, mocno poirytowany tym pesymizmem, uzasadniał że rozsypki i kiepskiego poziomu merytorycznego obecnej władzy nie da się już przed społeczeństwem przykryć żadną ściemą, czego dowodem są choćby wyniki wyborów uzupełniających do Senatu. Niestety wszystko wskazuje na to że intuicja i analiza Joanny Lichockiej może się okazać się bliższa prawdy.
Koniec etapu „gabinetów cieni”
Zanim Platforma Obywatelska zagarnęła władzę w państwie, funkcjonowało w debacie publicznej kilka mechanizmów – jak się wydawało - koniecznych do tego aby partia rządząca mogła zasługiwać na wiarygodność i społeczne zaufanie. Od siedmiu lat stopniowo jednak te wymagania likwidowano na rzecz bezwarunkowego zaufania dla – już nie tylko środowiska – ale jak się dziś okazuje przede wszystkim dla partii politycznej.
Jednym z takich zwyczajów było przedstawianie opinii publicznej reprezentacji zdolnej do zarządzania poszczególnymi resortami, zwanej malowniczo „gabinetem cieni”. Osoby te były frontmenami w poszczególnych dziedzinach – miały być gwarantem że partia która wygra wybory nie postawi na stanowiskach ministrów dyletantów którzy nie mają pojęcia o problemach z jakimi będzie trzeba się zmierzyć. A przede wszystkim że partyjniactwo i bezkrytyczne ambicje działaczy nie będą głównym kryterium doboru ministrów. Struktura funkcjonalna partii, żeby zasługiwać na zaufanie elektoratu musiała być wielopłaszczyznowa – osobnym filarem wizerunkowym byli fighterzy partyjni którzy prowadzili debatę polityczną, osobny trzon stanowiło otoczenie lidera a zupełnie osobno funkcjonowały kręgi eksperckie predestynowane do zarządzania resortami. Dziś ten zdrowy skądinąd podział już nie istnieje – działacze partyjni biorą wszystko.
Mało tego - po siedmiu latach rządów PO okazało się, że wymaganie od ministra aby miał pojęcie o dziedzinie którą ma administrować to rzecz nie tylko bezpodstawna ale wręcz, jak „inteligentnie” wymyślił redaktor Jacek Żakowski: „pułapka profesjokracji”. Doświadczenie ministra czy rozeznanie w danej dziedzinie nie tylko nie jest już wymagane ale jest szkodliwe dla państwa, jest pułapką. Minister, zdaniem Żakowskiego powinien przede wszystkim mieć pozycję jako działacz partyjny bo to gwarantuje sprawne i merytoryczne działanie resortu. Oczywiście Jacek Żakowski nie wydedukowałby równie głupiej teorii gdyby rząd powoływał PiS lub jakiekolwiek inne środowisko polityczne, jednak alarmujące jest to, że na potrzeby polityczne Platformy taką argumentację przedstawiają społeczeństwu dziennikarze i media mające w teorii stać na straży zdrowych kanonów funkcjonowania państwa. Stąd już naprawdę tylko krok do haseł „naród z partią - partia z narodem”, a fakt że premier całkiem otwarcie uzasadnia że dobierając ministrów kierował się przede wszystkim tym żeby obdarować reprezentantów wszystkich frakcji z partii stał się nową jakością w polskiej polityce.
Kilkanaście lat temu, w 2001 roku, ówczesny Minister Skarbu Wiesław Kaczmarek uzasadnił mianowanie Stanisława Dobrzańskiego na szefa Polskich Sieci Energetycznych tym że „Staszek chciał się sprawdzić w biznesie”. Szczerość ministra Kaczmarka wywołała nie tylko falę zażenowania ale wręcz zgodne salwy śmiechu mediów i opinii publicznej od prawa do lewa. Dziś oczywiście takiej reakcji już by nie było – a Kaczmarek zyskałby dziś miano polityka empatycznego, ufającego ludziom, stawiającego na zdrowe ambicje, albo wymyślono by inną dowolnie idiotyczną narrację typu „bo jest silną kobietą” – tak jak to ma miejsce na przykład przy uzasadnianiu nominacji dla kilku obecnych ministrów rządu Ewy Kopacz.
Kura rządowa – czyli siła polskiej kobiety
Jak się dowiedzieliśmy od nowej pani Premier nasza doktryna w polityce wobec wojny na Ukrainie i ekspansji gospodarczej i militarnej Rosji będzie polegała na tym że uciekniemy do domu i zaryglujemy drzwi. Wszak według pani Ewy Kopacz tak będzie najrozsądniej a atuty takiego zachowania gwarantuje pewna optyka wynikająca z płci. Prawdę mówiąc po takiej deklaracji pani Premier, na miejscu szefa MON zacząłbym zawczasu przygotowywać procedury poboru rezerwistów bo wiedząc że celem szefowej rządu nie będzie zatrzymanie linii frontu i ekspansji rosyjskiej jak najdalej od naszych granic, to prędzej czy później – być może za kilka lat ktoś do tych drzwi załomocze. Jednak nie wdając się w szczegółowe analizy musimy się przyzwyczaić do tego że kobiecość w polskiej polityce będzie od teraz oznaczała retorykę typu: „Mam rację bo jestem kobietą! Silną kobietą!”. Choć obawiam się że jeśli komukolwiek taka retoryka wyrządzi szkodę to przede wszystkim polskim kobietom.
Czy Komorowski dostanie samolot?
Najbardziej elektryzująca jest nominacja Grzegorza Schetyny na szefa dyplomacji. I to nie tylko dlatego że będzie on pewnie pierwszym szefem dyplomacji w europie który nie posługuje się językami obcymi ale przede wszystkim dlatego że od lat jest w jawnym konflikcie z władzami partii. Co więcej – niewykluczone że niebawem wraz w Bronisławem Komorowskim zawiąże nową partię która przypieczętuje koniec dominacji Platformy. Co więcej Schetyna zapowiada że jego nominacja będzie początkiem wzmocnienia władzy decyzyjnej prezydenta w polityce zagranicznej.
Przyzwyczailiśmy się już co prawda że w polskiej polityce od siedmiu lat wszystko – od nominacji w spółkach skarbu państwa, przez ustawodawstwo po przestrzeganie Konstytucji zależało wyłącznie od tego czy się to opłacało Tuskowi albo takiej czy innej grupie „oligarchów” wewnątrz Platformy, ale tym razem zmiana frontu może być bardziej zasadnicza. Jeszcze sześć lat temu przekonywano Polaków że Prezydent RP nie ma prawa ingerować w politykę zagraniczną państwa i jeśli sam nie potrafi tego zrozumieć to po prostu nie będzie miał czym latać na międzynarodowe konferencje. Co się więc stało że nagle ośrodek prezydencki ma być podmiotem polskiej dyplomacji? Kto więc łamie konstytucję? - czy łamała je ekipa Tuska czy łamie je obecny prezydent wraz z nowo mianowanym szefem dyplomacji?
Wszystko zaczęło się od pychy i poczucia swojej genialności jakie siedem lat temu przyświecały wyborcom Platformy w przejmowaniu władzy. Każdy kto miał wtedy inne zdanie był według nich nieukiem, fanatykiem, paranoikiem albo prostakiem. I co gorsza pycha ta stała się nie tylko motorem napędowym procesu politycznego ale bardzo szybko zaczęła zaślepiać miliony ludzi w ich spojrzeniu na standardy sprawowania władzy. Nie widzieli niczego szkodliwego ani w „dożynaniu watah”, ani w szukaniu haków, pomówieniach i jawnym niszczeniu opozycji przez całą kadencję sejmu, ani nawet w gigantycznym zadłużeniu państwa, systemu ubezpieczeń społecznych, publicznej służby zdrowia czy zapaści rynku budowlanego. Kolejnym etapem tego mechanizmu i zaślepienia była w optyce polityków i wyborców Platformy po prostu rozbrajająca hipokryzja, i to właśnie ten etap rządzenia pogrążył w ruinie polską debatę publiczną. Jak pokazuje propaganda po prezentacji rządu Ewy Kopacz dziś poziom intelektualny środowiska władzy charakteryzuje już nie pycha, cynizm czy cwaniactwo ale bezdenna głupota. I pozostaje mieć tylko nadzieję że coraz więcej ludzi zacznie się jej wstydzić. I nie chodzi o to żeby ktoś nagle zaczął popierać PiS czy opozycję – wystarczy żeby zaczął szanować swoją inteligencję.
Img. http://www.fakt.pl/Pies-przy-plakacie-Komorowskiego-Czyj-,artykuly,72349... @kot
9 Comments
@waw
22 September, 2014 - 12:48
Polfic
23 September, 2014 - 14:39
I te aspiracje po prostu zagospodarowano - najpierw łechtając pychę i kompleksy tych ludzi - potem po okrzepnięciu masy elektoratu zaszczepiając pogardę i cynizm a na końcu już na chama, w rozbrojone umysły wpajając bezwarunkowe poddaństwo i głupotę.
I myślę że pycha była kołem zamachowym całego tego procesu. Ci ludzie nie znikną wraz z kompromitacją rządu czy ujawnieniem deprawacją partii - ale będą czekać na kolejnego lidera który znów napisze dla nich ich hagiografię.
Dziękuję Polfiku
@waw
23 September, 2014 - 14:43
Ja natomiast Twojego zdania nie podzielam :)
PS: Nie wiesz co u Mili słychać? Widzę, że się już nie pojawia.
Polfic
23 September, 2014 - 15:05
Ale któregoś dnia Mila coś napisała i zaczął pod tym jej wpisem brylować zdaje się Piękne Myśli. Ja się też odezwałem i facet mnie zaczął gnoić. Wkurzyłem się strasznie - pewnie niepotrzebnie zresztą bo gość od dawna nie był mnie z w stanie obrazić. Ale od słowa do słowa się koleś rozkręcał. Ja z kolei mając świadomość że wszystko się dzieje na blogu Mili wycofywalem się z pyskowki żeby jej nie strollować notki. No a PM jechał już na pełny na gaz. I na to się włączyła Mila dyscyplinując nas obu mimo że ja się już od dłuższego czasu nawet nie broniłem a gosć wyolewał na mnie wiadra pomyj łacznie z oskarżaniem mnie o zaburzenia psychiczne. I to była moja ostatnia wizyta na blogu Mili ... choć bardzo tego załuję.
@waw
23 September, 2014 - 15:08
Wawie,
22 September, 2014 - 19:25
Na szczęście "pycha kroczy przed upadkiem" (Prz. 16,18), więc mamy szansę doczekać...
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Szary Kot
23 September, 2014 - 14:54
Jasne , mamy szansę doczekać :) ale to przebudzenie samo się nie stanie. Nie wiem co musi się wydarzyć, czy jakaś grupa elektoratu sama musi dostać od życia po tyłku, czy zostać skazana w swoim nieszczęściu na łaskę tych którymi gardzila. Nie wiem. Fascynujący dla mnie jest tu mechanizm jaki powodował że w latach 80-tych funkcjonowała Solidarność jako ruch społeczny. To była symbioza - inteligencja potrzebowąła robotników, a robotnicy byli bezbronni bez inteligencji. Jednak jak się później okazało ten wzajemny szacunek i poczucie wspólnoty po 1989 roku pękło w sekundzie a pogarda dla robola i wieśniaka zalała polskie elity.
Piszesz że dla Ciebie epogeum tej pogardy i pychy było widoczne latem 2010 roku. Dla mnie z kolei przerażający obraz tego rozwarstwienia i pogardy zarysował się podczas debaty nad wydłużeniem wieku emerytalnego - szczególnie dla kobiet o 7 lat. Oglądałem wtedy relację ze spotkania roganizowanego przez Parlamentarna Grupę Kobiet w którejś z bocznych sal sejmu. To było po prostu przygnębiające - ta pycha i duma że wykonując pracę umysłową delegatki będą mogły dopracować do wieku emerytalnego po prostu zadeptał problem tego z ekobiety pracujące fizycznie w wielu o ile nie w większości przypadków nie będą miały szans na dorobienie się pelnej emerytury. To jest po prostu hołota ... Ale ktoś ta pychę świadomie zagospodarował.
Dziękuję Bardzo Kotko
Wawie,
23 September, 2014 - 17:34
Znam kilka takich osób, dla których prosty człowiek to nikt, przedmiot, wart tyle, na ile może przysłużyć się elitom (we własnym mniemaniu). Godność człowieka przestała dla nich cokolwiek znaczyć. Tutaj doskonale widać różnicę między prostotą, a prostactwem.
"Miejcie odwagę... nie tę tchnącą szałem, która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem przeciwne losy stałością zwycięża."
Świetna notka. Trzeba
23 September, 2014 - 16:24
Wyborcy PO...
Jako grupa charakteryzująca się pewnymi cechami umysłu i mentalności (czy też ich brakiem) obecni byli zawsze i wszędzie, w każdym kraju, w każdym czasie. My mamy do czynienia z podgatunkiem lemingus polonus, tak nakazuje systematyka. :)
PO zagospodarowała ćwierć i pół-inteligentów, ludzi zakompleksionych, z aspiracjami, przy tym, zazwyczaj, o prymitywnym widzeniu świata. Kupiła ich komercją oraz podejściem TKW (teraz, k.., Wy). TKW było i pozostaje fikcją, ale przeciętny i dobrze dowartościowany w swojej przeciętności leming, tego nie dostrzega.
Złoty wiek leminga nastał wraz z ostatecznym upadkiem prawdziwych elit, autorytetów i wartości. Dawniej tępione jak szczury, tolerowane (gdzież szczurów nie ma) teraz dostały możliwość wyjścia z kanałów i chwalenia sięswoją szczurowatością. Rozmnożyły się, bo ten gatunek tak ma. No i mamy dżumę.
Cholera by to wzięła!
"Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."