"Przez zwycięstwo trumpizmu Buchanan rozumie trwałą reorientację Partii Republikańskiej z partii wolnorynkowej i jastrzębiej w polityce zagranicznej
Trump wypłoszył rotszyldów z cienia udowadniając istnienie ich "deep state" poza wszelką demokratyczną kontrolą oraz ujawniając ich hucpiarskie metody - aż po fałszowanie wyników "święta demokracji" oraz zniesławianie, cenzurowanie i sabotowanie urzędującego prezydenta - udowadniając zasadność i prawdziwość wszystkich"teorii spiskowych"... I m.in. za to przejdzie do historii Ameryki i świata.
"Nie ma rzeczy przypadkowych w polityce, a jeżeli na takie wyglądają, to zostały bardzo starannie wyreżyserowane" - prezydent Franklin D. Roosevelt
USA jakoś się "demokratycznie" doturlały aż do ery "prezydenta-dublera", ale przyszłość systemu rysuje się teraz mało różowo.
Bo tamtejsza demokracja to nie jest dziś ani w gorszym, ani w lepszym stanie, niż 5-10-15-20, czy 50 lat temu... tyle, że wpływy rotszyldów są dziś tam mocno osłabione, gdyż Trump ich zmusił do desperackiego sięgnięcia po ich "broń atomową", gdy poprzednio po cichutku, bezszelestnie i komfortowo od lat działali sobie wedle metody - "A wybierajcie sobie swoich prezydentów, wybierajcie, ale to my będziemy im mówić, co mają robić..."
Prezydent Trump był bezpardonowo zwalczany przez lokalny rotszyldowski (tam nazywany "amerykańskim") establiszment od dnia, kiedy zaczął mu zagrażać - czyli od 5-6 lat.
A środowy "szturm" na Capitol to była jedynie przebiegła prowokacja, która jednak się wstrzeliła w nastroje wielu Amerykanów... i dlatego wypadła przekonująco - zgodnie z talmudyczną formułą – że udane kłamstwo musi zawierać co najmniej 90% prawdy... Bo ci demonstranci to nie wdarli się siłą do budynku kongresu – ale ktoś ich tam wpuścił…
Ale już starożytni Rzymianie mawiali - "Ten uczynił,kto miał z tego korzyść..." - "Is fecit - cui prodest" - czyli "Cui bono?"
Prezydent Trump, doprawdy???
Bo celem i efektem tej prowokacji było dobitne przekonanie opinii publicznej oraz dostarczenie "wahającym się i kwestionującym wyniki wyborów republikanom w Kongresie" alibi - czyli "oburzającego i przerażającego" dowodu i pretekstu, by "przestali się wahać i kwestionować"...
Co też oni - od Mike’a Pence'a w dół - b. skwapliwie uczynili ...
Ale ten republikański „sprzeciw” to tylko jeden z elementów tej całej szopki dla ubogich - bo przecież szanse w jakichkolwiek "demokratycznych" wyborach pod auspicjami rotszyldów (miłościwie nam panujących z cienia), mają tylko ci, którzy są "odpowiednio shakowani i skompromitowani" i raczej nigdy nie urwą się "z rotszyldowskiej smyczy"…
Niestety, panie prezydencie, ale był pan przez te cztery lata – od pierwszego aż do ostatniego dnia swej kadencji – pomawiany, zniesławiany i rozgrywany przez wyrafinowanych kłamców i manipulatorów, będących cały czas o dwa-trzy kroki przed panem...
Ale i tak musieli oni w końcu ordynarnie sfałszować wybory (m.in."stwarzając" 13 milionów oficjalnych, rozstrzygających głosów "na Bidena" w skali kraju - bez pokrycia w cząstkowych stanowych protokołach wyborczych), by odsunać pana od władzy - szacunek.
Ale obawiam się, że to jeszcze nie jest koniec tej wojny o przyszłość Ameryki i świata ani też ostateczny tryumf i zwieńczenie rotszyldowskiego planu przejęcia Ameryki, a jedynie początek bolesnego procesu jej odzyskiwania przez Amerykanów.
Bo do milionów ludzi nagle w ostatnich tygodniach dotarła prawda o ich kraju i stanie ich demokracji - i niewielu z nich to się podoba... Ale bez walki - oby tylko bezkrwawej - się teraz raczej nie obędzie…
No bo rotszyldzi niby to przypieczętowali "demokratycznym wyborem Bidena" swe zwycięstwo nad Ameryką i Amerykanami... a miliony Amerykanów przekonało się, że rotszyldowska rewolucja - nieustannie aplikowana im od lat 60-tych ub. wieku, czyli od epoki „dzieci-kwiatów” - jest już „nie do ruszenia ani zatrzymania”? Ale czy aby na pewno...?
Bo gdy politycy i „system” zawodzą zwykłych Amerykanów - to ci zwykle biorą sprawy w swoje ręce...
Zapraszam - i obym był złym prorokiem - https://www.salon24.pl/u/okiemdocenta/1091416,usa-skala-przekretow-zwiastuje-czas-szeryfow ...
Bo to "druzgocące zwycięstwo" rotszyldów nad „populizmem” to jeszcze stanie im kością w gardle... bo niedobrze się dzieje, gdy "cała władza wpada w ręce rad" - czyli teraz - w ręce "prezydenta-dublera” Bidena + obu izb kongresu - i teraz "nowoczesna und postępowa" lewizna na pasku rotszyldów dopiero da Ameryce do wiwatu - a już zgłoszona ustawa likwidująca legalne określenia "ojciec i matka" - na rzecz "rodzic nr 1 i nr 2" (aby i para homosiów czy lesbijek mogła już być w pełni legalnymi "rodzicami") to tylko zwiastun i początek tej najnowszej fazy rotszyldowskiej rewolucji...
Ale na czym ta rewolucja w zasadzie obecnie polega...?
Zapraszam - https://www.salon24.pl/u/okiemdocenta/1095834,to-nie-berlin-czy-bruksela-nam-dzis-zagrazaja-ale-rotszyldowie
P.S. ”Bój to będzie ich ostatni” – bo nadal istnieją przesłanki, które doprowadziły do buntu amerykańskiego „Deep Country”przeciw wtedy dość mgliście sobie uświadamianemu "deep state" w roku 2016…
- na stronnictwo klasy robotniczej,
- nacjonalizmu gospodarczego,
- restrykcjonizmu imigracyjnego
- i realizmu w stosunkach międzynarodowych”…
Trump wypłoszył rotszyldów z cienia udowadniając istnienie ich "deep state" poza wszelką demokratyczną kontrolą oraz ujawniając ich hucpiarskie metody - aż po fałszowanie wyników "święta demokracji" oraz zniesławianie, cenzurowanie i sabotowanie urzędującego prezydenta - udowadniając zasadność i prawdziwość wszystkich"teorii spiskowych"... I m.in. za to przejdzie do historii Ameryki i świata.
"Nie ma rzeczy przypadkowych w polityce, a jeżeli na takie wyglądają, to zostały bardzo starannie wyreżyserowane" - prezydent Franklin D. Roosevelt
USA jakoś się "demokratycznie" doturlały aż do ery "prezydenta-dublera", ale przyszłość systemu rysuje się teraz mało różowo.
Bo tamtejsza demokracja to nie jest dziś ani w gorszym, ani w lepszym stanie, niż 5-10-15-20, czy 50 lat temu... tyle, że wpływy rotszyldów są dziś tam mocno osłabione, gdyż Trump ich zmusił do desperackiego sięgnięcia po ich "broń atomową", gdy poprzednio po cichutku, bezszelestnie i komfortowo od lat działali sobie wedle metody - "A wybierajcie sobie swoich prezydentów, wybierajcie, ale to my będziemy im mówić, co mają robić..."
Prezydent Trump był bezpardonowo zwalczany przez lokalny rotszyldowski (tam nazywany "amerykańskim") establiszment od dnia, kiedy zaczął mu zagrażać - czyli od 5-6 lat.
A środowy "szturm" na Capitol to była jedynie przebiegła prowokacja, która jednak się wstrzeliła w nastroje wielu Amerykanów... i dlatego wypadła przekonująco - zgodnie z talmudyczną formułą – że udane kłamstwo musi zawierać co najmniej 90% prawdy... Bo ci demonstranci to nie wdarli się siłą do budynku kongresu – ale ktoś ich tam wpuścił…
Ale już starożytni Rzymianie mawiali - "Ten uczynił,kto miał z tego korzyść..." - "Is fecit - cui prodest" - czyli "Cui bono?"
Prezydent Trump, doprawdy???
Bo celem i efektem tej prowokacji było dobitne przekonanie opinii publicznej oraz dostarczenie "wahającym się i kwestionującym wyniki wyborów republikanom w Kongresie" alibi - czyli "oburzającego i przerażającego" dowodu i pretekstu, by "przestali się wahać i kwestionować"...
Co też oni - od Mike’a Pence'a w dół - b. skwapliwie uczynili ...
Ale ten republikański „sprzeciw” to tylko jeden z elementów tej całej szopki dla ubogich - bo przecież szanse w jakichkolwiek "demokratycznych" wyborach pod auspicjami rotszyldów (miłościwie nam panujących z cienia), mają tylko ci, którzy są "odpowiednio shakowani i skompromitowani" i raczej nigdy nie urwą się "z rotszyldowskiej smyczy"…
Niestety, panie prezydencie, ale był pan przez te cztery lata – od pierwszego aż do ostatniego dnia swej kadencji – pomawiany, zniesławiany i rozgrywany przez wyrafinowanych kłamców i manipulatorów, będących cały czas o dwa-trzy kroki przed panem...
Ale i tak musieli oni w końcu ordynarnie sfałszować wybory (m.in."stwarzając" 13 milionów oficjalnych, rozstrzygających głosów "na Bidena" w skali kraju - bez pokrycia w cząstkowych stanowych protokołach wyborczych), by odsunać pana od władzy - szacunek.
Ale obawiam się, że to jeszcze nie jest koniec tej wojny o przyszłość Ameryki i świata ani też ostateczny tryumf i zwieńczenie rotszyldowskiego planu przejęcia Ameryki, a jedynie początek bolesnego procesu jej odzyskiwania przez Amerykanów.
Bo do milionów ludzi nagle w ostatnich tygodniach dotarła prawda o ich kraju i stanie ich demokracji - i niewielu z nich to się podoba... Ale bez walki - oby tylko bezkrwawej - się teraz raczej nie obędzie…
No bo rotszyldzi niby to przypieczętowali "demokratycznym wyborem Bidena" swe zwycięstwo nad Ameryką i Amerykanami... a miliony Amerykanów przekonało się, że rotszyldowska rewolucja - nieustannie aplikowana im od lat 60-tych ub. wieku, czyli od epoki „dzieci-kwiatów” - jest już „nie do ruszenia ani zatrzymania”? Ale czy aby na pewno...?
Bo gdy politycy i „system” zawodzą zwykłych Amerykanów - to ci zwykle biorą sprawy w swoje ręce...
Zapraszam - i obym był złym prorokiem - https://www.salon24.pl/u/okiemdocenta/1091416,usa-skala-przekretow-zwiastuje-czas-szeryfow ...
Bo to "druzgocące zwycięstwo" rotszyldów nad „populizmem” to jeszcze stanie im kością w gardle... bo niedobrze się dzieje, gdy "cała władza wpada w ręce rad" - czyli teraz - w ręce "prezydenta-dublera” Bidena + obu izb kongresu - i teraz "nowoczesna und postępowa" lewizna na pasku rotszyldów dopiero da Ameryce do wiwatu - a już zgłoszona ustawa likwidująca legalne określenia "ojciec i matka" - na rzecz "rodzic nr 1 i nr 2" (aby i para homosiów czy lesbijek mogła już być w pełni legalnymi "rodzicami") to tylko zwiastun i początek tej najnowszej fazy rotszyldowskiej rewolucji...
Ale na czym ta rewolucja w zasadzie obecnie polega...?
Zapraszam - https://www.salon24.pl/u/okiemdocenta/1095834,to-nie-berlin-czy-bruksela-nam-dzis-zagrazaja-ale-rotszyldowie
P.S. ”Bój to będzie ich ostatni” – bo nadal istnieją przesłanki, które doprowadziły do buntu amerykańskiego „Deep Country”przeciw wtedy dość mgliście sobie uświadamianemu "deep state" w roku 2016…
(1)