Pamiętny 2012-sty

 |  Written by waw75  |  3

Dla kogoś kto próbuje się połapać o co chodzi w obecnym zamieszaniu wokół mediów publicznych, musi być zastanawiające, że na każdym niemal kroku, jak królik z kapelusza wyskakuje jakaś data z rokiem 2012. Jest to o tyle ciekawe że nie towarzyszyła temu wówczas żadna zmiana strukturalna w mediach publicznych. Ta, owszem, też nastąpiła, ale przeszło rok później – w połowie 2013 [1]. Koniec roku 2011 i cały rok 2012 był natomiast w mediach, (i nie tylko zresztą publicznych) wyłącznie okresem roszad personalnych, „desantów” ludzi z politycznymi konotacjami i konstruowania nowych, lojalnych wobec ówczesnej władzy zespołów w redakcjach informacyjnych. Tracąc z pola widzenia wydarzenia z 2012 roku, trudno będzie nam zrozumieć skalę obecnych zmian choćby w gabinetach i studiach TVP.

 

Tajemnicą Poliszynela jest oczywiście, że zamieszanie to, ( które w TVP zaczęło się już w połowie 2011 roku [2] ), było poniekąd efektem rywalizacji między obozem Donalda Tuska a krzepnącym środowiskiem Bronisława Komorowskiego. Tak czy owak „desant” ludzi z politycznego nadania nie ustępował tej skali zmian z jaką mamy do czynienia dzisiaj. Ówczesne roszady personalne ( zresztą nie mniej brutalne niż obecnie) miały jednak miejsce „w rodzinie” Platformy Obywatelskiej - nikt więc nie rozpaczał nad zarzynaną demokracją. Ktokolwiek zostawał wybrany i tak był człowiekiem ze środowiska ówczesnej władzy. Różnica polegała głównie na tym czy był kojarzony z „dużym” czy też z „małym pałacem”.

 

Tak czy owak zastanawia zbieg okoliczności, że 26 stycznia 2012 roku Piotr Kraśko został szefem Wiadomości TVP, że w maju właśnie 2012 roku do telewizyjnej Panoramy TVP 2 powróciła Hanna Lis, w 6 listopada właśnie 2012 roku do redakcji Wiadomości przeszła z TVN24 Beata Tadla.

Rok 2012 przynosił też liczne zmiany w mediach drukowanych – dość wspomnieć że 3 marca 2012 Tomasz Lis objął stanowisko redaktora naczelnego Newsweeka, niemal z dnia na dzień robiąc z tego lewicowo – liberalnego tygodnika nieformalny organ rządzącej wówczas Platformy Obywatelskiej. Nominacja ta zdziwiła wtedy chyba każdego, tym bardziej, że spadające wyniki sprzedaży tygodnika Wprost, którym dotychczas kierował Lis, bardzo delikatnie mówiąc - nie błyszczały w jego C.V.. Możemy się też zastanawiać co spowodowało, że w listopadzie właśnie 2012 roku – pod pretekstem tekstu o trotylu na wraku Tupolewa zwolniono niemal całe szefostwo redakcji „Rzeczpospolitej” - jedynego wówczas dużego dziennika, który pisał obiektywnie o sytuacji w kraju. Co ciekawe list otwarty [3] jaki w obronie zwolnionych wtedy redaktorów został wystosowany przez środowiska dziennikarskie nie zdołał się przebić do świadomości opinii publicznej. Jakiż zbieg okoliczności spowodował też na przykład, że w listopadzie 2012 roku nowy wydawca dokonał całkowitej zmiany formuły w opozycyjnym wówczas tygodniku „Uważam Rze” usuwając krytycznego wobec rządu redaktora naczelnego Pawła Lisickiego. Tych zbiegów okoliczności z rokiem 2012 w kontekście zmian w polskich mediach jest naprawdę mnóstwo. I dają się zauważyć niemal na każdym kroku – choćby w przypadku Tomasza Sandaka, który w końcu 2015 został odwołany z szefa TAI, a który także przecież w czerwcu 2012 roku został wiceszefem Wiadomości TVP. Kto ciekaw - „internety nie płoną” - naprawdę trudno nie dostrzec że niemal wszyscy odwoływani dziś ludzie z pasm informacyjnych TVP albo zaczynali albo znacznie rozszerzali swoją współpracę właśnie pod koniec 2011, w 2012 roku albo na początku 2013.

Mieliśmy też do czynienia z kilkoma transferami między TVP a TVN i TVN24 – choć trudno nie zwrócić uwagi, że jeśli chodzi o dziennikarzy pasm informacyjnych - dotychczas były to wyłącznie transfery w jednym kierunku. Być może tendencja ta ulegnie zmianie, choć jestem co do tego sceptyczny.

 

Wciąż pozostaje jednak pytanie, co takiego spowodowało, że w całej ośmioletniej podwójnej kadencji, właśnie w 2012 roku, rządowi i politykom związanym z PO i Bronisławem Komorowskim tak bardzo zależało na tym żeby obsadzić media lojalnymi wobec siebie ludźmi?

Odpowiedź wyda się wręcz oczywista, kiedy przyjrzymy się dokładniej wydarzeniom 2012 roku. A był to w istocie rok naprawdę szczególny i to nie tylko z powodu odbywających się wówczas w Polsce mistrzostw Europy w piłce nożnej. Bardziej z powodu wydarzeń, które bez podporządkowanych sobie mediów, co najmniej w kilku przypadkach dla ówczesnej władzy oznaczałyby przedterminowe wybory. Co więcej, chodzi tu o wydarzenia, które, jak się później okazało, były przez ówczesną władzę spodziewane.

Zaczęło się od ostrego konfliktu z lekarzami, którzy od pierwszego stycznia zostali objęci groźbą horrendalnych kar finansowych za nieprawidłowości przy zasądzaniu refundacji leków. Samo wprowadzenie od stycznia 2012 nowej reformy odbyło się zresztą w atmosferze skandalu, bo mimo wejścia w życie nowej ustawy wciąż nie były gotowe listy leków z przypisanymi do nich procentami refundacji. Jak wiadomo skończyło się to ponad półrocznym strajkiem lekarzy i słynnym „protestem pieczątkowym” a tysiące ludzi w czerwcu odchodziło z kwitkiem spod drzwi poradni które nie podpisały kontraktów z NFZ. Było to najdłuższy po 1989 roku kryzys w polskiej służbie zdrowia, a jego skutki przede wszystkim dotknęły pacjentów.

Nie minęło pół roku, kiedy do opinii publicznej zaczęły docierać informacje, że tysiące wierzycieli nie może odzyskać swoich pieniędzy ulokowanych w Amber Gold – parabanku, który od miesięcy prowadził intensywną reklamę w publicznych środkach masowego przekazu. Jak się okazało kilka miesięcy później – po zakończeniu mistrzostw Europy w piłce nożnej, prokuratura zajęła także nieruchomości firmy OLT Express, która w czasie mistrzostw obsługiwała ruch lotniczy do Gdańska. Firma była własnością Marcina P. - tego samego który wcześniej wyłudził od tysięcy ludzi kilkadziesiąt milionów złotych prowadząc działalność bankową. Najistotniejsze jednak w całej sprawie było to, że Marcin P. mimo że nie posiadał uprawnień do deponowania pieniędzy a o jego nielegalnej działalności wiedział zarówno premier Tusk jak i szef NBP to przez wiele miesięcy bezkarnie okradał kolejnych wierzycieli a instytucje kontrolne państwa w dziwny spsoób straciły go z pola widzenia. Doceniali go natomiast lokalni działacze PO w Gdańsku, uczestnicząc w akcjach promocyjnych OLT Ekspress. Co więcej – syn premiera Tuska – Michał, był współpracownikiem Marcina P. choć posługiwał się pseudonimem Józef Bąk.

Co więcej – mimo że inwestycje prowadzone przy udziale unijnych dotacji, do obsługi mistrzostw Europy w sztuczny sposób pompowały wskaźniki PKB, to obiektywna sytuacja państwa była bardzo zła. Po zakończeniu mistrzostw okazało się że realny stan polskiej gospodarki ociera się o granicę recesji – w III kwartale 2012 wzrost PKB oscylował w granicach 0,4% - co, jak przyznawał wtedy Donald Tusk było przez rząd spodziewane [4]. Do tego, w końcu roku stopa bezrobocia przekroczyła niewidziany od lat poziom 14%, a co kilka miesięcy masowo bankrutowali wykonawcy dróg. Był to także okres znacznych wzrostów cen mieszkań i podniesienia wysokości marży bankowych [5], nie wspominając już lawinowego wzrostu cen benzyny. Nie sposób też przeoczyć wydarzenia, które udało się w ówczesnym okresie niemal całkowicie zablokować przed opinią publiczną – czyli publikację 4 listopada 2012 przez Puls Biznesu tzw „Listy wstydu Platformy Obywatelskiej” w której wymieniono przeszło 400 działaczy PO i członków ich rodzin zatrudnionych na kierowniczych stanowiskach w spółkach skarbu państwa [6].

Mimo to akcja „Fajna Polska” [7] w której mieszkają „fajni Polacy” - uśmiechnięci i zadowoleni z życia definiowała ówczesną rzeczywistość.

Naprawdę trudno nie odnieść wrażenia, że gdyby nie podporządkowanie sobie wówczas mediów – i to nie tylko publicznych , to Platforma Obywatelska pożegnałaby się z władzą znacznie wcześniej niż po upływie dwóch kadencji. Sama sprawa Amber Gold i OLT Ekspress zmiotłaby ze sceny politycznej – nawet jeśli nie każą ekipę – to bez wątpienia każdego premiera w cywilizowanej części świata.

A przecież władza miała jeszcze przed sobą, rok później, ogłoszenie dwóch szalenie niepopularnych planów: przesunięcia wieku emerytalnego do 67 roku życia i przelanie 150 miliardów złotych z prywatnych kont w OFE na bieżące potrzeby ZUS. I - co ważne – obie te zmiany wynikały nie z reformatorskiej zaradności , ale z dramatycznej sytuacji w jakiej znalazło się państwo. Bez lojalnych wobec siebie mediów nie udałoby się zachować wtedy władzy, i właśnie dlatego rok 2011 i 2012 tak często wyskakuje dziś przy zawodowych biografiach wielu dziennikarzy TVP.

Większość z nich nie dostrzega dziś zresztą nawet cienia stronniczości w swoim dziennikarskim warsztacie. I trudno ich posądzać o cynizm czy jakiś brak szczerości, nawet jeśli sprawa jest oczywista. Ludzie ci przez lata pracowali przecież w zespole Piotra Kraśki czy Hanny Lis, w których dominował jednostronny i czarno biały dogmat w informowaniu społeczeństwa. Wierzę że ludzi nawet blokując informacje o nadużyciach ówczesnej władzy, mogli mieć poczucie że wykonują swoją pracę odpowiedzialnie mając na celu interesy państwa. Choć, nie bacząc na motywy słowa takich dziennikarek jak choćby Justyna Dobrosz – Oracz, która oświadcza że „Nigdy nie złamałam dziennikarskich zasad. Nie chodziłam na niczyim pasku i nie stosowałam autocenzury”, po prostu kończy dyskusję.

 

Na koniec warto też może zobrazować, choćby w dwóch zdaniach, sytuację, jaka panowała w polskich mediach – nie tylko zresztą publicznych - właśnie w 2012 roku. Posłużę się pewnym porównaniem. Spróbujmy sobie wyobrazić, że szefowie największych mediów w Polsce idą na spotkanie do premier Beaty Szydło albo, niech będzie jak ktoś woli, do Jarosława Kaczyńskiego, żeby w obliczu dajmy na to nadchodzących Światowych Dni Młodzieży albo trudnej i niebezpiecznej dla Polski sytuacji w sporze ze Komisją Europejską, ustalić jak przedstawiać polską rzeczywistość i nastoje społeczeństwa?

Absurd? A dlaczego? Nikt przecież specjalnie nie krył że szefowie największych mediów w Polsce wiosną 2012 roku spotykali się na prywatnych naradach u premiera Donalda Tuska i ustalali jak będzie przedstawiana Polska i nastroje społeczeństwa podczas piłkarskich mistrzostw Euro 2012. Co więcej – powszechna świadomość faktu, że większość mediów jest lojalna wobec środowiska władzy, powodowała, że duża część społeczeństwa nie widziała w tym wówczas wręcz niczego dziwnego.

I żeby nie było wątpliwości, naczelni nie chodzili na wywiady które można potem spieniężyć sprzedawalnością numeru czy przekazać czytelnikom ważne informacje z ust premiera państwa. Chodziło o rozmowy „off the record”, żeby ustalić jak przedstawiać Polskę i nastoje Polaków. Wiele tłumaczy zresztą Tomasz Lis – wówczas świeżo upieczony naczelny Newsweeka, piszący 2 czerwca 2012 roku bez cienia krępacji:

Ale nie popełnię chyba nadużycia, pisząc, że premier Tusk boi się o jakąś PR-owską porażkę, incydent, który przesłoniłby cały obraz. Rozumiem go. Jednocześnie uważam, że nadchodzący turniej może być przełomem. Nie ze względu na to, jak zagrają Polacy i nie ze względu na to, jak będą nas oceniać goście z zagranicy. Idzie o to, jak będziemy po tym turnieju patrzyli na samych siebie.” [7]

Krótko mówiąc – gdyby jakiś niekorzystny dla Polski incydent miał wówczas miejsce – naczelni, umówieni z Tuskiem, mieli tą informację blokować lub opisać ją bardzo zdawkowo. Być może marginalizowanie czy przemilczanie „wpadek” które mogą zaszkodzić Polsce, można jakoś tam nawet tłumaczyć odruchem koślawego patriotyzmu kosztem etyki dziennikarskiej. Ale to tak, jakby dziś, na spotkaniu u Beaty Szydło redaktorzy naczelni największych polskich gazet ustalali na przykład, że w trosce o poczucie społecznego zadowolenia i dumy ze swojego kraju, nie będą informowali o demonstracjach KOD-u. To mniej więcej ten wymiar patriotyzmu.

Przede wszystkim byłby to jednoznaczny sygnał że media są dziś całkowicie zblatowane z rządem a nawet szerzej – ze środowiskiem władzy. W 2012 roku takie spotkania z premierem Tuskiem były czymś absolutnie normalnym – co daje jakąś odpowiedź na pytanie o sytuację z jakim stanem mediów zderzył się po wyborach rząd Beaty Szydło. Dywagacje na temat deptania jakiejś niezależności jest po prostu niepoważne.

 

 

[1]

http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/od-lipca-nowa-struktura-tvp-jakie-zmiany

[2]

http://polska.newsweek.pl/radziszewski-dyrektorem-telewizyjnej-jedynki,86157,1,1.html

http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/schymalla-odwolana-wyszynska-rezygnuje,191150.html

[3]

http://wpolityce.pl/polityka/143959-ujawniamy-list-dziennikarzy-presspubliki-wyrazamy-glebokie-zaniepokojenie-ta-sytuacja-stawia-ona-pod-znakiem-zapytania-sens-calej-naszej-pracy

[4]

http://www.rmf24.pl/ekonomia/news-tusk-o-spowolnieniu-pkb-przewidzielismy-taki-scenariusz,nId,718176

http://www.forbes.pl/artykuly/sekcje/Wydarzenia/fatalne-dane--pkb-w-gore-tylko-o-1-4-proc-,31542,1#

[5]

http://wgospodarce.pl/informacje/1081-rpp-tnie-stopy-banki-podwyzszaja-marze

[6]

http://www.pb.pl/2841223,15705,lista-wstydu-platformy-obywatelskiej

[7]

http://opinie.newsweek.pl/teraz-polska--fajna-polska,92693,1,1.html
 


ilustracja z;http://media.wplm.pl/pictures/320/path/wp/photo/2012-08/900/600/uwazam-r...
Hun

5
5 (4)

3 Comments

tł's picture

Ciekawa analiza, ale chwilami oparta na nieco naciąganych przesłankach. Na przykład taki passus:

"Rok 2012 przynosił też liczne zmiany w mediach drukowanych – dość wspomnieć że 3 marca 2012 Tomasz Lis objął stanowisko redaktora naczelnego Newsweeka, niemal z dnia na dzień robiąc z tego lewicowo – liberalnego tygodnika nieformalny organ rządzącej wówczas Platformy Obywatelskiej."


Czyżbyś naprawdę uważał, że Newsweek pod batutą nieodrodnych dzieci GW, najpierw Michała Kobosko, potem Wojciecha Maziarskiego, nie był "nieformalnym organem" PO ;-)?

Należałoby raczej stwierdzić, że niemal z dnia na dzień stał się on zupełnie formalnym organem Lisa, którego lisie ambicje były znacznie bardziej wygórowane niż ambicje jego poprzedników...

Pzdr
waw75's picture

waw75
Bardzo sensowna sugestia! Pisząc tą notkę nawet się zresztą chwilę zastanowiłem czy nie kontrastuję na siłę Newsweeka przed Lisem i Newsweeka po Lisie.
Ale myślę, że wbrew pozorom, nie przesadziłem. Jasne - Newsweek przed marcem 2012 roku niewątpliwie nie był tygodnikiem obiektywnym a ataki na PiS, obu braci Kaczyńskich czy Antoniego Macierewicza, mi także podnosiły ciśnienie. Jednak przyjście Tomasza Lisa naprawdę bardzo dużo zmieniło. Ja widziaęłm z dość bliska, bo w tamtyn okresie - jak o dziwo co najmniej kilkoro prawicowych blogerów - prowadziłem swojego bloga także w blogosferze Newsweeka. Nie było lekko ale było to możliwe. Może też w dużej mierze dzięki Piotrowi Bratkowskiemu i redakcji internetowego wydania gazety. Naprawdę musze przyznać że ze strony redakcji każdy bloger mógł tam liczyć na uczciwe potraktowanie. Błoto i pomyje leciały oczywiście powszechnie - ale był pewien niuans którym szczycili się wtedy czytelnicy - a w każdym razie ci na forum, że choć nienawidzili PiS-u i zazwyczaj też Kościoła Katolickiego, to nazwanie się zwolennikami Platformy uważali za ciężkie oskarżenie. Jasne - głosowali na PO, a raczej w ramach PO czasem na Palikota, czasem jeszcze wtedy na Gowina ale trudno było ich nazwać ludźmi Platformy. Pamiętajmy że w N. pisał wtedy stale np Andrzej Stankiewicz czy Szymon Hołownia a mimo wszystko bardzo trudno byłoby ich nazwać ludźmi PO.
No, a potem - 3 marca przyszedł Tomasz Lis. Pięć dni później 8 marca całą stronę internetowaego wydania Newsweeka zdobiło zdjęcie Donalda Tuska z bukietem czerwonych róż. "dla pięknych pań" :). W numerze zaś był wstępniak nowego Naczelnego, który nie pozostawial złudzeń w co się będzie grało. .... pierwszy odszedł bodajże Hołownia. Potem Stankiewicz, po kilku miesiącach Bratkowski. Ja też przestałem tam pisać bo po prostu isę nie dało. Kilka miesięcy temu chcialem zerknąć co dziś piszą moi ówczesni znajomi, bo mimo różnic poglądów lubilem tam kilka osób z którymi zreszta na provie mieliśmy czasem kontakt, i okazało się że ... nawet blogosfera już stamtąd zniknęła.
Mimo wszystko pojawienie się Lis naprawdę bardzo zmieniło formułę i linię Newsweeka.
 
waw75's picture

waw75
Administratorze - znakomita okrasa graficzna! Dziękuję Bardzo. Naprawde trudno byłoby o lepszą ilustrację do mojego przydługiego tekstu. Klasa!
Dziękuję :)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>