Marcin Brixen - blog

 |  Written by Marcin Brixen  |  1
Miał być sprawdzian z geografii. Łukaszek podchodził do tego ze stoickim spokojem. Gruby Maciek był mocno zdenerwowany, Ale okularnik z trzeciej ławki był na skraju paniki. Zasób swojej wiedzy oceniał na dwa do czterech procent.
- No to dostaniesz laczka i nauczysz się na następny sprawdzian - powiedział Łukaszek.
- Nie mogę! - okularnik szarpał sobie włosy na głowie.
- Daj spokój, chyba coś pamiętasz, każdy coś tam umie z geografii - uspokajał go Gruby Maciek. - Na przykład: dokąd płynie Czarna Orawa?
- Do morza! - ryczał okularnik.
- Jakiego, Bałtyckiego?
5
5 (4)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Tata Łukaszka wychodził akurat ze sklepu spożywczego, kiedy usłyszał dyskusję dwóch panów. Zatrzymał się, ale nie dlatego, żeby posłuchać czy włączyć się do dyskusji. Zatrzymał się, bo pan Sitko stojący obok dawał mu oczami tajemnicze znaki.
- Pan posłucha o czym oni mówią - szeptał rozbawiony pan Sitko.
Otóż jeden pan wręczył drugiemu butelkę 0,7 litra alkoholu, a drugi był z tego powodu niezadowolony.
- Poczęstowałbym cię, ale jak to teraz podzielić? Jak rozlać 0,7 na dwóch? Najlepiej jakbyś poszedł do sklepu i wymienił to na dwie równe butelki.
5
5 (3)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Nie było nic nadzwyczajnego w wieści, która gruchnęła po bloku, w którym mieszkali Hiobowscy. Otóż jedna z lokatorek była w ciąży. Zaskakujące było to, że zamierzała ciążę usunąć.
Hiobowscy zareagowali różnie. Mama Łukaszka pochwalała tę decyzję, bo kto jak nie kobieta ma decydować o własnym organizmie.
- Rękę niech sobie utnie, to jest jej organizm - sarkał dziadek i poszedł do kościoła czynić szturm modlitewny.
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Hiobowscy pojechali na miasto i zaparkowali w jednej z uliczek, wśród wielu innych aut. Kiedy wrócili, czekała ich niemiła niespodzianka. Po ulicy chodził jakiś facet z identyfikatorem i puszką. Twierdził, że jest właścicielem ulicy i domagał się opłaty za parkowanie.
- Mowy nie ma - odparł z godnością tata Łukaszka.
- To ja was nie wypuszczę - sapnął facet. Stanął u wylotu ulicy i blokował wyjazd. Ludzie na niego krzyczeli, prosili, błagali, ale on nie drgnął nawet o centymetr tylko żądał pieniędzy. Niektórzy zaczęli się łamać i sięgnęli po portfele.
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Zaczynała się wiosna. Był piękny, ciepły dzień. Taki spokojny dzień, w który nic złego nie powinno się zdarzyć. Babcia Łukaszka wyszła na chwilę na balkon i po paru minutach rozległ się jej przenikliwy krzyk.
- Balkon się urwał! - siostra Łukaszka pobladła okrutnie. Hiobowscy najpierw wyrzucili siostrę za drzwi a potem runęli na balkon.
- Nie wszyscy naraz, bo balkon się urwie! - piszczała przerażona babcia.
- Co się stało? - dopytywali się wszyscy.
- No jak to, nie widzicie, że leci woda?
Wszyscy odruchowo popatrzyli do góry.
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Łukaszek, Gruby Maciek i okularnik z trzeciej ławki zobaczyli pieszy patrol policji w składzie dwóch osób siedzący na murku koło parku.
- Co oni tacy smutni? - zaciekawił się Gruby Maciek.
- Może im przestępcy uciekli? - poddał okularnik.
- Albo zachorowali. Chodźcie się spytamy - rzucił pomysł Łukaszek, no i poszli.
Przechodzili rządkiem kilka razy przed funkcjonariuszami łamiąc nakaz odległości pięciu metrów i szesnastu centymetrów pomiędzy spacerującymi. Ale policjanci nie reagowali. W końcu okularnik spytał wprost:
- Co panowie tacy smutni?
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
- Nie - powiedziała mama Łukaszka.
- Tak - powiedzieli pozostali Hiobowscy.
- Nie, nie i nie!
Ale rodzina poprosiła ją, żeby nie przeszkadzała, bo właśnie oglądają pierwszy odcinek nowej serii show "Buraq Express". Znani celebryci lecieli samolotem i starali się zrobić jak największy obciach. Wybrzydzali nad jedzeniem. Obrażali załogę. Lizali sedes. Biegali po samolocie. Klaskali podczas startu. Gwizdali podczas lądowania. I tak dalej...
- A co będzie jak program się skończy? Hę?! - napierała mama.
- Wtedy pójdziemy głosować - odezwał się dziadek Łukaszka.
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Łukaszek razem ze swoim tatą wracał ze stacji paliw. Jechali przez opustoszałe miasto, ąz na początku osiedli natknęli się na blokadę drogi.
- Szmalcownicy? - spytał drżącym głosem Łukaszek.
- Nie - pokręcił głową tata. - Komando Goldmana chyba zostało już rozbite. To wygląda na zwykły patrol policyjny.
Podjechali. Nawet  przez zamknięte okna było słychać jak policjant ryczy na kierowcę przed nimi:
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  2
Kolejna fala zarazy przewalała się przez kraj. A przez mieszkanie Hiobowskich przewalała się mama Łukaszka, która tłumaczyła wszystkim zaskakujące decyzje podjęte przez ich sąsiadkę, mamę Wiktymiusza.
- Ja tego nie rozumiem - kręciła głową babcia Łukaszka. - Teraz, w czasach zarazy, na wczasy zagranicą?
- Ceny spadły - mama Łukaszka ratowała swoją koleżankę.
- Polecieli w samo ognisko epidemii - kręcił głową dziadek Łukaszka.
- Już wracają! Samolotem! Możemy to zobaczyć na własne oczy!
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Hiobowscy wracali późną nocą przez osiedle z jakichś zapóźnionych imienin. Babcia Łukaszka trochę się bała. Mama Łukaszka też:
- Tak to ciemno, ktoś człowieka może napaść. Tak nie może być.
- Jest bezpiecznie - tata Łukaszka pokazał samochód Straży Miejskiej.
Osiedle spało. Zamarło w bezruchu, świeciły się nocne latarnie, stały wszędzie auta. Przed nimi szła jakaś pani. I to było wszystko.
Uszli dosłownie sto metrów, gdy w jednym z samochodów otworzyły się drzwi i wysiadł jakiś pan. Podszedł prosto do pani i zadał pytanie tak, że Hiobowscy je usłyszeli:
5
5 (1)

Strony