Marcin Brixen's blog

 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Ruszyła coroczna akcja pod nazwą Wszystkich Obdarujemy Siedziskiem Ponadliczbowym.
- Co to jest??? - zdumiała się babcia Łukaszka, która miała spory problem z odczytaniem na głos tej jakże długiej a zawiłej nazwy.
- To jest taka akcja społeczna - wyjaśniła jej mama Łukaszka. - Co roku zbierają pieniądze na nowe tramwaje.
Tata Łukaszka zakrztusił się herbatą.
- Czy wy macie pojęcie ile kosztuje tramwaj? - zawołał. - Przecież Największa Kwesta mimo swej wielkości zbiera ułamek kosztów całego pojazdu!
5
5 (3)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Cały kraj żył zmiana ostatniej cyferki w numerze porządkowym roku. Tak przynajmniej utrzymywał "Wiodący Tytuł Prasowy" i zaprzyjaźnione media.
- Z kim zaprzyjaźnione? - spytał Łukaszek i mama zasępiła się nad prosta z pozoru odpowiedzią. Na szczęście z kłopotu wybawiła ja siostra Łukaszka wołając, że za chwilę w telewizji będzie rędzio.
- Co to jest rędzio??? - spytali zaskoczeni Hiobowscy. Siostra Łukaszka przez chwile machała rękami próbując pokazać, ale poddała się i powiedziała, że to jednak trzeba zobaczyć.
Hiobowscy runęli do odbiornika.
5
5 (2)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Rodzina Hiobowskich siedziała sobie spokojnie w domu, gdy nagle zadzwonił telefon Łukaszka.
- Kto to dzwoni do ciebie? - zainteresowała się mama Łukaszka i zerknęła na wyświetlacz. - O! Coś takiego! Dyrektor szkoły do ciebie dzwoni!
Łukaszek zręcznie przewinął się na kanapie i sięgnął po aparat.
- Hiobowski, słucham... Tak, panie dyrektorze. Co?! O rany! Kto?! Ale jaja! Kiedy? Teraz! No jasne, już lecę!
- Dokąd ty chcesz lecieć? - zaniepokoił się tata Łukaszka.
- Do szkoły - Łukaszek rozłączył telefon i energicznie zerwał się z kanapy. - I to już!
5
5 (3)
 |  Written by Marcin Brixen  |  6
W mediach królowało Powstanie Wielkopolskie.
- Jestem mile zaskoczony - rzekł dziadek Łukaszka. - Kiedyś w ogóle się o nim nie mówiło. Potem zaczęto je świętować lokalnie, ale w mediach centralnych się o nim nie mówiło. Potem zaczęły się pojawiać krótkie relacje. Ale teraz...
- Po prostu Powstanie Warszawskie się ludziom przejadło - stwierdziła babcia Łukaszka. Dziadek zawrzał gniewem, że nie można słowem "przejadło" profanować narodowej tragedii.
5
5 (4)
 |  Written by Marcin Brixen  |  4
W tym roku siostra Łukaszka wpadła na pomysł, aby Wigilię Bożego Narodzenia spędzić z rodziną swojego chłopaka.
- To nie jest najlepszy pomysł - bąknął chłopak.
- Nie kochasz mnie - siostra zalała się łzami. W tym momencie skończyły się jakiekolwiek próby dalszej dyskusji i chłopakowi nie pozostało nic innego jak tylko się zgodzić.
Siostra Łukaszka zwątpiła później w celowość swojego działania. Stałą zadumana na klatce schodowej aż ktoś na nią wpadł. Był to robotnik Andrzej z brygady remontowej.
- Panowie jeszcze pracują? - zdumiała się siostra.
5
5 (4)
 |  Written by Marcin Brixen  |  0
Do drzwi mieszkania Hiobowskich ktoś nieśmiało zastukał. Otworzyła babcia Łukaszka. Na klatce stała dozorczyni, pani Sitko.
- O, to pani - rzekła z niechęcią babcia Łukaszka. - Dobrze, że panią widzę. Straszny bałagan jest na...
- Ja właśnie w tej sprawie - weszła jej w słowo dozorczyni. - Do wnuka.
- Łukasz nie będzie za panią sprzątał!
- Ależ skąd, co też pani, no jasne... Mogę wejść?
5
5 (4)
 |  Written by Marcin Brixen  |  2
Do mamy Łukaszka przyszła jedna z jej koleżanek.
- Acha - powiedzieli Hiobowscy i delikatnie wycofali się w tło aby nie być katowanymi "Wiodącym Tytułem Prasowym".
- To wcale nie tak! - zaprotestowała mama Łukaszka. Razem z koleżanką sączyły wino z dyskontu po trzy euro za butelką oglądając albumy o albumach o sztuce i dyskutując o blogerach opisujących innych blogerów.
Czas mijał miło, aż koleżanka poczuła, że pora rozstać się z czerwonym winem. Niestety, drzwi do jedynej łazienki w mieszkaniu Hiobowskich były zamknięte.
5
5 (6)
 |  Written by Marcin Brixen  |  5
W mieście były dwie lokalne stacje radiowe. Obie były bardzo podobne do siebie. Grały podobną muzykę, w obu pracowali wiekowi emeryci udający nastolatków i w obu był poranny program z żartem telefonicznym. Żart polegał na tym, że prowadzący dzwonili do kogoś i wkręcali go w jakiś okrutny sposób, a potem mieli polewkę z przerażonego rozmówcy.
Klasa trzecia a udała się na wycieczkę, mieli zwiedzać radio.
- Tyle osób nie wpuszczą - zmartwiła się pani pedagog.
5
5 (5)

Pages