Wierzę w niezłomność profesora Kieżuna

 |  Written by waw75  |  72

Na początku lat dziewięćdziesiątych w Wieluniu powstawał jeden z pierwszych w Polsce pomników ofiar stalinowskiego ludobójstwa. Garstka zapaleńców którzy sprawę pchali do przodu chciała, aby honorowym szefem komitetu budowy był mieszkający w Wieluniu, dziś już nieżyjący, były żołnierz Inspektoratu „Maria” AK, obwodu miechowskiego Stanisław Kałwa pseudonim „Sokolnicki”. Poproszono więc pana Kałwę – człowieka powszechnie bardzo szanowanego – aby zgodził się przewodniczyć komitetowi. Ku zdumieniu wszystkich Stanisław Kałwa odmówił. Według człowieka który był podczas tamtej rozmowy, porucznik „Sokolnicki” niemal ze łzami w oczach powiedział że po wojnie, jako prezes spółdzielni spożywców wstąpił do PZPR i w związku z tym nie czuje moralnego prawa aby przewodniczyć komitetowi budowy pomnika. Trudno dziś znaleźć choćby podobny etos uczciwości wobec społeczności a przede wszystkim wobec samego siebie.

    Zacząłem od przypomnienia tej historii bo myślę że dobrze obrazuje ona siłę osobowości i ogromną pokorę wobec prawdy. Myślę że profesor Witold Kieżun pozwolił sobie dziś na słabość odrzucenia tej moralnej dyscypliny. Jaka będzie tego cena? Czy tylko utrata zaufania? Czy tylko utrata opiniotwórczej roli dla ogromnej grupy społeczeństwa i środowiska politycznego? Czy może ogromny dramat osobisty? Może wszystko naraz? Wszystko.

    Dotychczas profesor Kieżun czerpał wielki szacunek z powodu swojej heroicznej postawy, odwagi i niezłomności jaką okazał w niewątpliwie najtrudniejszych dla Polski i dla Polaków latach II wojny światowej oraz zaraz po jej zakończeniu. Ten dorobek jednak nie tylko zachwyca ale także zobowiązuje. Szczególnie teraz kiedy jedni z najbardziej rzetelnych i wiarygodnych polskich historyków ujawnili fakt moralnej porażki profesora Kieżuna w okresie PRL-u.

    Ujawnienie trudnej i dramatycznej prawdy paradoksalnie powoduje że profesor Kieżun ma przed sobą wciąż bardzo ważną misję – tym trudniejszą że utracił pozycję wiarygodnego recenzenta.

    Trudno jednak zapomnieć że na jednej szali jego życiorysu leżą dokonania heroiczne, szlachetne – sięgające wyżyn człowieczeństwa i poświęcenia dla państwa i współobywateli. Na drugiej jednak – jak się okazało - słabość i ambicje które skusiły go do nikczemności. Czy mamy jednak prawo ocenić co przeważy? Czy wiemy choćby co powinno przeważyć?

    Kilka lat temu nagrywałem rozmowę z szesnastoletnią wolontariuszką tarnowskiego hospicjum domowego. To była naprawdę wyjątkowa dziewczyna. Mimo młodego wieku powierzano jej pod opiekę nawet najbardziej potrzebujących i wymagających pacjentów. I pamiętam jak któregoś dnia, w parku, ta młoda i skromna dziewczyna tłumaczyła mi hasło akcji „Nowotwór to też życie” jaka startowała wtedy w całej Polsce. I dziś nasuwa mi się na myśl zdanie: „choroba to też życie” panie Profesorze, nawet jeśli przez wiele lat byliśmy nią złożeni, nawet jeśli nie zdołała nauczyć nas pokory, to każdy nasz codzienny wybór i nasza codzienna postawa jest częścią całości. Częścią nas – tych obecnych i tych z czasu zdrowia i młodości. Każdy – nawet ostatni dzień wciąż jest dojrzewaniem – dorastaniem. 

     Życie trwa i myślę że to profesor Witold Kieżun zdecyduje na którą szalę położy kolejne decyzje.

    Pewnie Profesor nie będzie już ikoną prawicowych środowisk. Ujawnienie kulisów i mechanizmów jego peerelowskiej kariery prawdopodobnie odbierze mu też szansę pełnienia publicznej funkcji przewodnika ideowego środowisk prawicowych, i za swoje dawne złe wybory niewątpliwie zapłaci dziś poczuciem osobistej tragedii. Ale choć to rozliczenie jest dziś przede wszystkim winien samemu sobie, to moim zdaniem od jego postawy może zależeć to jak Polacy, 25 lat po transformacji ustrojowej będą postrzegali moralne rozliczenie współpracowników SB. Czy wciąż będzie to musiał być bezpardonowy podział na winnych i niewinnych, czy być może po dwudziestu pięciu latach spojrzenie głębiej w ludzkie słabości nie będzie ryzykowne dla mechanizmów państwa. Profesor Kieżun niewątpliwie jest postacią nietuzinkową – jest „Kimś” i nasuwają mi się słowa profesora Andrzeja Nowaka że „kimś można być tylko dla kogoś – dla samego siebie można być tylko nikim”.

      Mimo naprawdę bardzo mocnych dowodów jakie przedstawili panowie Cenckiewicz i Woyciechowski , bardzo wiele osób darzących profesora Kieżuna wielkim szacunkiem i zaufaniem nie zapomniało o jego heroicznej postawie podczas wojennej tragedii i o ogromnym bogactwie intelektualnym z jakiego wciąż mamy szansę  czerpać. I trudno zaprzeczyć że Witold Kieżun na tą pamięć i szacunek zasłużył jak niewielu w Polsce. Ale ci ludzie wciąż czekają na jego niezłomność. Niezłomność która wyrasta z pokory i szacunku dla prawdy. Niezłomność która nie ma nic wspólnego z upartością i która czasem każe odsłonić obraz „ecce homo”. Profesor Kieżun zasłużył na to aby sam zdecydował na której szali położy dziś odważnik.

      Img.: http://www.radawarszawy.um.warszawa.pl/ewidencje/honorowi/osobywyroznion... @kot

      5
      5 (9)

      72 Comments

      Ellenai's picture

      Ellenai
      Napiszę tutaj. I to będzie zarazem odpowiedź na Twój komentarz do mnie pod inną notką.
      Przede wszystkim dziekuję Ci za napisanie tego tekstu. Chyba czegoś takiego własnie mi brakowało.
      Dobrze odgadłeś. Jestem zła. Jestem zła, bo czuję się zdradzona, choć profesor Kieżun przecież nawet nie wie o moim istnieniu. Profesor Kieżun to był dla mnie jednak naprawdę Ktoś. Gdyby komuś przyszło na myśl, by mnie o to spytać, położyłabym bez wahania swoja głowę pod topór za to, że jest to człowiek, którego odwaga i uczciwość nie mają sobie równych. Czuję się oszukana.
      Nie, wcale nie mam do Ciebie żalu o to, że "próbujesz zaklinać rzeczywistość". W gruncie rzeczy, gdzieś podświadomie czy nie w pełni świadomie, też chyba ją na swój sposób zaklinam. Masz rację, że została zaprzepaszczona ogromna szansa na to, by pokazać młodym ludziom, że niezłomnością i odwagą można zbudować piękne, wartościowe życie - potrzebne współrodakom i Ojczyźnie. Boli mnie, ze zostało to rozfrymarczone w sytuacji, gdy bardzo trudno będzie postać profesora Kieżuna zastąpić kimś innym. Tego już nie da sie naprawić.

      Ale... mam resztki nadziei... bardzo chciałabym, by profesor Kieżun odnalazł przynajmniej w sobie uczciwość i odwagę. I czekam. Tak... chyba jednak czekam...
      Danz's picture

      Danz
      Nie tylko Ty czekasz, wiele osób czeka na słowa przeprosin.
      Pozdrawiam.

      Cytat:
      Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów. 
      Empedokles

      Ellenai's picture

      Ellenai
      Aby być precyzyjnym, nie czekam przeprosin dla siebie. Na mojej własnej wadze, to czego Kieżun dokonał w czasie PW i tak przeważa nad poczuciem rozczarowania, jakie mi zafundował obecnie.  Chciałabym jednak usłyszeć przeprosiny dla tych, o których można przeczytać w donosach profesora Kieżuna. To im jest coś winien, a nie mnie.
      Danz's picture

      Danz
      Przekopałem się przez dokumenty na temat p. Kieżuna, plus doczytałem najnowsze artykuły na niezależnej.
      Ja od tego pana już nic nie oczekuję.
      Mnie ten pan już nie interesuje, taki mam dziwny charakter.
      Pozdrawiam.

      Cytat:
      Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów. 
      Empedokles

      Ellenai's picture

      Ellenai
      Myślę, że zaszło tu jakieś nieporozumienie. Nie wiem dlaczego, notka Wawa została potraktowana jako zachęta do dalszej dyskusji na temat winy czy niewinności profesora Kieżuna. Tymczasem ani Wawowi (Waw - popraw mnie, proszę, jeśli sie mylę), ani też mnie, zupelnie nie o to chodziło.
      Artykuły, jakie przeczytałes, dla mnie osobiście nie wnoszą nic nowego. Wydawało mi się, że moje zdanie w tej kwestii jest od dawna jasne dla wszystkich. Pisałam przecież w swoich komentarzach zarówno o przedziwnej błyskawicznej karierze, niedostępnej nie tylko dla żołnierzy AK, ale dla znakomitej większosci nawet bardzo uzdolnionych ludzi w PRL. Pisałam, że świeżo upieczony student został w ciągu roku czy dwóch wicedyrektorem Narodowego Banku Polskiego, pisałam o wyjazdach już w latach stalinowskich i później (zanim jeszcze oficjalnie Kiezun podjął współpracę z SB w 1973 roku) - nie tylko do demoludów, ale także do krajów zachodnich, pisałam o tym także, że - co było zupełnie  niespotykane - wypuszczano go z żoną. Nawet policzyłam, że w latach 1955-1973 wyjeżdżał aż 20 razy i tylko raz - w 1959 roku odmówiono mu paszportu. Napisałam wreszcie wyraźnie, że współpraca Kieżuna z SB nie budzi dla mnie żadnych wątpliwości i że co do dwóch podpisów "Tamiza" jestem pewna, iż zostały napisane tą samą ręką, co raporty. Napisałam równie wyraźnie - Kiezun kłamał, gdy twierdził, że o pseudonimie Tamiza słyszy po raz pierwszy od Woyciechowskiego. To wszystko jest w moich wczesniejszych komentarzach.

      Nie zmieniłam zdania i nie o przekonywanie kogokolwiek do Kieżuna czy o winie Kieżuna jednak tu chodzi. Chciałam, by stawił czoła prawdzie o sobie i chciałam usłyszeć jego przeprosiny wobec tych, na których donosił.
      Chciałam to usłyszeć tylko w imię pamięci Powstańców Warszawskich.
      Ty masz oczywiście prawo do tego, by nie chcieć od niego już nic i nie wydaje mi się, by dowodziło to dziwnego charakteru. Być może to ten mój jest dziwny :)
      Nie musimy wszak w tej akurat sprawie być jednomyślni.
      nurni's picture

      nurni

      Artykuły, jakie przeczytałes, dla mnie osobiście nie wnoszą nic nowego. Wydawało mi się, że moje zdanie w tej kwestii jest od dawna jasne dla wszystkich.


      Przepraszam:)
      Co chcesz powiedzieć Moja Miła?

      Od którego momentu jest owe "od dawna jasne", hę?

       
      Ellenai's picture

      Ellenai
      Przegapiłeś coś, Mój Miły, hę? :)

      Dobrze. Pozbieram linki do rzeczonych moich komentarzy, w których o tym piszę i Ci je podam na tacy. Doceń. Dla nikogo innego nie podjęłabym się takiego trudu, bo wyklepałam ostatnio całkiem sporo na klawiaturze, a czas ostatnio znów jest moim wrogiem.
      nurni's picture

      nurni
      Dziekuje, ale to zbyteczny trud.
      Uważam że jesteś osobą mającą duzo ciekawego do powiedzenia w sieci. Zatem Ciebie czytam zawsze! :)


      "Od dawna jasne" to jest dla mnie to że byłas tu publicznie chwalona za nic nie wnoszące do sprawy analize jakichś czwartorzędnych tekstów. Nie dziwię się chwaleniu - tak to się robi.

      "Od dawna jasne" jest i to że przypisałaś Wyszkowskiemu pewne ograniczenie - tak umysłowe jak wynikające rzekomo z braku wiadomości.

      Jakiejkolwiek łączności w tym co pisałas i w tym co "od zawsze" nie udało mi się wychwycić.



       
      Ellenai's picture

      Ellenai
      Jakiejkolwiek łączności w tym co pisałas i w tym co "od zawsze" nie udało mi się wychwycić.

      To już wyłącznie Twój problem. Tekst Ci podałam.
      polfic's picture

      polfic
      :)))
      Lojalka widzę nie pomogła :)))
      Ech ... dzieci, dzieci :)
      I o mnie mówicie, że to ja jestem infantylny :)
      Ellenai's picture

      Ellenai
      Specjalnie dla Ciebie obszerny fragment mojej notki „Profesor Kieżun i polityka historycznego rewizjonizmu” z 30 września, a więc sprzed  tygodnia.
      http://www.blog-n-roll.pl/pl/profesor-kie%C5%BCun-i-polityka-historycznego-rewizjonizmu#.VDL-Q1cRS8o
      Podkreślenia dodane są teraz - zebyś znowu czegoś nie przegapił :)

      Od wczoraj zdołałam, nie bez uczucia narastającej przykrości, zapoznać się z ostatnimi prawie 200 stronami jednej z teczek pracy TW Tamiza. Prawdę pisał Nurni, że wcześniej nie doszłam do najważniejszych jej fragmentów. Koszmarem jest przeczytanie ostatnich kilkudziesięciu stron z lat 1977-1978. Nie ma żadnych wątpliwości, że o ile pierwsze raporty Kieżuna można uznać za nieszkodliwe, o tyle te z lat 77/78 są klasycznymi donosami. Kieżun daje w nich charakterystyki ludzi, z którymi współpracował. Szczególnie paskudny jest raport o chorym na raka prof. Podgóreckim i jego żonie - prof. Marii Łoś, o prof. Stefanie Nowaku oraz o dr Robercie Senkierze, którego charakterystyka przekazana przez Kieżuna zawiera nawet informacje o ulubionym alkoholu oraz o tym, że lubi odwiedzać kluby nocne, choć   „z usług prostytutek nie korzysta”. Kieżun przekazał też do wglądu listy, jakie powierzył mu docent  J. Maciej z prośbą o przekazanie ich za granicą konkretnym osobom.
      Nie jestem w stanie w swoim sumieniu i swojej wiedzy znaleźć argumentów na obronę  tych zachowań. Co więcej, w tej właśnie części odnalazłam dwie pisane odręcznie notki, co do których nie można mieć żadnych wątpliwości, że były pisane tą samą ręką, co widniejący pod nimi podpis „Tamiza”. Pan profesor zatem ewidentnie kłamał, gdy twierdził, że o tym iż zaklasyfikowano go jako TW i nadano pseudonim „Tamiza”, dowiedział się dopiero od Woyciechowskiego i Cenckiewicza. Tyle na ten temat. Przykro mi, ale prawda niestety nie chce wyglądać inaczej, niż to wyżej przedstawiłam.

      Jest jeszcze jedna rzecz, którą zasygnalizowałam już w którymś z moich wcześniejszych komentarzy, a która przeszła bez echa, co właściwie przyjęłam z ulgą, bo nie chciałam tego drążyć. Miałam nadzieję, że moje podejrzenia mogą być bezpodstawne. Niestety, podobne zastrzeżenia wysunął na wczorajszym spotkaniu także Cenckiewicz, nie chcąc  ich także szerzej rozwijać. Otóż wątpliwości pojawiają się, gdy prześledzi się życiorys profesora Kieżuna i okres przez jego potwierdzonymi w dokumentach kontaktami z SB, czyli przed rokiem 1973. Spójrzmy bowiem na to, co wtedy się działo. Kieżun, jak wielu innych żołnierzy z AK, był internowany i osadzony w jednym z łagrów sowieckich w Turkmenii. Był przesłuchiwany przez NKWD. Do Polski wrócił w 1946 lub w 1947 roku i w latach 1947-1951 ukończył studia prawnicze na UJ. Tuż po studiach, w 1952 r. zaczął pracować w Warszwie, w NBP, gdzie wkrótce został wicedyrektorem. W NBP pracował do 1970 roku.

      I to jest własnie coś, co trudno mi zrozumieć. Wiadomo przecież, jakie były losy żołnierzy AK, którzy naprawdę w czasach stalinowskich nie robili raczej takich karier. Tymczasem Kieżun wyjeżdżał także jeszcze przed „odwilżą” i potem - w czasach gomułkowskich za granicę. Często wyjeżdżał wraz z żoną. Te wyjazdy w latach 1955-1972 (czyli przed zarejestrowaniem go jako TW) odbywał nie tylko do demoludów, ale także do Francji, Szwecji, Włoch i RFN.
      Janka Rodowicza „Anodę”, który podjął studia na Politechnice Warszawskiej, zatłuczono w czasie śledztwa w  siedzibie MBP na Koszykowej w 1949 roku.W  wi ęzieniu mokotowskim w czasach stalinowskich, czyli do 1956 roku, zamordowano prawie 3000 osób, a wiele innych, związanych z państwem podziemnym, więziono. Żołnierze AK byli inwigilowani przez wiele lat. A Kieżun w tym czasie był wicedyrektorem Narodowego Banku Polskiego.
      Z dokumentacji wynika, że był rozpracowywany dopiero w latach 1965-1968 w związku ze sprawą rozłamu w  SD o kryptonimie „Młodzi”. Żadnych innych wcześniejszych śladów inwigilacji czy przesłuchań w żadnych kartotekach SB nie ma. Natomiast - jak  twierdzi sam profesor Kieżun - jego opracowanie z 2002 roku, które miał przekazać Wiesławowi Chrzanowskiemu, Władysławowi Stasiakowi i Lechowi Kaczyńskiemu, nosi tytuł „Moje kontakty ze służbami PRL i Związku Radzieckiego”. Wnioski pozostawiam czytelnikom.
       
      O tych wyjazdach i karierze pisałam także już we wcześniejszym komentarzu. Jak chcesz, mogę i jego poszukać. Ale może ten tygodniowy termin Ci wystarczy, by przyznać, że coś tam jednak jest „od dawna" dla mnie jasne, hę? Tylko nie kombinuj :)
       
      nurni's picture

      nurni
      O tym tekście mogę powiedziec tyle że jest bez wątpienia w pierwszej trójce Twych tekstów -  zaraz wyjaśnie czy od początku czy końca.

      Parę dni po tym jak przypisywałaś Cenckiewiczowi i Woyciechoowskiemu intencje mało godne - za to bez wątpienia w godnej obronie jakiegoś szpicla - wyjaśniasz że agent SB był agentem SB.

      Taka nowina!

      Otóz oświadczam Ci że Twe impresje, Twe nawet stanowcze przekonania żeTamiiza był Tamizą były i są kompletnie bez znaczenia. Szpicel był szpiclem niezależnie od tego co na pewnej mądrości etapu ogłosiłaś, do czego z mozołem doszłaś.
      Woda była mokra zanim postanowiłaś do niej wejść.

      To nie koniec bo przejdę teraz do głównego zarzutu, istotniejszego niż stu Kieżunów czy innych łajdaków. Można sie nawet straszliwie pomylić ale to jest niewybaczalne.

      Twój tekst w którym dzielnie wyważasz dawno już otwarte drzwi traktuje o wszystkim. Prawie wszystkim. Tylko że nie o tym co najważnejsze.

      Przy okazji ujawnienia kolejnego delatora nie znalazłem Twych słów podziękowania dla Woyciechowskiego i Cenckiewicza.
      Wzieli na siebie ogromną odpowiedzialność..

      Ludze którzy SKUTECZNIE rozbijali agenturę w 1992 roku jak i WSI w 2007. Z czym wiązały się dla nich niebezpieczeństwa daleko bardziej realne niż nasza śmiała decyzja by wcisnąć ENTER -  na okolicznoość postu który imaginuje się nam jako odkrywczy, bohaterski, bezkompromisowy i takie tam manifesty.

      Ktoś im podziękuje za otworzenie oczu?
      Nic z tego, w najlepszym razie wywołali konfuzję u pięknoduchów.

      Dopiero teraz, nieśmiało, przedziera się opinia że jednak lepiej wiedzieć niz nie wiedzieć.
      Co za postęp !
      Baaa.. starzec Tamiza chyba też jakby naglę odmłodniał, juz jest na tyle młody że może usłyszeć co o nim się myśli. Świat na moich zezowatych oczach najwidoczniej galopuje!

      Przy okazji operacji Tamiza 2 prawdziwy ofiarami są jak zwykle ci którzy ośmielili się otworzyć innym oczy.
      Pomyje wylano (zresztą robi się nadal) na ludzi nie tylko rzetelnych ale i uczciwych i odważnych.  Bardzo uczciwych i bardzo odważnych. Wszelkie honory dla panów Woyciechowskiego i Cenckiewicza.

      Tego drobiazgu nie sposób dowiedzieć się z Twego prawie że odkrywczego wątku. Priorytetem były Twe emocjonalne relacje z Kieżunem.
      Tam się świat zaczął i tam się kończy.


       
      Ellenai's picture

      Ellenai
      O tym tekście mogę powiedziec tyle że jest bez wątpienia w pierwszej trójce Twych tekstów -  zaraz wyjaśnie czy od początku czy końca.

      Nie prosiłam o recenzję. Jest zbędna. Tekst dostałeś wyłącznie na potwierdzenie tego, że o karierze i wyjazdach Kieżuna pisałam już tydzień temu.
      Wystarczy już tych pouczeń, Nurni. Zły adres. Niestety, będziesz chyba musiał znaleźć sobie kogoś innego do kłótni, jeśli odczuwasz taką potrzebę.


      Napisałam do Danza, że nowe artykuły na Niezależnej nie wnoszą dla mnie nic nowego, bo o karierze i wyjazdach Kieżuna pisałam już zanim się ukazały, a kwestia winy Kieżuna jest dla mnie od dawna jasna. W skali tego, kiedy dokumenty Kieżuna zostały pokazane publicznie i ile trzeba było czasu, by je dokładnie przeczytać, jeśli coś jest dla mnie jasne od tygodnia, to można napisać, że od dawna.
      Ty z tego zrobiłes „od zawsze” i sobie z tym dyskutujesz:  Jakiejkolwiek łączności w tym co pisałas i w tym co "od zawsze" nie udało mi się wychwycić.

      Co do całej reszty, to Twoja recenzja mojego zachowania i pretensje o to, że nie wyraziłam wdzięczności panom C&W , są sporym nadużyciem. Notka była notką o Kieżunie i o tekście Gursztyna, a nie notką dziękczynną dla C&W. Nie wylewałam też z tej okazji żadnych pomyj na nikogo i nie mam kogo, ani za co, przepraszać .  Pozwól, że sami będziemy decydować, o czym piszemy, a nie dyktować  sobie wzajemnie, o czym powinniśmy pisać.

      Doszłam do samodzielnych wniosków z mozołem - owszem. Nie jestem obeznana z aktami IPN, a mimo to, zamiast rzucić się natychmiast na opinie wygłaszane przez wybrane osoby i przyjmować je za własne, postanowiłam przedrzeć się przez cały materiał, by samej sobie wyrobić na ten temat zdanie. Dla Ciebie może to być kompletnie bez znaczenia, ale dla mnie osobiście własnie to ma znaczenie. Bo, owszem -  po pierwsze dla mnie to ważna emocjonalnie sprawa i nie ukrywam tego. Nie wiem dlaczego masz problem z emocjami i uważasz, ze to coś nagannego.  A po drugie - zwykłam sama, choćby i z opóźnieniem i - jak to piszesz - z „wyważaniem dawno już otwartych drzwi”, dochodzić do wniosków. Za to na pewno są moje własne. Dla mnie jest to jakaś wartość, dla której warto poświęcić czas. Tak robiłam, tak robię i nadal tak własnie robić będę - bez względu na to czy inni to akceptują, czy też nie. Tobie za to wolno opierać się na opiniach kogo tam Ci się podoba. Na pewno nie będę Ci z tego czynić żadnego zarzutu, choć akurat wolę w tym względzie samodzielność, niż opieranie się na przyjętych autorytetach.

      Zamiast tworzyć kolejne zarzuty, wypadałoby zwyczajnie przyznać, że o sprawie kariery i wyjazdów Kieżuna omówionej   w artykule, o którym napisałam, że dla mnie nie wnosi nic nowego, rzeczywiście pisałam już na tydzień przedtem, zanim ten artykuł się ukazał.
      Bo o tym właśnie był mój komentarz do Danza i to właśnie, nie wiadomo dlaczego, postanowiłeś zakwestionować.

      Co do notki poświęconej Cenckiewiczowi oraz Woyciechowskiemu, to przecież, zamiast wymagać tego od innych, możesz ją napisać sam.
      waw75's picture

      waw75
      Wiesz mi spro ludzi zarzuca że nie jestem jednoznaczny. I może jest w tym trochę racji. Akurat powiem szczerze - w przypadku profesora Kieżuna kompletnie nie nadszrpnałem emocji. Moi mzdaniem nie ma najmniejszego znaczenia. A raczej ni emialo ... bo zdaje się że ta sprawa może być powodem rozlamu w środowisku prawicowym. Ale jakoś mnie to nie dziwi? Z prostej przyczyny - widzialem jakie nieprzystajace środowiska zostaly silą rozpedu sklecone w jedną sztuczną calość po faktycznym rozpadzie LPR. I prawdopodobnie sprawa Kiezuna uwidoczniła pewne istniejące od bardzo dawna rożnice w optyce ludzi z dawnego PC i środowisk ZChN a potem LPR-u . 
      Życiorys profesora Kieżuna pokazuje moim zdaniem jakieś fascynujące zaslepienie - nagle facet ktory był publikowany w wydawnictwach KC PZPR, lansowany jako jeden z najwybitniejszych ideologow gospodarki socjalistycznej okresu PRL-u i ktoremu propnuje sie prowadzenie kursów dla aktywu partyjnego staje się idolem środowisk rzekomej ekstremy antykomunistycznej. OK - czlowiek jak czlowiek- zasluguje na szacunek - nie mi oceniać ale jestem pewien ze gdyby każdemu z dzisiejszych obrońców Kieżuna przedstawiono jego zyciorys z okresu PRL-u  informując że to CV towarzysza Jana Kowalskiego to by się zaczeli rzucać że to komuch itd. 
      Ale na tym własnie polega fenomen profesora Kieżuna - na wybiorczości w spojrzeniu. Moim zdaniem bardzo charakterystycznej dla pewnej grupy bardzo konserwatywnego elektoratu.
      Ellenai's picture

      Ellenai
      Dosyć trudno jest mi niejednoznaczność potraktować jako zarzut.
      Ze sobą bowiem mam całkiem podobny problem :)
      Tak mnie wychowano, że szczególnie gdy chodzi o jednoznaczne potępienie kogoś,  potrzebuję bardzo dużo czasu i bardzo dużo sprawdzania dostępnych mi informacji, by móc jednoznacznie powiedzieć - tak, ten człowiek zasługuje na potępienie. Czasem jest to przekleństwo, ale czasem chroni mnie to przed pochopnym osądzaniem i wyrządzeniem krzywdy. Nie będę więc walczyć z przekazem, który zawsze powtarzała mi moja Babunia: "postępuj tak, by nikt przez ciebie nie płakał". Ona nie tylko to mówiła, ale dawała mi własny przykład. Była najwspanialszym człowiekiem, z jakim kiedykolwiek przyszło mi mieć styczność. Nie jestem taka, jak Ona, ale przynajmniej próbuję Ją naśladować na tyle, na ile umiem.


      Zaślepienie, mówisz. Może coś w tym jest. W jakimś sensie przyjęliśmy ten autorytet w ciemno, nawet nie próbując cokolwiek sprawdzać czy się zastanawiać. Mozna to zrozumieć, bo ktoś taki był nam bardzo potrzebny. Jednak w pewnym sensie rzeczywiście daliśmy się oszukać "na własną prośbę". A człowiek oszukany w swoich emocjach,  jest na ogół bardzo radykalnym recenzentem.
      waw75's picture

      waw75
      A człowiek oszukany w swoich emocjach,  jest na ogół bardzo radykalnym recenzentem
      --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
      To prawda -ale obrońcy profesora Kiezuna też rozpalili emocje - to pewnie bardzoszeroki temat - ale przede wszystkim wielu z nich jest świecie przekonanych że lustrację profesora Kieżuna trzeba wypalić zywym ogniem - i to w obronie wlasnej. O ile sobie przypominam ostatnio podobne emocje widzialem kiedy czytałem ze największym zdrajcą  najjasniejsze Rzeczypospolitej jest Lech Kaczyński. Obawiam się że dziś obrona profesora Kieżuna skupi dokladnie ten sam elektorat. 
      Dobranoc Ellenai
      polfic's picture

      polfic
      "lustrację profesora Kieżuna trzeba wypalić zywym ogniem - i to w obronie wlasnej."

      Mam nadzieję że to o mnie?
      waw75's picture

      waw75
      Nie Polfiku - znamy się już chwilę - jak mógłbym Ci projektować tą zaciekłość? Owszem - bronisz profesora Kieżuna ale nigdy nie posuwałeś się w tej obronie do atakowania mnie czy ludzi którzy chcą wyjaśnienia PRL-owskiej przeszłości Profesora. Ja pisałem o innym mechaniźmie - którego Ty ani nie promujesz ani nigdy nie promowałeś a już na pewno nie wobec mnie. To znaczy metodzie projektowania adwersarzom najgorszych intencji i najgorszych cech tożsamości a potem uznania że należy wszelkimi metodami się przed tym zaprojektowanym zagrożeniem bronić. I ten relatywizm- tą retorykę miałem na myśli pisząc o ludziach którzy chcą lustrację Profesora wypalić żywym ogniem w obronie własnej. 
      Ja się na swoim blogu zetknąłem z tym na przykład przy okazji listu otwartego pani profesor Modelskiej - Creech. To jest po prostu idealny wzorzec tej optyki. To mniej więcej taka logika: jeśli uznamy że największym zagrożeniem dla Polski jest "spisek żydowsko - bolszewicki", albo jeśli uznamy że takim zagrożeniem jest dla Polski faszyzm i , cytuję bo sam bym tego nie wymyślił : "folksdojczyzm",  i profesor Kieżun został słusznie lub niesłusznie uznany za reprezentanta takiego poglądu to ergo każdy kto cokolwiek zarzuca Profesorowi jest Żydem, bolszewikiem , zdrajcą albo folksdojczem i należy go zgnoić w zarodku. 
      Popatrz w jaki sposób to zadziałało w przypadku sprawy profesora Kieżuna: skoro profesor Kieżun jest bohaterem Powstania Warszawskiego to każdy historyk który go tknie musi być automatycznie wrogiem Powstania, sprzymierzeńcem faszystów i komunistów i agresorem na pamięć narodową. I nagle się okazało że wiiny całemu złu jest Cenckiewicz bo chciał zniszczyć pamięć Powstania i jego bohatera. No ale sie okazało że sprawę rozpoczął i prowadził przede wszystkim Woyciechowski - aaaaa - to na pewno znaczy że Woyciechowski musi być agentem Cenckiewicza wynajętym (na pewno za kasę) żeby stanoiwić zasłonę dymną. I tak do ideologii dzialania w obronie własnej można dorobić każdą nareację i zgnoić każdego dowolnego cżowieka. 
      Zobacz jaka jest optyka wspomnianej wcześniej profesor Modelskiej - Creech: stajemy w obronie profesora Kieżuna bo jakieś łobuzy chcą zakwestionować jego dorobek szukając współpracy z SB. Co w takim razie robimy? - ano dokładnie to samo tzn gnoimy historyka .... szukając nawet hipotetycznych .... śladów wspópracy z SB - choćby nawet jego dziadka. 
      Ale bardzo wyraźnie chcę to powiedzieć bo byłby to absurd gdyby ta sprawa nas skłóciła że nigdy nie zarzucałem Ci podobnej retoryki ani podobnego spojrzenia na tą sprawę. Jeśli tak to wyszło to Bardzo Cię Przepraszam.
      polfic's picture

      polfic
      Nie taka była moja intencja :).
      Ale, żeby zakończyć:
      pomidor :)
      (wide mój ostatni tekst).

      Pozdrawiam :)
      Ellenai's picture

      Ellenai
      Dobranoc Waw.
      waw75's picture

      waw75
      Dziękuję Ellenai. Profesor faktycznie był i pewnie nada pozostanie dla tysięcy ludzi wielkim autorytetem i osobą godną szacunku. Dla cześci ludzi był także kimś w rodzaju weryfikacji słuszności ich poglądów - w sensie: skoro profesor Kieżun mowi to czy tamto a ja od dawna też tak postrzegalem ta sprawę to upewnia mnie to w poczuciu że miałem rację. I nagle się okazało że - po pierwsze - powoływanie sie na niego budzi jakieś poczucie niekonsekwencji a po drugie powolywanie sie na Profesora w dyskusjach z adwersarzami przestło mieć wartość bo momentalnie usłyszymy kontrargument że profesor Kieżun to przecież dawny współpracownik. 
      Mimo wszystko jednak ja nie sądze aby sprawa ujawnienia kontaktow Profesora z SB jakoś zasadniczo zweryfikowała cokolwiek w kwestii postrzegania PRL-u czy obecnej roli ludzi dawniej uwiklanych a dziś obecnych w debacie publicznej. Kto miał sobie wyrobić zdanie  i tak sobie już wyrobil. Dramat i historia profesora Kieżuna na pewno nie są dziś filarem tego co definiuje sie jako pamięć żywa czy fundamentalna - czyli pamięć dająca wiedze na temat aktualnej pozycji, sytuacji i warunków funkcjonowania społeczności. To przede wszystkim osobisty problem Profesora w rozliczeniu nie tylko ze swoim życiem ale takż eze swoimi rówiesnikami i być może dziecmi tych ktorzy leżą dziś na wielu "łączkach" całego kraju. Oczywiście nie w sensie takim że Witold Kieżun jest za w jakikowliek sposób odpowiedzialny ale w takim sensie że wtedy kiedy on prowadził jakąś - jak mowi "piękną" czy "wspanialą grę" zajmując jednocześnie rózne publiczne posady to ci sami ludzie z ktorymi Kieżun wspaniale gral mordowali, torturowali i pozbawiali praw publicznych innych żołnierzy Armii Krajowej. 
      Ale przecież dorobek Powstanczy, heroizm w przetrwaniu łagrów czy choćby dzisiejsza ogromny potencjal w definiowaniu wspólczesnych zjawisk ekonomicznych i spolecznych dzisiejszej Polski to coś czego Kieżunowi odebrać się nie da. To nadal wybitny umysł i wybitny czlowiek. Tyle tylko ze chyba jest cos winien swoim rówieśnikom i ich dzieciom. 
      A wiesz - na Salonie ktoś mnie ostanio zaczepił i zarzucil mi że ujawnianie kontaktów profesora Kieżuna jest brakiem rozsądku. I prawdę mowiąc bardzo jestem wdzieczny za tamten komentarz i uzycie slowa rozsądek. Rozsądek - czyli umiejętność rozsądzenia. Pytanie czy mamy dokonać rozsądzenia świadomie falszując fakty czy też dokonać rozsądzenia znając te fakty. Ja wole rozsądzać znając prawdę. ale nie sądze aby w przypadku profesora Kiezuna ktokolwiek mógł miec pewność w ktora stronę powinien rozsądzić - i która stronę powinna przechylić się ostatecznie wskazówka wagi.
      Dziękuje A. :)
      Ellenai's picture

      Ellenai
      To ja Ci dziękuję. W uporządkowaniu sobie w głowie i w sercu tej sprawy i w ponownym postawieniu świata na nogi, Twoje pełne spokoju pisanie pomaga mi dziś bardziej, niż cokolwiek innego. Piszesz tak, jak ja sama bym napisała. Gdybym tak potrafiła :)

      Pytanie czy mamy dokonać rozsądzenia świadomie falszując fakty czy też dokonać rozsądzenia znając te fakty. Ja wole rozsądzać znając prawdę. ale nie sądze aby w przypadku profesora Kiezuna ktokolwiek mógł miec pewność w ktora stronę powinien rozsądzić - i która stronę powinna przechylić się ostatecznie wskazówka wagi.
      polfic's picture

      polfic
      Ja wierzę w Profesora. I nie oczekuję żadnych przeprosin. Z prostego powodu - nie mam do tego prawa. I tyle.

      Pozdrawiam
      waw75's picture

      waw75
      Polfiku - ale ja naprawdę nie mam ani woli ani potrzeby rozliczać czlowieka ktory mnie przerasta o 100 klas - wiedzą, doświadczeniem, intelektem czy warunkami w jakich przyszło mu dokonywać życiowych wyborow.
      Ael zastanawiam się tylko co w obecnym stanie wiedzy oznacza owa "wiaraw Profesora" o ktorej piszesz. Ja też wierzę w Profesora - ale ma to też dla mnie wymiar tego czy potrafi rozliczyć się ze swoją przeszlością czy tak jak Lech Wałęsa wyrzuci historyków za drzwi krzycząc : "nawet pan nie pomyśl że Kieżun mogł wspólpracować! nawet pan tak nie pomyśl!"

      Ale być może to Ty masz rację Polfiku - choćby dlatego ze tyleż będziemy sądzeni ile sami sądzimy innych
      polfic's picture

      polfic
      "czy tak jak Lech Wałęsa"

      Przestrzegam !
      Przestrzegam, przed tego typu myśleniem. To, że środowiska Michnika zawłaszczyło, dla swoich niecnych celów, sobie sposób postępowania przypominający naturalne i ludzkie odruchy; to nie znaczy, że my mamy ulegac tego typu szantażowi moralnemu i nie zachowywać się naturalnie i po ludzku. My MAMY zachowywać się po ludzku, zgodnie z uczuciami, NIE PATRZĄC na to że przypomina to Michnika. BO NIE PRZYPOMINA. On wykorzystuje tylko naszą moralność, naszą siłę przeciwko nam.
      Max's picture

      Max
      Naturalnie, moralnie i po ludzku...
      No dobrze, powiem Ci, co mnie moja moralność naturalnie nakazuje w tej sprawie.
      Chce mi się po ludzku zapytać tego pana, czy mu nie wstyd.
      Wysługiwał się komunistycznemu reżimowi, robił karierę za wszelką cenę. W czasach Bieruta, zaraz po studiach ląduje na ciepłej posadce w NBP. Były AK-owiec?! Zapisuje się do Stronnictwa Demokratycznego i trafia w końcu do władz tej przybudówki PZPR. Pracuje na rzecz Komi tetu Centralnego PZPR. Uwieńczeniem "kariery" jest współpraca z SB i donosy, których lektura budzi obrzydzenie - aczkolwiek akta warto przeczytać. Żeby wiedzieć, o czym w ogóle mowa.

      Walczył w Powstaniu Warszawskim - podobnie jak kilkadziesiąt tysięcy innych ludzi, pamiętajmy i o tym - ale na tym jego zasługi się kończą. Potem zaczyna się rozdział pt. "prominent PRL-u".

      Niedawno, niecałe dwa lata temu, pan profesor postanowił sobie przypomnieć o swoim udziale w Powstaniu Warszawskim. A zapomnieć o "osiągnięciach" z czasów PRL-u. Może zresztą rzeczywiście nie pamięta, a może sam siebie przekonał, że było "inaczej" - to już człowiek wiekowy. W każdym razie, jego stwierdzenia w wywiadzie udzielonym "wSieci" o tym, że prowadził "wspaniałą grę" z SB i uratował pięć czy sześć osób (sic!!!) stoją w tak jaskrawej sprzeczności z dokumentami, że pozostaje się tylko roześmiać. Albo oburzyć.

      Kieżun o Powstaniu mówił rzeczy słuszne i prawdziwe. Oczywiście, mając tak "zapapraną hipotekę" lepiej by zrobił siedząc cicho. Są inni, którzy mowią to samo, do których nie można się o nic przyczepić. Na ile jego wypowiedzi były owocem autentycznie dobrych intencji, na ile profesor chciał na starość "pobyć autorytetem" - nie wiemy i lepiej nie wnikajmy.

      Dlaczego pytam "czy mu nie wstyd"? Dlatego, że próbował oszukac ludzi. Zaakceptował narrację, wg której jest bohaterem, człowiekiem nieskazitelnym i wybitnie zasłużonym dla Polski. Narrację, dodam na marginesie "ślicznie" rozwiniętą przez niektórych pismaków, a która w przeciągu niespełna dwóch lat poczyniła sporo spustoszenia w umysłach.

      Czy oni nie mają za grosz honoru i uczciwości? Który z konfidentów przyznał się, przeprosił i nie próbował zakłamywać czy bagatelizować sprawy? Chyba słyszałem o jednym takim przypadku, słownie: jednym (przepraszam, umknęło mi nazwisko).

      Zdarza się, że ktoś upadnie. Nawet bardzo nisko upadnie, wyląduje w błocie. To zawsze smutne, ale bywa. Natomiast przekonywanie innych potem, że tego błota nie było - jest naganne.

      Tak właśnie moja moralność nakazuje mi widzieć sprawę. Nie lubię krętaczy.

      "Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
      Rexar's picture

      Rexar
      - niezłomny był przez kilkadziesiąt dni PW i może trochę po. Niestety przez 50 kolejnych lat już nie koniecznie.
      A wierzyć każdy ma prawo w co chce...
      ro's picture

      ro
      T y l k o   przez kilkadziesiąt dni był niezłomny? Tylko?

      PW - to znaczy czego? Przysposobienia Wojskowego? Pisania Wspomnień? Prowadzenia Wykładów?
      waw75's picture

      waw75
      Nie wiem czy mozna to w taki sposób rozliczać. Ja bym sie nie podjął. "te kilkadziesią dni PW" to czas kiedy w ludzi bryzgały szczątki ich najbliższych, rozerwanych przez pociski. To czas w ktorym normalny, współczesny czlowiek po prostu by zwariował z przerażenia. Dlatego nie widzę żadnych podstaw do wyrokowania czy trudniej bylo być bohaterem Powstania czy zrezygnować z ambicji zawodowych czy kariery w PRL-u. Poza tym prosze pamiętac że wielu - na pewno nie większość - ale wielu AK-owców jednak jakoś tam się w PRL-owskim systemie asymilowało. Byli mlodzi, chcieli pracować, wyżywić rodziny, uczestniczyć w zyciu swoich społeczności - nwet "Ogień" przecież wstapił do MO żeby wspóltowrzyć po wojnie uczciwą milicję - i zanim się zorintował że to niemożliwe w tym systemie to wyboru przeciez dokonal. Kieżun być może stracił rachubę - stracil hamulce. 
      ciociababcia's picture

      ciociababcia
      Do dzisiaj nie pogodziłam się z najnowszą opinią o profesorze...  znalazłam coś, co daje bardzo do myślenia.
       

      Waldemar Glodek: Przed prof. Kieżunem u dr Cenckiewicza był prezes Moskal

      Teczka personalna tajnego współpracownika ps. TAMIZA. Fot. IPN / Wirtualna Polonia

      Teczka personalna tajnego współpracownika ps. TAMIZA.
      Fot. IPN / Wirtualna Polonia

      Uważam, że wchodzenie w dyskusję na temat relacji prof. Witolda Kieżuna z SB opublikowanych przez panów Sławomira Cenckiewicza i Piotra Woyciechowskiego w artykule „Tajemnica Tamizy” w moim przypadku nie ma sensu. Cztery lata temu wyraziłem na piśmie swoją dezaprobatę kiedy to dr Cenckiewicz napisał o kontaktach z SB nie żyjącego już prezesa Kongresu Polonii Amerykanskiej Edwarda J. Moskala. Podrzucenie wątku agenturalnego w stosunku do osoby o tak znacznym dorobku jak prezes Moskal było zastanawiające.  Tym bardziej, że jedynie środowiska żydowskie zwalczały ówczesnego lidera Polonii. Poniżej zamiast udziału w dyskusji przypominam mój artykuł „Dr Cenckiewicz przekonuje„.

      Artykuł opublikowany na Wirtualnej Polonii spowodował gorącą dyskusję, którą trafnie podsumował Lubomir:

      Żeby tylko po tych czystkach IPN-u na polskim placu boju, nie pozostali jako przeczyści i nieskazitelni: Michnik, Urban i agenturalni grafomanii z ‚Der Faktu’.

      Po ostatnich rewelacjach dra Cenckiewicza chyba juz jestesmy tego stanu bliscy…..

      Wywołana burza dyskusyjna spwodowała, że historycy przedstawili kolejny tekst wraz z kopiami SB-ckich dokumentów. Zainteresowanych zawartością teczek „Tamizy” odsyłam do artykułu „Prof. Kieżun i SB. Dokumenty IPN” na Wirtualnej Polonii.

      Waldemar Glodek

       

      *     *     *

      Dr Cenckiewicz przekonuje

      W swoich lustracyjnych dociekaniach nad Polonia dr Slawomir Cenckiewicz wdrapal sie na sam szczyt … obwieszczajac na konferencji prasowej poswieconej Stefanowi Korbonskiemu, ze w Instytucie Pamieci Narodowej doszukal sie dwoch kartek papieru swiadczacych wedlug niego o tym, ze dlugoletni prezes Zwiazku Narodowego Polskiego (Polish National Alliance of the United States North America) i Kongresu Polonii Amerykanskiej (Polish American Congress), najwiekszych organizacji skupiajacych Amerykanow polskiego pochodzenia zmarly piec lat temu s.p. Edward J. Moskal byl zarejestrowany jako kontakt informacyjny (KI) wywiadu Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej; bedacej w tym czasie czescia sowieckiego imperium. O co chodzilo uchodzacemu za znanego historyka zapewne jedynie on wie; my mozemy sie jedynie domyslac. Jakby nie oceniac, tak czesto podkreslana przez dra Cenckiewicza jego profesjonalnosc w podejsciu do badan naukowych zawiodla. Pozostawila gleboka ryse na jego dotychczasowym dorobku w temacie kolaboracji Polonii z komunistycznymi wladzami PRL. I na niewiele sie juz zdadza dalsze wyjasnienia historyka kto to taki  ten KI. Najistotniejsze, ze w tej kategorii teczek gromadzono informacje w rozny sposob zbierane od osob mogacych nie miec zadnego pojecia o prowadzonej przez wywiad operacji.

      Z zaprezentowanych dwoch dokumentow przedstawionych przez dra Cenckiewicza nie wynika nic co swiadczyloby o agenturalnej dzialalnosci prezesa Edwarda J. Moskala na rzecz komunistow. Rozpowszechniony natychmiast przez Polska Agencje Prasowa komunikat z konferencji dra Cenckiewicza a takze natychmiast napisany artykul dla Rzeczpospolitej piora Cezarego Gmyza z 25 marca sa ogolnie dostepne. Ponad to zostaly skwapliwie powtorzone w wielu mediach jako sensacyja.

      Historyk ubolewa nad tym, ze nie ma materialow, ktore jakoby byly pozyskane od prezesa Moskala. Mysle, ze wlasnie to jest problem, ktory profesjonalista powinien uwzglednic w wydawaniu swiadectwa swoich badan; oczywiscie jezeli badania nie sa programowane powiedzmy w celu znieslawienia kogos. Wsrod Polonii kraza rozni lustratorzy. Bywa, ze posadzaja bezpodstawnie dzialaczy polonijnych a odbiwszy sie jak od sciany od dokumentow w IPN pisza wlasna historie o agentach w Polonii. Taka teczke, jaka przedstwil na ostatniej konferencji prasowej dr Cenckiewicz insynuujac kolaboracje prezesowi Moskalowi,  moze miec w archiwach komunistycznych sluzb kazdy znaczacy dzialacz polonijny. Trudno sie dziwic wywiadowi – skadkolwiek rodem on by nie byl, ze zbieral informacje o liderach Polonii. Nie mniej publikowanie i rozpowszechnianie konkretnych nazwisk przez profesjonaliste wymaga poswiecenia troche wiecej pracy i glebszych przemyslen niz rozpowszechnianie jedynie kopi ubeckich dokumentow.

      Swoja ostatnia rewelacja, dr Cenckiewicz wpisuje sie w grupe ludzi zarowno w USA jak i w Polsce, zwalczajacych prezesa Edwarda J. Moskala tak w czasie kiedy nad Wisla panowala komuna, jak i teraz, piec lat po Jego smierci, kiedy to sluzby dyplomatyczne RP pisza czarne listy ludzi nie chcacych im sie podporzadkowac. Swiadczy o tym miedzy innymi marszruta dra Cenckiewicza po Stanach i korzystanie z opieki ludzi, wsrod ktorych trafialy sie osoby blisko zwiazane z konsulatami jeszcze z czasow komunistycznego PRL.

      W dzisiejszych czasach poprawnosci politycznej wracanie do korzeni jest zajeciem malo popularnym. Skoro jednak naukowiec w ekwilibrystyczny sposob interpretuje dokumenty tak by obciazyc prezesa Edwarda Moskala, nalezaloby przypomniec, ze zarowno naukowcy jak i dziennikarze unikneli lustracji majac za soba cale gremium klakierow antylustracyjnych.

      Te ostatnie rewelacje potwierdzaja jedynie moje obawy co do intencji dzialania dra Slawomira Cenckiewicza. Podroze ksztalca, ale nie sadze zeby dla historyka bylo koniecznoscia korzystanie z przewodnikow nie majacych najlepszej reputacji wsrod Polonii. Umozliwienie im w ten sposob powolywania sie na autorytet naukowca nie dodaje splendoru profesjonaliscie. Na niewiele zdaja sie pozniejsze wyjasnienia, ze historyk nie ponosi odpowiedzialnosci za to co po jego wyjezdzie pisze lokalna prasa. A bywa, ze pisze juz bez dokumentow a jedynie powolujac sie na autorytet dra Cenckiewicza. Przykladem moze byc biuletyn wychodzacy w rejonie San Francisco, ktory w grudniowym numerze ubieglego roku, niedlugo po wizycie historyka nad Pacyfikiem, opublikowal rewelacje:  … fakt ujawniony przez p. Lewandowskiego i ówczesnego naukowego pracownika IPN-u  dr. Cenckiewicza, ze jego teczka jako funkcjonariusza WSI, prawem kaduka, znalazła się wśród zakazanych do wglądu, nawet przez naukowców IPN-u,… Autor tekstu podpiera sie wlasnie wiedza pozostawiona w San Francisco, jakoby byly dlugoletni prezes tamtejszego Domu Polskiego byl funkcjonariuszem WSI; co zostalo udokumentowane ze jest to nieprawda. Wychodzacy w Nowym Jorku tygodnik „Polska Gazeta” posuwa sie znacznie dalej, cytuje podobne rewelacje jednak podaje jako zrodlo dobrze poinformowana osobe. Wiecej na ten temat na stronie Polish Club Online:  www.polishclub.org.

      Dlatego tez pozniej dr Cenckiewicz pisze listy otwarte i wyjasnienia odnosnie kolejnej wpadki starajac sie przekonac czytelnikow o swoich racjach; zadra jednak pozostaje, zaufanie maleje.

      Wlaczenie sie dra Cenckiewicza w kontynuowanie akcji znieslawiania prezesa Edwarda J. Moskala przez niektore srodowiska zarowno w Polsce jak i w USA koresponduje z obrona redaktora Andrzeja Jarmakowskiego z Chicago z zawartosci jego „teczki” odkrytej dla odmiany przez innego badacza dra Marka Ciesielczyka. Nie bez znaczenia jest to fakt, ze red. Jarmakowski byl i jest nieprzejednanym wrogiem prezesa Moskala. Zarowno wczesniej wydawany przez niego dziennik, jak rowniez aktualnie prowadzony portal Progress for Poland robily co mogly aby znieksztalcic osiagniecia i pomiejszyc zaslugi lidera Polonii. Wpisuje sie w to rowniez fakt, ze portal red. Jeramkowskiego do niedawna byl glownym miejscem promocji dra Andrzeja Olechowskiego majacego niekwestionowane mniejsze badz wieksze powiazania ze sluzbami specjalnymi PRL. Dzialalnosc red. Jermakowskiego przez lata byla scisle powiazana z linia programowa lansowana przez Jana Nowaka Jezioranskiego, dyrektora Radia Wolna Europa, ktoremu pewnego dnia podziekowano za prace w sposob natychmiastowy. Kontrowersyjne niuanse w zyciorysie Jana Nowaka Jezioranskiego, jak rowniez do konca nie wyjasnione sprawy rozliczen pomocy finansowej Kongresu Polonii Amerykanskiej dla Solidarnosci, odmiennosc w ocenie srodowiska polonijnego a takze przyjmowanych kierunkow dzialalnosci kongresowej stala sie przyczyna rozstania Jana Nowaka Jezioranskiego i prezesa Edwarda Moskala.

      Zyciorys prezesa Moskala jest klarowny od urodzenia do smierci; poglady rowniez prezentowal przejrzyste. Jego otwartosc nie wszystkim odpowiadala. Niektorzy twierdza ze bywal zbyt szybki w dzialaniu, czasami wybuchowy. Nie zmienia to jednak tego, ze jako urodzony na emigracji pamietal o swoich polskich korzeniach. W swoim dzialaniu zawsze widzial koniecznosc pomocy rodakom zarowno gospodarczej jak i politycznej. Wszak to on byl motorem wprowadzenia Polski do NATO; przewidywal negatywne skutki wchloniecia Polski przez Unie Europejska. Te rozbieznosci bardzo byly nie na reke komunistycznym konsulatom i dyplomacji uchodzacej za polska. Niektore polonijne srodowiska miewaly odmienna ocene wydarzen, co powodowalo agresywnosc przeciwnikow. Czy pod innym kierownictwem Polonia i Polska osiagnely by wiecej niz pod przewodnictwem prezesa Moskala? Nie sadze.

      Odnosze wrazenie, ze dzialalnosc naukowa dra Cenckiewicza w zakresie najnowszej historii Polonii amerykanskiej skupia sie bardziej na kierunku rozrachunkow pewnych frakcji, niz na dociekaniu gdzie znajduja sie w ogniawach polonijnych organizacji ludzie, ktorzy faktycznie dzialali na szkode Polonii wspolpracujac z komunistycznymi sluzbami. Jestem wrecz przekonany, ze prezentowane zarowno przez dra Slawomira Cenckiewicza jak i jego kontrpartnera dra Marka Ciesielczyka podejscie do badan nie gwarantuje poznania zakresu infiltracji Polonii, metod i sposobow wykorzystania Polonii dla potrzeb sluzb komunistycznych nie tylko w zakresie destrukcji wsrod emigracyjnych organizacji ale wciaganie ich we wrogie Stanom Zjednoczonym hucpy. Przypuszczam, ze mlody historyk mgr Pawel Zyzak z wiekszym wyczuciem podszedlby do zaprezentowanych materialow nawet juz w czasie praktyki po pierwszym roku studiow historycznych, o ile taka szanse by dostal w IPN.

      Powinnismy pamietac, ze Polonia do zajmowania sie sprawami Polski glownie jest zmuszona z powodu Jej braku; z powodu tego ze do Wolniej Polski ciagle daleko. Wiele decyzji wladz warszawskich jak i odkrycia pewnych historykow, dzialania niektorych politykow sprowadzaja sie do aprobaty tego wszystkiego co dzieje sie wokol nas bez wlasnej inicjatywy, bez dzialania w kierunku uzyskania wolnosci. W te gmatwanine zaleznosci wpisuja sie odkrycia dra Cenckiewicza, wcale nie bedace po drodze Amerykanom polskiego pochodzenia. Na lamach niewielu publikatorow mozna zauwazyc radosc z cienkich rewelacji dra Cenckiewicza o prezesie Edwardzie J. Moskalu. Narasta niezadowolenie z takiego sposobu stawiania sprawy. Przypomnijmy fakt, ktory pewne srodowiska chca zapomniec; czyzby historyk dolaczyl do tych gremiow?

      Wedlug pewnych historykow i dziennikarzy wielostronicowe elaboraty spisane przez oficerow SB z dlugich rozmow z Jacekiem Kuroniem to jego specyficzna forma walki z komuna. W tym chociazby kontekscie, klasyfikowanie dwoch ubeckich kartek w zaden sposob nie upowaznia do sugerowania wspolpracy z komunistycznymi sluzbami.

      Najistotniejszy w tym jest fakt, ze s.p. Edward J. Moskal byl calym sercem oddany amerykanskiej Polonii i dlugoletnim liderem najwiekszych organizacji. Wystarczajaco wiele jest na to dowodow widocznych i spisanych. Jest to latwe do sprawdzenia i nie wymaga ani stopni naukowych ani zdolnosci historyka. Prezes Edward J. Moskal byl liderem z haryzma i takim w naszej pamieci pozostanie.

      28 Marzec, 2010  r.

      Waldemar Glodek
      www.polishclub.org

      http://www.polishclub.org/2014/09/29/waldemar-glodek-przed-prof-kiezunem...



      [...] Co znamienne, minister Bartoszewski zamiast bronić Polaków za granicą, gorliwie zajął się walką z niektórymi polonijnymi działaczami.

      Na jego celowniku znalazł się m.in. prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej Edward Moskal. Przy pomocy polskich służb dyplomatycznych w USA Władysław Bartoszewski podważał pozycję prezesa Moskala, a oskarżenia o szkodzenie Polsce i rzekomy antysemityzm były na porządku dziennym.

      Edward Moskal mówił wtedy, że ta kampania przypomniała mu podobne działania, jakie prowadzili komuniści. Gdy list z wyrazami poparcia dla Moskala wysłał Jan Kobylański, przywódca Polonii w Ameryce Południowej, minister Bartoszewski doprowadził do odwołania go ze stanowiska polskiego konsula honorowego w Urugwaju.

      Krzysztof Losz


      http://www.naszdziennik.pl/mysl/51012,upadek-legendy.html

      (Pocztą pantoflową otrzymałam też informację w 2011 r od bardzo roztropnej koleżanki z prawidłowym moralnym kręgosłupem, że na spotkaniu z prof.Cenckiewiczem była zniesmaczona Jego wypowiedzią. Zupełnie w innym tonie, niż oficjalne wypowiedzi. Poleciła mi, żebym uważała).

      _________________
      Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków

      waw75's picture

      waw75
      Ciociababciu, ale tym razem głównym badaczem w sprawie profesora Kieżuna był głównie Piotr Woyciechowski. Sławomir Cenckiewicz włączył się w sprawę dużo później. Początkiem było to że od 2010 roku w archiwach IPN było ponad 100 stron materiałów dotyczących współpracy TW Tamiza z Służbą Bezpieczeństwa.
      Jeśli więc w całej tej sprawie daje do myślenia zaangażowanie Sławomira Cenckiewicza np w badanie przeszłości działaczy polnijnych mających porachunki z Żydami to tu chyba bardziej adekwatne będzie znalezienie "czegoś" na Woyciechowskiego. 
       
      ciociababcia's picture

      ciociababcia
      Hm... dołączył się??? Dlaczego dołączył się w tak paskudnej sprawie? Chciał czy musiał?
      Piotra Woyciechowskiego nie trafiłam... zresztą nie jestem dobrze zorientowana w sprawach IPN.
      Ja nie mogę oceniać ani prof.Kieżuna, ani prof.Cenckiewicza. Dla każdego z Nich można znaleźć usprawiedliwienie, tak jak znalazła je Ewa Polak-Pałkiewicz (czytałam już wcześniej Jej wypowiedź i bardzo mi "leżała").  Teczki SB... proszę mi wierzyć, że też były manipulowane. Dlaczego to napisałam, bo po 2010r. często spotykałam wypowiedzi, że materiały SB były bardzo rzetelne! Podczas lustracji też w TV głośno o tym mówiono. Teraz czekam na wypowiedź prof.Kieżuna.

      _________________
      Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków

      Max's picture

      Max
      Momencik, momencik - jedno pytanie tylko.
      Co paskudnego jest w lustrowaniu?
      Taka preasumpcja już w drugim zdaniu - a to przecież nie tak.

      Nic złego w lustracji jakiejkolwiek osoby nie ma.
      W przypadku osób publicznych powinna być wręcz obligatoryjna.
      Kieżun wyskoczył jak  diabeł z pudełka nie tak dawno temu.
      Prosili, aby wystąpił do IPN-u o status pokrzywdzonego - odmówił.
      Naturalną konsekwencją było sprawdzenie - zresztą Woyciechowski nie ukrywał tego przed Kieżunem - kim naprawdę jest nowo-kreowany autorytet prawicowy.
       

      "Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
      ciociababcia's picture

      ciociababcia
      "Co paskudnego jest w lustrowaniu"? Zaszło nieporozumienie. Chodzi mi o to, że przy lustracjach, powołując się na wypowiedzi/wpisy przez SB podkreślano, że były to sumienne wypowiedzi. Zaznaczono niejednokrotnie, że teczki są niebywale rzetelnie przechowywane. Lustracja - bezwzględnie potrzebna.

      _________________
      Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków

      nurni's picture

      nurni

      Chodzi mi o to, że przy lustracjach, powołując się na wypowiedzi/wpisy przez SB podkreślano, że były to sumienne wypowiedzi.


      Z tego co wiem podkreślano ową sumienność przy okazji bardzo przykrego procederu jakim były wewnetrzne instrukcje SB.
      Instrukcje oczywiste.
      Jesli ktoś by chciał sobie wymyśleć agenta którego właśniie prowadzi - to istniały i komórki w których weryfikowano ten sukces. To zresztą cecha wszelkich służb, nie tylko komunistycznych.
      Gdyby takie mechanizmy nie istniały to lekko licząc tysiąc oficerów SB raportowałoby że pozyskało właśnie obywatela Karola Wojtyłę, któren spowida im się aż miło.

      Słowem, oficer prowadzący zmyślonego agenta już po kwartale musiał liczyć się z bardzo poważnymi konsekwencjami. Ryzykował przy tym niemało - służba dla PRLu to całkiem wymierne frukta. Wewnętrzne procedury w SB nie sprzyjały tworzeniu mitów.

      Rozmawiamy o sytuacji gdy Tamiza kapował przez co najmniej 7 lat, a liczba oficerów prowadzących to na razie tylko czterech.
      Max's picture

      Max
      Rozumiem.
      Nieznane są mi wypowiedzi, jakoby teczki Kieżuna przechowywane były nierzetelnie. Czy też, że są to niesumienne wypowiedzi (jeśli słowa sumienne można w ogóle używać w odniesieniu do kartotek SB - zastrzeżenie natury semantycznej :D). Poza jednym panem kryminologiem z Sandomierza, którego nazwisko pojawiło się dzisiaj - kompletnie nieznanym nikomu i nie wiadomo na czym opierającym swoje argumenty. Pozostaje "ad autoritatem", ale, ja pisałem, pan ten jest kompletnie nikomu nieznany.

      Z drugiej strony Woyciechowski, przy pomocy Cenckiewicza, pracował miesiącami nad dokumentacją. O tym "jak to było" opowiadali panowie historycy jużkilkukrotnie, począwszy od dyskusji w Klubie Ronina.. wszystkie te materiały są dostępne w sieci.

      Po raz kolejny podkreślę, co następuje: współpraca z SB to przysłowiowa wisienka na torcie, biorąc pod uwagę cały życiorys Kieżuna po II wojnie. W kontekście jego kariery i pełnionych funkcji jest jak najbardziej prawdpodobna. Więcej: jestem jedną z tych osób, które udostępnione akta czytały, w całości. I powiem: Cenckiewicz i Woyciechowski i tak potraktowali Kieżuna - łagodnie. Lektura "teczki" pozostawia po sobie głęboki niesmak i oburzenie. Założę się, że 80% osób broniących Kieżuna zmieniłoby zdanie, gdyby zapoznało się z całą dokumentacją. Jest dodatkowy plus takiego rozwiązania: wtedy zbyteczna staje się "licytacja na autorytety", kwestie wiary w oświadczenia poszczególnych osób. Dlatego, że każdy uczciwy człowiek po przeczytaniu akt wrażenia ma identyczne.

      Przyznam też, że nie rozumiem całego żalu "po Kieżunie". Co, nagle okazuje się, że to ostatni patriota w Polsce, jedyny i niezastąpiony? Przecież nie. Jego patriotyzm różnej próby, były okresy w jeżo życiu (długie) gdy prezentował się co najmniej dziwnie, a niezastąp[iony nie jest tym bardziej.

      Dziwi mnie, czytając różne polemiki, uleganie pokusie stosowania "podwójnych standardów", innych w stosunku do "swoich", innych do "tamtych". Nie będę się na konkretne przykłady powoływał (choć taki S24 w nie obfituje), ale podziwiam ekwilibrystykę umysłową stosowaną przez kilku komentatorów.

      Oczywiście są "okoliczności", jest "kontekst", są wszelkie "usprawiedliwienia" tak chetnie stosowane w przeszłości przez różne gazwyby - teraz, o zgrozo, podobna retoryka została przejęta przez część "prawej strony". I śmieszno i straszno. Widać, że dwuletnie pranie mózgów "w temacie Kieżun" zrobiło swoje. Mój przyjaciel powiedział: "Jeszcze trochę, a dowiedzielibyśmy się, że Witold Kieżun w pojedynkę wygrałby Powstanie, tylko mu Bór I Monter przeszkadzali."

      Co z tego, że Kieżun (o Powstaniu) mówił słusznie i mądrze?
      To może każdy (prawie, niezbędna jest odrobinka wiedzy).

      pozdrawiam serdecznie

      "Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
      Danz's picture

      Danz
      Polecam artykuł na portalu niezalezna, poniżej jeden z wielu ciekawych fragmentów:

      Miarą korzystania przez profesora Kieżuna z przywilejów ludzi władzy są przyznane mu odznaczenia państwowe oraz w istocie nieskrępowana możliwość podróżowania (w tym jego najbliższej rodziny) po świecie, zwłaszcza do krajów kapitalistycznych. Z jego akt paszportowych, różnych kwestionariuszy osobowych i własnoręcznych życiorysów wynika, że od lat 50. Witold Kieżun zwiedził niemal całą zachodnią Europę i Amerykę Północną, nie wspominając o krajach arabskich, afrykańskich i socjalistycznych ze Związkiem Sowieckim na czele. W latach 1955-1981 prof. Kieżun przebywał za granicą 26-krotnie, z czego 17 razy wyjeżdżał do krajów kapitalistycznych (najczęściej do Francji i USA, ale odwiedzał także Kanadę, Wielka Brytanię, RFN, Hiszpanię i Turcję oraz Grecję). Pozostałe wyjazdy dotyczyły tzw. demoludów. W latach 1967-1979 pięciokrotnie przebywał w ZSRS, dwukrotnie odwiedzał Czechosłowację (1955 i 1967 r.) i Bułgarię (1973 i 1975 r.). Tylko jeden raz władze komunistyczne – wedle dostępnych dokumentów SB – odmówiły profesorowi Kieżunowi prawo wyjazdu do krajów kapitalistycznych. Stało się to 1959 r. i miało związek z planowanym wyjazdem do Anglii.

      http://niezalezna.pl/60142-cenckiewicz-i-woyciechowski-dla-niezaleznapl-...

      Na marginesie, mojemu koledze odmówiono wydanie paszportu na wycieczkę do tak egzotycznego kraju jak... Węgry, w roku 1985.
      Pozdrawiam.

      Cytat:
      Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów. 
      Empedokles

      waw75's picture

      waw75
      Nie, to nie do końca tak. Ja też ekspertem nie jestem dlatego nie feruję wyroków. Ale bardzo przekonująco mówi o tym Woyciechowski - i Cenckiewicz zresztą też, podczas spotkania w Klubie Ronina sprzed paru dni. Warto tego wysłuchać bo moim zdaniem są tam wiarygodne wyjaśnienia. Cenckiewicz był promotorem jakiejś pracy Woyciechowskiego, choć teraz nie pamiętam czy chodzio o habilitację czy o jakąś inną, i dlatego został poproszony o uczestniczenie w tej sprawie. Zresztą uczestniczył tylko w dwóch spotkaniach z Profesorem choć było ich bodaj 5. 
      Samo zaś badanie sprawy zaczęło się z bardzo - moim zdaniem - racjonalnego powodu. Otóż dokumenty TW Tamiza od 2010 roku cieszyły się dość sporą popularnością, do tego stopnia że zostały zeskanowane i jako pliki PDF wymykały się całkowicie spoza kontroli. Innymi słowy od conajmniej dwóch lat mógł je mieć dosłownie każdy. Profesor Witold Kieżun w ostatnich latach stał się reprezentantem i wyrazicielem pogladów bardzo dużej grupy środowiska prawicowego. Dla mnie zresztą także ten cżlowiek był i prawdę mówiąc, nadal jest ogromnym autorytetem. Niewątpliwiei też stałby się pewnie jedną z kluczowych postaci w komitecie poparcia któregoś z kandydatów na prezydenta. A wtedy te papiery na pewno by wylazły ... .
      Dlatego myślę że z tymi dokumentami po prostu trzeba się rozliczyć i tyle. Co wcale nie musi mieć wpływu na szacunek jakim ktoś darzy Profesora. Zaufanie i szacunek nie są na całe szczęście regulowane przepisami.
      ciociababcia's picture

      ciociababcia
      Po przeczytaniu

      Cenckiewicz i Woyciechowski dla niezalezna.pl: Witold Kieżun - życie oficjalne

      poddaję się.

      _________________
      Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków

      fritz's picture

      fritz
      Twoj przyklad z porucznikiem „Sokolnickim” zawiera jeden fundamentalny blad a mianowicie, ze byli inni godni przejecia honorowega patronatu.

      Natomiast teraz od 3 lat mamy docznienia z antypolska, polska tozsamosc nizszczaca, sens istnienia Polski podwazajaca ofensywa folksdojczyzmu, ktorego cele sa idealnie  zbiezne z celami Niemiec, czy tez oragnizacji neonazistowskich: likwidacja Polski  i tym samym Polakow.

      W ciagu tych 3 lat byly pojedyncze krytyki np. Prof. Zaryn czy tez dr. Gontarczyk, czy Pulazynski (chyba nazwisko przekrecilem) ale nie robily specjalnego wrazenia.
      Folksdojczerzy dalej bez przeszkod likwidowali Polske.

      Dopiero wtedy wystapil prof. Kiezun doskonale zdajac sobie sprawe z tego, ze moze zostac w ten sposob zaatakowany. Zrezygnowal ze spokojnej starosci,  stanal ponownie do walki  z folkodojczyzmem co bylo aktem olbrzymiej odwagi cywilnej, aktem bohaterskim.  

      I WYGRAL
      .

      W przeciwienstwie do porucznika Sokolnickiego do prof. Kiezunia nie bylo zadnej alternatywy.

      Jeszcze raz: NIE bylo i dalej NIE MA zadnej lalteranatywy do prof. Kiezunia.

      Nikt nie podjal sie prowadzenia wojny, bo tym byla wlasnie kampania ( a nie pojedyncze wypowiedzi) Prof. Kiezunia przeciwko folskdojczystom.

      Jezeli jestes innego zdania, podaj konkretnych ludzi, ktorzy prowadzili kampanie przeciwko folksdojczystom?

      PS. Wyobraz sobie, ze Niemcy wsadzaja ciebie z rodzina do komory gazowej.
      Zamykaja drzwi, slyszysz syk gazu.

      I nagle padaja strzaly, wrzask konajacych Niemcow, drzwi sie otwieraja, w drzwiach stoi Kierzun z dymiacym karabinem i mowi: Wychodzcie !

      Co odpowiadasz:
      a) Dzieki za ratunek
      b) Zamknij drzwi, 36 lat temu miales kontakty z ubecja.

      Teraz wybierasz b).
      Jezeli tego nie pojmujesz to zupelnie nie rozumiesz sytuacji w jakiej znajduje sie Polska

      PS. Likwidacja Polski
      Ziemkiewicz: Polityka realna – czyli jaka  
      http://www.rp.pl/artykul/368872.html
      26-09-2009
      Max's picture

      Max
      Z nagonką na Powstanie Warszawskie do czynienia mamy nie od trzech - a od 70 lat. Przypomnij sobie PRL-owską interpretację PW: w duchu czysto komunistycznym i endokomunistycznym. Ani Zychowicz, ani Ziemkiewicz (czy inni) niczego nowego w dziedzinie obrzydzania Polakom zrywów niepodległościowych nie wymyślili.

      Spora częśc Polaków wie, co myśleć o Powstaniu, tak jak my, tutaj, wiemy. Im żadne "obrony" niepotrzebne, zresztą i w tej mierze wszystko zostało powiedziane.
      A ci nieuświadomieni, nieświadomi lub błądzący -  czy naprawdę słowa byłego powstańca/PRL-owskiego aparatczyka/konfidenta (wszystko w jednym) mają być dla nich przekonujące? Dziwny wybór osoby. Jakby właśnie ktoś docelowo chciał obrońców PW skompromitować, używając kretyńsko prostej "logiki": jak dzielą te same przekonania z takim Kieżunem (a wiemy, kim on był), coś tu na pewno jest nie w porządku... Ludzie donosicielami się brzydzą. Nie dziennikarze, celebryci, politycy - ci znajdą 1500 "wytłumaczeń" - zwykli ludzie się brzydzą.

      A jak już bierzemy się za przykłady z "życia" - podaję jeden. Masz kumpla, znasz od kilkudziesięciu lat. Dowiadujesz się, że donosił - na Ciebie. Co prawda tłumaczy, że nie szkodził, że "grę" prowadził (,myślisz: kolejny naiwny), ale jak poczytałeś akta, wyszło że i szkodził i chciał szkodzić i w ogóle z niego lepszy łąjdak. Ty mu już ręki nie podasz, dobrze jak po gębie nie obijasz (miałbyś powód). Racja?

      To jak tak byś potraktował hipotetycznego kumpla, czemu nagle taryfa ulgowa dla innych, publicznych osobistości? Nop chyba, że ogóleni umówimy się, że donosili wtedy wszyscy, że to nie było nic złego, a o przeszłości "zapomnijmy" i grubą kreską ją... Konsekwentnie, w stosunku do wszystkich. A, zaraz, przecież to już było...

      Bo gdyby nie Cenckiewicz, sprawę wyciągnęłąby jakaś GW czy inne lewactwo. Smród byłby o wiele większy, sformułowania bardziej drastyczne, wyobrażasz sobie te ochy i achy po lewej stronie?

      Scenariusz prawdopodobny? Prawdopodobny jak diabli.

       

      "Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
      fritz's picture

      fritz
      Atak zydokomuny na Powstanie Warszawskie jest oczywisty.
      Podobny atak na PW, w  formie pasywnej, blokady muzeum w wolnej Polsce, wcale nie jest oczywisty.

      Tylko ze to nie ma nic do rzeczy.

      Cytat: "Ani Zychowicz, ani Ziemkiewicz (czy inni) niczego nowego w dziedzinie obrzydzania Polakom zrywów niepodległościowych nie wymyślili."

      *** Swietnie, ze ich w jednym szeregu z zydkomuna i nazistami i polakofobami stawiasz bo oni robili i robia dokkladnie to samo.

      Tylko ze folksdojczerzy ida kroczek albo i dwa  dalej, zadajac likwidacji Polski.
      Pacyfikuja Polakow TERAZ, profilaktycznie, majac nadzieje, ze tak zdeprawowani nie beda walczyc o wolnosci Polski.

      Twoj przyklad z zycia: Mam kumpla, byl bohaterem ale potem wobec mnie (osobiscie) byl swienia, ale w  momencie w ktorym Niemcy 36 lat pozniej chca moja rodzine razem ze mna zagazowac, znaczy bestialsko zabic i ten kumpel rzuca wszystko, ryzykuje wszystkim, zeby mnie uratowac, to wybaczam wszystko.  Prof. Kiezun ratuje teraz wszystkich i Polske

      Inna sprawa jest sprawa i sposob ujawnienia rozmiarow kontatkow z ubecja o ktorych mowil sam Prof. Kiezun. Sytuacja, znaczy atak folkdojczystow, rozwijala sie tak szybko, ze nie bylo kiedy a Prof. zostal zmuszony do dzialania, podjecia walki. Wlasciwie dopiero teraz w odpowiedniej formie mozna to bylo zrobic.
      Cenckiewicz i Do Rzeczy nie  poinformowaly tylko przeprowadzily haniebny atak na politycznego przeciwnika.
      Atak dlatego haniebny ze nawet uzywaja sfalszowanych przez ubecje docs jak grafolog Kordas stwierdzil. Koradas byl  expertem do ubeckich docs, wspolpracujacy z Do Rzeczy. I pomimo jasnego stwierdzenia Prof. ze iles dokumentow nie pochodzi od niego, Kordas nie byl konsultowany
      A to  znaczy, ze publikujacy weszli w szambo i ukucneli.

      Cieszy, ze zgadzasz sie ze mna, ze do Prof. Kiezuna nie bylo i nie ma alternatywy.
      Nie nazwales jej.
      Prof. Kiezun zostal zaatakowany, poniewaz byl do bolu przekonywujacy.

      Jestem zaskoczony ze jestes gotowy dac sie  zamordowac w komorze gazowej razem z rodzina zamiast przyjac pomoc od Prof. Kiezuna.
      Chyba, ze rzeczywiscie nie widzisz zagrozenia w jakim sie Polska i Polacy znajduja
       
      Max's picture

      Max
      Dobra, spróbuję ostatni raz, najzwyżej podpiszemy protokół niezgodności - bo co do spraw kluczowych jednak się zgadzamy.

      Nieprawdą jest, że "atak" nastąpił "znienacka". Kieżun wiedziało wszystkim od początku, roku, nawet się z nim konsultowali. Poinformowali i był poinformowany. Znamienne też, że nie zgodził sięsam wystąpić do IPN o stosowne dokumenty (status pokrzywdzonego).

      W ogóle nie widzę potrzeby jego (akurat jego) wystąpień. W istocie zbyt wiele osób  już Powstania broniło, aby je wszystkie wymieniać - ktoś to już zresztą wcześnie zrobił. W tym sensie, istotnie, nie ma alternatywy dla Kieżuna - niepotrzebna.

      Powiedz mi poza tym - po co nam w ogóle takie na siłę, z plamami w życiorysie autorytety? Mało mamy rzeczywistych? Mało mamy bohaterów co sięnie spsili?
      A o Powstaniu mówić mądzre i mówić prawdę może każdy, kto odrobinęwiedzy posiada. Możesz Ty, mogę ja, może 99% komentatorów na tym portalu. 

      Nazwisko pana grafologa, z całym szacunkiem, słyszę pierwszy raz w życiu. Diabli wiedzą, kto on. Fajnie byłoby jak by miał rację - ale póki co wierzę IPN, Cenckiewiczowi i Woyciechowskiemu.

      Rozumiem trochę emocjonalne podejście niektórych obrońcó Kieżuna. Bo on "nasz", powstaniec, stary człowiek...

      Tak, tylko rzecz w tym, że on nie był i nie jest "nasz". Nawet nie biorąc pod uwagę  romansu z SB jest życiorys po zakończeniu wojny, to życiorys prominenta PRL, członka władz STronnictwa Demokratycznego i wykładowcy służacego wiedzą czerwonym kacykom. Podobno chwałił się, że na jego wykłady Jaruzel uczęszczał.

      Mnie z takimi panami nie po drodze. Nie życzę sobie, aby oni mówili mi o polskości i patriotyzmie. Głównie dlatego, że nie przyznał się, nie przeprosił, nie powiedział "zrobiłem błąd". Wtedy wspomnień - ale tylko wspomnień,  nie żadnego mentorzenia z pozycji autorytetu - mogę posłuchać.

      A ci młodzi, o których pisaliście? Na których miał mieć dobry wpływ? (Czy rzeczywiście miał, inna sprawa, ale załóżmy, że tak było.) Co zostanie z wpływu i  jak zdewaluują się jego twierdzenia (a tak to działa, mnóstow ludzi tak ma) jak gazwonia albo inna palikociarnia powiedzą potem: to był konfident SB.

      Zrobili wokół niego niesamowity szum: "Gazeta Polska", "wSieci" i środowiska pokrewne. Ci, którzy nie sprawdzili jego życiorysu i teczki zgrzeszyli jedynie pochopnością. Ale ci, którzy wiedzieli - a było dużo takich, nie miejmy złudzeń - probowali opinią publiczną manipulować, dla własnych celów. Pół biedy, jeśli tylko dla celów marketingowych (sprzedaż, nakład, abonamenty).

      I dobrze napisał Nurni: nic się nie stało strasznego - jeden ztysięcy Powstańców okazał się  TW. Przykre to, ale jeszcze gorsze by było, gdyby pozostawał na piedestale, niebacznie wyniesiony przez "opiniotwórcze środowiska prawicowe".

      Nieobce Ci jest zapewne pojęcie "kłamstwa założycielskiego". No więc, nie budujmy na kłamstwie, nie odbudowujmy świadomości narodowej i patriotyzmu za pomocą takich narzędzi i takich ludzi.

      A więcej dobrego robimy my, na co dzień, w "real life", rozmawiając z ludźmi, pisząc w internecie, publikując artykuły czy (niektórzy) książki, działając na rzecz pamięci narodowej (i drobne gesty się liczą) - niż 10 Kieżunów przemawiających ze szklanego ekranu. Społeczeństwo karleje - powoli degraduje się (jest też degradowane) do poziomu biernych pochałaniaczy papek i mądrości ekranowo - gazetowych.

      Myślmy, to nie boli!
      Czytajmy, zamiast słuchać "streszczeń"!
      Choćby pod streszczeniem oraz radami na zycie i patriotyzm podpisany był i Archanioł Gabriel - lepiej samemu.

      pozdrawiam

      "Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo."
      fritz's picture

      fritz
      Ok, protokol niezgodnosci i tematow/problemow, ktore calkowicie pomijasz ;)

      1. Mowiac o ataku mowie a ataku o folksdojczyzny na polskosc, a wiec o ataku na PW, na sens wojny z Niemcami, wogole na sens istnienia Polski, z czego wyplywa wniosek, Polska moze spokojnie zniknac a jakakolwiek walka o niepodleglosc jest idiotyzmem.

      2. Mowiac o publikacji, to nie byla normalna publikacja tylko proba egzekucji przeciwnika politycznego; okladka Do Rzeczy jest tego przykladem.

      3. Ogolna ocena wystapien Prof. Rzeczywiscie, zasadniczo roznimy sie w jej ocenie. Wedlug mojej folksdojczysci osiagneli jednoznacznie przewage emocjonalna. Nasi byli bezradni jak dzieci. Wlasnie zobaczylem u eski link do prof. Brody.  http://krakow-broda.salon24.pl/607016,najpierw-abp-s-wielgus-a-teraz-pro...

      4. Mowienie o Powstaniu. Tzn. sie mowienie o tym, jak sie rozumie Tobie i mnie znane fakty.
      Dowcip polega na tym, ze pojedyncze fakty mozna interpretowac prawie dowolnie. Tylko w kontekscie innych faktow  fakty nabieraja sensu. Prof. Kiezun ma tak duza wiedze, ze potrafil wlasnie fakty uporzadkowac, nadac im sens i dokladnie dzieki narracje  volksdojczyzmu spacyfikowac. Im mniej faktow znasz, tym  sila rzeczy bardziej nierozsadnie mowisz: po prostu znajac tylko czesc fatkow, nie mozesz mowic rozsadnie. Ostatanie dyskusje dzieki prof. Kiezuniowi pokazaly, ze Powstanie zaczyna swiecic swoim wlasnym, nieprawdopdobnie silnym swiatlem. Swiatlem, ktore folksdojczysci chcieli przykryc potezna skorupa blota.

      5. O potrzebie autorytetow. Oczywiscie, bez plam sa piekniejsze.

      Autorytety narzuca Polakom neozydokomuna np. GW.
      Prof. Kiezun jest urodzonym, naturalnym autorytetem

      6. Dlaczego mialbys znac nazwisko grafologa? Cenckiewicz zrobil dobra robote, kiedy przeciwnikiem byla Moskwa. W sprawach, w ktore sa interesem Berlina, nie ma cien mojego zaufania po tej robocie ktora wykonal.

      7. Na wykladach Prof byl Jaruzel i to ma byc zarzut. Jak widze nie znasz realiow PRL. eska rowniez o tym pisala, o tej idiotycznej argumentacji folksdojczerow.

      8. Co do mlodych, moze przeczytaja Brode link powyzej, a moze fritza ;) i od razu zrozumieja co jest grane.
       
      A teraz zasadnicza i glowna roznica  miedzy nami.

      Nie dostrzegasz absolutnie zadnego zwiazku miedzy atakami folksdojczerow na idee walki Polakow, czy to w powstaniach czy to przeciwko Niemcom z terazniejszoscia. A to jest zwiazek fundamentalny.

      Folskdojczery atakujac przeszlosc, osmieszajac bohaterstwo i poswiecenia  Polakow w walce o niepodleglosc w przeszlosci atakuja polska przyszlosc. Celem jest wybicie Polakom z glowy posiadanie niepodleglego panstwa, wybicie z glowy walki o niepodleglosc. Celem jest emocjonalna deprawacja Polakow.

      Temu przeciwstawil sie prof. Kiezun. Udala mu sie rzecz nieslychana, mozna powiedziec eksplodowal emocjonalna bombe polskosci (wiem, Ty byles w schronie, nie poczules jej podmuchu). Teraz folksdojczery probuja ta odzyskana swiadomosc walki przykryc eksplodujac cuchnace bomby.  

      Co do rabowania tozsamosci Polakow przez folksdojczerow:
      Przegląd Tygodnia w Klubie Ronina - Wolski, Czabański, Król
      http://vod.gazetapolska.pl/7728-przeglad-tygodnia-w-klubie-ronina-wolski...

      46.00  Minuta. Wolski stawia pytanie
      46.39 Krol odpowiada

      Pozdrawiam
       
      ciociababcia's picture

      ciociababcia
      Fritz

      O "Sokolnickim" nie pisałam - autor napisał na początku.
      Ja nie wybrałam b/
      W jakiej sytuacji znajduje się Polska? Już niemal rozebrana, tylko brak Sejmu Rozbiorowego - ale zapewne nie będzie. Zabiorą za długi tą jeszcze nie wykupioną część. Naród zostanie bez ziemi - czyli bez dachu nad głową.

      _________________
      Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków

      fritz's picture

      fritz
      Oczywiscie ze bedzie proba likwidacji Polski.
      Czego sie boja, to polskiej woli walki o niepodlegla Polska.

      Dlatego staraja sie Polakom wybic z glowy gotowosc do walki.
      To zadanie realizuja folksdojczery.

      Temu wlasnie bardzo skutecznie przeciwstawil sie prof. Kiezun.
       
      waw75's picture

      waw75
      Oczywiście gdyby profesro Kiezun uratowal moją rodziny z komory gazowej to bylbym mu bardzo wdzięczny i nie pytal bym czy 40 lat temu donosil na kolegów. Ale o ile sobie przypominam to jednym z podstawowych punktow propagandy komunistycznej przez 50 lat byla walka z faszyzmem ktory caly czas stoi u drzwi. Najpierw stalinizm walczyl z faszyzmem tepiąc AK-owską ekstremę, potem blok socjalistyczny izolowal ise przed faszyzmem grożącym nam ze strony zgnilego zachodu a teraz jak slysze lustracja profesora Kieżuna powinna być zmiażdżona w zarodku bo wciąż walczymy z faszyzmem - no, pardon - nie z faszyzmem tylko z ...hmmm - folksdojczyzmem. Choć juz się spotkalem tez z zarzutami że broniąc PRL-owskiej przeszlości profesroa Kieżuna walczymy też ze zmową żydowsko-bolszwickich sil. A zresztą, Fritz, wybacz ale to dyskusja poniżej mojego poziomu
      fritz's picture

      fritz
      Czy przypadkiem nie pomyliles adresata?
      Z tego co napisales wynika, ze nie zrozumiales z moich komentarzy ani slowa, jest tak nierozumne.

      Poza tym nie przypominam sobie, zebym wogole z Toba dyskutowal, ale dziekuje za uwage.
      wicenigga's picture

      wicenigga
      Jeden tylko dogmat wart jest wiary, cała reszta to siwy dym.

      Po Powstaniu wielu było pamiętnikarzy, pisarzy, kronikarzy wydawanych przez komunę za czasów Stalina. Mieli się dobrze, tak jaki i ci "literaci" wokół Szymborskiej. To dawało chleby. Wiele z tych podłot czczonych jest do dziś.

      A od niedawna trendy zrobił się autentyczny patriotyzm, kioski zawalone są kolorowymi pisemkami z Historią" w tytule, ukazuje się mnóstwo magazynów historycznych, byle szwabska regionalna gadzinówka ma magazyn historyczny, w którym ujawnia "Polaków w SS", w messerschimitach, i ogólnie "polskie czarne plamy". Bodaj i WPROST ma taki magazyn, kręcone są filmy parapatriotyczne, pisane i wydawane książki. To wymarzone środowisko dla różnej maści krętaczy, zwłaszcza tych z poczuciem misji i z potrzebą zabłyśnięcia, jeśli nie wprost z zadaniem do wykonania.

      Wiara nie ma tu nic do rzeczy, są papiery. Nie płoną.

       

      Pages

      Więcej notek tego samego Autora:

      =>>