Paradygmaty

 |  Written by waw75  |  1

Wspólne paradygmaty są dziś podstawą uczestnictwa w europejskiej polityce zagranicznej. I mało kiedy było to widoczne bardziej niż podczas debaty nad stanem polskiej demokracji w Parlamencie Europejskim. Paradygmaty są jak reguły gry w każdej grze zespołowej – jeśli ktoś ich nie uznaje to go nie ma na boisku. Nie wyznając i nie deklarując dziś głośno wspólnych paradygmatów demokracji, wolności słowa czy dbałości o silną pozycję Unii Europejskiej nie tylko nie da się wygrać lub nawet przegrać żadnej debaty – po prostu nie ma szans w niej uczestniczyć.

Dlatego też tak wielką wściekłość polityków PO wywołały właśnie te słowa w wystąpieniu premier Beaty Szydło, w których nie tylko deklarowała szacunek dla demokratycznego porządku prawnego ale też pokazywała że nowe władze w Polsce rozumieją sens i mechanizmy zasad demokracji i pluralizmu Nie dość tego – Beata Szydło zadeklarowała tez dobitnie że Polska nie tylko nie myśli o żadnym wyprowadzaniu Polski ze struktur Unii ale wręcz będzie dążyć do zacieśnienia tych więzi. Czy to nie zastanawiające dlaczego polityków dzisiejszej opozycji nie oburzyły uzasadniania przez polską premier poczynań w sprawie mediów i Trybunału Konstytucyjnego ale właśnie te, wydawałoby się bezsporne, deklaracje potwierdzające wspólne wartości i cele?

Platforma Obywatelska jest bowiem partią która swoją pozycję od lat zawdzięczała głównie propagandzie polegającej na projekcji, że jej przeciwnicy nie wyznają wspólnych paradygmatów przez co należy ich bezapelacyjnie wykluczyć z debaty i rywalizacji politycznej.

Przez lata oskarżała swoich politycznych rywali o przeróżne bezeceństwa – a to o nielegalne podsłuchy, a to o laptopy niszczone młotkiem żeby zniszczyć dowody nadużyć, a to o doprowadzenie gospodarki do ruiny przez poprzedników, a to znowu o naciski polityków na wymiar sprawiedliwości czy wręcz o celowe doprowadzanie do czyjejś śmierci. Oskarżenia te działały jednak tylko doraźnie – zwykle jako słynne „ucieczki do przodu” w sytuacjach niekorzystnych dla rządu Donalda Tuska czy Ewy Kopacz.  Problem PO polegał jednak od wielu lat na tej „niezręczności” że na żadne ze swoich oskarżeń nie była nigdy w stanie znaleźć dowodów. Co gorsza kiedy opadał kurz zwykle okazywało się że to właśnie władze PO łamały wszystkie te zasady i to w skali dziesięć do jednego. Komisja naciskowa skończyła się informacją jej szefa że nie widzi dowodów na te naciski (za co zresztą został usunięty z życia politycznego) , niemal czteroletnie śledztwo komisji do zbadania politycznego sprawstwa w spowodowaniu śmierci Barbary Blidy skończyło się „sukcesem” odnalezienia ... deliktu konstytucyjnego w kilku wypowiedziach Ministra Sprawiedliwości, sprawa nielegalnych podsłuchów skończyła się w dniu kiedy minister Ćwiąkalski miał powiedzieć w sejmie o dowodach, a zniszczony brutalnie laptop Zbigniewa Ziobry nagle cudownie zadziałał na konferencji prasowej prokuratury, choć pomimo to żadnych dowodów na przestępstwa PiS-u nie udało się na nim odnaleźć. I tak to mniej więcej wyglądało przez całe osiem lat. Do danych o gospodarce z końca 2007 roku też jakoś przestano sięgać bo wzrost PKB na poziomie 6,7%, wprowadzenie właśnie wtedy Polski do Strefy Schengen czy wyposażenie Polski w Programy Operacyjne i pieniądze unijne na inwestycje – przy jednoczesnym niskim deficycie budżetowym, mogłoby wywołać niepotrzebne refleksje.

Zawsze działała jednak metoda projekcji że rywal nie wyznaje dopuszczających do debaty, wspólnych paradygmatów. Projekcja ta odbierała prawo do szacunku i wysłuchania bo adwersarz był rzekomo niewystarczająco wyedukowany, albo nie spełniał podstawowych kryteriów inteligencji czy wręcz zdrowia psychicznego. Zaprojektowanie właśnie tego typu  braku kompetencji środowiska PiS-u wystarczyło na osiem lat. Dziś tą paleczkę przejmie Nowoczesna - i to według dokładnie tych samych zasad projekcji. 

Walka PO i Nowoczesnej z rządem i polityczną ekipą PiS-u na arenie międzynarodowej miała być rozegrana dokładnie według tego samego schematu – czyli możliwie szerokiej projekcji, że ludzie ci nie wyznają koniecznych do międzynarodowego partnerstwa paradygmatów: respektu wobec zasad i mechanizmów demokracji, paradygmatu dobra wspólnoty europejskiej i sprzeciwu wobec mechanizmów totalitaryzmu.

Słuchając wystąpień większości eurodeputowanych – także tych krytycznych wobec rządu polskiego trudno było się nie zgodzić. Naprawdę niemal wszyscy oni wyrażali bardzo słuszne deklaracje obrony aksjomatów. Problem tylko w tym że w Polsce te aksjomaty nie tylko nie zostały złamane ale wręcz nikt ich nawet nie kwestionował w sferze wytycznych ideowych. Trudno się było na przykład nie zgodzić z europosłem z Katalonii kiedy mówił o szacunku dla mniejszości narodowych – to jest oczywiście wspólny paradygmat. Ale kiedy dramatycznie ubolewał nad setkami tysięcy represjonowanych i zastraszanych Ślązaków ( którzy gdyby ktoś pamiętał współrządzili w sejmiku województwa Śląskiego) to czar pryskał. Mimo naprawdę godnych uznania wyrazów dbałości o wspólne wartości uderzało to że większość tych ludzi nie miała bladego pojęcia co się dzieje w Polsce – choć byli na wylot przekonani ze ludzie rządzący dziś Polską nie wyznają wspólnych zasad. Skąd mogli wziąć takie przekonanie? 

Cala debata i objęcie Polski nadzorem struktur kontrolnych UE, poza sprzyjającymi interesami politycznymi, było oparte przede wszystkim właśnie na informacjach że Polską zaczęli rządzić ludzie nie respektujący wspólnych zasad – wspólnych reguł partnerstwa. Ludzie o innych cechach charakteru. 

I Beata Szydło już w pierwszym wystąpieniu te zarzuty wytrąciła z ręki, stąd tak duża wściekłość.

Politycy PO i Nowoczesnej mogli jedynie marzyć o tym że Szydło zachowa się tak jak Janusz Korwin – Mikke podczas jednego ze swoich dwóch wystąpień – czyli że powie po prostu że jest przeciwnikiem demokracji, i uważa ją za szkodliwą a Unię Europejską należy zlikwidować. I w ten sposób po prostu wykluczy się z debaty według wspólnych zasad. Nic co powiedziałaby później nie miałoby żadnego znaczenia. To tak jak by podczas meczu w piłkę ręczną nagle wyskoczył zawodnik, który by ją zaczął kopać – jakie znaczenie miałoby wówczas to że udało mu się strzelić w okienko? Beata Szydło nie tylko pokazała że zna zasady gry ale też zadeklarowała że będzie je szanować. I właściwie już to, merytorycznie  zakończyło debatę.

P.S.                

Słuchałem wczoraj w radiowej „Trójce” kolejnej intrygującej wypowiedzi dziennikarki Newsweeka, pani Renaty Kim. Dziennikarka gazety Tomasza Lisa ubolewała że podczas debaty w PE polska premier nie została bardziej agresywnie „przyciśnięta do muru” a delegaci PO wycofali się z bardziej agresywnego ataku. Dziś czytam już na portalach Gazety Wyborczej zarzuty że Beata Szydło uzasadniając sprzeciw Polski wobec rozdziałów liczby  uchodźców zawyżyła liczbę Ukraińców imigrujących do Polski. Kochani – paradygmaty mają dużą wagę. Zresztą wiecie o tym najlepiej szczując od lat swoich czytelników przeciwko tzw „pisiorowi” który nie posiada zdolności do dialogu. Ale jeśli społeczeństwo się zorientuje, że przestaliście już wyznawać wspólny paradygmat interesów Polski to możecie niechcący stracić wiarygodność. Wasz świecki święty, walczący o tolerancję i miłość, Jerzy Owsiak, nawoływał niegdyś publicznie aby jego sympatycy „gonili dziennikarzy” TV Republika gdziekolwiek ich spotkają. Uważajcie żebyście się nie dopracowali tego, że Polacy zaczną postępować tak jak wasi idole. Bo się wam nie opłaci. Paradygmaty patriotyzmu są jednak bardzo silne – może nawet równie silne co sympatia wobec interesów Unii Europejskiej albo Platformy Obywatelskiej. Nie doceniacie tego.     

ilustracja z:
http://1.bp.blogspot.com/-HAOKJu089bA/UaT_zgI8O9I/AAAAAAAABzA/M-c1IPo7sv...
Hun
5
5 (1)

1 Comments

alchymista's picture

alchymista
Łatwy sukces, zbyt łatwy, jest wręcz niepokojący. Chyba że wieje dobry wiatr dobrych zmian w całej Europie. Oby tak było.

Ale z doświadczenia życiowego wiemy, że jeśli ktoś się długo awanturuje, a potem nagle sobie odpuszcza, to znaczy, że planuje zmianę taktyki. Jaki podstęp.

Ten dwutygodniowy termin ultimatum też jest dziwny. Dlaczego akurat dwa tygodnie, a nie 24 godziny? Co się musi wydarzyć przez te 2 tygodnie? Czy wojska rosyjskie mają się uwiesić nam na granicy? Bo pewnie tyle czasu potrzeba, żeby podciągnęli je pod granicę...

Więcej notek tego samego Autora:

=>>