"Polska" jesień 1939 w Moskwie (2)

 |  Written by Godziemba  |  0
Polska dyplomacja  do końca nie dopuszczała myśli o możliwości wystąpienia sowieckiego po stronie Niemiec.
 
         Wbrew deklaracjom szefa Biura Personalnego MSZ - Wiktora Tomira Drymmera, placówek dyplomatycznych i konsularnych RP na terenie Związku Sowieckiego nie objęto regulacjami, jakie w związku z groźbą wybuchu wojny zarządzono w przedstawicielstwach polskich w Niemczech. Niektórzy z członków personelu przebywali na urlopach jeszcze pod koniec sierpnia. Wielu pozostającym na miejscu urzędnikom i pracownikom obsługi towarzyszyły rodziny. Nie zostały też wydane  instrukcje na wypadek ewakuacji urzędów lub odnośnie trybu postępowania z posiadanymi przez nie archiwaliami.
 
        Za najpoważniejsze uchybienie należy wszak uznać opieszałe wdrażanie nowego systemu komunikowania się poszczególnych placówek z centralą i między sobą. Utrzymywanie w warunkach wojny łączności za pomocą kurierów lub depesz nie mogło być bowiem ani bezpieczne, ani efektywne. Podróż z Warszawy do Moskwy zajmowała przeszło dobę, niewiele krócej trwała stamtąd eskapada do Kijowa. Telegramy szyfrowe wysyłano i odbierano natomiast z sowieckich urzędów pocztowych. W Ambasadzie znajdował się wprawdzie aparat nadawczo-odbiorczy, ale w drugiej połowie lat trzydziestych nie był wykorzystywany. Latem 1939 roku przysłano nowoczesną stację krótkofalową, wszelako nie zdołano jej już uruchomić.
 
        Informacja o agresji Niemiec na Polskę dotarła do przedstawicielstw RP w ZSSR za pośrednictwem sowieckiego radia 1 września rano. Dopiero nazajutrz Grzybowski otrzymał z Warszawy polecenie oficjalnego notyfikowania władzom bolszewickim stanu wojny pomiędzy III Rzeszą a II Rzeczypospolitą. Szef dyplomacji sowieckiej zgodził się go przyjąć 3 września . ”Nie kwestionował on oświadczenia - relacjonował ambasador - że był to przypadek nie sprowokowanej agresji, której dokonano bez uprzedniego wypowiedzenia wojny, przez niespodziewany atak, podczas trwania negocjacji. Przyznał, że Niemcy należy uznać za agresora. Pytał, czy liczymy na interwencję Wielkiej Brytanii i Francji i czy oczekujemy jej w jakimś określonym terminie. Odpowiedziałem, że nie mam oficjalnych informacji, ale przewiduję wypowiedzenie przez nich wojny w następnym dniu, 4 września. Pan Mołotow sceptycznie się uśmiechnął. "W porządku, zobaczymy, panie ambasadorze ..".
 
        Tymczasem w Warszawie trwały spekulacje na temat możliwości wyzyskania układu handlowego zawartego ze Związkiem Sowieckim w lutym 1939 roku. W opinii urzędników MSZ pakt  Ribbentrop-Mołotow nie wykluczał pogłębienia polsko-sowieckiej współpracy gospodarczej. W dniu 3 września Beck polecił Grzybowskiemu wysondować  bezpośrednio u Mołotowa, na jakie dostawy Rzeczpospolita może ewentualnie liczyć.
 
       Do spotkania doszło dwa dni później, Mołotow starał się zapewnić swego rozmówcę o woli skrupulatnego przestrzegania przez rząd ZSSR postanowień układu handlowego, wykazując równocześnie niemożność wyrażenia przez niego zgody na tranzyt i dostawy materiałów wojennych. Argumentem koronnym, na który się powołał, była chęć uniknięcia wplatania Związku Sowieckiego w trwający konflikt i konieczności opowiedzenia się po jednej z walczących stron.
 
        W wyniku decyzji podjętych na początku września 1939 roku przez Biuro Polityczne WKP(b) nastąpiło znaczne zwiększenie potencjału militarnego Związku Sowieckiego. Przede wszystkim przedłużono o miesiąc służbę wojskową 310 tys. podoficerów i żołnierzy podlegających właśnie zwolnieniu oraz ogłoszono mobilizację w siedmiu zachodnich okręgach wojskowych, w wyniku której pod broń powołano blisko 2,6 mln rezerwistów.
 
        Pierwsze sygnały o zmianach w sowieckich siłach zbrojnych Warszawa otrzymała od ppłk. Brzeszczyńskiego 4 września wcześnie rano. Powołując się na wiarygodne źródła meldował on o przemieszczeniu na zachód części lotnictwa specjalnego przeznaczenia. Kolejne depesze szyfrowe attache militaire trafiały do adresatów z dużym opóźnieniem, które wynikało z opuszczenia Warszawy przez Naczelnego Wodza oraz struktury Sztabu Głównego.
 
       Jednocześnie francuski attaché Jean Payart wskazywał na niebezpieczeństwo wzniecenia przez bolszewickich agentów rozruchów ukraińskich w Galicji Wschodniej, które posłużyłyby Moskwie za pretekst do zbrojnej interwencji. Chociaż minister Beck nie podzielał tych obaw, powiadomił o nich jednak w raporcie Naczelnego Wodza. Przekazał mu również informacje uzyskane od ambasadora Turcji - Taraya Cemala Hüsnuü - o mającej nastąpić wkrótce sowieckiej agresji.
 
        W dniu 12 września Stanisław Zabiełło w przedstawionej wiceministrowi Szembekowi analizie wskazywał, iż „Sowiety niewątpliwie pchały do wojny z jednoczesnym zamiarem pozostania na uboczu i skorzystania dopiero z osłabienia państw wojujących, by przystąpić na serio do zbolszewizowania Europy. Klęska jednej ze stron może ich oczywiście pobudzić do przyłączenia się do drugiej strony. Kto wie, czy na wypadek naszych niepowodzeń nie powiedzą sobie, ze jest lepiej na nas uderzyć i za jednym zamachem załatwić sobie kwestię białoruską i ukraińską”.
 
         W dniu 12 września 1939 roku sowiecki ambasador Szaronow w Polsce wraz z rodziną i attache militaire skierował się w kierunku granicy i przekroczył ją. Na miejscu pozostał radca przedstawicielstwa ZSSR - Borys Lebejkin w charakterze charge d'affaires ad interim.
 
         Pomimo licznych sygnałów polscy przywódcy nie brali poważnie pod uwagę niebezpieczeństwa agresji sowieckiej. O panujących nastrojach dobitnie świadczy instrukcja szefa dyplomacji polskiej dla Grzybowskiego, wyekspediowana tuż przed północą 16 września, w której polecono mu „zwrócić się do Mołotowa z zapytaniem czy w obecnej ciężkiej sytuacji Polska może liczyć na: l) zakup żywności, 2) materiałów sanitarnych, 3) tranzyt materiału wojennego z krajów sprzymierzonych”.
 
         W dniu 16 września 1939 roku wyruszył do Polski pracownik kijowskiego Konsulatu Generalnego mjr Słowikowski, który na podstawie obserwacji zaczął podejrzewać, iż zarządzono mobilizację kijowskiego okręgu wojskowego. W przekonaniu tym utwierdził go wydany w dniu 10 września zakaz korzystania przez personel przedstawicielstwa RP z samochodów poza granicami Kijowa wydany 10 września. Udając się 12 września, jako kurier, koleją do Moskwy mógł dodatkowo skonstatować wzmożony ruch pociągów. Po powrocie do Kijowa okazało się, że poczta nie przyjmuje już telegramów do Polski i trzeba je ekspediować do placówek RP w Bukareszcie lub Rydze. Sytuacja wyglądała na tyle poważnie, że mjr Słowikowski, po naradzie z radcą Matusińskim, uznał za konieczne osobiste poinformowanie o tym polskich władz. Jadąc pociągiem widział „stojące na stacjach kolejowych pociągi z wojskiem, skierowane w stronę naszej granicy. Zorientowałem się, że koncentracja armii, która czekała tylko na rozkaz rozpoczęcia akcji, była już zakończona”.
 
        Gdy wieczorem 16 września dotarł do Równego, nie zastał nikogo, kto mógłby odebrać jego raport o sytuacji w Związku Sowieckim. Następnego dnia rano dowiedział się o agresji sowieckiej.
 
          W nocy z 16 na 17 września o godzinie 2.15 sekretariat zastępcy komisarza spraw zagranicznych - Władimira Potiomkina poprosił ambasadora RP w Moskwie o przybycie do
Narkomindiel o godzinie 3.00 w związku z ważną decyzją podjętą przez rząd sowiecki. Grzybowski przyjął propozycję. „Myślałem - relacjonował - że pod takim czy innym pretekstem nastąpi wypowiedzenie naszego paktu o nieagresji. To co mnie czekało było daleko gorsze” . Potiomkin odczytał Grzybowskiemu notę Mołotowa obwieszczającą kres istnienia państwa polskiego, uwalniający władze ZSSR od obowiązku przestrzegania zawartych z nim porozumień.
 
        „W obliczu nowej sytuacji międzynarodowej - stwierdzał w dokumencie szef dyplomacji sowieckiej - rząd bolszewicki nie może pozostać neutralny. Dlatego też w trosce o los Ukraińców i Białorusinów zamieszkujących kresy wschodnie II Rzeczypospolitej wydał rozkaz zajęcia ich przez Armię Czerwoną”.

             Ambasador RP - "z trudem wymawiając słowa ze zdenerwowania" - stanowczo oprotestował postawioną przez Mołotowa diagnozę. Usiłował przekonać swego rozmówcę, że naczelne władze wciąż przebywają na terytorium Rzeczypospolitej, a Wojsko Polskie stawia Wehrmachtowi skuteczny opór. Nie wahał się przy rym nazwać podjętej przez Armię Czerwoną operacji mianem niczym nie sprowokowanego aktu agresji. W konkluzji kategorycznie odmówił przyjęcia noty.
 
            Potiomkin na rozmaite sposoby starał się więc skłonić go do przyjęcia dokumentu: odwoływał się do poczucia historycznej odpowiedzialności i tłumaczył, dlaczego misją powiadomienia władz polskich nie można już obarczyć ani Szaronowa, ani żadnego z jego podwładnych. Gwarantował również natychmiastowe przesłanie do Krzemieńca telegramu ambasadora informującego o decyzjach Kremla. Grzybowski konsekwentnie  odmawiał, argumentując, iż czynem tym uchybiłby godności władz Rzeczypospolitej. Zniecierpliwiony Potiomkin oświadczył wreszcie, że nota Mołotowa i tak trafi do rąk ambasadora. Pod pretekstem konsultacji ze zwierzchnikiem opuścił na chwilę pokój i nakazał bez zwłoki złożyć dokument za pokwitowaniem w gmachu Ambasady RP.
 
CDN.
 
5
5 (1)

Więcej notek tego samego Autora:

=>>