Przynależność do cywilizacji łacińskiej to nie tylko zaszczyt i powód do dumy, ale również obowiązek.
I. Pomijany aspekt Powstania
Na samym wstępie napiszę o czym ten tekst NIE BĘDZIE. Nie będę mianowicie roztrząsał racji „za” i „przeciw” decyzji o wybuchu Powstania. Nie będę dywagował, czy miało ono jakiekolwiek szanse powodzenia. Nie będę również zajmował się tym, czy był to „obłęd”, czy nieuchronna konsekwencja całokształtu dotychczasowej działalności Państwa Podziemnego i społecznych nastrojów Stolicy, ani tym, czy było warto - i co by było gdyby. Nie uczynię tego z prostego powodu. Uważam, że obie strony – zwolennicy i przeciwnicy Powstania – dawno już wystrzelali się ze swoich argumentów; powiedziano w tym sporze już chyba wszystko i teraz pozostaje jedynie międlenie wciąż tych samych fraz w różnych konfiguracjach. Jak dla mnie, jest to zajęcie cokolwiek jałowe, ale jeżeli ktoś lubi ten sport, to proszę bardzo.
Zajmę się natomiast aspektem, który w publicznej debacie o Powstaniu Warszawskim wciąż jest zbyt mało obecny i niedoceniony – wymiarem cywilizacyjnym owego bezprzykładnego zrywu. Co kazało Powstańcom rzucić się z butelkami benzyny na czołgi, skoro – jakby powiedzieli Czesi – było to surowo zabronione? Jakiej sile zawdzięczamy powstanie największego ruchu oporu w okupowanej Europie? I czemu walka trwała aż 63 dni, mimo że od pewnego momentu stało się jasne, że Powstanie czeka klęska? Nie ukrywam, że będę się inspirował rozmową przeprowadzoną niedawno (z moim skromnym uczestnictwem jako współprowadzącego) w Niepoprawnym Radiu PL z udziałem profesorów: Grzegorza Kucharczyka, Tomasza Panfila i Jana Żaryna, która poświęcona była właśnie temu zagadnieniu.
II. Sojusz bizantyjsko-turański przeciw cywilizacji łacińskiej
Otóż, jeżeli wyjdziemy od podziału cywilizacji autorstwa Feliksa Konecznego, to zobaczymy, że Polska znajduje się w kleszczach dwóch obcych jej kulturowo wspólnot: cywilizacji turańskiej uosabianej przez Rosję i Związek Sowiecki, oraz cywilizacji bizantyjskiej do której należą Niemcy. Polska, jako przedstawiciel cywilizacji łacińskiej próbuje ocalić swą tożsamość i odrębność między tymi dwoma młyńskimi kamieniami. Czyni to ze zmiennym szczęściem, choć nie zapominajmy, że były w naszej historii okresy, kiedy to my dominowaliśmy nad żywiołem zarówno niemieckim, jak i rosyjskim.
W każdym razie, specyfiką odróżniającą zarówno rosyjsko-sowiecki turanizm, jak i niemiecko-narodowosocjalistyczny bizantynizm od cywilizacji łacińskiej jest m.in. stosunek do jednostki i władzy. O ile w „wojennym obozie” turańskim władca i władza jest wszystkim, zaś poddani niewolnikami, z którymi chan, car, gensek, może zrobić wszystko w imię swoich celów; natomiast w bizantynizmie, mimo jego chrześcijańskich korzeni, władca ma prawo odejść od pewnych wartości dla realizacji własnych zamierzeń (i poddani takowe prawo akceptują) - o tyle w kręgu cywilizacji łacińskiej i katolickiej władca musi respektować określone zasady i wartości: Dekalog, daną od Boga podmiotowość jednostki, prawo. W momencie gdy władza pragnie zamachnąć się na przyrodzone każdej istocie ludzkiej prawa naturalne, poddani mogą się zbuntować. Jest to element wyjątkowo drażniący przedstawicieli zarówno turanizmu, jak i bizantynizmu, stąd pomstowania Niemców i Rosjan na „polskich buntowników”. W ich systemie wartości wystąpienie przeciw władzy jest grzechem samym w sobie. Niemcy nazywając polskich partyzantów „bandytami” nie czynili tego bynajmniej jedynie w celu propagandowego zdeprecjonowania Podziemia. Z ich perspektywy, bunt niewolników faktycznie równał się bandytyzmowi zagrażającemu ustalonej hierarchii – bo władza, jaka by nie była, zapewnia ład i porządek, zaś prawo – choćby nieludzkie i okrutne – to jest prawo i koniec dyskusji. W systemie bizantyjsko-turańskim wolność człowieka jest jedynie szkodliwym miazmatem. Podmiotowość jest wyłącznym atrybutem władzy i może być realizowana również na szkodę poddanych, którym z kolei przynależy się tyle praw i swobód, ile uzna za stosowne wydzielić im władca. Dlatego właśnie Niemcy nie protestowali przeciw barbarzyńskim prawom dotyczącym ludności żydowskiej, czy totalitaryzmowi dotykającemu ich samych. Dla nich był to zwyczajny porządek rzeczy - ordnung muss sein!
Jak łatwo w związku z powyższym zauważyć, cywilizacjom bizantyjskiej i turańskiej jest do siebie znacznie bliżej, niż każdej z nich do cywilizacji łacińskiej. Ich sojusz wobec wspólnego wroga, jakim jest łacińska Polska jawi się zatem jako wręcz coś narzucającego się. Warto z tego punktu widzenia spojrzeć zarówno na rozbiory, jak i na późniejszy pakt Ribbentrop-Mołotow dający sygnał do rozpętania II Wojny Światowej. Patrząc na sprawy w ten sposób, widzimy również, że i nasze powstania narodowe były czymś nieuchronnym – naturalnym skutkiem nieuniknionych napięć generowanych przez nieprzekraczalne, cywilizacyjne różnice. Jak stwierdził Koneczny – nie można być cywilizowanym na dwa sposoby. Nie można pozostawać wskutek jakiejś kulturowej obróbki i sztukowania trochę łacinnikiem, trochę bizantyjczykiem, a trochę Mongołem.
III. Powstanie jako zryw cywilizacyjny
W tym ujęciu, Powstanie Warszawskie jawi się jako zryw cywilizacyjny. Warszawa przez dwa miesiące była redutą świata łacińskiego w sercu części Europy opanowanej przez dwa wrogie jej obozy. Zwróćmy uwagę – z jednej strony Niemcy krwawo tłumią Powstanie z całym towarzyszącym temu wściekłym zezwierzęceniem, jakie cywilizacja nie uznająca prawa do sprzeciwu rezerwuje dla buntowników; z drugiej natomiast – Sowieci zatrzymują się na linii Wisły i czekają. Niezależnie od kalkulacji politycznych Stalina, można powiedzieć, że obie strony – niemiecką i rosyjską – znów na chwilę, na tym odcinku frontu, połączył doraźny, taktyczny sojusz skierowany przeciw cywilizacji, którą należało zgnieść, by którakolwiek z nich mogła zapanować nad tym fragmentem świata. Zresztą, jeśli wspomnimy, że wraz z przesuwaniem się frontów NKWD i Gestapo zostawiały sobie nawzajem we wzorowym porządku katownie, to ujrzymy, iż mimo wojny bizantyjsko-turańskiej, cały czas obowiązywała równoległa zasada – zniszczyć obcych kulturowo Polaków wraz z ich cywilizacyjnym potencjałem. Poza wszystkim, element turański był obecny także jako siła bezpośrednio wspierająca niemieckich pacyfikatorów – rosyjskie oddziały RONA wykazywały się wyjątkowym bestialstwem w tłumieniu Powstania i gwałtach na cywilnej ludności Warszawy.
To dlatego Powstanie trwało tak długo. To dlatego w ogóle wybuchło i dlatego powstańcy dokonywali cudów heroizmu mimo beznadziejnej sytuacji ogólnej. Rachuby polityczne i porównywanie stosunku sił, uzbrojenia itp., to jedno. Na drugiej szali mamy zaś przeświadczenie, może nawet nie w pełni dające się zwerbalizować, ale jakoś tkwiące z tyłu głowy, że tu nie ma miejsca na kompromisy i półśrodki, że jeśli zostaniemy z bronią u nogi, to oni i tak nas unicestwią w taki czy inny sposób. Poprzez walkę Polska dała świadectwo swej przynależności do innego świata, niż jej obaj okupanci. Zapłaciliśmy za to, jako naród, potworną cenę. Tyle że po prostu inaczej się nie dało – gdybyśmy mieli za sobą, jak Czesi, tradycję przynależności do niemieckiej Rzeszy, w której nawet wojny husyckie nie wykraczały w sumie poza ogólnoeuropejski standard konfliktów religijnych, i którzy to Czesi po poskromieniu ich aspiracji na powrót stali się w gruncie rzeczy lojalnymi poddanymi niemieckiego Bizancjum – to pewnie nie byłoby ani krwi, ani walki, ani ofiar. Lecz wtedy zaparlibyśmy się sami siebie, zatracając tożsamość. Nie bylibyśmy łacinnikami, lecz albo bizantyjczykami, albo turańczykami – w zależności od tego, kto akurat ostatecznie sprawowałby nad nami władzę.
Na marginesie, nie sposób nie wspomnieć tu o haniebniej wizycie Bronisława Komorowskiego w Berlinie i jego udziale w niemieckiej fecie na cześć Stauffenberga, podczas której zrównał – zgodnie z niemiecką narracją – Powstanie Warszawskie z zamachem na Hitlera. To są rzeczy nieporównywalne. Trzymając się cywilizacyjnego wątku – Komorowski wraz z Niemcami zestawili wielką, tożsamościową w swej istocie batalię świata łacińskiego ze zbarbaryzowanym Bizancjum, z nieudanym przewrotem pałacowym na dworze Basileusa. Zresztą i sam Stauffenberg był nieodrodnym dzieckiem swej cywilizacji o czym wymownie świadczą jego listy, w których mówi o Polakach jako o motłochu, któremu trzeba bata.
Na zakończenie trzeba powiedzieć jeszcze, iż zarówno bizantynizm, jak i turanizm mają się dziś świetnie. Turanizm nosi obecnie szaty doktryny eurazjatyckiej realizowanej przez Putina, a jej wymiar ideologiczny najdobitniej formułuje Aleksander Dugin. Z kolei bizantynizm na naszych oczach przejął Unię Europejską pod niemieckim patronatem, która pierwotnie – któż to jeszcze pamięta – miała być tworem osadzonym mocno w katolickich korzeniach. Ani jednemu, ani drugiemu nie możemy się poddać, bo to będzie oznaczało nasz koniec. Przynależność do cywilizacji łacińskiej to bowiem nie tylko zaszczyt i powód do dumy, ale również obowiązek.
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Zapraszam na „Pod-Grzybki” -------> http://www.warszawskagazeta.pl/felietony/gadajacy-grzyb/item/2212-pod-grzybki-15
Artykuł opublikowany w tygodniku „Polska Niepodległa” nr 30 (05.08-11.08.2015)
17 Comments
@autor
11 August, 2015 - 16:08
Dzienks ;)
11 August, 2015 - 17:57
GG
GG
11 August, 2015 - 20:12
Aspekt wolnosci i praw czlowieka jest niezbywalna czescia polskiej cywilizacji lacinskiej.
To pragnienie wolnosci i praw jednoski bedace calkowitym zaprzeczeniem bizantyjskiej i turanskiej znajdujace swoje odbiecie w polskiej cywilizacji lacinskiej i kodzie kulturowym kazala Polakom walczyc.
PS. Dobre uzupelnienie:
https://www.youtube.com/watch?v=MghLmPx6XwE&feature=player_embedded
10 minut
Metody oklamywanie dzisiaj funkcjonuja znakomicie: polskie obozy koncentracyjne sa najlepszym przykladem.
Gadający Grzybie
11 August, 2015 - 20:14
Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie postawił pytania:
-Do której cywilizacji należą Ukraińcy: łacińskiej, turańskiej, czy bizantyńskiej?
Pytam, bo na VOD "Gazeta Polska" od kilku dni "kwitnie" na pierwszym miejscu (przysłaniając inne tematy) rozmowa niezależna z Ukraińcami z tzw. "Konfederacji Bałtycko-Czarnomorskiej".
Tak na marginesie: jeden z panów który mówi po polsku z drobnymi błędami, ale z akcentem niemal z centralnej Polski, służy jako tłumacz - pytania redaktora VOG tłumaczy na ukraiński, a pan Przewodniczący Konfederacji odpowiada bezbłędnie po... rosyjsku.
http://vod.gazetapolska.pl/10789-idee-lecha-kaczynskiego-realizowane-na-....
A poza marginesem: pan Vadim mnie nie przekonał.
I pewnie już taki nieprzekonany umrę. Mam nadzieję, że spokojnie.
ro
11 August, 2015 - 21:05
"Tlumacz" ma prawdopdobnie "polski korzen" ale ze sposobu tlumaczenia widac, ze mysli wlanie po ukrainsku. Mogl spdzic troche czasu w Polsce. Dziasiaj to naprawde nie jest takie trudne.
Jezeli to nie byla "ustawka" to jest rewelacyjna wiadomosc.
Takiego rozszerzenia "swiadomosci politycznej" Ukraincow oczekiwalem powiedzmy za 15-20 lat.
Tylko ze jezeli "ustawka" to kto by kogo ustawial?
I po co?
Fritz
11 August, 2015 - 21:26
Tak jak to powiedział Sobiepan Zamoyski Forgellowi:
-Ale myślę, że tak samo moglibyśmy się miłować, gdyby jego szwedzka jasność sobie w Sztokholmie zostawała, a ja w Zamościu - co?
ro
11 August, 2015 - 23:27
Nie mowi o tworzeniu panstwa ponadnarodowego.
Pytanie brzmi: ma koncept miedzymorza sens czy nie?
Fritz
12 August, 2015 - 10:48
Owszem, Juszczenko i Adamkus podporządkowali się taktycznie prezydentowi Kaczyńskiemu w 2008 roku, i takie chwilowe taktyczne sojusze mogą się czasami sprawdzać, ale każdy krok dalej w kierunku "jagiellońskim" skończy się katastrofą, i to niekoniecznie pochodzącą z zewnątrz (choć niewątpliwie przy skwapliwej niemieckiej pomocy).
Międzymorze to atrakcja na jutro, bez myślenia o tym, co będzie pojutrze. Nie należy się łudzić, że na spełnieniu roli w powstrzymaniu Moskwy się skończy, a przywódcy "wspólnoty niezależnych państw" będą się odtąd spotykać przy brydżu.
Ale ja pytałem Autora o przynależność cywilizacyjną Ukraińców. Rozszerzę jeszcze pytanie o Litwinów.
ro
12 August, 2015 - 17:43
Kraje regionu, tzn. narody regionu, maja wspolny interes gospodarczy i polityczny: przetrwac poliycznie (jako panstwa) i gospdarczo (nie stac koloniami Niemiec dostarczyjacymi zywej masy biologicznej do ktorej funkcji wlansie Polska zostaje zdegradowana).
Taki wspolny interes jest najlepsza podstawa biznesu jakim bylby rodzaj sojuszu majacego na celu obrone wspolnych interesow.
Pytanie brzmi: czy kraje i narody sa w stanie w pojedynke oprzec sie inwazji politycznej i gospodarczej, w razie koniecznosci popartej miltarna ze strony Niemiec i Rosji?
Moim zdaniem, jezeli potrafia skutecznie zniszczyc 5.kolumne to moga wspolnie stworzyc tak wielki potencjal odstraszajacy, ze moga przezyc. W pojedynke jest tez mozliwe ale duuuzo trudniejsze.
PS. Dzisiaj dobil mnie prezydent Andrzeja Duda.
Ma rzeczniczke.
Rzecznika ma 40 lat.
Przed dwoma laty chciala z szeregow SLD startowac, to tak a propos 5 kolumny.
Co robic, skoro swiadomosc polityczna jest taka, ze nawet prezydent patriota zaprasza do najscislejszego grona wspolpracownikow produkt extremalnie antypolskiego srodowiska zydokomunistycznego, srodowiska w ktorym PZPR dalej zyje w formie SLD dumnej ze swoich PZPR korzeni, produkt wlasnie SLD bezwarunkowo akceptujacy?
Bo tym jest wlasnie chec startowanie z polecenia jakiejs partii: bezwarunkowa akceptacja.
2013-11-20
Artykul:Odchodzi współzałożycielka Radia Wnet. Planuje zostać europosłem SLD
http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/odchodzi-wspolzalozycielka-radia-wn...
Drugim takim dzieckiem III RP jest Soloch. Nie pojmuje tego.
Fritz
12 August, 2015 - 19:22
Starszego dwaj mołojcy złapali za nóżki, jeden za jedną, drugi za drugą (...).
Z drugim, młodszym - jeszcze w pieluszce, inny Narodowy Bohater poradził sobie sam - na podwórku rosło drzewo (...).
Potem zabrali się za matkę chłopców; ojciec chłopców, młodszy brat mojej babci patrzył (...).
Kiedy już nic nie było razem (...), zabrali się za niego.
Mieli dużo czasu, nikt ich nie niepokoił.
Mój wujek-dziadek (po ichniemu didun) chciał szybko umrzeć, ale nie dał rady. Oni znali się na rzeczy.
Dzisiaj orędownik Międzymorza przebąkuje coś o trudnej historii i wzajemnych przeprosinach. Może apel pamięci? Pod pomnikiem Bandery we Lwowie?
I to jest w zasadzie wszystko, co mam do powiedzenia na temat "wspólnego interesu gospodarczego i politycznego" z Ukrainą.
Tak na marginesie: z Rosją (NKWD) i z Niemcami (Gestapo) też mam kilka "rodzinnych powiązań".
ro
12 August, 2015 - 20:37
Na temat przebaczania: przeciez oni cytuja polskich biskupow, ktorzy prosza Niemcow o przebaczenie za polskie zbrodnie popelniona na Niemcach przez Polakow w czasie II WS.
To sie msci.
Niemieckie zbrodnie byly nieporownywalnie wieksze. Ale nawet Zydzi kochaja Niemcow a Polakow nienawidza.
Wiedza w spoleczenstwa o zbrodniach Ukraincow na Polakcha na Wolyniu wlasciwie dopiero teraz zaczyna byc rozpowszechnina. Poza wlasnie Ukraincami na Wolyniu.
Bez jasnego postawienia sprawy nie bedzie zadnego porozumienia. Ukraincy na Wolyniu nie zdechli w czasie Wielkiego Glodu tylko dlatego, ze w Polsce byli.
Fritz
12 August, 2015 - 21:08
Były też Ponary na Litwie.
Tego nie da się posklejać. A jeśli - to nic dobrego z tego nie wyniknie.
Jeśli była jakaś "jagiellońska" szansa, to została z całą premedytacją przez władze Ukrainy zaprzepaszczona.
Według mnie to nawet lepiej: trzeba się rozglądać za czymś innym, ale najpierw budować własną siłę.
ro
12 August, 2015 - 22:07
Oczywiscie, ze wlasna sila jest absolutnym fundamentem.
Nie mowy o sklejaniu, znaczy czegos w rodzaju rekonstrukcji.
Chodzi o to, ze kraju regionu sa skonfrontowane z takimi samymi zagrozeniami z czego wynikaja wspolne interesy pozwalajace osiagnac konkretne zyski.
Struktura umozliwiajace ich osiagniecie bedzie nowa struktura.
Litwini sa rasistowsko antypolscy. Ukraincy z terenow granicznych rowniez.
Natomiast ci dalej polozeni (Kijow) podobno juz nie.
@ ro
13 August, 2015 - 18:22
Ukraina jest strefą ścierania się wszystkich trzech cywilizacji, no i teraz pytanie, która ostatecznie weźmie górę. Co do Litwy - stawiałbym jednak na cywilizację łacińską, choć oczywiście zanieczyszczoną turanizmem wskutek sowieckiej okupacji. Cywilizacyjnie Litwini są katolikami, choćby bardzo się im to teraz nie podobało ;)
A Międzymorze rozumiane jako konfederacja (czyli związek państw w odróżnieniu od federacji, czyli państwa związkowego) to projekt długofalowy, na dziesięciolecia konsekwentnej polityki. Zwróćmy uwagę na Niemców - projekt Mitteleuropy sformułowano tam ponad 100 lat temu, w międzyczasie Niemcy przegrały dwie wojny światowe, a mimo to teraz Mitteleuropa urzeczywistnia się na naszych oczach. Tak więc, nie ma rzeczy niemożliwych.
GG
Gadający Grzybie
13 August, 2015 - 19:10
Choć "drobne nieporozumienia" w socjalistycznej rodzinie w latach trzydziestych były dość krwawe
@ ro
13 August, 2015 - 22:46
GG
Gadający Grzybie
13 August, 2015 - 23:56
No to muszę sobie zrobić powtórkę z historii.
A właściwie nie powtórkę - bo widzę, że nic na ten temat nie wiem.
Dzięki!