Operacja "Mewa" (2)

 |  Written by Godziemba  |  2
Pomimo niestwierdzenia prowadzenia  przez b. pilotów PSZ na Zachodzie „wrogiej” działalności MBP w 1950 roku zintensyfikowało ich inwigilację.
 
     Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa we Wrocławiu rozpoczynając operację uznał, iż znaczna część b. pilotów PSP zatrudniona jest w przemyśle „w działach planowania i działach technicznych, gdzie mają dostęp do wszelkich planów i statystyk produkcyjnych. W  większości są to ludzie negatywnie ustosunkowani do PZPR, jak i do polityki Rządu. Jaskrawym faktem jest, że część b. czł. RAF dość często spotykają się z  osobami narodowości angielskiej. (...) Wobec tego, że są na wysokich stanowiskach w przemyśle i instytucjach państwowych i samorządowych, gdzie obcy wywiad może ich wykorzystać do pracy szpiegowskiej i jest element podatny na werbunek przez obcy wywiad”.
 
    Szczególną uwagę poświęcono osobom zatrudnionym w  Państwowych Zakładach Lotniczych na Psim Polu we Wrocławiu, którego część kierownictwa rekrutowała się – wedle ubeków – „.z elementu przedwojennych – sanacyjnych oficerów przybyłych z Zachodu po ostatniej Wojnie Światowej (Anglia i jej Dominia), przesiąkniętych na wskroś ideałami zachodniej demokracji i ich polityki, stanowiącą podatny grunt do wykorzystania przez obcy wywiad z drugiej strony, podejrzewamy ww. grupę o  działalność szpiegowską i  dywersyjno-sabotażową na rzecz obcego mocarstwa”.
  
    Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Bydgoszczy wskazywał, iż „przytłaczająca część składu osobowego tego elementu powróciła do kraju po to, by siać ferment i niezadowolenie wśród tut. społeczeństwa, by hamować odbudowę i rozwój Polski Socjalistycznej, a niektórzy z nich poszli na całkowitą współpracę z wywiadem angielskim”. Pomimo nieujawnienia wrogiej działalności b. pilotów „mając na uwadze ich wrogi stosunek do obecnej rzeczywistości, należy wnioskować, iż kontynuują oni wrogą pracę, względnie są zdolni przystąpić do czynienia takowej w każdym czasie. Słuchają oni radia brytyjskiego i rozsiewają wrogą propagandę godzącą w interesy Państwa Polskiego, jak też utrzymują kontakty z innym wrogim elementem”.
 
    Do podobnych wniosków doszli krakowscy ubecy podkreślając, że  „materiały uzyskane drogą agencyjną i przez wywiady wskazują, że niektórzy członkowie RAF-u po powrocie do Kraju prowadzą spokojny tryb życia w swym gronie rodzinnym, a niektórzy zaś jak wskazują materiały są wrogo ustosunkowani do obecnej rzeczywistości o  proangielskim usposobieniu, utrzymują kontakty z  Anglią, otrzymują stamtąd prasę od swoich przyjaciół i rozpowszechniają wiadomości z powyższej prasy”.
 
     Z kolei łódzki WUBP postawił sobie zadanie zebrania bliższych danych dotyczących lotników służących w czasie wojny w Wielkiej Brytanii, wytypowania wywodzących się ze środowiska RAF kandydatów na werbunek, a  także opracowanie schematu graficznego, na którym zaznaczone byłoby miejsce zamieszkania osób, którymi interesowanie się w ramach „Mewy”.  Szczególnym zainteresowaniem łódzkich ubeków  „cieszył” się mjr Konstanty Sabiłło, którego rozpracowaniem zajęto się w pierwszej kolejności.
 
      Białostocki WUBP ustalił, że na Białostocczyźnie znajduje się 15 b. pilotów Polskich Sił Powietrznych na Zachodzie. Ubecy uznali, iż lotnicy specjalnie zatrudniali się w istotnych dla państwa instytucjach państwowych, by prowadzić działalność szpiegowską. Tezę tę miało uzasadniać znalezienie u zatrudnionego w Centrali Rolniczej Związku Samopomoc Chłopska Aleksandra Kuleszy odpisów różnych materiałów, w tym kwestionariuszy działaczy PPR.  „Na podstawie danych zewnętrznej obserwacji i drogą agencyjną ustalono,  – napisano w raporcie -  że figuranci rozpracowania „Mewa” zam. w B[iałym]stoku kontaktują się wszyscy między sobą, przy czym są wrogo nastawieni do obecnej rzeczywistości. Ich działalność, kontakty, jak odpisywanie materiałów poufnych, kontakt z oficerem WP oraz kontakty innych figurantów z osobami stojącymi na wysokich stanowiskach nasuwa podejrzenie uprawiania przez ten element roboty szpiegowskiej”.
 
      Pomimo, iż żaden z WUBP nie stwierdził prowadzenia przez b. pilotów PSZ na Zachodzie „wrogiej” działalności, centrala w Warszawie zadecydowała na początku 1950 roku  o zintensyfikowaniu ich inwigilacji.
 
     W tym czasie do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego skierowany został, zatrudniony do tej pory w WUBP w Szczecinie, ppor. Zbigniew Piotr Sokół, który otrzymał zadanie nadzoru nad pracą jednostek terenowych zaangażowanych w operację  „Mewa”.
 
      W przesłanej w lutym 1950 roku instrukcji ppłk Konar podkreślił, iż „dotychczas posiadane przez nas dane odnośnie działalności RAF-u, aczkolwiek niekompletne, nasuwają przypuszczenie, że wielu z nich przebywających obecnie w Kraju, uprawia działalność wywiadowczą lub dywersyjną. Chcąc skuteczniej i  aktywniej rozpracować środowisko RAF-u,  trzeba zebrać o nim wszelkie bliższe dane dotyczące struktury, zadań stawianych przed poszczególnymi jednostkami, oraz powiązań z Anglikami i dowództwem angielskim.
W tym celu należy: W przypadku aresztowania lub zwerbowania «Rafowca», wyciągnąć od niego maksimum wiadomości o RAF-ie jak: 1. Historia założenia i struktura RAF-u. 2. Skład osobowy głównego sztabu RAF-u, jego siedziba i  dowódcy poszczególnych dywizjonów. 3. Jakie zadania miała poszczególna jednostka RAF-u. 4. Jakie kursy – przeszkolenia przechodzili członkowie RAF-u  (dokładne dane o tych kursach). 5. Kto obsługiwał daną jednostkę RAF-u z ramienia angielskich władz wojskowych. 6. Co wiadomo im jest o oficerach informacyjnych w jednostkach RAF-u, oraz oficerach II Oddziału, działających na terenie RAF-u  (dokładne charakterystyki tych ludzi i ich działalność). 7. Co wie o oficerach angielskiego wywiadu i kontrwywiadu, działających na terenie RAF-u  oraz osobach – Polakach, współpracujących z  nimi. (Szczegółowe charakterystyki tych Polaków i ich działalności z uwzględnieniem obecnego miejsca zamieszkania – pracy). 8. Dokładne dane o RAF-owcach, przebywających w Polsce, znanych mu z terenu Anglii. Dane te po skompletowaniu stanowić będą poważny wkład w  ogólną ocenę RAF-u  oraz pozwolą na zastosowanie odpowiednich metod w  celu rozszyfrowania obecnej działalności RAF-owców”.
 
     Instrukcja ta spowodowała, że „Mewa” wkroczyła w nowy etap – systematycznej inwigilacji wszystkich b. pilotów PSZ na Zachodzie.
 
     Lotnicy z byłych Polskich Sił Powietrznych znaleźli się w strefie zainteresowania służb bezpieczeństwa publicznego dość szybko. Wpływ na to miała zarówno ich wojenna przeszłość, która wzbudzała podejrzenia o współpracę z zagranicznym wywiadem, jak również zajmowane z racji posiadanej wiedzy oraz wykształcenia często ważne i kierownicze stanowiska w istotnych gałęziach polskiej gospodarki.
 
     Dotarcie do nich i zdobycie podstawowych danych było do 1949 roku utrudnione ze względu na słabą, dopiero tworzoną siatkę informatorów. W tej sytuacji zadecydowano o rozpoczęciu operacji „Mewa”, a następnie opracowaniu w 1950 roku szczegółowej instrukcji porządkującej pracę WUBP w rozpracowaniu operacyjnym „Mewa”.
 
      W wyniku prowadzonej do 1953 roku operacji  kilkudziesięciu b. pilotów PSZ zostało aresztowanych i na podstawie fikcyjnych zarzutów osądzonych. Na sześciu z nich wykonano wyrok śmierci. Wielu z nich uniemożliwiono dalszą pracę w lotnictwie wojskowym i cywilnym.
 
Wybrana literatura:
 
G. Sojda, G. Śliżewski - Polowanie na orły. Wstępny etap rozpracowania lotników byłych Polskich Sił Powietrznych przez Urząd Bezpieczeństwa w ramach operacji „Mewa” (1948–1949
Aparat bezpieczeństwa w Polsce w latach 1954–1956. Taktyka, strategia, metody
W. Matusiak -  Powojenne losy elity polskiego lotnictwa
5
5 (2)

2 Comments

katarzyna.tarnawska's picture

katarzyna.tarnawska
A czy choć jeden z tych sądowych morderców - oskarżycieli i sędziów - odpowiedział za swoje zbrodnie?
Czy tym wszystkim "się przedawniło" albo "wymknęli się" sprawiedliwości - podobnie jak Szechter - brat Michnika lub Fajga Mindla Danielak Brus-Wolińska (taka miła, starsza pani, lubiąca angielskie dzieci)?
Te wszystkie historie są tak ponure i bulwersujące...
stronnik's picture

stronnik
Na zgniłych i zapluskwionych czerwoną zarazą fundamentach?
Na takich fundamentach powstanie conajmniej bardziej zakłamana, nieoczywsta historia tego jak niektórzy Polacy chcieli odzyskać dla siebie Polskę. Ale na szczęście dla lewackich durniów, im się to nie udało.
Żyjemy w miejscu i czasie gdzie kompromisy powodują zamęt, pomieszanie wartości, odejście od historii i wiary. Mamy bardzo zero-jedynkowe położenie. Albo jestśmy w pełni suwerenni albo nas nie ma.
PiS realizuje drogę zgniłego środka. To nie może mieć dobrych skutków.

Więcej notek tego samego Autora:

=>>