W połowie listopada 1914 roku Rosjanie rozpoczęli natarcie na krakowską twierdzę.
Po początkowych sukcesach Austriaków, na skutek przewagi liczebnej Rosjan, Austriacy musieli 3 września 1914 roku ewakuować stołeczne miasto Galicji – Lwów, 11 września zarządzili odwrót za San, a 26 września rozpoczęło się pierwsze oblężenie Przemyśla.
Po nieudanej ofensywie państw centralnych na Dęblin, gdzie 1. Armia austro-węgierska straciła ok. 50 tys. żołnierzy, Rosja nie przeszli do ataku. Celem rosyjskiej ofensywy było rozdzielenie armii austro-węgierskiej od niemieckiej, opanowanie przemysłowego obszaru Śląska, następnie wkroczenie na Morawy, pod Wiedeń, a dalej do Berlina.
Cofając się na całym froncie Austriacy stawiali nikły opór i unikali frontalnego starcia z przeważającymi siłami wroga. Z braku niemieckiej pomocy wojska austro-węgierskie opuściły linię Dunajca i także cofały się na zachód, w kierunku twierdzy Kraków.
Próby zatrzymania Rosjan nad Opatówką, a później nad Nidą, tylko nieznacznie opóźniły postępy armii rosyjskich. Około 11 listopada Rosjanie zajęli prawie całą Galicję (91,7 proc. obszaru Galicji zamieszkanego przez 87,7 proc. ludności prowincji). Wojna objęła 77 z 82 powiatów galicyjskich.
Rosjanie wierzyli, że zdobędą twierdzę Kraków, a wojnę uda się zakończyć do końca roku. Rosyjscy żołnierze powiadali, że „idą na wesele do Krakowa”. W ziemię wbijali drogowskazy informujące, ile jeszcze kilometrów pozostało do Budapesztu, Wiednia i Berlina, a oficerowie wnioskowali o pilne dostarczenie im mundurów galowych potrzebnych na uroczystej paradzie zwycięstwa.
W przeciwieństwie do armii rosyjskiej nastroje w cofającej się armii austro-węgierskiej były ponure. Utrata większości Galicji działała przygnębiająco na żołnierzy. Cała c.k. armia „wyglądała, jakby już miała dosyć wrażeń wojennych”. „Przejmujący chłód jesienny. – wspominał ówczesny kapral Stanisław Sosabowski - Deszcz ze śniegiem. Rozmokłe drogi, rozdeptane tysiącami stóp maszerujących żołnierzy, rozbite kołami wozów i zaprzęgami artylerii. Marsz w pełnym obciążeniu. Szerząca się czerwonka. Noclegi na otwartym polu lub w szopach, w których hulał wiatr. Śmiertelne zmęczenie – odpoczynki w mokrych rowach przydrożnych, gdzie z miejsca się zasypiało. Posiłek w nocy, gdy kuchnia polowa dołączała do kompanii. I wreszcie najcięższa plaga żołnierzy armii austro-węgierskiej pod czas I wojny światowej – wszy, wszy i jeszcze raz wszy… Nie było ani miejsca, ani czasu na ich tępienie.
W części oddziałów morale i dyscyplina zdecydowanie spadły, a bandy dezerterów i maruderów włóczyły się po wsiach i lasach, żebrząc, kradnąc, rabując i czekając, aż dostaną się do niewoli. Żołnierze tyłowi sprzedawali wyposażenie wojskowe jawnie i za grosze.
Zgodnie z wydanymi dyrektywami Stawki od 12 listopada siły rosyjskie 4. i 9. Armii rozpoczęły marsz w kierunku Krakowa. Sprawozdawca wojenny gazety „Reich post” donosił: „Dnia 9 listopada pojawił się pierwszy patrol kozacki przed skrajem Twierdzy Kraków”. 11 listopada posterunek na Łysej Górze nad Ojcowem zameldował o wejściu Rosjan do Skały.
Państwom centralnym udało się zgromadzić znaczne siły, tak że na odcinku od okolic Krakowa do Wielunia siły Rosjan mających prowadzić ofensywę były słabsze niż stojące naprzeciw wojska państw centralnych. W tej sytuacji zaplanowano jednoczesne uderzenie z pół nocy i południa na wojska rosyjskie szykujące się do natarcia.
17 listopada dowództwo twierdzy krakowskiej nakazało zamknąć rogatki miejskie, zabraniając wstępu do Krakowa nawet na pobyt chwilowy.
Po dotychczasowych sukcesach Rosjanie liczyli, że uda im się zająć twierdzę Kraków nagłym uderzeniem, z marszu. Samą swoją obecnością blokowała Rosjanom wiodące na zachód linie komunikacyjne. Zdobycie krakowskiej twierdzy miałoby więc olbrzymie znaczenie operacyjne. Zajęcie olbrzymiego garnizonu, ważnego węzła komunikacyjnego i licznych składnic materiałów wojennych mogło stanowić zapowiedź całkowitej klęski c.k. armii. Dalszy marsz armii rosyjskich na zachód, ignorując obecność na skrzydle garnizonu krakowskiej twierdzy, byłby zbyt ryzykowny.
Sprawdzała się w praktyce maksyma Carla von Clausewitza: „Jeśli otoczysz się silnymi fortyfikacjami, to zmuszasz przeciwnika do poszukiwania alternatywnych rozwiązań”.
Doświadczenia ze zdobywania Przemyśla, świadomość potęgi krakowskiej twierdzy, trudności w dowozie zaopatrzenia spowodowane fatalnym stanem dróg (długotrwałe opady), zniszczenia linii kolejowych oraz brak stromo torowej ciężkiej artylerii, niezbędnej do podjęcia próby zdobycia stałych fortyfikacji, sprawiły, iż mimo optymistycznej oceny sytuacji przez Stawkę, Rosjanie ostrożnie rozpoczęli natarcie na Kraków.
Rosyjskie forpoczty zajęły Kocmyrzów i okoliczne wzgórze 279. Z odległości ok. 2 km, z drogi na pół noc od fortu, artyleria zaczęła ostrzał sektora VI twierdzy, nie mogąc jednak zagrozić konstrukcji fortu.
Austriacko-węgierskie armie nie dały się okrążyć i zamknąć w twierdzy – większość cesarsko-królewskich sił skoncentrowała się na północ od miasta. 17 listopada dowodzona przez gen. Hötzendorfa Armia przeszła do ataku. Szybko walki przekształciły się w działania pozycyjne.
Dowództwo armii austro-węgierskiej nakazało kontynuowanie natarcia, podkreślając, że „Wynik jutrzejszego ataku ma decydujące znaczenie dla sukcesu w całej woj nie. Nie mamy przed sobą żadnej przewagi. Wróg jest wycieńczony, brakuje mu amunicji i żywności. Także w jego oddziałach stany są niższe. Trzeba zdawać sobie sprawę, że stracony czas jest nie do nadrobienia. Dowódcy swoją nie złomną wolą i osobistym wpływem muszą wpłynąć na żołnierzy i dzięki temu umożliwić osiągnięcie zwycięstwa”.
W ramach c.k. 1. Armii w walkach na przedpolu Jury Krakowsko-Częstochowskiej wzięły udział krakowskie pułki. Ulubiony przez krakowian c.k. 13. pułk piechoty „Krakowskie Dzieci” walczył w składzie śląskiej 5. DP. Udało mu się zdobyć wieś Gołaczewy, zmuszjąc Rosjan do odwrotu.
Zaledwie dziesięć kilometrów dalej, pod Krzywopłotami, pozycje zajęły dwa bataliony 1. Pułku Legionów (4. kpt. Tadeusza Furgalskiego-Wyrwy, 6. kpt. Kazimierza Herwina-Piątka) oraz artylerzyści pod wodzą kpt. Ottokara Brzozy-Brzeziny. W dniach 17–18 listopada legioniści w krwawej i zaciętej bitwie powstrzymali rosyjskie natarcie. W jej wyniku zginęło 46 Polaków,, w tym por. Stanisław Paderewski, przyrodni brat Ignacego Paderewskiego.
18 listopada bitwa pod Krakowem przybrała postać uciążliwych zmagań. Dotychczasową jesienną deszczową pogodę zastąpiły opady śniegu. Temperatura spadła znacznie poniżej zera (21–22 listopada było nawet do -15 st. C ). Wiał lodowaty wiatr. Walki toczyły się więc w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych. Wielu żołnierzy, szczególnie rosyjskich, miało na sobie letnie mundury. Odmrożenia siały spustoszenie w szeregach.
W efekcie walczono raczej z warunkami pogodowymi niż z przeciwnikiem. Nic dziwnego, iż żadna ze stron nie była w stanie osiągnąć powodzenia.
CDN.
Po początkowych sukcesach Austriaków, na skutek przewagi liczebnej Rosjan, Austriacy musieli 3 września 1914 roku ewakuować stołeczne miasto Galicji – Lwów, 11 września zarządzili odwrót za San, a 26 września rozpoczęło się pierwsze oblężenie Przemyśla.
Po nieudanej ofensywie państw centralnych na Dęblin, gdzie 1. Armia austro-węgierska straciła ok. 50 tys. żołnierzy, Rosja nie przeszli do ataku. Celem rosyjskiej ofensywy było rozdzielenie armii austro-węgierskiej od niemieckiej, opanowanie przemysłowego obszaru Śląska, następnie wkroczenie na Morawy, pod Wiedeń, a dalej do Berlina.
Cofając się na całym froncie Austriacy stawiali nikły opór i unikali frontalnego starcia z przeważającymi siłami wroga. Z braku niemieckiej pomocy wojska austro-węgierskie opuściły linię Dunajca i także cofały się na zachód, w kierunku twierdzy Kraków.
Próby zatrzymania Rosjan nad Opatówką, a później nad Nidą, tylko nieznacznie opóźniły postępy armii rosyjskich. Około 11 listopada Rosjanie zajęli prawie całą Galicję (91,7 proc. obszaru Galicji zamieszkanego przez 87,7 proc. ludności prowincji). Wojna objęła 77 z 82 powiatów galicyjskich.
Rosjanie wierzyli, że zdobędą twierdzę Kraków, a wojnę uda się zakończyć do końca roku. Rosyjscy żołnierze powiadali, że „idą na wesele do Krakowa”. W ziemię wbijali drogowskazy informujące, ile jeszcze kilometrów pozostało do Budapesztu, Wiednia i Berlina, a oficerowie wnioskowali o pilne dostarczenie im mundurów galowych potrzebnych na uroczystej paradzie zwycięstwa.
W przeciwieństwie do armii rosyjskiej nastroje w cofającej się armii austro-węgierskiej były ponure. Utrata większości Galicji działała przygnębiająco na żołnierzy. Cała c.k. armia „wyglądała, jakby już miała dosyć wrażeń wojennych”. „Przejmujący chłód jesienny. – wspominał ówczesny kapral Stanisław Sosabowski - Deszcz ze śniegiem. Rozmokłe drogi, rozdeptane tysiącami stóp maszerujących żołnierzy, rozbite kołami wozów i zaprzęgami artylerii. Marsz w pełnym obciążeniu. Szerząca się czerwonka. Noclegi na otwartym polu lub w szopach, w których hulał wiatr. Śmiertelne zmęczenie – odpoczynki w mokrych rowach przydrożnych, gdzie z miejsca się zasypiało. Posiłek w nocy, gdy kuchnia polowa dołączała do kompanii. I wreszcie najcięższa plaga żołnierzy armii austro-węgierskiej pod czas I wojny światowej – wszy, wszy i jeszcze raz wszy… Nie było ani miejsca, ani czasu na ich tępienie.
W części oddziałów morale i dyscyplina zdecydowanie spadły, a bandy dezerterów i maruderów włóczyły się po wsiach i lasach, żebrząc, kradnąc, rabując i czekając, aż dostaną się do niewoli. Żołnierze tyłowi sprzedawali wyposażenie wojskowe jawnie i za grosze.
Zgodnie z wydanymi dyrektywami Stawki od 12 listopada siły rosyjskie 4. i 9. Armii rozpoczęły marsz w kierunku Krakowa. Sprawozdawca wojenny gazety „Reich post” donosił: „Dnia 9 listopada pojawił się pierwszy patrol kozacki przed skrajem Twierdzy Kraków”. 11 listopada posterunek na Łysej Górze nad Ojcowem zameldował o wejściu Rosjan do Skały.
Państwom centralnym udało się zgromadzić znaczne siły, tak że na odcinku od okolic Krakowa do Wielunia siły Rosjan mających prowadzić ofensywę były słabsze niż stojące naprzeciw wojska państw centralnych. W tej sytuacji zaplanowano jednoczesne uderzenie z pół nocy i południa na wojska rosyjskie szykujące się do natarcia.
17 listopada dowództwo twierdzy krakowskiej nakazało zamknąć rogatki miejskie, zabraniając wstępu do Krakowa nawet na pobyt chwilowy.
Po dotychczasowych sukcesach Rosjanie liczyli, że uda im się zająć twierdzę Kraków nagłym uderzeniem, z marszu. Samą swoją obecnością blokowała Rosjanom wiodące na zachód linie komunikacyjne. Zdobycie krakowskiej twierdzy miałoby więc olbrzymie znaczenie operacyjne. Zajęcie olbrzymiego garnizonu, ważnego węzła komunikacyjnego i licznych składnic materiałów wojennych mogło stanowić zapowiedź całkowitej klęski c.k. armii. Dalszy marsz armii rosyjskich na zachód, ignorując obecność na skrzydle garnizonu krakowskiej twierdzy, byłby zbyt ryzykowny.
Sprawdzała się w praktyce maksyma Carla von Clausewitza: „Jeśli otoczysz się silnymi fortyfikacjami, to zmuszasz przeciwnika do poszukiwania alternatywnych rozwiązań”.
Doświadczenia ze zdobywania Przemyśla, świadomość potęgi krakowskiej twierdzy, trudności w dowozie zaopatrzenia spowodowane fatalnym stanem dróg (długotrwałe opady), zniszczenia linii kolejowych oraz brak stromo torowej ciężkiej artylerii, niezbędnej do podjęcia próby zdobycia stałych fortyfikacji, sprawiły, iż mimo optymistycznej oceny sytuacji przez Stawkę, Rosjanie ostrożnie rozpoczęli natarcie na Kraków.
Rosyjskie forpoczty zajęły Kocmyrzów i okoliczne wzgórze 279. Z odległości ok. 2 km, z drogi na pół noc od fortu, artyleria zaczęła ostrzał sektora VI twierdzy, nie mogąc jednak zagrozić konstrukcji fortu.
Austriacko-węgierskie armie nie dały się okrążyć i zamknąć w twierdzy – większość cesarsko-królewskich sił skoncentrowała się na północ od miasta. 17 listopada dowodzona przez gen. Hötzendorfa Armia przeszła do ataku. Szybko walki przekształciły się w działania pozycyjne.
Dowództwo armii austro-węgierskiej nakazało kontynuowanie natarcia, podkreślając, że „Wynik jutrzejszego ataku ma decydujące znaczenie dla sukcesu w całej woj nie. Nie mamy przed sobą żadnej przewagi. Wróg jest wycieńczony, brakuje mu amunicji i żywności. Także w jego oddziałach stany są niższe. Trzeba zdawać sobie sprawę, że stracony czas jest nie do nadrobienia. Dowódcy swoją nie złomną wolą i osobistym wpływem muszą wpłynąć na żołnierzy i dzięki temu umożliwić osiągnięcie zwycięstwa”.
W ramach c.k. 1. Armii w walkach na przedpolu Jury Krakowsko-Częstochowskiej wzięły udział krakowskie pułki. Ulubiony przez krakowian c.k. 13. pułk piechoty „Krakowskie Dzieci” walczył w składzie śląskiej 5. DP. Udało mu się zdobyć wieś Gołaczewy, zmuszjąc Rosjan do odwrotu.
Zaledwie dziesięć kilometrów dalej, pod Krzywopłotami, pozycje zajęły dwa bataliony 1. Pułku Legionów (4. kpt. Tadeusza Furgalskiego-Wyrwy, 6. kpt. Kazimierza Herwina-Piątka) oraz artylerzyści pod wodzą kpt. Ottokara Brzozy-Brzeziny. W dniach 17–18 listopada legioniści w krwawej i zaciętej bitwie powstrzymali rosyjskie natarcie. W jej wyniku zginęło 46 Polaków,, w tym por. Stanisław Paderewski, przyrodni brat Ignacego Paderewskiego.
18 listopada bitwa pod Krakowem przybrała postać uciążliwych zmagań. Dotychczasową jesienną deszczową pogodę zastąpiły opady śniegu. Temperatura spadła znacznie poniżej zera (21–22 listopada było nawet do -15 st. C ). Wiał lodowaty wiatr. Walki toczyły się więc w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych. Wielu żołnierzy, szczególnie rosyjskich, miało na sobie letnie mundury. Odmrożenia siały spustoszenie w szeregach.
W efekcie walczono raczej z warunkami pogodowymi niż z przeciwnikiem. Nic dziwnego, iż żadna ze stron nie była w stanie osiągnąć powodzenia.
CDN.
(1)