Marcin Brixen - blog

 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Mama Łukaszka się uparła i zmusiła cała rodzinę by obejrzeli w Telewizji Publicznej najnowszy film Hognieszki-Alland "Przesłuchanie '50". Jak sam tytuł wskazywał akcja działa się w roku 1950. Tematem filmu było przesłuchanie najbliższej współpracowniczki lidera partii opozycyjnej.

Przesłuchiwana została przywieziona w środę do budynku prokuratury. Tam poprosiła o obecność swojego pełnomocnika. Prokurator Wrzowa-Esek odmówiła mówiąc:
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
U taty Łukaszka w pracy pojawił się jakiś czas temu nowy kierownik, Sidosław-Rakorski. Nie lubił go prawie nikt oprócz kilku osób, więcej kierownik wpadł na pomysł, ze załatwi wszystkim podwyżki.
W piątek, pod koniec pracy kierownik przyszedł do biura w towarzystwie swoich zwolenników. Miał bardzo sprytny plan. Jeśli podziękuje dyrektorowi za podwyżki, których jeszcze nie ma, to łasy na pochlebstwa dyrektor na pewno je wprowadzi.
Wszedł z marszu do gabinetu dyrektora i powiedział:
- Thank you dyrektorze.
- Że co? - dyrektora zatkało.
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Łukaszek wracając ze szkoły wszedł do bloku w którym mieszkał i stanął w kolejce do windy. Przed nim stały dwie młode mamy z bobasami w wózkach. I jak to młode mamy, zaglądały sobie nawzajem do wózków i porównywały. - O, jaki pani maluszek śliczny! - szczebiotała pierwsza mama. - Ma co prawda dziwną głowę, ale i tak... - Jak to dziwną? - zdziwiła się druga. - No taka podłużna. Niech pani zobaczy jaka moja Nikolka piękna. - Ale ma takie rączki powykręcane. Nie to co mój Natanek. I pani córeczka coś tak kaszle. Płuca ma pewno słabowite. - Ależ skąd. Jak krzyczy, to hoho.
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Mama Wiktymiusza ze swoim synem i mama Łukaszka bez swojego syna wracały z zakupów. Narzekały na polskie sądownictwo.
- Mama miałaś mi kupić lody - marudził Wiktymiusz.
- Lody bez robaków są bardzo drogie, a te z robakami się skończyły.
- To co mam lizać?
- Pietruszkę sobie poliż - mama Wiktymusza sięgnęła do torby i kontynuowała rozmowę z mamą Łukaszka:
- To skandal co narobiła poprzednia władza. Neosędziowie, dopuszczani do neosądzenia przez neoprezesów, siedzących w swoich neotrybunałach...
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Hiobowscy siedzieli w kuchni, gdy do pomieszczenia wsunęła się siostra Łukaszka i położyła na stole pustą torbę.
- A gdzie zakupy? - zapytała babcia. - Nie byłaś w sklepie?
- Byłam - odparła posępnie siostra.
- To czemu niczego nie kupiłaś?
- Bo był draka. Aresztowali pana Sitko.
No i siostra przez moment poczuła się jak premier Tunald-Dosk: nikt jej nie uwierzył.
- Naprawdę - zaklinała się. - Możecie iść do pani Sitko i zapytać.
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
W pawilonach na osiedlu, na którym  mieszkali Hiobowscy , od wielu lat znajdował się zakład słynnej sieci fryzjerskiej "Wehrmacht Friseur". Ale nie był to zwykły zakład fryzjerski, o nie! Bardziej skupiał się na tym co w głowie, niż na tym co na głowie swoich klientek. Bo to był głównie fryzjer damski. Łukaszek i jego tata zawędrowali tam przypadkiem, a było to tak.
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Mama Łukaszka z triumfem machała gazetą.
- Nie nad stołem - rzekła z wyrzutem w głosie babcia Łukaszka. - Paprochy sypią się do zalewajki.
- Żydowskie paprochy - dodał dziadek.
- Maca nie jest taka zła - wzruszyła ramionami mama.
- Ale zalewajka już tak - marudził Łukaszek. - Dlaczego znowu ją jemy?
Tata Łukaszka wypiął pierś i powiedział drżącym lekko z dumy głosem:
- Bo dorabiam. Stać nas.
- Naprawdę jest taka bieda? - zafrasowała się siostra Łukaszka.
5
5 (3)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Tej niedzieli Hiobowscy wybrali się na spacer do osiedlowego parku. Pogoda była ładna i po parkowych alejkach spacerowało już wiele osób.
Hiobowscy doszli do małego mostku nad stawem. Stało tam już dwoje starszych ludzi i wpatrywało się w wodę.
- Coś się stało? - zainteresował się dziadek Łukaszek kiedy Hiobowscy przechodzili obok nich.
- Sam pan zobaczy - starszy pan cofnął się od barierki robiąc miejsce.
Nie wyglądało to dobrze. W wodzie, przy brzegu leżały śmiecie, folie, butelki.
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
To stało się praktycznie z dnia na dzień. Nagle spora część mieszkańców osiedla, na którym mieszkali Hiobowscy zaczęła się dziwnie poruszać. Bardzo małymi krokami.
- Dlaczego wszyscy chodzą tiptopami? - pytała siostra Łukaszka.
Zagadka wyjaśniła się wieczorem, kiedy to mama Łukaszka wróciła ze sklepu obuwniczego wraz ze swoją koleżanką, mamą Wiktymiusza. Obie kupiły nowe buty.
- Ale jak to... - dziwiła się babcia Łukaszka oglądając nabytek. - Przecież te buty są ze sobą związane!
- Ale nie sznurowadłami - zauważył dziadek Łukaszka. - To jest jakaś linka...
5
5 (1)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Zaczęło się od nieprzyjemnej sceny w osiedlowym sklepiku spożywczym. Łukaszek, Gruby Maciek i okularnik z trzeciej ławki stali w kolejce po wegańskiego, zeroemisyjnego cold doga, gdy jeden z dwóch panów stojących przed nimi poprosił o bańkę wody mineralnej.
- Gazowaną? - spytała pani sprzedająca.
I wtedy stało się. Jeden z panów eksplodował. Zaczął krzyczeć, że to skandal, antysemityzm, i że pani natychmiast powinna oddać mu swoją kamienicę.
- Nie mam kamienicy - odparła pani.
- Nie wierzę! - odpalił pan. - Mało to wy, Polacy, nagrabiliście się po wojnie mienia?
5
5 (1)

Strony