Proukraiński zwrot (2)

 |  Written by Godziemba  |  4
Na przełomie 1939 i 1940 w Bukareszcie podjęto szereg inicjatyw mający na celu doprowadzenie do porozumienia polsko-ukraińskiego.
 
       Najistotniejszym poza Paryżem ośrodkiem polskiej „akcji ukraińskiej” stała się stolica Rumunii, gdzie głównym „rozgrywającym” był Jerzy Giedroyc. O roli odgrywanej przez niego świadczą m.in. adresowane na jego nazwisko (i tytułujące go „Dyrektorem”!) raporty polskich placówek w Waszyngtonie i Chicago, donoszące o nastrojach diaspory ukraińskiej w Ameryce.
 
       Pod koniec 1939 roku Giedroyc został mianowany kierownikiem biura do spraw mniejszości w prezydium Rady Ministrów, choć do jego wyjazdu do Francji ostatecznie jednak nie doszło  nominacja została zablokowana przez Stanisława Kota, działającego z osobistych pobudek.
 
       W Rumunii znalazła się w tym czasie cała grupa osób głęboko wprowadzonych w zagadnienia ukraińskie i prometejskie. Bliska przyjaźń łączyła Giedroycia z przebywającym w Bukareszcie kpt. Jerzym Niezbrzyckim, byłym szefem Referatu „Wschód” w centrali polskiego wywiadu. W stolicy Rumunii przebywał także Włodzimierz Bączkowski, związany w tym czasie z tzw. Ekspozyturą „R” – centralą polskiego wywiadu na Rumunię i tereny okupacji sowieckiej. Z tą samą placówką współpracowali ponadto: Piotr Kurnicki –  swego czasu wiceprezes warszawskiego Orientalistycznego Koła Młodych, a później m.in. wicekonsul w Kijowie i referent Wydziału Wschodniego MSZ, oraz Zdzisław Miłoszewski – były sekretarz polskiego konsulatu generalnego w Charkowie, a następnie radca w centrali MSZ.
 
      Jeszcze jesienią 1939 roku Giedroyc nawiązał z pomocą kurierów łączność z wieloma ważnymi osobistościami, które pozostały w kraju – zarówno na terenach okupowanych przez Niemcy, jak i ZSRS. Byli wśród nich również Ukraińcy: Wasyl Mudry, były wicemarszałek sejmu i prezes UNDO, oraz jeszcze w czasach przedwojennych, oraz Wołodymyr Kubijowycz, szef Ukraińskiego Komitetu Centralnego, powstałego w Krakowie pod niemieckim patronatem. Giedroyc podtrzymywał też znajomości z ukraińskimi emigrantami, którzy osiedli w Bukareszcie, w tym z Mykołą Kowałewskim, przed wojną redaktorem związanej z „dwójką” Agencji Telegraficznej „Express”, zajmującej się „robotą prometejską”. Do bukareszteńskich znajomych Giedroycia należał również Dmytro Doncow – nacjonalistyczny ideolog, redaktor i wydawca lwowskiego „Literaturno-Naukowego Wistnyka”. Z perspektywy czasu Giedroyc oceniał, że Doncow „bardzo trzeźwo oceniał Niemców i nie miał takich złudzeń jak wielu Ukraińców szczególnie na początku”.
 
       Giedroyc podjął nieudaną próbę wydostania z kraju ww. Wasyla Mudrego i dokooptowania go do tworzącej się we Francji Rady Narodowej.  Propozycja zyskała wsparcie ministra Augusta Zaleskiego, który polecał ambasadzie „zachęcić [go] do przyjazdu rychłego do Francji, ułatwiając mu podróż i wydostając z Krakowa”. Wedle wspomnień Giedroycia i ta inicjatywa została zablokowana przez Kota. 
 
      Ważnym punktem na mapie kontaktów polsko-ukraińskich pozostawały Czerniowce. Gdzie przebywali czołowi politycy mniejszości ukraińskiej w Rumunii, przede wszystkim współpracujący z Polakami już w okresie przedwojennym senator Wołodymyr Załoziecki oraz Jurij Serbyniuk, redaktor gazet „Czas” i „Nowa Rada”. Ambasador Raczyński polecił konsulowi RP w Czerniowcach Tadeuszowi Buynowskiemu podjęcie starań „w kierunku zacierania przeciwieństw polsko-ukraińskich w przeszłości”. Dyskretną akcję konsul miał rozwijać w porozumieniu z liderem Polonii rumuńskiej, senatorem Tytusem Czerkawskim. Spodziewano się, że nawiązanie współpracy z Ukraińcami na terenie Bukowiny „wywrzeć [...] może zbawienny wpływ na kształtowanie się stosunków w okupowanej przez Sowiety części Małopolski”.
 
      Ukraińscy rozmówcy polskiego konsula zadeklarowali antyniemieckie i antysowieckie stanowisko oraz chęć współpracy z Polakami. Fundamentem porozumienia polsko-ukraińskiego miało być według nich uświadomienie sobie wspólnego dla obu stron i dla Zachodu niebezpieczeństwa sowieckiego, szczególnie realnego w razie militarnego załamania się III Rzeszy.
 
       W połowie grudnia 1939 roku Załoziecki wysunął koncepcję utworzenia w ramach Armii Polskiej we Francji ukraińskich oddziałów z własną komendą i oznakami narodowymi. Propozycja ta zyskała poparcie gen. Sosnkowskiego, jednak wątpliwości formułowane przez Sikorskiego sprawiły, iż  idea nie została ostatecznie zrealizowana, choć rozważano ją w następnych miesiącach w polskich kołach rządowych.
 
       Konkretnym skutkiem rozmów prowadzonych w Czerniowcach było zwołanie przez ambasadę w styczniu 1940 roku dwudniowej polsko-ukraińskiej konferencji do Bukaresztu. Przewodnim jej tematem była konieczność polsko-ukraińskiej współpracy wymierzonej zarówno przeciw Sowietom, jak i Niemcom. Przedstawiciele ukraińscy uciekali od tematu powojennych granic, podczas gdy Polacy starali się wymóc na nich bardziej konkretne deklaracje w tej sprawie. Strona polska podkreślała  – jak ujął to Ciołkosz – że „życiowe ośrodki gospodarki i kultury ukraińskiej leżą na wschodzie. To nie Lwów, nie Przemyśl, lecz Kijów i Zagłębie Donieckie stanowią istotne centra Ukrainy”.
 
       Jedynym efektem konferencji było podjęcie wspólnej akcji prasowej, w szczególności reaktywowania i dalszego finansowania przez stronę polską biuletynu petlurowskiej agencji informacyjnej „Ukraintag”. Powołano też do życia sześcioosobowy Komitet Porozumienia.
 
       W tym czasie dowództwo lwowskiego Związku Walki Zbrojnej zastanawiało się nad różnymi wariantami antysowieckiej insurekcji. Słusznie zakładano, że jej sukces uzależniony był od co najmniej życzliwej neutralności Ukraińców. Plany te wspierała bukaresztańska ambasada RP, która zamierzała pozyskać do współpracy Brytyjczyków, informując ich  o planach zbrojnego wystąpienia na terenie okupacji sowieckiej. Przedstawiono też Anglikom szerszy plan działania, w prometejskim stylu, obejmujący operacje na południu Ukrainy. Po wywołaniu w ten sposób fermentu po stronie sowieckiej do akcji miały wkroczyć siły polsko-francusko-brytyjskie, które dokonałyby zbrojnego desantu w Odessie. Brytyjczycy uznali te plany za całkowicie nierealistyczne, sceptycznie podchodząc  też do szans wypracowania trwalszego kompromisu polsko-ukraińskiego.
 
CDN.
 
5
5 (2)

4 Comments

alchymista's picture

alchymista
chyba był człowiekiem Stalina, prawda?
Godziemba's picture

Godziemba
To był przede wszystkim głupi polityk  (nie oceniam jego jako profesora), przekonany o swoich "wybitnych" zdolnościach.

Dodatkowo miał wielką fobię antypiłsudczykowską, wszczędzie widział spiski "sanacyjne".

Pozdrawiam
Godziemba's picture

Godziemba
Nikt nie musiał za nim stać. Był takim dyletantem politycznym, łatwo poddającym się sowieckim manipulacjom, że sam z własnej woli rozpowszechniał sowiecką dezinformację. To taki wykształcony leming z pierwszej połowy XX w. Pozdrawiam

Więcej notek tego samego Autora:

=>>