Znowu nowotwór

 |  Written by ossala  |  8
   Gdy czytałam tego maila, który znalazł się na mojej skrzynce 18 grudnia 2013 r. – w niczym nie mogłam się rozeznać: jaka informacja? o czyjej córce? o co tu chodzi? Włączyłam sobie zapewne jakąś wewnętrzną blokadę na złe wiadomości, więc chwilę mi zajęło, aby zrozumieć, że pisze moja przyjaciółka o straszliwej chorobie zdiagnozowanej u jej 14-letniej córki.
Wklejam treść tego maila:
„Mama z klasy mojej córki wraz z Fundacją „Anioł Nadziei” zbiera pieniądze na leczenie i rehabilitację Julki, mojej córki, u której we wrześniu zdiagnozowano chłoniaka - nowotwór złośliwy.
Jeśli Ty lub ktoś z Twoich znajomych chciałby i mógł pomóc - to przesyłam dane ze strony Fundacji.

Pozdrawiam,
Małgosia Szymańska
 
Darowizny na cel szczegółowy "Pomoc Julce"
możecie Państwo przekazywać poprzez dokonanie tradycyjnego przelewu na konto:
·         Alior Bank SA: 13 2490 0005 0000 4600 3599 3691
·         Tytuł przelewu: „Pomoc Julce”

http://aniolnadziei.pl/index.php/informacje-aktualnosci

Adres Fundacji Anioł Nadziei
 
Fundacja Anioł Nadziei
ul. Piotra Niedurnego 34
41-709 Ruda Śląska
KRS: 0000417004
NiP: 641-253-04-72
REGON: 242899125
tel: 506 122 530
e-mail: fundacja@aniolnadziei.pl


Nowy cel szczegółowy Fundacji – 'Pomoc Julce'.
12 listopad 2013
Fundacja Anioł Nadziei podjęła uchwałę o organizacji pomocy dla Julki, gimnazjalistki z Warszawskiego Ursynowa, która niespodziewanie zachorowała na nowotwór złośliwy. Dziewczynka poddawana jest  obecnie chemioterapii.
 
Na ten cel zostało wydzielone specjalne subkonto o numerze:
13 2490 0005 0000 4600 3599 3691
Pomoc dla niej organizowana będzie w następujący sposób:
  • wykupienie lekarstw i dodatkowego leczenia,
  • wykupienie dodatkowej rehabilitacji,
  • wyrównanie szans edukacyjnych (płatne korepetycje),
  • zakup specjalistycznej żywności,
  • opłaty za dojazdy na badania,
  • odgrzybienie ściany w kąciku do snu w mieszkaniu Julki,
 
Tyle mail.
Małgosia Szymańska nie jest jakimś odległym, nieznanym mi zjawiskiem. Poznałyśmy się w 1992 r. i od tej pory się przyjaźnimy. Nie raz byłyśmy dla siebie ostoją w chwilach trudnych, dzieliłyśmy się radościami, wymieniałyśmy ciuchami dla dzieci.
Małgosia (dla mnie zawsze Górska – nazwisko rodowe – i nigdy nie zdołałam się oswoić z nazwiskiem jej męża) od długiego czasu wychowuje sama troje dzieci. Po kilku latach prób ratowania małżeństwa zmuszona była podjąć dramatyczną decyzję o rozwodzie. Nie czuję się upoważniona do ujawniania szczegółów rozpadu tego związku tym bardziej, że dla samej Małgosi ten temat był wielce żenujący.
Oczywiście, odpisałam natychmiast tym bardziej, że całą trójkę jej dzieci dobrze znam i byłam zaniepokojona o samą Małgosię, jak o Julkę, Marysię i Michasia.

W odpowiedzi otrzymałam trochę więcej szczegółów na temat tego, co zaszło:
(kolejny i ostatni mail od Małgosi):

„Kochane, dziękuję za Wasze wszystkie słowa.

Tak mi jest trudno jak czytam o Maćku. Zawsze podziwiałam Cię za Twoją siłę, odwagę. Cieszę się, że jesteście razem z Ulą. Mam nadzieję i życzę Wam, aby było Wam spokojnie w życiu.
Moja Jula, jak już wiecie, zachorowała. Sama sobie wymacała powiększony węzeł chłonny na szyi nad obojczykiem, pod palcami wyglądało to na zairnko grochu. Juz na USG widziałam, że to nie ziarnko grochu tylko "jakieś jajka", których wcale nie powinno tam być. Od momentu zgłoszenia się do lekarza w ciągu 14 dni było USG, biopsja pod narkozą, tomografia komputerowa, PET, diagnoza, założenie cewnika centralnego do aorty do podawania leków i badań i decyzja o jak najszybszej chemioterapii.
Świat zawirował mi przed oczami a ziemia usunęła spod stóp i na dodatek te słowa, że muszę być silna dla dziecka, jak ja nie potrafiłam być silna. Taki był początek.
Teraz na Święta najprawdopodobniej będziemy w domu. Jula strasznie tęskni za szkołą ( nie chodzi do szkoły, ma nauczanie indywidualne), za dziećmi, wypadły jej włosy ( a miała bardzo długie), schudła 7,5 kg i ciągle nie może tego odrobić, jest blada i często ma podkrążone oczy. Bardzo potrzebuje abym z nią była. Mówi to wprost. Gdy powiedziałam dzieciom o diagnozie spała ze mną i trzymała mnie kurczowo za rękę. Pierwsza chemioterapia "rozwaliła" jej też brzuch.
To też bardzo trudny czas dla Marysi, która jest w klasie maturalnej i Michała, który z kolei jest w nowej szkole w I liceum.
To tyle na ten moment od nas.
Cieszę się, że się odezwałyście. Bardzo, bardzo mocno Was przytulam.”
 
Kochani.
To są takie wieści, których nikt nigdy nie chciałby otrzymać. Jednak chowanie głowy w piasek nie jest tu chyba najlepszym rozwiązaniem. Jak to jest, gdy rodzinę doświadcza tak ciężka choroba, jak to jest, gdy nikt się nie odzywa z obawy, aby nie ranić, jak to jest, gdy do strachu o zdrowie i życie najbliższych, do nocnych lęków, do zmęczenia i przerażenia dochodzi jeszcze brak pieniędzy – wiem, jak chyba nikt inny.
Pozwalam sobie zatem zamieścić ten apel o pomoc dla mojej przyjaciółki, Małgosi i całej trójki jej dzieci, zwłaszcza do Julki, bo wiem, że na Was zawsze można było liczyć.
Proszę również o wsparcie duchowe Małgosi i jej dzieci, o modlitwę i wstawiennictwo u dobrego Boga, Jezusa Chrystusa i Najświętszej Panienki o zdrowie dla Julki.
 
  
 
4.5
4.5 (8)

8 Comments

Obrazek użytkownika Ellenai

Ellenai
To straszne. Dzieci nie powinny chorować :((
Nie potrafię pogodzić się z tym, że bywa inaczej.
Oby dobry Bóg pochylił się troskliwie nad tą rodziną...
Obrazek użytkownika ossala

ossala
aż trudno uwierzyć.
Mogłam napisać tego posta już jakiś czas temu, ale nie byłam w stanie.
Nie jestem w stanie ogranąć, co musi czuć Małgosia, właściwie niczego nie jestem w stanie...
Wiesz, tutaj na dodatek, człowiek nie jest zostawiony sam sobie: pielęgniarka dla Maćka była refundowana w 100% w tutejszego ZUS (l'Assurance Maladie), podobnie jak łóżko medyczne, materace, tlen, opatrunki, strzykawki, odżywki.
Wyobrażam sobie, że "nasz" ZUS nawet sobie tego nie wyobraża, skoro jest potrzebne 17 mld na premie dla pracowników!
 

Ossala

Obrazek użytkownika Ellenai

Ellenai
Nasz rodzimy ZUS jest kompletnie niewydolny nie tylko z powodu nadmiaru urzędników, z których połowę należałoby natychmiast wysłać na zieloną trawkę, bo rozrost kadry urzędniczej, czyli mówiąc wprost - biurokracji, jest w Polsce zatrważający. ZUS to także setki milionów złotych wyrzucane na budowę siedzib-molochów, a potem ich utrzymywanie. W dużym mieście te siedziby ZUS wtapiają się jakoś w biurowce i inne duże budowle, ale wyjedź do małego miasta powiatowego... Ręczę, że najokazalszym w nim budynkiem, w znakomitej większości przypadków, będzie miejscowa siedziba ZUS.
Obrazek użytkownika ossala

ossala
dla ewentualnego wsparcia konta fundacji zza granicy.
Realizując przelew z konta za granicą należy przed numerem rachunku podanego w notce dodać litery PL i dane banku uzupełnić o kod SWIFT: ALBPPLPW.


 

Ossala

Obrazek użytkownika ossala

ossala
wczoraj wieczorem z Małgosią.
Ten tydzień jest jeszcze dość nerwowy, gdyż zostanie przebadana zmiana, którą ujawniło ostatnie USG. Jeśli jest takiej samej wielkości lub zanika - dziewczynce zostanie wyjęty dren służący do podawania chemii.
Trzymajmy kciuki, aby tak właśnie było.

Ossala

Obrazek użytkownika JaN

JaN
Ossalo nasz ZUS i NFZ mają fundusze na wszystko więc brakuje im już środków na leczenie pacjentów. My dobijaliśmy się po wszystkich ośrodkach onkologicznych w Warszawie i okolicach o chemię Temodalem skojażoną z radioterapią ale POdobno nie było to możliwe, Tereska dostała tylko naświetlania które nie przyniosły żadnego efektu. Potem dali nam Temodal przez dwa miesiące i przerwali kurację bo NFZ nie chce płacić za droższe leki które nie przynoszą natychmiastowego efektu. Później czekaliśmy przez 2,5 miesiąca na zgodę z min. zdrowia na zakup innej chemii. Teraz jesteśmy w trakcie kolejnej serii tej zwykłej chemi która ma większe skutki uboczne a mniejszą skuteczność leczenia. Nikt od pierwszego do ostatniego dnia nam nie powiedział o tym że powinniśmy stosować dietę bez cukru, białej mąki itd. na wzmiankę o podawaniu jej suplementów lekarze stwierdzili że to tylko wyrzucanie pieniędzy ale oni Teresce dawali rok temu tylko dwa miesiące życia a dzięki Bogu my ciągle liczymy na Cud uzdrowienia. Przekaż koleżance że 21.01 w przyszły wtorek jest w kościele na Ursynowie ul. Stryjeńskich (godz. 18) msza o uzdrowienia i uwolnienie ojca Witko. ja byłem na jego mszach dwa razy i choć jeszcze cud nam się nie przydażył to wciąż mamy nadzieję i szansę. Poza tym polecam Nowennę Pompejańską: http://pompejanska.rosemaria.pl/2011/06/jak-odmawiac-nowenne-pompejanska-krok-po-kroku/   Finansowo wspomóc nie mogę bo jak wiesz żyję poniżej poziomu nędzy ale łączę się w modlitwie. 

Więcej notek tego samego Autora:

=>>