Proukraiński zwrot (1)

 |  Written by Godziemba  |  2
Nawiązane w latach 30. kontakty z niektórymi politykami ukraińskimi zaprocentowały na jesieni 1939 roku.
 
       „Biuletyn Polsko-Ukraiński” – wydawany w latach 1932–1938 w Warszawie pod redakcją Włodzimierza Bączkowskiego – jednego z propagatorów ruchu prometejskiego - był niewątpliwie najważniejszą w II RP płaszczyzną intelektualnego zbliżenia narodów polskiego i ukraińskiego. Tylko na tej płaszczyźnie mogło następować uświadomienie zarówno Polakom, jak i Ukraińcom geopolitycznej wspólnoty ich losu – w obliczu imperialnej Rosji.
 
       Założony przez Jerzego Giedroycia „Bunt Młodych” (od marca 1937 roku zmieniony w „Politykę”) powstał w 1931 roku, prawie równocześnie z „Biuletynem Polsko-Ukraińskim”. Środowisko skupione wokół pisma ze Stanisławem Łosiem, największym autorytetem w sprawach ukraińskich, wypracowało całościową koncepcję polityki państwowej wobec Ukraińców. Łoś, który był zwolennikiem formuły gente Ruthenus natione Polonus (z pochodzenia Rusin, obywatel polski) usiłował dowieść, że Ukraińcy mogą i powinni być lojalnymi obywatelami Rzeczypospolitej. Krytycznie nastawiony do polityków ukraińskich, tak samo ostro atakował polskie kręgi polityczne za krótkowzroczność. Podobnie jak środowisko „Biuletynu Polsko-Ukraińskiego” był przeciwnikiem „ukrainofilstwa” i mirażu niepodległej Ukrainy, opowiadał się natomiast za polityką drobnych kroków, sprzyjającą rozwojowi narodu i jego dążeniom niepodległościowym. Bardzo aktywnym propagatorem koncepcji porozumienia polsko-ukraińskiego był również Adolf Bocheński, który kwestionował wzajemny związek między lojalnością Ukraińców (obywateli II RP) a prometejską ideą wsparcia ukraińskiego dążenia do niepodległości Naddnieprza.
 
     W 1934 roku redakcja „Buntu Młodych” jasno wskazała, w jakim punkcie jej stanowisko różni się od „Biuletynu Polsko-Ukraińskiego” podkreślając, iż  „Redakcja „Biuletynu” uważa, że kwestię Ukrainy Naddnieprzańskiej w Polsce można rozwiązać w oderwaniu od poprawy wzajemnych stosunków polsko-ukraińskich w Małopolsce Wschodniej. Naszym zdaniem nie”. Od tego momentu „Bunt Młodych” wewnętrzną kwestię ukraińską i postulat poparcia niepodległościowych dążeń Ukraińców przedstawiał jako sprawy nierozerwalnie ze sobą związane.
 
      Sowiecko-polski pakt o nieagresji (1932) oraz głód i terror na sowieckiej Ukrainie skłoniły jednego z najbardziej aktywnych prometeuszów, kpt. Jerzego Niezbrzyckiego (pseudonim: Ryszard Wraga), do smutnej konstatacji, iż idea prometejska została ostateczne pogrzebana, a polityka polska znalazła się w silnym bolszewickim uścisku. Na przekór temu pesymistycznemu wnioskowi Adolf Bocheński zaproponował „wielkopaństwową ideę polską”, nawiązującą do tradycji jagiellońskiej.
 
      W odróżnieniu od innych gazet „Bunt Młodych” bardzo dobrze orientował się w ukraińskim spektrum politycznym, wielokrotnie zamieszczał teksty publicystyczne autorów ukraińskich i szeroko omawiał ważniejsze dyskusje polityczne prowadzone na łamach galicyjskiej prasy ukraińskiej. Przykładem takiego zainteresowania była koncepcja nacjonalizmu integralnego publicystyka Dmytra Doncowa.  Autorzy „Buntu Młodych” nie mieli wątpliwości co do antypolskiego kierunku tej ideologii, jednak wskazywali, skupiał się przede wszystkim  na zagrożeniu ze strony Rosji, a nie na relacjach polsko-ukraińskich. Uważał jednocześnie, że antagonizm cywilizacyjny między Rosją i Europą może doprowadzić do sojuszu Polaków i Ukraińców. Włodzimierz Bączkowski podzielał ten pogląd, uważając, iż zagrożenie ze strony Moskwy skłoni Ukraińców do kompromisu z Polakami: „odpowiedzią na imperialną ideę Rosji może być tylko imperialna idea polska, która może dać szansę Ukraińcom na odegranie roli w rywalizacji dwóch idei wielkoimperialnych”.
 
      Podczas gdy „Biuletyn Polsko-Ukraiński” współpracował głównie z emigrantami z otoczenia atamana Symona Petlury „Bunt Młodych” kładł nacisk na porozumienie z najbardziej wpływowymi siłami – Ukraińskim Zjednoczeniem Narodowo-Demokratycznym (UNDO) i chrześcijańskimi demokratami skupionymi wokół metropolity Andreja Szeptyckiego. Metropolitę traktowało  jako najbardziej konsekwentnego zwolennika porozumienia, opartego z jednej stronie na obronie ukraińskich postulatów, z drugiej – podkreślaniu lojalności wobec państwa polskiego.
 
     Dzięki partnerskiemu traktowaniu ugodowych ukraińskich polityków środowisko „Polityki”  zbudowało kapitał zaufania oraz przestrzeń do dialogu, który kontynuowany był przez Giedroycia po wrześniu 1939 roku w Rumunii.
 
     Szczególnie intensywna aktywność Jerzego Giedroycia na polu ukraińskim i prometejskim zarazem przypadła niewątpliwie na czas jego pobytu w Rumunii, spędzony u boku ambasadora RP w Bukareszcie Rogera Raczyńskiego, pod którego kierownictwem pracował w pierwszej połowy lat trzydziestych jako urzędnik w Ministerstwie Rolnictwa.
 
     Po przedostaniu się we wrześniu 1939 roku do Rumunii Giedroyc został osobistym sekretarzem ambasadora. Pełniąc tę funkcję, stał się prawdziwą szarą eminencją polskiej placówki w Bukareszcie. „Ma on [Giedroyc] duży wpływ na ambasadora Raczyńskiego – oceniał z dezaprobatą attaché wojskowy ppłk Tadeusz Zakrzewski – i aczkolwiek nie jest urzędnikiem ambasady – zna wszystkie tajemnice i szyfrowe depesze”.
 
     Pozycję Giedroycia dodatkowo wzmacniało posiadanie doskonałych stosunków z dyplomatami brytyjskimi przebywającymi w stolicy Rumunii. Sekretarz Raczyńskiego pełnił faktycznie funkcję łącznika między polską ambasadą a miejscowym poselstwem Wielkiej Brytanii.
 
     W Rumunii przebywało wówczas kilkadziesiąt tysięcy polskich żołnierzy i cywilów, którym udało się uciec z okupowanego przez Niemców i Sowiety kraju. Starano się jak najszybciej przerzucić ich dalej na Zachód. Przez Rumunię wreszcie przebiegały najważniejsze kanały łączności z krajem, tutejsze polskie placówki stanowiły zaś doskonałe punkty obserwacyjne, pozwalające śledzić rozwój sytuacji – zwłaszcza na terenach okupowanych przez Sowiety.
 
     Kluczowe znaczenie miała też Rumunia dla wszystkich sił starających się rozgrywać kartę ukraińską. Decydowało o tym bliskie sąsiedztwo Ukrainy Sowieckiej oraz okupowanej Małopolski Wschodniej, a także fakt, że pod zwierzchnictwem Bukaresztu pozostawały jedyne –  jeśli nie liczyć Rusi Zakarpackiej – obszary zwarcie zamieszkiwane przez Ukraińców niekontrolowane bezpośrednio ani przez ZSRS, ani III Rzeszę.
 
     Po klęsce wrześniowej wśród części polskiego wychodźstwa narastać zaczęło przeświadczenie, że w nowej sytuacji konieczne jest osiągnięcie szerszego porozumienia ze stroną ukraińską. Zaczęto sobie zdawać sprawę, że działania na rzecz pozyskania Ukraińców do wspólnej akcji przeciw okupantom mają szanse powodzenia tylko pod warunkiem, że – jak postulował jeden z przywódców PPS na emigracji, Adam Ciołkosz – „polityka polska nie ograniczy się do ogólnikowych zapowiedzi autonomii dla obszarów wschodnich”, ale będzie miała do zaoferowania konkrety.
 
     Najdalej w tym względzie poszedł powołany do życia w listopadzie 1939 roku Komitet Ministrów dla Spraw Kraju, obradujący pod przewodnictwem gen. Kazimierza Sosnkowskiego. Pod koniec tego miesiąca opracował on projekt deklaracji mającej stać się podstawą do rozmów z Ukraińcami. W dokumencie tym poza obietnicami ścisłego respektowania w wyzwolonej Polsce praw mniejszości ukraińskiej znalazł się, wyraźnie nawiązujący do dawnych planów prometejskich, projekt budowy kosztem ZSRS niepodległego państwa ukraińskiego. W wypadku zawiązania przez to państwo ścisłej federacji z Polską dopuszczano możliwość korekty przebiegu granicy polsko-ukraińskiej na korzyść Ukrainy.
 
     Propozycje te zostały jednak sceptycznie przyjęte przez premiera Władysława Sikorskiego. Odmówił on zatwierdzenia wytycznych przygotowanych przez Komitet, a deklaracja rządowa z 18 grudnia 1939 roku zawierała jedynie ogólniki o równouprawnieniu mniejszości.
 
     W tym samym czasie postanowiono reaktywować w Paryżu ośrodek Ukraińskiej Republiki Ludowej z Wiaczesławem Prokopowyczem i Ołeksandrem Szulhynem na czele. Miał on na celu przyciągnięcie nowych działaczy i podjęcie próbę wyjścia z propolskim programem poza kręgi petlurowskie. Zakładano w szczególności, że niezbędne jest wydzielenie dodatkowych środków „dla montowania współpracy i pomocy dla Ukraińców pochodzących z Małopolski Wschodniej, którzy napływać będą na emigrację i stanowić będą najważniejszy pion naszych kontaktów z Ukraińcami w przyszłości”.
 
CDN.
5
5 (1)

2 Comments

alchymista's picture

alchymista
współpracę z Ukraińcami zaczynamy zwykle od utraty własnej Niepodległości? winkdevil
Godziemba's picture

Godziemba
Bo wtedy czujemy wspólnotę .....losów.

W 1920 roku zaproponowaliśmy jednak współpracę w innej sytuacji.

Pozdrawiam

Więcej notek tego samego Autora:

=>>